Dodany: 14.08.2010 12:32|Autor: uparciuszek

Czytatnik:

"Odczarowanie: Religia jako zjawisko naturalne" Dennetta - wybór cytatów


Właśnie skończyłem czytać "Odczarowanie: Religia jako zjawisko naturalne" Daniela Dennetta (jeden z "Czterech Jeźdźców", obok Dawkinsa, Harrisa i Hitchensa), przetłumaczone przez Barbarę Stanosz. Książka zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie (pomimo nienajlepszej jakości przekładu), że muszę się podzielić kilkoma cytatami. Wydaje mi się, że jest ich zbyt wiele, by wszystkie wrzucić na stronę książki.

Wszelkie cytaty pochodzą z: Daniel Clement Dennett, "Odczarowanie: Religia jako zjawisko naturalne", tłum. Barbara Stanosz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2008

====================================

Czy to znaczy, że jestem ateistą? Niewątpliwie tak. Jeżeli tym, co uznajesz za święte, nie jest osoba, do której mógłbyś się modlić i uważać ją za właściwego adresata twojej wdzięczności (albo gniewu, gdy bezsensownie ginie ktoś ci bliski), to jesteś ateistą. Jeżeli nie przyznajesz się, że nim jesteś, przez lojalność wobec tradycji czy ze względów dyplomatycznych, czy też dla kamuflażu, w ochronie swoich interesów (co jest dziś bardzo ważne, zwłaszcza dla polityków), to twoja sprawa, ale nie oszukuj samego siebie. [s. 286.]

====================================

Jest to zapewne najbardziej szokujący rezultat moich dociekań, ale nie wycofam się z niego, mimo że prawdopodobnie obrażam wielu ludzi, którzy uważają siebie za głęboko moralnych. Dość powszechnie zakłada się, że bezkrytyczne akceptowanie nauk moralnych własnej religii jest czymś oczywistym, ponieważ - mówiąc po prostu - nauki te są słowem Boga (interpretowanym zawsze przez specjalistów uznanych za autorytety). Otóż twierdzę, że jest wręcz przeciwnie: jeżeli ktoś utrzymuje, iż określone przekonanie moralne nie podlega dyskusji - a nie może być przedmiotem debaty czy negocjacji, ponieważ to słowo Boga, albo ponieważ tak mówi Biblia, albo ponieważ "wierzą w to wszyscy muzułmanie (hindusi, sikhowie...), a ja jestem muzułmaninem (hindusem, sikhem...)" - to należy go uznać za osobę, której poglądów reszta z nas nie może traktować poważnie, bo ona sama wyklucza siebie z rozmowy na dany temat moralny, mimowolnie przyznając, że jej poglądy nie są rzetelnie przemyślane, nie zasługują więc na to, by ich wysłuchiwać. [s. 341.]

====================================

Przypuśćmy, że nad życie kocham muzykę. Jeśli tylko to mnie wyróżnia, powinienem mieć prawo przeżyć życie w zachwycie nad muzyką - tym, co kocham najbardziej, całym swoim sercem. Nie daje mi to jednak prawa do zmuszania swoich dzieci, by dniem i nocą ćwiczyły grę na instrumentach, ani do narzucania obowiązku edukacji muzycznej wszystkim mieszkańcom kraju, którego jestem dyktatorem, czy też do grożenia śmiercią tym, którzy nie kochają muzyki. Jeśli moja miłość do muzyki jest tak ogromna, że po prostu nie jestem w stanie obiektywnie ocenić jej implikacji, oznacza to przykre kalectwo, które daje innym ludziom dobre podstawy do zastąpienia mnie w podejmowaniu decyzji w kwestii, co jest dla wszystkich najlepsze, ponieważ moja miłość doprowadziła mnie do obłędu, który niemożliwa racjonalną ocenę własnego postępowania i jego konsekwencji. [s. 295-296.]

====================================

Co jednak mógłbyś zrobić, by dowieść, że naprawdę wierzysz, iż wino w kielichu zamieniło się w krew Chrystusa? Mógłbyś założyć się o dużą sumę, że tak jest, a potem wysłać wino do laboratorium biologicznego, by sprawdzono, czy jest w nim hemoglobina (a przy okazji odzyskano z DNA genom Jezusa!) - pod warunkiem, że wiara ta nie zostałaby zmyślnie zabezpieczona przed testami tego rodzaju. Zabranie wina używanego podczas ceremonii byłoby świętokradztwem, a poza tym wyjęcie go ze świętego kontekstu z pewnością odwróciłoby transsubstancjację, przekształcając krew Chrystusa na powrót w zwykłe wino. Pozostaje więc w istocie tylko jedno działanie, które możesz wykonać w celu wykazania, że w to wierzysz: możesz *mówić*, że wierzysz, i powtarzać to mniej lub bardziej żarliwie, zależnie od sytuacji.

Kwestia ta została w wymowny sposób poruszona w Deklaracji "Dominus Iesus: o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła", napisanej przez kardynała Ratzingera (który potem został papieżem Benedyktem XVI) i zatwierdzonej przez paieża Jana Pawła II na sesji plenarnej w dniu 16 czerwca 2000 roku. W dokumencie tym wielokrotnie stwierdza się, że wierni katolicy muszą "*mocno wierzyć*" (podkreślnie w oryginale), lecz w kilku miejscach używa się innego wyrażenia, mówiąc, co "*wierni katolicy są zobowiązani deklarować*" (podkreślenie w oryginale). Jako nauczyciel uważam, że narzuca się tu używanie tego wyrażenia. To, co zwykle bywa zwodniczo nazywane "wierzeniem religijnym" lub "przekonaniem religijnym", lepiej byłoby nazywać "deklaracją religijną". W odróżnieniu od nauczycieli akademickich nauczyciele religijni (nie tylko księża, lecz wszyscy wierni) ni musza ani rozumieć, ani wierzyć w to, co deklarują. Oni *tylko* deklarują, bo co najwyżej to mogę uczynić i są *zobowiązani*, by to czynić. [s. 269-270.]


====================================

Religie są jednak najbardziej płodnym źródłem "moralnych pewników" i "absolutów", na których opiera się taki fanatyzm. I chociaż ludzie, którzy potrafią odróżniać odcienie szarości, są mniej skłonni do szukania usprawiedliwień, gdy sami popełnią przestępstwo, nadal mają oni zbyt silną tendencję do uznawania przekonań religijnych za okoliczność łagodzącą przy wymierzaniu kary. (Wolno mieć nadzieję, że się to szybko zmieni, gdy opinia publiczna zwróci na ten fakt uwagę. Kiedyś uważaliśmy, że upojenie alkoholowe przestępców zmniejsza stopień ich odpowiedzialności - wszak byli zbyt pijani, by wiedzieć, co czynią - dziś jednak obarczamy ich , a także tych, którzy serwowali im alkohol, pełną odpowiedzialnością. Powinniśmy rozpowszechniać przekonanie, że również intoksykacja religijna nikogo nie usprawiedliwia). [s. 330.]

====================================

Czy miłej starszej pani, przebywającej w domu starców, powinno się powiedzieć, że jej syn właśnie trafił do więzienia? Czy niezdarny dwunastolatek, którego nie usunięto z drużyny baseballowej, powinien się dowiedzieć, że trener zatrzymał go w zespole pod mocnym naciskiem wszystkich rodziców? Wydaje się, że niezależnie od zajadłych sporów w innych kwestiach moralnych istnieje niemal powszechna zgoda co do tego, że niszczenie iluzji, które podtrzymują ludzi na duchu, jest okrucieństwem i przejawem złośliwości - jeśli iluzje te nie przyczyniają ludziom większego zła. Różnice zdań pojawiają się wtedy, gdy trzeba określić owo większe zło - i fakt ten sprawia, że całe uzasadnienie się załamuje. [s. 332-33.]

====================================

O problemie, czy pokazać członkom prymitywnych plemion współczesną cywilizacji i ryzykować tym samym, że ich kultura zaginie:

A poza tym, nawet jeśli dorośli spełniają warunek świadomej zgody, to czy ich dzieci nie są ofiarami ignorancji własnych rodziców? Nigdy nie pozwolilibyśmy, by dziecko naszych sąsiadów było zwodzone w taki sposób, czy więc nie powinniśmy odbyć podróży przez ocean i interweniować, przychodząc tamtym dzieciom z pomocą, choćby bolesną i szokującą? [s. 374.]

====================================

Między domniemanymi świętymi zasadami, które tu dochodzą do głosu, występuje oczywiste (lecz rzadko dyskutowane) napięcie. Z jednej strony wielu ludzi deklaruje świętość i nienaruszalność prawa do życia: każde nienarodzone dziecko ma takie prawo, a żaden przyszły rodzic nie ma prawa przerwać ciąży (może z wyjątkiem sytuacji, gdy zagrożone jest życie matki). Z drugiej strony ci sami ludzie uważają, że z chwilą narodzin dziecko traci prawo do tego, by nie być obiektem indoktrynacji, prania mózgu czy innych psychologicznych nadużyć ze strony rodziców, ci bowiem mają prawo wychowywać je, jak zechcą, jeśli tylko nie stosują tortur fizycznych. Propagujmy wartość wolności na całym świecie - ale nie w stosunku do dzieci, rzecz jasna. Żadne dziecko nie ma prawa do wolności od indoktrynacji. Czy nie powinniśmy tego zmienić? Co, i pozwolić *obcym*, by wtrącali się w to, jak wychowuję *moje dzieci*? (Czujesz ten przypływ adrenaliny?).

====================================

Polecam całą książkę. Pozycja, z którą powinien się zapoznać każdy humanista, filozof nauki, filozof religii, klerykał, antyklerykał, wierzący i ateista.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3440
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Lenia 15.08.2010 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłem czytać... | uparciuszek
Ten trzeci cytat - taki dość na czasie...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: