Dodany: 10.08.2010 22:38|Autor: winky

No chyba żartujecie, czyli dlaczego nie warto ufać opisom z okładki


Szczerze mówiąc, ogromnie się zdziwiłam tak wysoką oceną „Dziewiątego Maga” na Biblionetce. 4,71, i to razem z moją dwójeczką?! Toż nawet „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” ma niższą, a z pewnością jest o niebo lepszy!

Ale może jednak wypada zacząć od początku.

Co mnie drażniło najbardziej, to styl, jakim napisana jest powieść. Jestem w stanie założyć się o wszystko, że jest to jedna z pierwszych – jeśli nie pierwsza – próba pisarska autorki. Bo styl jest do bólu prosty, nijaki, bezładny i chaotyczny. Nie pozwala się skupić na właściwej akcji - wciąż się pojawiają jakieś urozmaicenia w postaci umiarkowanie zabawnych żartów narratora i kolokwializmów w natężeniu przyprawiającym o ból głowy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby kilka postaci raczyło siebie nawzajem takimi tekstami, ale kiedy takiego języka używają WSZYSCY z narratorem włącznie, robi się to co najmniej męczące. No i zwyczajnie głupie i śmieszne, kiedy wielce poważni oficerowie i ich niesamowicie groźne smoki mówią do siebie „spoko”. Ratunku.

Komuś, kto dużo obcuje z początkującymi pisarzami-amatorami, powinna się także rzucić w oczy maniera nadawania niezwykłych imion. „Fajni” bohaterowie noszą miana takie jak Ariel, Aurora, Amanda czy Fabien, zaś ci „niefajni” muszą się zadowolić imionami tak pospolitymi, jak Tom czy Steven. Jest to nieodłączny element marysuizmu, którego i tutaj nie brakuje, ba! nawet jest go pod dostatkiem. Ariel jest zdolna niesłychanie, a jednocześnie skromna i okrutnie przez los doświadczona, a każdy mężczyzna (z tych „fajnych”), którego napotyka na kartach książki, jest zabójczo wprost przystojny, stuprocentowo męski i taki, że mrrau.

Sama zaś akcja... Cóż, odniosłam wrażenie, że stanowi tylko tło. Mamy magiczne stwory, świat zwyczajny, świat równoległy, magiczne stwory, magiczne miasta, magiczne stwory, elfy (zabójczo przystojne) i magiczne stwory. I smoki. I jeszcze trochę magicznych stworów. A wszystko wymieszane tak, że sens ma to znikomy. Cóż poradzić. Najwyraźniej zamysłem autorki było napisanie książki, w której będzie mnóstwo magicznych stworów, urocza bohaterka i superprzystojne elfy, a fabuła? Phi, nieistotny szczegół. I tak będzie fajnie.

No cóż, dla mnie fajnie nie było.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2764
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: zuypikamon 06.05.2012 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, ogromnie... | winky
Miałam podobne odczucia. Nacięłam się na promocję e-bookowego wydania tej pozycji (przynajmniej cieszę się, że nie kupiłam papierowej wersji, bo bym chyba włosy z głowy rwała).
Ta książka, to uosobienie wszystkiego, czym książka NIE powinna być. Sztampowi bohaterowie, którzy nie tylko nie rozwijają się wraz z postępem akcji, ale nawet nie są wyraźnie zarysowani! To, czy akurat czytamy myśli Ariel, Fabiena, czy Marcusa nie robi żadnej różnicy. Zmieniają się tylko rodzajniki i obiekt westchnień. Brak prawdziwej fabuły (dokładnie tak, jak opisała to osoba powyżej). Jedyne emocje, które zostały we mnie wzbudzone to niedowierzanie i irytacja (i ulga, kiedy w końcu przeczytałam ostatnie zdanie i mogłam z czystym sumieniem usunąć książkę z czytnika).

Narracja jest prowadzona chaotycznie, nieumiejętnie i za szybko! Przeskoki czasowe są przedziwne, zdarzenia, które aż proszą się o opisanie - zbywane w dwóch zdaniach, ale równocześnie mamy do czynienia z całą masą mentalnych westchnień miłosnych. Przemyślenia bohaterów najbardziej przypominają te, które spotyka się w Harlequinach (wiem, bo miałam (nie)przyjemność przeczytać niejeden).

Nie polecam. Z całego serca odradzam lekturę, bo to strata czasu i nerwów. Mam nadzieję, że więcej książek tego rodzaju nie pojawi się na polskim rynku wydawniczym. Szkoda drzew.
Użytkownik: Rachel3 08.10.2013 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam podobne odczucia. ... | zuypikamon
Mogę sobie pozwolić na uśmiech, bo ja tylko pożyczyłam to coś z biblioteki ;) Naturalnie absolutnie się zgadzam z opinią, jak również ze zdziwieniem z oceny. Druga część, jeszcze bardziej beznadziejna, również ma zdecydowanie zbyt wysoką notę. Może to świadczy o tym, że doświadczeni czytelnicy jednak omijają tę pozycję szerokim łukiem lub też odkładają ją po rzucie okiem na pierwszą stronę?
Użytkownik: [Kalais] 16.11.2015 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, ogromnie... | winky
Niedawno natknąłem się na opis tej książki gdzie dowiedziałem się że jest to właśnie debiut jakiejś polskiej pisarki wydany pod pseudonimem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: