Dodany: 17.07.2018 17:26|Autor: Pingwinek

Czytatnik: Pingu-pingu-ping! ;)

3 osoby polecają ten tekst.

Moje najulubieńsze utwory Jana Twardowskiego, cz. 2 (proza)


(Czytatka zdradza co nieco.)

Czytatka - część 2 - to kontynuacja części 1. Treść musiałam rozdzielić ze względu na liczbę podpiętych linków.

Przepisałam z prowadzonego w 2004 roku zeszytu ulubione wtedy fragmenty "Elementarza księdza Twardowskiego". Cytatów w bród. Nie zamierzam ich komentować. Niechaj po prostu przypomną dawny czas...

"W serce każdego z nas Bóg wrzucił nieoczekiwane, dziwne ziarno - łaskę chrztu świętego. W czasie chrztu dziecko albo płacze, albo śpi. Dobrze jest czasem spać i nie podglądać Pana Boga. On sam będzie działał."

"Kochamy nieraz małe przedmioty. Mogą mieć dla nas wyjątkową wartość, choćby inni tego nie rozumieli. Przypominają miłość, przyjaźń, spotkania, zdarzenia, sprawy bliskie sercu.
Pokochajmy nasze pamiątki, upominki. One nas przeżyją. Są wspomnieniami naszych przeżyć i uczuć. Martwe przedmioty stają się żywe."

"Wciąż ktoś kocha i ktoś go odrzuca. Wciąż ktoś się śpieszy, lecz nikt na niego nie czeka. Kołacze, a komu innemu otwierają. Biegnie z sercem, droga się urywa..."

"(...) miłość nigdy nie jest za coś, jest pomimo wszystko."

"Ileż otrzymujemy od ludzi! Dlaczego im nie dziękować?"

"Wdzięczność jest najbardziej religijnym uczuciem."

"Ktoś powiedział, że miłość jest bezinteresownym oddaniem się komuś drugiemu. Ale miłość jest też pokorą. Uczy wysłuchiwania, nie gniewa się, przebacza, nie zniechęca się mimo upokorzeń. W miłości nawet zadany ból, choć jest bólem, to leczy i pomaga."

"Święty Jan napisał: «Duch daje życie». Dlaczego nie możemy się porozumieć na temat tajemnic Bożych - nie tylko z niewierzącymi, ale i z tymi, co wierzą powierzchownie?
Jeżeli w tym, co nas spotyka, widzimy tylko radość albo tylko smutek - to trzymamy się jeszcze tego, co doczesne, przemijające.
Żyć duchem - to dostrzec, że Bóg nas prowadzi i przez radości, i przez to, co nas zabolało.
Żyć duchem - to otworzyć się na tajemnicę Bożą, dać się prowadzić Bogu - widzieć głębiej. Samo ludzkie rozumowanie jest bezsilne."

"Potrzeba nam Ewangelii w życiu codziennym. Kto naprawdę kocha, jest mocniejszy od starości i od śmierci, bo dotyka samego Boga i sięga poza czas."

"To, co najważniejsze dla Boga, odbywa się po cichu, tak jak pocałunek, wyznanie miłości, spowiedź święta przed śmiercią. Nie w wielkim triumfie, ale w wewnętrznym skupieniu człowieka.
Najważniejsze dokonuje się w ciszy wewnętrznej."

"Jeżeli jesteśmy w sytuacji beznadziejnej, trzeba się po prostu cieszyć, bo wtedy już nie można liczyć na siebie, ale na niewidzialne ręce, które nami kierują."

"Każdy z nas został stworzony po to, żeby być szczęśliwym. Ma kochać i być kochanym. Nie trzeba tego udowadniać, bo każdy, kto jest szczęśliwy, nawet przez krótki czas, zdaje sobie sprawę, że jest na dobrej drodze, że idzie w dobrym kierunku. Natomiast każdy, kto popada w smutek, rozpacz, ma świadomość, że idzie złą drogą, zdąża w złym kierunku."

"Nadzieja to cierpliwość czekania na to, że spełnią się wszystkie Boże obietnice."

"Nie bój się powiedzieć Bogu - tak, a będziesz świadkiem niezwykłych rzeczy, jakie zaczną się odtąd w twoim życiu."

"Choćbyśmy się wzajemnie kochali, zapominamy, że człowieka nie można zagarnąć tylko dla siebie. Jest najpierw dzieckiem Boga - potem dzieckiem rodziców, siostrą czy bratem dla rodzeństwa."

"Czym jest miłość?
Najczęściej tym, czym nie jest. Uważamy, że miłość jest tylko uczuciem, tymczasem miłość jest także odpowiedzialnością za siebie, jest wiernością."

"Dlaczego ktoś mnie nagle lubi?
To Bóg chce przez niego mnie kochać. Nawet nic nie wiedząc, mogę uczestniczyć w Jego działaniu.
Dlaczego ja kocham?
To Bóg chce przeze mnie kogoś kochać.
Obym tylko całej tej sprawy Mu nie popsuł."

"Chyba należy unikać pytania, kto jest moim wrogiem. Jest to pytanie niecierpliwe, podejrzliwe od samego początku. Należy raczej pytać, czy przypadkiem ja nie jestem dla kogoś wrogiem. Lepiej nie pytać, kto jest moim bliskim i to pytanie zastąpić innym: dla kogo ja jestem bliski. Najważniejsze, by najpierw osądzić samego siebie, potem innych."

"W uśmiechu jest czułość, tkliwość, serdeczność, rzewność, uczuciowość, a śmiech nie jest czuły. Jest hałaśliwy, jakby zachwycony sobą."

"Żeby coś znaleźć, trzeba wiedzieć, czego się szuka."

"Nie bój się stracić - kochając nigdy nie tracisz."

"Czasem odczuwamy strach przed miłością. Obawiamy się, że kochając, będziemy bezradni, słabi, bezbronni. Bojąc się miłości - boimy się iść z Jezusem, który kochając i karmiąc wszystkich Chlebem, właśnie stał się bezradny, słaby, bezbronny."

"Wydaje nam się nieraz, że jesteśmy samotni wtedy, kiedy odchodzą od nas ludzie. Tak naprawdę samotni jesteśmy wtedy, kiedy sami od ludzi odchodzimy. Samotność jest często zawinioną chorobą - myśleniem o sobie. Najgorzej, kiedy zaczynamy narzekać na niewzajemność."

"Z samotnością trzeba walczyć. Oczywiście z tą zawinioną. Niekiedy przychodzi taka samotność, w czasie której dojrzewamy."

"Są trzy rodzaje ucieczki od świata.
Pierwsza - z deszczu pod rynnę, najgłupsza, więc najczęstsza.
Druga - w głąb siebie, gdzie nigdy nie odnajdziemy spokoju.
Trzecia - najbardziej potrzebna: kiedy uciekamy od ułudy stworzeń w realność Pana Boga, z miłości własnej w miłość samego Boga, z własnego życia w życie Jezusa."

"Kiedy ktoś się modli, wtedy boi się mniej. Modlitwa jest odwagą. Trzeba się modlić wtedy, kiedy się boimy. Wtedy rośnie w nas odwaga."

"Jeżeli oddaję cierpienie w czyjejś intencji - mój ból jest święty."

"Mówią, że uszy i policzki są najbardziej przyzwoitymi częściami ciała, bo czerwienią się ze wstydu, kiedy robimy coś złego. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, czcigodna staroświecka pisarka z przełomu XVIII i XIX wieku, pisała, że policzki są po to, by je całować.
Policzki są bardzo potrzebne. Gdyby ich nie było, nie byłoby uśmiechów. Koń uśmiecha się wtedy, kiedy rży. Pies uśmiecha się ogonem. Wół, kiedy jest w dobrym humorze, ustawia się bokiem i to uznaje się za jego uśmiech. Człowiek po to, by się uśmiechnąć, musi mieć policzek.
Uśmiech jest zawsze do ludzi. Mówimy: obdarzamy kogoś uśmiechem, rozdajemy uśmiechy, rozpływamy się w uśmiechach, to znaczy zapominamy o sobie. Kornel Makuszyński oburzał się, jeżeli ktoś powiedział, że uśmiechy są złośliwe, nieszczere. Mówił, że to karykatury uśmiechu, «uśmieszki». Bronił opinii czystego uśmiechu.
W uśmiechu jest coś dziecięcego. Najpierw starzeją się uszy, nosy. Rozpaczliwie starzeją się szyje, ale w uśmiechu zostaje dziecięctwo, coś bezpośredniego, świeżego.
Uśmiech jest najprawdziwszy, kiedy jednocześnie uśmiechają się oczy."

"(...) uśmiech jest dla kogoś (...)".

"Prawdziwa miłość to ta, która naprawdę boli i jest zupełnie bezinteresowna."

"Miłość różni się od przyjaźni. Przyjaźń musi być wzajemna. Jeśli nie jest wzajemna, nie jest przyjaźnią."

"Tylko ci się ranią, którzy najbardziej się kochają."

"Podobno dłużej żyją te kobiety, które więcej płaczą."

"Gdyby nie cierpienie, nikt nie wiedziałby, jak bardzo ktoś kogoś kocha."

"Trzeba widzieć nie tylko to, co smuci, ale i to, co cieszy, nie tylko grzechy, ale i zalety."

"Wobec cierpienia, które jest zawsze pyskate i stawia pytania «dlaczego?», możemy zająć trzy postawy.
Pierwsza: buntu. Jak mogłeś mi to uczynić?
Druga: rezygnacji. No cóż, siła wyższa, muszę się z tym pogodzić. Przypominamy wtedy warzywa, kalarepy, selery i marchewki, z bajki Brzechwy, które leżąc na straganie, mówiły do siebie:
«Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!»
Trzecia: cierpliwości. Nie rozumiem cierpienia, ale staram się zrozumieć, że to Pan Bóg czegoś ode mnie chce. «Amen» - niech się dzieje to, co Pan Bóg chce, by się działo."

"Cierpienie może być darem Bożym, nałożonym na ramiona krzyżem przez samego Pana Boga.
Kiedy przyjmujemy je jako dar - ufamy Bogu, że prowadzi nas drogą, jaka jest potrzebna."

"Żyjemy w świecie lęku i ciągłej nadziei. Musimy umieć się w takim sytuacjach zaprzyjaźnić z Bogiem."

"Człowiek przez całe życie czegoś się boi: ciemnego pokoju, klasówki, pająka, matury, egzaminów, samotności, wojen, śmierci. Boimy się tego, co na zewnątrz.
Tak naprawdę - trzeba jednak bać się siebie samego. Zło wypływa z nas. Największym złem jest oderwanie się od Boga. Oddzielić od Niego może nie tylko grzech, ale i zmęczenie, zniecierpliwienie, głupota, nieżyczliwość, złe intencje. One wypływają z nas."

"Ile ludzkich serc nieraz ranimy."

"Jakie są powody ludzkiej rozpaczy i poczucia bezsensu?
Przeświadczenie, że kocham, i przerażenie z powodu tego, że nie jestem kochany; niezawinione cierpienie, na jakie muszę patrzeć; przeżywana śmierć.
Tymczasem Bóg, stając się człowiekiem, Jezusem, nadał sens temu wszystkiemu, co mogłoby wydawać się bez sensu.
Przyszedł na świat z miłości do ludzi i został ukrzyżowany. Okazał przez to, że sam bardziej kochał, niż był kochany.
Przyjął najbardziej niezawinione cierpienie i uczy tym samym, że można kochać innych i wypełnić swoje posłannictwo.
Śmierć przyjął jako powrót do Ojca.
Poza Jezusem nie ma sensu w życiu."

"Miłość jest odpowiedzialnością. I czymś więcej niż uczuciem. Trzeba się jej stale uczyć, by nie była tylko wzruszeniem, zakochaniem się."

"Co to jest mądra miłość?
Nie ślepa, ale mądra, widząca.
Kochać mądrze człowieka to kochać go po ludzku, uczuciem, całą swoją żywiołowością, ale jednocześnie pamiętać, że ten kochany jest dzieckiem Boga, należy do Boga, który będzie prowadził go drogami jego świętości, grzechu, wiary i niewiary. Nie można go przywłaszczyć dla siebie, on musi mieć swoją samotność. Skrzywdzisz tego, kogo za bardzo pokochasz."

"Ten, kto ma wiarę autentyczną, nigdy nie jest ponury.
Ponurzy, smutni są ci, którzy nie żyją Panem Bogiem. Ci, dla których wiara nie jest ważna."

"Z miłością kojarzy się samotność, co jest jedną z jej tajemnic. Człowiek nie może wystarczyć tylko drugiemu człowiekowi. Kiedy kocha, przeżywa samotność. Właśnie samotność ludzi w miłości jest miejscem dla Boga."

"Miłości zawsze towarzyszy niepokój. Nawet ci, którzy najbardziej się kochają, stale się niepokoją, że ten, którego kochają, może zachorować, ulec wypadkowi, umrzeć. Miłość czasem bywa bezradna. Musi oprzeć się na kimś potężniejszym niż człowiek."

"Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością."

"Cierpienie w miłości ma swój sens. Jest jedyną możliwością sprawdzenia miłości. Nieważne jest, jak kto cierpiał, ale dlaczego cierpiał. Jeżeli cierpiał z miłości do drugiego człowieka, to jego cierpienie jest świadectwem miłości. Potwierdza jego miłość. Prawdziwa miłość szuka trudnych dróg."

"Czy umiemy z miłością spojrzeć na tego, kto od nas odchodzi, kto nie chce z nami iść, nie chce nam służyć?
Miłosne spojrzenie jest zawsze początkiem nowych cudów."

"Cóż to za wiara bez nadziei?
Radość chrześcijańska nie jest jednak równoznaczna z wesołkowatością. Jest czymś o wiele głębszym: wewnętrzną postawą, od której zależy nastawienie człowieka do życia.
Radość wypływająca z wiary jest trudną radością. Nie jest uśmiechem od ucha do ucha. Jest radością, która kosztuje.
Optymizm chrześcijański - to optymizm w sytuacjach nieoptymistycznych. Przecież w życiu zdarzają się takie sytuacje, kiedy człowiekowi nic się nie udaje. Gdy spotyka mnie taka sytuacja, zaczynam się cieszyć, bo sam nic już nie mogę uczynić. Wtedy może działać tylko Bóg. W takich nieoptymistycznych momentach uświadamiam sobie, że jest coś ważniejszego ode mnie. Jest ktoś, kto nadaje wszystkiemu sens. I to jest źródło mojego optymizmu.
Optymizm jest pytaniem: po jakiej stronie stoję? Przekonaniem, że wiara nie pozwala na rozpacz."

"Św. Tomasz Morus, kiedy szedł na męczeńską śmierć, powiedział do swoich najbliższych: «Nic takiego się nie zdarza, czego by nie chciał Bóg, a wszystko to, czego Bóg chce, choćby wydawało się najgorsze, jest najlepsze»."

"Wydaje nam się często, że wiara to spokój wewnętrzny. Bóg nie jest jednak tylko przechodzącą ciszą, ale i burzą, która zrywa się gwałtownie i każe zupełnie przestawić swoje myśli, zerwać z niebezpiecznym uczuciem, przekreślić plany życiowe, wylecieć z ciepłego gniazda.
Bóg, z którym spotykamy się w wielkiej ciszy i wewnętrznym spokoju, prowadzi nas nieraz trudną burzliwą drogą."

"Jezus upadł na Drodze Krzyżowej, bo był człowiekiem. Powstał, bo była w Nim moc Boża.
My upadamy, by pamiętać, że jesteśmy ludźmi.
Powstajemy, by pamiętać, że możemy oprzeć się na mocy Pana Boga.
Moc w słabości się objawia."

"Nieraz wydaje się, że nadzieja jest łatwą optymistką, patrzącą na świat przez różowe okulary.
Tymczasem nadzieja jest także dramatem, ciągłą walką pomiędzy budowaniem na samym sobie, na swoich obliczeniach i pomysłach, a budowaniem na miłosierdziu Pana Boga."

"Obecność nadziei każdego dnia sprawia, że uchronimy się od rozpaczy, z przekonaniem, iż nie ma sytuacji przegranych, uczuć niepotrzebnych. Nadzieja prowadzi do wiary, a wiara porządkuje wszystkie pozorne przeciwności."

"Jeżeli będę czynić to, czego Bóg ode mnie oczekuje, mogę mieć nadzieję, że mnie nie opuści, choć mnie krzywdzono i prześladowano dla sprawiedliwości. Mogę mieć całkowitą pewność, że Bóg będzie zawsze ze mną i nigdy mnie nie zawiedzie."

"Nadzieja jest zawsze większa od nas, zawsze nas przerasta. Wtedy, kiedy załamują się nasze ludzkie plany, kiedy czujemy się przegrani, wtedy ma dojrzewać w nas nadprzyrodzona cnota nadziei - mamy zacząć pokładać nadzieję w samym Bogu, w Nim szukać sensu naszego cierpienia, niepowodzenia, rozstania.
Wiata i nadzieja są cnotami bliźniaczymi. Nadzieja nie jest «matką głupich», ale wtajemniczeniem mądrych.
Wiara podaje ręce nadziei, nadzieja podaje ręce wierze. Kiedy łamią się ludzkie plany, pamiętajmy, że właśnie w wtedy ma w nas dojrzewać wiara, nadprzyrodzona siostra nadziei."

"Nie pamiętamy, że nas kochał, ale tylko to, że przestał kochać."

A nieco aktualniej - myśli z "Zeszytu w kratkę", "Nowego zeszytu w kratkę", "Najnowszego zeszytu w kratkę", "Patyków i patyczków", "Nowych patyków i patyczków":

"To, co było dawno, najlepiej się pamięta."
-> "O znaku krzyża". Czy tak?

"Czytałem, że Trzej Królowie po latach przyjęli chrzest, zostali świętymi, (a) po śmierci ciała ich pochowano w kolońskiej katedrze. Czy modlimy się do nich? Przecież mają pełne ręce darów i sami z nimi przybywają."
-> "O Trzech Królach". Fakt, nie próbowałam.

"Dary Opatrzności Bożej czasem przychodzą punktualnie na pięć minut przed dwunastą."
-> "O Trzech Królach". O tak, dawniej trafiały do mnie takie teksty.

"Pan Jezus uczynił pierwszy cud dla zakochanych."
-> "O oczach Matki Bożej". OK.

"Czasem prosimy o coś bardzo małego, a dzieją się wielkie rzeczy."
-> "O oczach Matki Bożej". Znów świetny tekst!

"Wszystko opowiada o Bogu, nawet wtedy, kiedy sieją oziminy, odlatuje skowronek, przychodzi pierwszy przymrozek."
-> "O ptakach niebieskich". Ach :-)

"Co to znaczy nawrócić się?
Nawrócić się - to na wszystko popatrzeć nagle inaczej."
-> "O niewiernym Tomku". Więc moje nawrócenie niewykluczone...

"Ile można dać bez pieniędzy!"
-> "O Cezarze i monecie czynszowej". Mnóstwo, wszystko!

"(...) można być niekochanym, ale samemu kochać."
-> "O Cezarze i monecie czynszowej". Jestem przykładem.

"Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy się w gwiazdę na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?

Dlatego, żeby się uczyć miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać sobie ręce.
Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie.
Dlatego, żeby sobie przebaczać.

Żeby każda czarodziejka po trzydziestu latach nie stawała się czarownicą."
-> "Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia". Święto, na które zawsze liczę, z nadzieją, aczkolwiek nawet ono zawiodło?

"Kiedy byłeś mały, przytulałeś się do mamusi, biegłeś do niej, kiedy cokolwiek cię bolało.
Kiedy będziesz duży, przekonasz się, że czasem coś bardzo boli, ale i mamusia nie pomoże, musisz sam umieć cierpieć. Spotkać się z tym, co boli, sam na sam."
-> "Przystanek czwarty". Zgoda na cierpienie?

"Czasem ktoś upadnie, bo się za bardzo boi i dlatego się przewraca. Nie bój się, a będziesz szedł dalej."
-> "Przystanek siódmy". Nie bać się.

"(...) czasem jesteś silny jak źrebak, ale przewracasz się dlatego, że się za bardzo śpieszysz."
-> "Przystanek dziewiąty". Pośpiech - zły doradca?

"Co to jest dusza?
(...)
Duszą jest to, co niewidzialne w nas - to, co kocha, modli się, myśli, czuje, to, co ocenia nasze postępowanie."
-> "Dusza". Zgrabne wyjaśnienie.

"Boi się słowa «Amen», bo to słowo znaczy: «Niech tak będzie, jak Pan Bóg chce» - a diabeł na odwrót, chce wszystkiego po swojemu."
-> "Czego się boi diabeł?". Diabeł? To o mnie.

"Nie tylko niebo jest piękne. Piękna jest także ziemia."
-> "Niebo i ziemia". Zgadzam się :-)

"W Polsce najpierw jest przedwiośnie, potem wiosna, lato, jesień, szaruga jesienna i zima."
-> "Posłuszni". Bezbłędnie.

Z "Dłużej niż na zawsze: Nie tylko aforyzmy":

"Bóg milczy, ale Bóg jeden wie, kiedy ma się odezwać. Wtedy, kiedy wybija Boża godzina.
W życiu każdego człowieka prędzej czy później musi wybić Boża godzina. Staje się to wtedy, kiedy Bóg uważa, że dusza jest dojrzała do tego, aby wtajemniczać ją dalej."
-> Znak? (Przeszło mi przez myśl w ostatniej dekadzie maja'2022...)

"Jest jeden grzech najważniejszy - brak miłości."
-> Czy kocham?

"Chciałbym nauczyć ludzi cieszyć się wiarą."
-> Mnie ksiądz chyba nie nauczy.

"Żebyśmy mówiąc pacierze nie zapominali modlić się."
-> Skojarzenie: mama.

"Samo zwrócenie się do Jezusa już jest modlitwą, zwłaszcza jeżeli się niczego nie narzuca."
-> Uhmmm. (Końcówka maja'2022, no nie inaczej.)

"Kiedy czynimy na sobie znak krzyża - nasza ręka modli się."
-> Okej.

"Ręce w czasie modlitwy tulą się do siebie, jak płatki tulipana."
-> Wolałabym być tulona przez pana :>

"Modlitwa to przebywanie z Bogiem, obcowanie z Nim. To ciągła świadomość, że Bóg jest ze mną."
-> Modlitwa to obecność?

"Czym jest modlitwa? Uchwyceniem Boga za rękę, nawet bez słów. Jego ręka stale się ku nam wyciąga i chce nam przyjść z pomocą. Jak często nie chcemy jej zobaczyć, bo widzimy tylko swoją łapę.
Modlitwa nie jest referatem, odczytem, deklamacją - słowa nie są tak ważne jak poczucie łączności z Bogiem."
-> Łączność, bez słów.

"Pokora to nie umniejszanie samego siebie - to jest prawda o sobie."
-> Jakby... samoświadomość?

"W Wielki Piątek uczymy się kochać ciszę."
-> Kocham. Aczkolwiek zdarza się, że mam już tej ciszy dość. Sporadycznie jednak.

"Można milczeć i milczeniem ranić kogoś."
-> Naprawdę dopiero teraz (późna wiosna'2022) zaznaczyłam ten cytat?!

"Słowa za wielkie szkodzą."
-> Winnam ich unikać?

"Czy zdajemy sobie sprawę, że powinniśmy dziękować za najbliższych? Oni pomagają nam dojrzewać, uczą tolerancji, poznawania siebie i innych. Tak się czasem sobie podobamy, że wokół siebie chcemy mieć i widzieć tak samo sympatycznych, jak my. Tymczasem ci najbliżsi są różni, i to tych różnych mamy kochać, a nie podobnych do nas.
W dziękowaniu jest uleczenie z próżności."
-> Dziękowanie za innych-różnych to wyzwanie.

"Świat można zaakceptować, jeśli się dostrzeże wartość - czy nawet więcej - urok dramatu, jaki jest składnikiem życia."
-> Nie akceptuję świata...

"Jak nudny byłby świat, gdyby wszyscy byli jednakowo zamożni, zdrowi, utalentowani."
-> Ale może "sprawiedliwszy"? :-]

"Czasu się nie mierzy, czas się waży."
-> Owszem =)

"Ilu uważa się za chrześcijan, a Jezus nie rozpoznaje w nich swoich uczniów..."
-> Again: mama?!

"Można być grzesznikiem, chociaż się wypełnia przepisy, i można być świętym, chociaż się żyje na bakier z przepisami."
-> O!

"Trzeba walczyć ze złem, a nie z człowiekiem opętanym przez zło."
-> Wymagające zadanie.

"Trzeba mieć oczy zgadujące, żeby wszystko zauważyły."
-> Nie mam, niestety =(

"Samotność nie zaczyna się wtedy, kiedy ludzie od nas odchodzą, ale wtedy, kiedy my odchodzimy od ludzi."
-> Znowu...

"Jak często powtarzamy: tyle a tyle, stąd dotąd, ni mniej, ni więcej, nie bliżej, nie dalej. Bóg jednak żąda od nas miłości, a z miłością jest tak: albo jej wcale nie ma, albo jest bez miary."
-> Pewnie. To właśnie miłość!

"Miłość jest ważniejsza od mówienia o miłości."
-> Czyny!

"Miłość nie jest tylko uczuciem, nie jest tylko wzruszeniem, romansem ani zakochaniem się. Jest dojrzewaniem, troską i wzajemną odpowiedzialnością za siebie."
-> ...

"Uczyć się miłości to jest naprawdę ciężka praca."
-> Chyba zaczynam to pojmować.

"Człowiek z wadami też jest do kochania. Niedobrze, gdyby był aniołem nie z tej ziemi. Wady są ludzkie, powinny zbliżać człowieka do człowieka, a nie oddalać."
-> Zależy od wad? ;d

"Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic."
-> Przytaknę.

"Jezus zapytał Piotra: «Czy kochasz Mnie?» (...). Jezus był Bogiem, ale i człowiekiem, a człowiek pragnie kochać i być kochanym. Prawdziwy człowiek chce miłości."
-> Chcę miłości, pragnę kochania...

"Miłość musi być cierpliwa, żeby umieć przetrwać."
-> Logiczne.

"Dobrze jest zapytać siebie, w jakim kierunku idę, czy w stronę szczęścia, radości, czy w kierunku inteligencji rozpaczy, która jest zła i nam obca?"
-> Inteligencja rozpaczy, intrygujące określenie.

"Krzyż jest drogowskazem. (...) Nie jest nieszczęściem - jest drogą."
-> Do...? (Może do pełni życia?)

"Nie ma nigdzie pieniędzy, za które można by kupić tak wielką radość jak spokój sumienia."
-> A burzliwe myśli dręczą sumienie...

"Prawdziwe szczęście, jakiego szukamy, jest najczęściej inne, niż je sobie wyobrażaliśmy. Jest tajemnicą, która przekracza nasze ludzkie wyobrażenie. Bywa, że przychodzi, kiedy wydaje nam się, że go nie szukamy."
-> Nie chcę już sobie nic wyobrażać, chcę coś przeżyć!

"Zawsze jest dobry dzień, kiedy otwierasz szczęśliwe oczy."
-> Tak sądzę.

"Z miłością jest tak, jakby padał drobniutki deszcz. Idziesz w tym deszczu i nie wiesz, że pada, ale czujesz nagle, że serce ci przemokło aż do głębi. Bóg daje czasem radość miłości w naszym sercu, ale potem często kończy się ona bólem.
Radość i ból idą w parze w każdym dniu naszego życia, w każdym odruchu naszego serca."
-> Radość i ból w moim przypadku mają zaburzone proporcje.

"Szczęście to kochać i być kochanym. Wszyscy tego pragną. (...)
Tylko kochać to za mało. Być kochanym - też nie wystarczy. Jedno drugiemu jest potrzebne do szczęścia."
-> I w tym cały kłopot!!

"Nie należy wszystkiego zamykać w definicjach. Wszystko jest zagadką. Także szczęście."
-> Co na to moja uporządkowana natura?

"Jeżeli ktoś cierpi tylko dlatego, żeby cierpieć, jest cierpiętnikiem. Jego cierpienie jest puste."
-> Nieobce mi stanowisko ;-/

"Kiedy uciekamy od jednego krzyża, zwykle wpadamy na drugi. (...) Zamieniamy jeden krzyż na drugi."
-> Może są krzyże cięższe i lżejsze?

"Krzyżem jest miłość - cierpliwa, wytrwała, która wszystko zniesie, zawsze z samotnością pośrodku, z tęsknotą za jeszcze większą miłością.
Udźwignąć miłość przez całe życie do końca to także krzyż."
-> Krzyżem jest także miłość niewzajemna.

"Nieraz zdarzają się chwile zniechęcenia. Człowiek jest zmęczony powołaniem. Zmęczył się, że jest nauczycielem, księdzem, profesorem, lekarzem. Przewraca się we własnym powołaniu."
-> Nie wątpię.

"Jeżeli coś nam się nie udaje, coś zamyka się w naszym życiu - otwiera się coś nowego i wieje nowy prąd powietrza."
-> Oby tak właśnie było.

"Ci, którzy upadają w wielkiej słabości, powstają z wielką mocą."
-> Na pewno?

"Są czasem takie chwile, kiedy jest tylko ból i nic więcej - sam tylko ból. Nie można ani modlić się, ani myśleć."
-> .

"Słowa jasne na czarną godzinę: «Jezu, ufam Tobie»."
-> Lecz czy, doprawdy, ufam?

"(...) można być człowiekiem bardzo wykształconym i posłusznym wobec tajemnic."
-> I ja nie widzę sprzeczności.

"Mądrość to dążenie do pełni."
-> Pełni życia!

"(...) człowiek piszący wiersze buduje język; rozszerza o swoje przeżycia, znajduje słowa dla wyrażenia wiary, miłości, nadziei, rozpaczy.
Poezja nie jest żadnym argumentem. Na nic. Niczego nie udowadnia. Bogaci jedynie sposób wyrażania się."
-> Pisałam, piszę, będę pisać...

"Pan Bóg przekazał Objawienie przez literaturę, nie przez język teologii. (...) Jaki to wielki szacunek dla słowa pisanego."
-> Kiedy wreszcie wezmę na warsztat Biblię?

"Tego, co nas otacza, pojąć nie można. Świat uczy pokory."
-> Nie ogarniam.

Z "Mimo wszystko":

"Słowo miłość jest tak nadużywane, jak - z przeproszeniem - cierpliwie wydojona krowa. Już wszystko z niego wydojono, co można."
-> :(

"Miłość wymaga mądrości życiowej."
-> Kto orzeka?

"Niektórzy zakochują się w literaturze, muzyce, nauce, sztuce. Zachowują się jak prawdziwi zakochani. Poświęcają temu, co kochają, wszystkie siły i zdrowie. Jednakże choćby mieli wielkie osiągnięcia, mogą być nieszczęśliwi, bo są zupełnie samotni. Możemy kochać naukę, ale nauka nas nie kocha. Cóż z tego, że ktoś kocha muzykę, ale muzyka go nie kocha. Do miłości potrzebne są dwa serca. Znałem malarza zakochanego w malarstwie - myślał, że mu to wystarczy. Chociaż cieszył się uznaniem, poczuł się szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy spotkał kobietę, która nawet nie znała się na obrazach."
-> ;-)

"Miłość, żeby była miłością, wymaga cierpliwości, pracy nad sobą, walki z egoizmem.
(...) Miłość jest wyjściem poza siebie, zapominaniem o sobie (...)."
-> Teraz doświadczam (notka z 6.02.2020).

"Jak często ulegamy urokowi człowieka."
-> Nie sądzę.

"Nie tylko mężczyźni ulegają tak zwanemu cielęcemu zachwytowi.
Przyszła kiedyś do mnie bardzo ożywiona kobieta z wypiekami na twarzy i powiedziała:
- Poznałam chłopaka. Jest niezwykły! Można mi go pozazdrościć. Niedługo przyjdę i pokażę go.
Kiedy go zobaczyłem, zdziwiłem się. Był całkiem niezły, ale jeśli chodzi o wzrost, miał metr pięć w kapeluszu. Jednak ona sama widziała w nim przystojnego koszykarza-olimpijczyka."
-> Ja do mamy: "Nie widzisz...?" (notka z 6.02.2020).

"Na tym etapie kochamy kogoś takiego, jakim on nie jest, a najważniejsze uczyć się kochać takim, jakim on jest. Miłości trzeba się uczyć, a nie zatrzymywać się na zachwycie."
-> Jestem na etapie pełnym trudnych lekcji (notka z 6.02.2020).

"Ten, który daje, może być więcej zachwycony sobą, swoją bezinteresownością niż tym, którego jakoby kocha. Trzeba umieć dawać.
Kiedy dajemy, nie żądajmy wdzięczności i nie chwalmy siebie, że jesteśmy tak szlachetni i nawet nie chcemy, by ktoś przybiegał nam dziękować. W miłości prawdziwej trzeba tak dawać, by nie myśleć o sobie samym. Miłość nie rachuje."
-> Ważny kochany, nie kochająca.

"Przyjmować oznacza zgadzać się na to, co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie."
-> Uhm...

"Jeden z mędrców uważał, że (...) zbyt wielka miłość albo się zmęczy, albo nie wytrzyma ciągłego napięcia. Szybko się wyczerpie. Przejdzie w obojętność albo nienawiść. Pęknie, jak napięta cięciwa."
-> Albo kocham, albo nienawidzę?

"Miłość to nie tylko uczucie, zakochanie, fascynacja. To wszystko jest tylko aureolą miłości. Sama miłość natomiast jest ciężką pracą, poświęceniem się, ustawiczną walką z egoizmem. Jest wielką odpowiedzialnością wobec ukochanego człowieka."
-> Ciągle wałkuję to samo? I dobrze.

"Prawdziwa, autentyczna miłość jest niezrozumiała, bo kocha się za nic. Dlatego miłość przyjmuje się w pokorze i z radością. Jako coś, co mi nagle spadło na głowę."
-> Smutna radość? Szczęśliwa i nieszczęśliwa równocześnie? Notka z 6.02.2020...

"Temu, kto żyje nadzieją, nie wystarcza dzień dzisiejszy. Patrzy w przyszłość. Oczekuje czegoś ważnego dla siebie. Nawet, gdyby nie otrzymał tego, czego oczekuje - nadzieja pomaga mu przetrwać, żyć. Kiedy oczekujemy, nie trzeba się zniechęcać.
Wydawałoby się na przykład, że Wigilia Bożego Narodzenia wypada w niewłaściwym czasie, bo dzień 24 grudnia przychodzi po najkrótszym dniu i najdłuższej nocy. Można się przestraszyć tym, że po najdłuższej nocy może być jeszcze ciemniej. Słońce się nie ukaże. Tymczasem po najdłuższej nocy Bóg przychodzi na świat. Od rozpaczy do nadziei jest jeden krok. Byle się nie zniechęcać."
-> Marna pociecha.

"To prawda, że miłość jest ślepa. Miłość umie dostrzec piękno tam, gdzie nikt go nie dostrzega. Kochające spojrzenie zobaczy to, co wzrusza."
-> ♥

"Tolerancja to inaczej cierpliwe znoszenie nawet obcych nam poglądów, wierzeń, zwyczajów, kultur, innych tradycji, spojrzeń, gustów, innej wrażliwości."
-> Jedyna właściwa definicja!

"W świetle myśli ludzkiej nie może być potępienia, odrzucenia. Każdy ma prawo do myślenia po swojemu.
W prasie międzywojennej opublikowano ankietę z jednym pytaniem: «Kto widział krasnoludki?». Zgłosiło się przeszło pięć tysięcy ludzi.
W świetle myśli możemy uszanować każde cudze przekonanie, nawet nieszkodliwą wiarę w krasnoludki. Jednakże kiedy przechodzimy w świat rzeczywistych działań - musimy stać się krytyczni, bo pewne poglądy mogą być społecznie szkodliwe."
-> Owszem!

"Tolerancja nie może być bezkrytyczna, bez granic (...)."
-> Konstruktywna krytyka jest OK.

"Samotność pojawia się nawet w miłości, gdyż człowiek boi się, że ukochana osoba zmieni swe uczucia, umrze, zachoruje..."
-> Stale...

"Nie można naprawdę kogoś kochać i nie cierpieć, bo ten, kogo kochamy, nie jest stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz, ale może zachorować, zbrzydnąć, okazać się dokuczliwy."
-> Prawda...

"Jest takie powiedzenie, że mali ludzie rozmawiają o rzeczach, przeciętni - o ludziach, wielcy - o przeżyciach duchowych.
Obawiam się, że najrzadziej rozmawiamy o przeżyciach, a stale opowiadamy o rzeczach i ludziach. Mówimy o pieniądzach, kosmetykach, ciuchach, przepisach kulinarnych, o wszystkim, co jest na pchlim targu. Lubimy plotkować o sąsiadach, obgadując tych, którzy za głośno zamykają drzwi od windy, budzą nas bez budzika, zawsze wcześniej. Plotkujemy o romansach, kto z kim, gdzie i jak długo."
-> Nasze rozmowy...? (Notka z 6.02.2020.)

"(...) czy umiemy słuchać?
Jak często wtedy, gdy ktoś skarży się, że strzyka go w jednym kolanie - chwalimy się, że nas strzyka w dwóch i na dodatek bolą odciski, bo maść nie pomaga."
-> Poczyniłam postępy. A - czy jestem słuchana...?

"Słuchanie jest ważniejsze od mówienia (...)."
-> !

"Może to dziwne, co powiem, ale mogą być niesympatyczne zalety i sympatyczne wady. (...)
Umiejętność zachowania porządku jest bezsprzecznie zaletą, tym, co zawsze chwalimy. Tymczasem mam znajomą, która do tego stopnia była porządna, że zaczęła odstraszać. Potrafiła wejść do mieszkania wysprzątanego i pokazywać rozpaczliwie, że jest trochę kurzu na parapetach okiennych. Potrafiła szczotką z długim kijem grzebać pod łóżkiem nawet wtedy, kiedy było sprzątnięte. Zawsze odkrywała nieład i kurz, który odnaleziony gdziekolwiek - budził jej rozpacz. Kiedyś zwierzyła mi się, że przyśnił jej się kurz na książce «Pan Tadeusz» i obudziła się przerażona.
Bardzo cenimy porządek, ale nie można tak przesadzać, żeby widzieć wszędzie kurz, nawet tam, gdzie go nie ma. Nawet zaleta może być niesympatyczna.
Niewątpliwie zaletą jest punktualność. Znane jest nawet powiedzenie, że punktualność jest grzecznością królów, którzy muszą zawsze punktualnie pokazywać się, przyjeżdżać, odjeżdżać. Jednakże punktualność może być zaletą niesympatyczną. Kiedyś umówiłem się z pewnym panem i przyszedłem punktualnie, ale on skrzywił się i powiedział: «O mało nie czekałem». Przyszedłem punktualnie, ale on martwił się, że będzie czekał. Mówią, że punktualni marnują czas, i żeby się - broń Boże - nie spóźnić, przychodzą stale za wcześnie. Ten, kto stale się męczy, żeby się nie spóźnić, może tracić czas, żeby nie przyjść za późno.
Są także sympatyczne wady. Wielką wadą jest nieoszczędność, nieliczenie się z pieniędzmi. Ile jednak zawdzięczamy tym, którzy nie trzymają się niewolniczo pieniędzy i nie boją się ich wydawać. (...)"
-> Bezsprzecznie, są niesympatyczne zalety i sympatyczne wady.

"Najgorzej mówić: «Nie mam czasu». Jeśli tak powtarzamy, sami zaczynamy w to wierzyć i niczego nie podejmujemy, bo naprawdę jesteśmy przekonani, że i tak nie zdążymy."
-> Mam czas. Lecz na co?

"Można zauważyć, jak często męczymy się przeszłością i przyszłością. Stale skrupulatnie przypominamy sobie swoje zasługi i krzywdy. (...)
Znam takich, którzy męczą się na wszelki wypadek i podejrzewają zbliżające się nieszczęście.
Tymczasem jak to dobrze nie zamęczać się przyszłością i przeszłością. Horacy zapisał słynną radę: «Carpe diem» (...)."
-> Niewykorzystana rada.

"Niektórzy ukrywają swój wiek, ale to zrozumiałe, bo «przewlekła młodość opłakuje swoje hormony»."
-> Ukrywam, od dawna ukrywam.

"Wielkie umysły europejskie już dawno twierdziły, że Kościół się przeżył, że głoszenie Ewangelii jest nonsensem, że w Kościele panuje kryzys.
Tymczasem kryzys w Kościele nastąpiłby wtedy, gdyby Kościół ogłosił, że można zabijać człowieka, albo gdyby powiedział: Nie kochajcie nieprzyjaciół waszych. Odejście od zasad Ewangelii byłoby prawdziwym kryzysem Kościoła. Dopóki Kościół głosi prawo Boże, nie można mówić o jego upadku.
Po ludzku może się wydawać, że Kościół jest nieudany, ale przecież po ludzku życie Pana Jezusa też jest nieudane.
Kościół nigdy nie upadnie, bo jego siłą jest Bóg. Dlatego Kościół jest potęgą. A że jest w nim zło? Kościół nie jest wspólnotą ludzi świętych, lecz grzeszników dążących do świętości. Święty Kościół grzeszników. To ciekawe, że nawet Ewangelia nie wspomina o tym, że Kościół jest wspólnotą aniołów. Biblia też jest historią świętego Boga w grzesznym świecie ludzi."
-> Mimo wszystko... przyznaję rację.

"Wiara nie polega na przekonaniu, że Bóg jest. Można wiele razy powtarzać: wierzę w Boga - i żyć tak, jakby Go nie było. Wiara to znaczy: wierzyć Panu Bogu. A więc mam świadomość, że jest Bóg i zarazem ufam, że On mnie kocha. W Nim odnajduję sens mojego życia. Wierzę, że moje życie nie jest dziełem przypadku.
Wiary człowiek uczy się przez całe życie. Przez całe życie dojrzewa duchowo.
Dla mnie wiara jest zaufaniem Panu Jezusowi. Mam wiarę, bo mam świadomość, że Bóg mnie kocha. Wciąż prowadzi mnie swoją dziwną drogą. Uważam, że On jeden nigdy mnie nie zawiedzie."
-> Wiara - temat nadal niewyczerpany (notka z 6.02.2020).

"Każdy nekrolog jest końcem świata dla danej osoby. Zwykle przed terminem, jak się nam wydaje."
-> To właśnie koniec świata?

Z "Wszędy pełno Ciebie":

"Trzy pokusy: głód ciała, pragnienie sławy, pragnienie bogactwa.
Wydawałoby się, że pierwsza pokusa jest najlżejsza, następne coraz trudniejsze.
Tymczasem nie każdy chce być sławny, nie każdy chce rządzić, mieć magnetowid i volvo, ale każdy zmaga się ze słabością ciała."
-> Niektórzy szczególnie...

"Wzywajmy Boga w najtrudniejszych chwilach, a wtedy zrozumiemy, że nie On nas opuszcza, lecz to my Jego opuszczamy, że nie ludzie nas opuszczają, ale to my opuszczamy ludzi. Bo samotność jest nie wtedy, kiedy ludzie od nas odchodzą, ale kiedy my odchodzimy od ludzi."
-> Jakoś kręcę nosem na to mędrkowanie.

"Ten, kto idzie za Jezusem, musi porzucić wszystko.
Przypomnijmy rady ewangeliczne: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Każda z tych rad zaleca wyrzeczenie.
Najłatwiej, wbrew pozorom, wyrzec się wartości materialnych, pozostać ubogim, bo wyrzekamy się tylko tego, co zewnętrzne. Trudniej być czystym, to znaczy wyrzec się ludzkich przywiązań. Najtrudniej być posłusznym, aby we wszystkim, co nas spotyka, odczytać znak woli Bożej.
Przy czym za mało jest spełniać wolę Bożą - trzeba ją pokochać."
-> I co jeszcze?

"Jak często męczymy ludzi. Na ogół jesteśmy grzeczni dla dalekich, ale dla bliskich nieraz bardzo niedobrzy."
-> Cała ja tutaj...

"Kto kocha, przyjmuje to, co dostaje, i daje, nie żądając wdzięczności. Miłość nie rachuje."
-> ... ale tu też! Zawsze sama staję się miłością, czy nie?

Z kalendarzy "Wszystko darowane":

"Miłość bywa niewzajemna. Taką miłość zawsze wynagradza Bóg."
-> Taaa, no comment.

"Czy można miłość nakazać jako przykazanie? (...)
Jeżeli uważamy, że miłość to tylko uczucie, fascynacja, wzruszenie, zakochanie - to takiej miłości chyba nie można nikomu nakazywać przykazaniem. Taka miłość przychodzi spoza nas i może być radością lub cierpieniem. Zawsze wielkim doświadczeniem dla człowieka, próbą, jak zachowa się w okresie sentymentalnej niedojrzałości.
(...) Kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą.
Najczęściej kochamy kogoś takim, jakim on nie jest, a najważniejsze: uczyć się kochać takim, jakim on jest."
-> No i owszem, ale dlaczego sentymentalna niedojrzałość? Gdy ukochany nie pozwala się kochać...

"Boże miłosierdzie jest tak wielkie, że nasze wielkie i święte przepisy są tylko ludzkie i za małe."
-> A niektórzy jak nakręceni bredzą o rytuałach i ofiarach.

Z "Myśli na każdy dzień":

"Narzekamy stale, jak ten czas mija. Dopiero zaczął się maj, już kończy się maj. Zaczął się rok... i idę do Ciebie. Idę do Pana Boga właśnie przez tę ulotność czasu. Spotyka mnie cierpienie, samotność - to nieważne. Idę do Ojca. Idę do Boga. Trzeba o tym pamiętać przez całe życie."
-> Czas mija.

"Wobec czasu można przyjąć dwie postawy, postawę niewiary i postawę wiary.
Postawa niewiary. Czas jest mój. Ktoś, kto mówi «nie mam czasu» - opuszcza ręce, bo przestał wierzyć, że jest Bóg. Myśli, że czas zależy tylko od niego i rezygnuje z działań. Przestał wierzyć w siebie, przestał wierzyć w Boga.
Postawa wiary. Czas należy do Boga. Nie mam czasu, ale mam zawsze czas, to znaczy wierzę, że Bóg da mi tyle czasu, by na wszystko go wystarczyło. Byle być z Bogiem, bo On mnoży czas."
-> Hm?

"Jak wejść na drogę mędrców, nie mylić się i iść w dobrym kierunku?
Może zacząć od tego, by rozpoznawać znaki Boże w swoim życiu? Tak jak nad Betlejem Pan Bóg zapalił gwiazdę, tak i nam zapala w życiu różne światła."
-> A jeśli gasi?

"Jest takie powiedzenie, powtarzane z przekąsem «Jak trwoga to do Boga». Ale co można wtedy uczynić mądrzejszego? Trwoga jest mądrą nauczycielką, która mówi: widzisz, tylko Bóg jeden jest najważniejszy."
-> Co można wtedy uczynić mądrzejszego?

"(...) dobrzy są mniej dobrzy, a źli są zawsze trochę lepsi."
-> Fakt, ludzie zaskakują, jak odkryć ich naprawdę.

"Szukajmy tego, co łączy, a nie tego, co dzieli."
-> Proste słowa Jana XXIII.

"Dlaczego Bóg stworzył babcię?
Żeby wnuczek mógł ją kochać."
-> Wnuczka! <3

"Powołany przez Boga jest człowiekiem, od którego Bóg najwięcej wymaga, wzywa do miłości heroicznej, bezinteresownej.
Powołanie to nie przywilej - to odpowiedzialność i obowiązek."
-> A może lepiej bez powołania?

"Często w naszym życiu dzieją się rzeczy nieoczekiwane. Układamy, planujemy, nagle Bóg wszystko nam poprzestawia."
-> Czy Bóg?

"Chcemy, aby od razu wszystko było jak najlepiej. Przypominamy tych służących, którzy chcieli wyrwać kąkol razem z pszenicą, a trzeba zaufać Bogu. Woli Pana Boga nie można przyśpieszać.
Bóg jest cierpliwy i wie, kiedy i co ma dojrzewać. (...) Cierpliwy Bóg czeka na naszą dojrzałość do świętości.
(...)
Być cierpliwym to znaczy ufać Panu Bogu.
Kto żyje miłością - jest jednocześnie cierpliwy, radosny i spokojny."
-> Problem z cierpliwością, brak radości, niepokój...

"W świecie naszej wiary są poważni teolodzy, są patriarchowie z brodami. Jest jeszcze urok wiary, wdzięk wiary. Jest Matka Boska wprost z nieba, która rozmawia z dziewczyną z ludu. Prostota spotkania się nieba z ziemią."
-> Jak wybrać prostotę po spotkaniu z teologią?

"Jezus powiedział z wielkim smutkiem: «Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie» (J 4, 48). Zauważmy, że sam był niechętny cudom. Gdy uczynił jakiś, prosił, by nikomu o tym nie mówić. Największy cud zmartwychwstania był tak dyskretny, że nikt go nie widział."
-> Dostrzegam głównie ową niechęć.

"Miłość (...) na tym polega, że nie kocha się za coś, ale kocha się po prostu pomimo wszystko i za to, że ten ktoś jest."
-> Dokładnie!

"Nie widziano modlącego się Jezusa, ale wystarczyło na Niego spojrzeć, by się zorientować, że się modlił."
-> Z człowiekiem podobnie, o ile mowa o realnej modlitwie.

"Mówi się, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, ale dobrymi wysiłkami wybrukowane jest niebo.
(...)
Dobry wysiłek jest jak ziarno gorczycy, które jest tak niepozorne, że go niemal nie dostrzegamy. Ale właśnie ono rozrasta się w wielkie drzewo duchowej dojrzałości, jaką widzi Bóg."
-> Jaki musi być wysiłek, by nazwać go dobrym?

"Bóg mówi do nas i za dnia, kiedy światło w oknach, i w nocy, kiedy śpimy po zgaszeniu światła.
Zwiastowanie anielskie w życiu świętego Józefa odbyło się nocą."
-> Wolę noce czy dnie?

"Kiedy stajemy wobec trudnych decyzji, szukamy argumentów. A jednak wielkie decyzje - przypomina Ewangelia - trzeba zawsze przemodlić, bo to, co najważniejsze dla nas, przychodzi zawsze z wysoka, spoza rozumowania."
-> Przemodlić - okej, ale jak rozpoznać?

"Trzeba się bardzo starać, żeby upadając nie zobojętnieć, bo wątpliwości są lepsze od obojętności. W wątpliwościach coś jednak traktujemy tak na serio, że wątpimy.
Byleby tylko nie zobojętnieć w chwilach, kiedy wydaje nam się, że tracimy wiarę."
-> Zobojętniałam całkiem.

"Spotkanie Jezusa z Matką na Drodze Krzyżowej.
Jest to najpiękniejsze spotkanie, bo Ona myślała tylko o Nim, a nie o sobie, On myślał tylko o Niej, a nie o sobie.
(...)
Czy umiemy tak spotkać się z kimś, by nie myśleć o sobie, tylko o tym, z kim się spotykamy?"
-> Ważna lekcja!

"Czasem bywa, że dzień naszego życia jest podobny do krzyża. Kiedy idziemy spać, jest tak, jak byśmy zstępowali z krzyża. Noc bierze nas w ramiona, żebyśmy odpoczęli."
-> Zaprawdę.

"«Nauczycielu - powiedział Jan Apostoł do Jezusa - widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami» (Mk 9, 38). Jezus odrzekł, by mu nie zabraniali.
Fragment o kocie ewangelicznym, chodzącym swoimi drogami. Takim kotem był Nikodem. Należał do faryzeuszów, ale ich unikał; szukał Pana Jezusa, ale unikał Jego Apostołów. Chodził po ciemku, aby nie widzieli go ani jedni, ani drudzy. Szukał własnej drogi do Jezusa.
Kotem, chodzącym swoimi drogami, mógł być legendarny czwarty mędrzec, który szedł do Betlejem. Według podania szedł nieprzepisową drogą, bo wcale nie patrzył w niebo i nie szukał gwiazdy. Był lekarzem, szedł od chorego do chorego i myślał, że tak trafi do Betlejem. Doszedł, ale już nie było tam Jezusa, bo wyjechał do Egiptu. Zobaczył tylko kolumnę z napisem: «My, trzej mędrcy, znaleźliśmy Jezusa i wracamy, czyniąc dobrze». Pomyślał: «Nie znalazłem Jezusa, ale kiedy Go szukałem, czyniłem dobrze». Podanie mówi, że znalazł Go dopiero na Kalwarii.
Wtedy, kiedy stajemy się bardzo formalni, urzędowi, trzymamy się samej litery i formy, pomyślmy ze zrozumieniem i uszanujmy tych, którzy do Boga idą drogą swoich własnych przeżyć."
-> Piękna myśl, genialny tekst. Zawsze trzymałam z Nikodemem!

"Postaw sobie pytanie: Co najbardziej zaprząta twoje myśli, kiedy pracujesz? Jeśli myślisz o podwyżkach, awansach, zazdrości, jeśli myślisz tylko o swoim znaczeniu - nie żyjesz miłością.
Jeżeli żyjesz dobrem tych, dla których pracujesz, gdy dostrzegasz ludzi, z którymi pracujesz - przestajesz żyć tylko dla siebie i żyjesz miłością."
-> Praca a życie miłością, ku refleksji.

"Co to jest mądra miłość?
Nie ślepa, ale mądra, widząca.
Kochać mądrze człowieka, to kochać go po ludzku, uczuciem, całą swoją żywiołowością, ale jednocześnie pamiętać, że ten kochany jest dzieckiem Boga, należy do Boga, który będzie prowadził go drogami jego świętości, grzechu, wiary i niewiary. Nie można go przywłaszczyć dla siebie, on musi mieć swoją samotność.
Trzeba go tak kochać, jak Pan Bóg go kocha. Wszelki grzech wobec niego jest grzechem wobec Boga, wobec prawdziwej Miłości.
Jak często kaleczymy się, bo nie umiemy mądrze kochać."
-> Wraca fragment z "Elementarza...". Mądrze kochać - czy tak bym chciała?

"Zauważmy, że ludziom początkującym w wierze i będącym w osamotnieniu, Pan Bóg daje wiele łask, potem, kiedy wypłyną na głębię wiary i samotności, ogołaca ich nieraz ze wszystkiego i każe tylko wierzyć. Bóg zostawia nas sam na sam z wiarą i odchodzi. Święta Teresa z Avila zapisała, że przez dwadzieścia pięć lat nie przeżywała żadnych pociech wiary. W czasie modlitwy nie doznawała żadnych radości, widziała tylko, jak w klepsydrze przesypuje się piasek."
-> Okropny przekaz.

"Iwaszkiewicz pisał, że zakochani starają się do siebie naginać i żyją tymi samymi książkami. Jeżeli zakochana zajmuje się sztuką, zakochany biega po muzeach, chociaż wcale się na tym nie zna. Jeżeli zakochana zbiera znaczki, to zakochany staje się filatelistą. Wokulski w «Lalce» Prusa wkuwał codziennie pięćdziesiąt angielskich słówek, ponieważ chciał dorównać Izabeli."
-> Spoko, oczywiście potwierdzam, tylko dlaczego: jeżeli zakochanA, to zakochanY? Odwrotnie nie?

"W świecie naszej ludzkiej miłości jeżeli ktoś kocha kogoś pięknego, kocha miłością nieprawdziwą. Kocha nie człowieka, ale urodę. Jeżeli kocha kogoś mądrego, przez szacunek kocha jego mądrość. Jeżeli kocha kogoś bogatego, trochę w duchu na coś liczy.
Miłość prawdziwa jest dziwna. Ktoś kocha kogoś grzesznego, złego, niedołężnego, który mu dokucza, przeszkadza, kocha dla niego samego. Nie wiadomo, skąd się ta miłość wzięła, ale wiadomo, że jest to miłość podobna do miłości Bożej, której pojąć nie można.
Dlaczego kogoś kocham w taki prawdziwy sposób, dlaczego chcę się dla niego poświęcić? To tajemnica ludzkiej miłości, której nie trzeba odgadywać ani rozumieć - to jest urok tajemnicy miłości, zarówno ludzkiej, jak i Bożej."
-> Pomyślałam o mamie i jej miłości do mnie (komentarz z 21.08.2018).

"Miłość Boża jest tajemnicą. Żeby ją trochę poznać, trzeba poznać miłość na ziemi. Nie można kochać Boga nie kochając ludzi. Trzeba przeżyć miłość ludzką, żeby dojść do miłości Bożej.
Ktoś chwalił się, że kocha naprawdę, bo wszystko daje temu, kogo kocha i niczego od niego nie chce. Ileż egoizmu w takiej miłości. Wtedy kogoś kochamy, jeżeli wszystko mu dajemy, ale i wszystko chcemy od niego przyjąć. Przyjmować jest nieraz trudniej niż dawać.
W miłości musi być wspólne dzielenie się życiem, przenikanie się wzajemne: kocham go, bo kocham jego życie, troski, radości, a on ma kochać moje.
Jeżeli dojrzewamy do miłości wzajemnej, to Trójca Święta, miłość Boża, nie jest dla nas zagadką, łamigłówką, rebusem, tylko obrazem wzajemnej miłości Boga: Ojciec wszystko daje Synowi, Syn daje wszystko Ojcu. Ojciec wszystko przyjmuje od Syna, Syn wszystko od Ojca przyjmuje. Nad wzajemnością przyjmowania i dawania czuwa Duch Święty.
«Ja i Ojciec jedno jesteśmy» (J 10, 30), «jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie» (J 17, 21) - obraz miłości Boga.
Bóg stał się człowiekiem, aby kochać ludzkim sercem i uczy nas wzajemnej miłości ludzkiej, aby potem wniknąć w wielką miłość Bożą."
-> Przyjmować wszystko.

"Jakim cudem jest wiosna!
Wiosna jest różna. Po zimie nadchodzi wiosna wczesna, kiedy śniegi przykrywają ziemię, ale ptaki już lecą z daleka, bo wiedzą, że będzie ciepło.
Potem zaczyna się wiosna pstra. Śnieg topnieje i miejscami pokazuje się ziemia czarna od błota, miejscami żółta od piasku, jak pstra mozaika.
Po wczesnej i pstrej wiośnie przychodzi wiosna zielona, kiedy zazielenią się każde drzewo i ogródek, a w lasach na najwyższych gałązkach drzew szpilkowych otwierają się pąki, z którym opadają lepkie łuski.
Koniec maja i początek czerwca nazywa się okresem śpiewów i tańców dlatego, że wtedy przylatują ptaki. Kiedy ptaki przylatują do Polski, od razu się kochają, śpiewają i tańczą."
-> To ja preferuję tę wiosnę wczesną i pstrą, zieloną już nie bardzo.

"Macierzyństwo jest powołaniem. Matka posiada dziecko i może się nim cieszyć, radować, ale nie ma nad nim władzy. Dziecko w jakiś sposób odchodzi od niej, aby być w planach Bożych, aby być dla ludzi.
Macierzyństwo to nie tylko radość posiadania dziecka dla siebie, ale także mądrość ciągłego oddawania dziecka Panu Bogu. Radość i krzyż jednocześnie.
Matka oddaje Panu Bogu dziecko, kiedy wchodzi ono w związki małżeńskie, wstępuje do klasztoru, idzie do seminarium. W sercu macierzyństwa kryje się krzyż - dziecko nie należy tylko do matki. Na tym polega wielkość macierzyństwa, wielkość matki, która służy w planach Bożych.
Jeżeli kogokolwiek wychowujemy, jeśli przeżywamy swoje macierzyństwo, czy ojcostwo duchowe lub fizyczne, pamiętajmy, że nigdy nie można zagarniać dziecka tylko dla samego siebie.
Wtedy matka rośnie, wzrasta, kiedy potrafi zawsze oddawać dziecko Bogu i nie zatrzymywać go dla siebie. Powierzać je planom Bożym."
-> Krzyż w samym sercu macierzyństwa, no nie za fajnie.

"Pokorą jest (...) przyjąć z radością pochwałę, wiedząc, że dobro, które jest w nas, jest dziełem Boga."
-> Naciągane to.

"Ludzkie serce płacze wtedy, kiedy kocha. Ludzkie serce jest niezwykłe, bo jest wielkie, a jednocześnie bardzo słabe."
-> Moje ludzkie serce często płacze.

"Jeżeli serce płacze, to również i cieszy się."
-> Że co? :|

"Kiedy matka trzyma dziecko na kolanach i śpiewa, to jest obrazem na co dzień, kiedy ojciec trzyma dziecko na kolanach i śpiewa, to już jest obraz raz na miesiąc, ale kiedy dziadek, to już jest rzadki obrazek, zwłaszcza, że głosy też idą na emeryturę."
-> Wcale nie!

"(...) kto chce poznać szczęście w niebie, radość niebieską, najpierw musi poznać radość na ziemi. Jeżeli ktoś mówi o szczęściu w niebie, o radości niebieskiej, a sam nie przeżywa radości ziemskiej, nie potrafi zrozumieć pełni szczęścia.
Żeby poznać radość niebieską, szczęście widzenia Boga, Matki Bożej, świętych, aniołów, trzeba najpierw przeżywać ludzką czystą radość na ziemi: radość czystego sumienia, radość przezwyciężenia grzechu, radość dojrzewania nawet do trudnej miłości. Droga do Boga idzie nie tylko przez cierpienie, ale i przez ziemską radość, którą trzeba przeżywać i uświęcać."
-> Radość ziemska - jedyna, jakiej potrzebuję.

"W kościołach tak mało mówi się o przyrodzie. Stale słyszymy o aniołach, diabłach, duszach, mistykach, teologii, cudzie Łazarza, który wstał z grobu, cudzie Jairówny, powstającej z pościeli zmarłych.
Są jeszcze inne cuda Bożej natury: cud ziół, cud źródeł, cud kwitnącego lipca.
Przyroda jest także tematem do adoracji ukrytego Pana Boga."
-> Nie przepadam za przyrodą...

"Święty Tomasz tęsknił za Jezusem, chociaż miał trudności w wierze. Nie przeszkadzało mu to. W trudnościach w wierze kryje się rozum, zawsze trochę nierozumny, a w tęsknocie za Bogiem kryje się serce, które potrafi jedynie dotykać ciała i ran. Tomasz poszedł do Wieczernika, nie wierzył uczniom. Mimo to poszedł, chyba z tęsknoty za Jezusem. Nie przeszkadzały mu wątpliwości, bo tęsknota jest ważniejsza, niż skrupuły rozumu.
Wiara kończy się szczęśliwie, ale i niewiara też może kończyć się szczęśliwie. Z niewiary rodzi się czasem jeszcze głębsza wiara."
-> Ładnie to Twardowski ujął.

"Jak piękne są pory roku, które zmieniają się na naszych oczach."
-> Cudne!

"Uroda bez duszy, bez myślenia o niej, nie byłaby urodą."
-> Aha!

"Ludziom pobożnym ciało tak często przeszkadza w szczęściu. Czasem ktoś mówi: - Jestem święty, tylko moje ciało nie jest święte. Jest takie okropne, nieprzyzwoite i złe.
A jednak jakie zasługi ma to ludzkie ciało!
Tyle razy budzi się wcześnie, żebyśmy zdążyli do kościoła!
Tyle razy wyrzeka się snu i spoczynku, żebyśmy wykończyli jakąś pracę!
Tyle razy klęczy, żebyśmy mogli modlić się!
Ile nieraz przejdzie kilometrów, żebyśmy mogli podróżować do miejsc świętych!
Jakie jest wrażliwe i delikatne! Dźwiga ciężary, paczki, walizki, żeby cały dom utrzymać! Jest takie pokorne, jak wół roboczy.
Właściwie to dusza jest brudna - to ona brudzi ciało. Przecież Pan Jezus powiedział kiedyś, że brudne są w nas myśli i pragnienia.
Ciało jest naszym człowieczeństwem i nie wpuszczą nas do nieba na stałe bez naszego ciała.
Nasze ciało, przemienione przez cud zmartwychwstania, znajdzie się również w chwale Boga. Głosi to nasza wiara, tajemnica Wniebowstąpienia Pańskiego i wyznanie: «Wierzę w ciała zmartwychwstanie»."
-> Ciało pełne zasług...

"Nawet święty natchniony komentarz jest jeszcze tylko ludzkim komentarzem, kryształkiem piasku w garści Bożego zboża."
-> Czasem rozjaśnia, czasem zaciemnia.

"Bóg czeka na grzesznika bardzo długo i wcale się na niego nie gniewa, bo on musi przeżyć swoje piekło niewiary, czy piekło cierpienia."
-> Polemizowałabym.

"«Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: 'Przeprawmy się na drugą stronę'. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. [...] Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu» (Mk 4, 35-38).
Jakże Pan Jezus musiał być wtedy zmęczony. Ilu interesantów musiało Go wcześniej trudzić i tych brzęczących nad uchem, i tych z podaniami w ręku, entuzjastów, sceptyków, skrupulatów, penitentów, chorych, ustawionych w kolejce z prośbą o cud.
Może się przypomnieć i nasze ludzkie zmęczenie: wyczerpani podróżni w nocnych pociągach, babcie zmęczone gospodarstwem, zasypiające na kazaniu, pielęgniarki ciągnięte za rękaw z polowej łóżka w dyżurce, strażacy zerwani w środku nocy na równe nogi - nasze biedne zmęczenie, na które nieraz tak narzekamy i widzimy w nim samo nieszczęście.
Skoro jednak Pan Jezus był tak ogromnie zmęczony, uświęcił nasze ludzkie zmęczenie. Tym bardziej, że wyczerpany, niedospany, nagle przebudzony - uspokoił burzę.
Można wciąż mówić o święcie ludzkiego zmęczenia i o tych, którzy wyczerpani, ale mocni Komunią świętą, nagle uspokajają wszystko dookoła."
-> Ludzkie zmęczenie uświęcone...

"Cud do końca jest cudowny, a im bardziej niemożliwy, tym bardziej prawdziwy."
-> Cudownie o cudzie.

"Prosimy Jezusa o cud i wysłuchani uciekamy z cudem, zostawiając Go samego."
-> Wstydliwie kiwam głową.

"Święty Jan Vianney dostał kiedyś dwa listy. W pierwszym były same wymysły, w drugim - słowa pełne podziwu. I powiedział: «Ani pierwszy list nie uczynił mnie gorszym, ani drugi nie uczynił mnie lepszym. Jestem taki, jaki jestem w oczach Pana Boga»."
-> Tak bez emocji?

"Co dzieje się w życiu ludzi, którzy zakochali się w sobie? Podobnie jak na Górze Przemienienia. Ludzie, którzy mieli setki wad, raptem stają się odmienieni, dobrzy, serdeczni, grzeczni dla siebie, tracą poczucie czasu. Kiedy są daleko od siebie, czas im się dłuży, kiedy są ze sobą, czas w ogóle im umyka. Stają się nierealni, nielogiczni. Chcą mieszkać razem, chociaż nie mają nawet połowy namiotu."
-> Nie mój przypadek?

"Co to jest tęsknota?
To jest smutek z powodu oddalenia. Tęsknić to znaczy kochać nawet tego, kogo się nie widzi."
-> Siostra tęsknota...

"Iluż niewierzących nawet nie wie, że chwali Boga, kiedy zachwyca się urodą świata, grozą gwiazd i kosmosu, kiedy podziwia zdolności i mądrość praw świata."
-> A gdy smęcą czy negują?

"Jakże mała jest twórczość ludzka - nawet genialna - wobec twórczości Pana Boga."
-> Mała jest twórczość pojedynczego człowieka chociażby wobec całokształtu twórczości wszystkich ludzi.

"Jak często wtedy, gdy wszystko załamywało się, nagle niewidzialne ręce podniosły nas. Ręce opiekującego się nami Ojca.
(...)
Nieraz czujemy się grzeszni i niegodni i niespodziewanie dotyka nas niezasłużona zupełnie łaska - widoczny znak obecności Ducha Świętego.
Po czym można poznać, że przez nas zaczyna działać Duch Święty? Po tym, że ogarnia nas spokój i radość."
-> Niezasłużona łaska, czy dostąpię?

"Do Boga idziemy nie tylko przez radości, sukcesy naszej duchowej modlitwy, ale przez cierpienia, ciemne lochy i ciemności egipskie. Mamy wtedy ufać Bogu tak jak Hiob i pamiętać, co Jezus powiedział swoim uczniom: «Pożyteczne jest dla was moje odejście» (J 16, 7)."
-> Cóż to za pożytek?

"Na pieniądz można zapracować uczciwie i można go wydać pożytecznie. Za pieniądze buduje się kościoły, szpitale, karmi się dziecko, kupuje fiołek dla ukochanej, idzie się do weterynarza z psem, żeby nie wył.
(...) Sam pieniądz nie jest niegodziwy. Złoto w ręku dobrego człowieka staje się metalem szlachetnym. Pieniądz w ręku dobrego człowieka może wiele dobrego uczynić. Święty Wincenty á Paulo podobno całował pieniądze dlatego, że dzięki nim mógł tyle dobrego zrobić."
-> Chyba nie mam niezdrowej relacji z pieniądzem?

"Są modlitwy nagłe jak pociągi ekspresowe. Są modlitwy krótkie «Bogu dzięki», «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus», «Bóg zapłać», «Wieczny odpoczynek». Są modlitwy długie, które wloką się jak stare przedwojenne wąskotorowe ciuchcie do Grójca - nowenny, litanie, różaniec."
-> Odmawiałam wszystkie.

"Ile jest miłości w cierpliwości.
Ile jest miłości w cierpliwości matki, która siedzi godzinami przy łóżku chorego dziecka.
Ile jest miłości w cierpliwości narzeczonego, który wisi na słuchawce telefonicznej.
Ile jest miłości w cierpliwości zakonnicy, która dla Pana Boga zamiata klasztor dzień po dniu.
(...)
W miłości trzeba być przede wszystkim cierpliwym."
-> A nie jestem? Może nie?

"Święty Jan od Krzyża uważał, że przy końcu świata będziemy sądzeni z miłości. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała: Kiedy umieramy - liczy się tylko miłość."
-> Bo liczy się tylko miłość.

"Jest takie angielskie powiedzenie, że są ludzie, którzy przeproszą nawet kota. Takim był święty Franciszek."
-> Święty Franciszek :-)

"Czasem ktoś może mieć dużą wiedzę teologiczną i może chwiać się w wierze. I odwrotnie: ktoś wcale może nie znać teologii, nawet może nie umieć pacierza, a ma głęboką wiarę, jak prosta służąca, siostra Faustyna."
-> Dzielę innych, mimowolnie.

"Najczęściej modlimy się wtedy, kiedy modlitwa przynosi nam radość, spokój, albo kiedy chcemy cokolwiek wyprosić dla siebie.
Szybko zniechęcamy się, jeżeli jesteśmy niewysłuchani. Tymczasem ten, który się modli, musi zaczekać.
Jak często to, o co prosimy, w przyszłości dojrzewa. Poza tym modlitwa to nie tylko wypowiedzenie słów, ale przede wszystkim trwanie przy Bogu nawet wtedy, kiedy wydaje się beznadziejne.
Jezus wyraźnie mówi, że weźmie w obronę tych, którzy dniem i nocą są przy Nim."
-> Moje trwanie kuleje.

"Zagadka różańca polega na tym, że modląc się na nim, możemy całkiem świadomie recytować słowa i rozważać zapowiadane tajemnice, ale możemy też wcale nie trzymać się tych słów. Zagadką różańca jest to, że odmawiamy go nieraz w zmęczeniu, chorobie, gorączce, półśnie, zdenerwowaniu, rozproszeniu, katastrofie pamięci, kiedy nie pamiętamy adresów, telefonów, nazwisk, dat, tylko jedno «Zdrowaś Maryjo».
Ten pozornie bezmyślnie odmawiany różaniec odsłoni nam wielką prawdę, że nie potrzeba za bardzo trzymać się myśli ani odmawianych słów, aby być w kontakcie z Panem Bogiem. Przeciwnie, trzeba wyjść poza ludzkie słowa, które nie wyrażają Boga, poza spekulacje myślowe, które Go nie ogarną.
Wzruszające wyjście poza słowa, poza myśli i trzymanie się Boga samym faktem naszej woli, naszego uporczywie modlącego się serca."
-> Czy każdy ksiądz to poprze?

"Mówią, że są cztery cnoty: wiara, nadzieja, miłość i uśmiech."
-> Słodko.

"Bóg jest nie tylko w niebie, także w złotej jesieni, w pochmurnej jesieni, kiedy więcej chmur niż nieba, ale i we mnie.
Czy uświadamiam sobie, że Pan Bóg jest we mnie? Czy nie zasmucam Go niewłaściwymi myślami? Jak czuje się Pan Bóg nie w niebie, ale we mnie, w moim towarzystwie?"
-> To nie lepiej, by pozostał w jesieni?

"Czy dostrzegam wszystkie swoje winy, nawet takie, których nie ma w rachunku sumienia? Na przykład: Jak często zapominam o Bogu w chwilach swojego szczęścia i powodzenia? Czy patrzę na lilie polne, bo jest też i takie przykazanie?
Czy umiem wszystko wszystkim przebaczać? Może wszystko przebaczam jednej osobie, a innym nie? A może przebaczam wszystkim, tylko tej jednej nie potrafię przebaczyć i stale pielęgnuję uraz i żal?"
-> Rachunek sumienia z "książeczek" zawsze wydawał mi się ograniczający.

"Bóg jest potężniejszy od wszystkich sytuacji beznadziejnych, dróg bez wyjścia, rozpaczliwych spojrzeń."
-> Niech to pokazuje...

"Matka Boża może najwięcej dać, bo najwięcej otrzymała.
Największa dłużniczka Pana Boga."
-> To wszystko pewnie celowo takie zawiłe.

"Aby żyć, człowiek musi kochać i wiedzieć, że jest kochany. To miłość wlewa w nas nadzieję, a nadzieja pozwala żyć miłością."
-> Naturalnie!

"Kto kocha, wcale nie myśli o sobie, czy jest kochany, czy nie. Myśli o tym, którego kocha. Wtedy jest razem z Jezusem."
-> Jak to u mnie wygląda?

"Nie przesądzajmy, nie mówmy, że ktoś jest poza Bogiem. Bóg pamięta o tych, których wiarę tylko On sam jeden zna."
-> Nie przesądzajcie.

"Pan Jezus stał się człowiekiem, abyśmy mogli mieć do Pana Boga tak bliski stosunek, by nie mówić tylko o oparciu na Bogu, ale móc z Nim rozmawiać w czasie zapracowanych dni i bezsennych nocy."
-> Ostatnio stawiam na rozmowy z sobą.

"Jezus przychodzi na świat i prowadzi nas poprzez wszystkie tajemnice i radosne, i bolesne, przez powszednie dni z szarymi kartkami w kalendarzu zachlapanymi deszczem.
Świat jest trudny, ale pełen Boga, który promieniuje na nas wszystkich."
-> Jo, akurat.

"Każdy w swoim życiu może znaleźć momenty, kiedy Bóg naprawdę objawił się, i to pod konkretną datą."
-> I ja?

"(...) Bóg (...) właśnie wtedy, kiedy ludzie tracą nadzieję i chodzą po ciemku, boją się, że słońca nie będzie, posyła na ziemię Jezusa, jako odwrotną stronę rozpaczy. (...) Święta po najdłuższej nocy nie przygnębiają. Zabierają lęk, że będzie jeszcze ciemniej."
-> Z tym przygnębianiem to różnie.

"Kto jak kto, ale chrześcijanie nie powinni smucić się w ostatnim dniu roku, nawet jeśli nie pójdą na bal."
-> Wszak: "Tyle jeszcze będzie można naprawić w życiu, bo Bóg znów przychodzi z darem czasu".

Z innych tekstów...:

"(...) Dla wielu był to dzień jak co dzień, dla innych - dzień rozpaczy. Wydawało się, że nadzieja umarła.
Zawiedli się ci, którzy oczekiwali, że Jezus poderwie naród do walki, zbuduje nowe królestwo żydowskie, niezależne od Rzymu, z następcą Dawida i Salomona na tronie.
Zawiedli się nieszczęśliwi, opętani, trędowaci, głusi, niewidomi, którzy - słysząc o Jezusie - liczyli na uleczenie. Poczuli się jak ci nieuleczalnie chorzy, co dowiedzieli się o śmierci lekarza, w którym pokładali całkowitą nadzieję.
Zawiedli się najbliżsi Uczniowie, Apostołowie, którzy uważali, że Ten, kto wskrzesił Łazarza z grobu, nie pozwoli się pojmać.
Zawiedli się ci, którzy uważali, że Jezus zstąpi z krzyża i wszystkich przekona.
Zawiedli się ci, którzy uważali, że Jezus, jako młody Człowiek, ma jeszcze przed sobą długie lata.
Tego dnia można było naprawdę stracić wiarę. Gdzie był Bóg, który pozwolił na śmierć Niewinnego?
Można było stracić nadzieję. Jak można mieć nadzieję, skoro ona się skończyła?
Można było przestać kochać, bo jaki sens kochać, jeśli nienawiść była większa od miłości?
Jakże dziś inaczej patrzymy na tamten dzień! Jak niemądry jest człowiek niecierpliwy, który traci wiarę, nadzieję i miłość.
Brzydkiej pamięci Piłat i Kajfasz minęli jak paskudna niepogoda. Zawaliło się wielkie Imperium Rzymskie z cezarami, a my całujemy krzyż Pański (...).
Całujemy z wiarą, że śmierć jest tylko bramą, przez jaką przechodzi się dalej.
Z nadzieją, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Z miłością, bo miłość jest mocniejsza od śmierci, nawet gdyby kaleczyć ją gwoźdźmi.
Wielki Piątek uczy, by w duchu wiary, nadziei i miłości przeczekać to, co trudne, co przygniata i wydaje się najgorsze.
Wielki Piątek jest dniem sprawdzonej wiary, nadziei i miłości. Po nim jest już tylko Wielka Sobota i Zmartwychwstanie."
-> "W Wielki Piątek" (z "Kilku myśli na Wielkanoc"). Jak niemądry jest człowiek niecierpliwy...

"(...) weź swój krzyż na każdy dzień. Mam nieść nie krzyż z zeszłego tygodnia, nie wczorajszy, nie ten, jaki przypadnie nieść jutro, ale ten krzyż, który spada na mnie właśnie dzisiaj."
-> "Na każdy dzień" (z "Kilku myśli na Wielkanoc"). A jakby - wcale?

"(...) starajmy się tak zachowywać jak zakochani, którzy stale czekają na spotkanie, telefon, rozmowę, najmniejszy upominek.
Kto kocha, czeka na ukochanego.
Czasem oczekiwanie jest już miłością."
-> "Czuwanie" (z "Kilku myśli na Boże Narodzenie"). Przesłanie inne, ale ja właśnie to wyciągam z tekstu dla siebie. Tylko że czekanie nic nie gwarantuje.

"Święta Katarzyna miała kiedyś objawienie. Bóg jej powiedział: «Wcale nie oczekuję od ciebie wielkich dzieł. Wielkie dzieła czynię sam. Po co tak się męczysz, jeśli ci się coś nie udaje? Czekam tylko na twoje serce»."
-> "Z miłości" (z "Kilku myśli na Boże Narodzenie"). Ponownie - lekcja dla mnie, by przestać przejmować się, jeśli mi się coś nie udaje. To nie najważniejsze.

"Do kogo Pan Jezus przyszedł dwa tysiące lat temu, kiedy władał cezar August?
Nie przyszedł do chrześcijan, bo ich wtedy jeszcze wcale nie było.
Nie przyszedł do katolików, bo nikt jeszcze o nich nie słyszał.
Nie przyszedł do Kościoła rzymskokatolickiego, bo jeszcze wtedy Kościół ten nie powstał.
Jezus przyszedł do nieochrzczonych, do niebierzmowanych, do religijnych analfabetów (bo nie umieli ani przeżegnać się, ani mówić najprostszego pacierza).
Przyszedł do Żydów, którzy Go nie rozumieli, do Rzymian, którzy Go nie dostrzegali.
Przyszedł niby do świata żydowskiego, bo wierzącego w jednego Boga, ale do świata bardziej pogańskiego niż wierzącego w jednego Boga (bo przecież więcej było wtedy na świecie pogan niż Żydów).
Nieraz z Jezusa robimy tylko Jezusa chrześcijańskiego, katolickiego, Jezusa tylko ludzi wierzących. Zamykamy Go w getcie.
Jezus jest dla wszystkich."
-> "Dla wszystkich" (z "Kilku myśli o Bożym Narodzeniu"). Powinnam przeczytać to rodzinie w którąś Wigilię.

"Jest takie stare powiedzenie: Najpiękniejszy uśmiech ma ten, kto najwięcej wycierpiał."
-> "Oto wasza Matka" (z "Kilku myśli o Matce Bożej"). Najprawdziwszy.

"Naprzykrzająca się sędziemu wdowa, o której pisze Święty Łukasz (Łk 18, 1-8), przypomina mi pewną osiemnastoletnią dziewczynę, która nieustannie i zawzięcie modliła się o to, by nie odszedł od niej narzeczony. Odmawiała 'Litanię do Wszystkich Świętych', męczyła każdego, od Jana Chrzciciela po ojca Maksymiliana Kolbe. Naprzykrzała się tak, że zerwała na równe nogi wszystkich świętych, od archiwum do najnowszych roczników. Kiedyś jednak przybiegła z płaczem, że ani Bóg, ani żaden święty jej nie wysłuchał, bo narzeczony uciekł i zmylił pogonie. Po dwóch latach znów przybiegła. Tym razem rozradowana i szczęśliwa, bo pojawił się drugi narzeczony, lepszy od poprzedniego, który okazał się taki niewyjściowy.
Kiedy tak gorliwie się o coś modlimy, Pan Bóg często pokazuje nam, że nasza prośba nie zawsze bywa taka ważna i dobra. Od tego, o co się modlimy, ważniejsze jest to, jak się modlimy.
Wzruszająca jest modlitwa, w której nie dopominamy się o spełnienie tego, czego chcemy, i nie uważamy, że to, o co prosimy, jest najistotniejsze.
Najważniejsza w modlitwie jest pamięć o Bogu, świadomość, że jest Ktoś potężniejszy ode mnie, kto jest mi życzliwy, chce mi pomóc i wie lepiej, czego potrzebuję.
W całkowitym zaufaniu Bogu zawiera się radość i wielkość modlitwy, która nie patrzy na to, co dostaje.
Wolność od zmartwień i zbędnego trudu jest owocem świadomości Bożej wszechmocy."
-> "Modlitwa za Bóg zapłać" (z "Kilku myśli o modlitwie"). Gdyby w dzieciństwie tak mnie uczono, może wierzyłabym do dziś. Ale tylko może.

"Są święci dalsi i bliżsi, serdeczni i mniej serdeczni, kochani i bardziej kochani."
-> "Na początek" (z "Kilku myśli o Świętym Józefie"). Józef wśród serdeczniejszych.

"Pewien cudzoziemiec tak określił Polaków: «Gdy Polakom powie się, żeby z miłości do ojczyzny wypili morze - wszyscy pobiegną, by to zrobić, gdyby jednak powiedziano, żeby pili po pół szklanki dziennie, nie piliby wcale».
Mamy w sobie wielki romantyczny zryw. Czy potrafimy uczciwie i wytrwale nad sobą pracować?"
-> "Od rachunku sumienia" (z "Kilku myśli o Świętym Janie Chrzcicielu"). Polka w 100 % ;>

"Często bywa, że ludzie widzą nasze choroby, zmartwienia, cierpienia, ale nie mogą dostrzec tego, co jest w nas najboleśniejsze."
-> "Ukryta rana" (z "Kilku myśli o Sercu Pana Jezusa"). Ano.

"Czy można opierać swoje szczęście na posiadaniu ludzkiego uznania?
Po zawsze popularnym Kraszewskim może przyjść jeszcze bardziej popularny Sienkiewicz i wywołać dramat nieczytanego pisarza."
-> "Źródło nadziei" (z "Kilku myśli o ośmiu błogosławieństwach"). Literacka perełka wśród błogosławieństw. Czytać jednego i drugiego!

"Kiedy stajemy się bardzo formalni, urzędowi, trzymamy się samej litery i formy, uszanujmy ze zrozumieniem tych, którzy do Boga idą drogą własnych przeżyć."
-> "Ewangeliczne koty" (z "Kilku myśli o wierze, nadziei i miłości"). Tak, już cytowałam coś bardzo podobnego, tak, zawsze sympatyzowałam z Nikodemem, tak, powtarzam się, ale zastanawiam się ostatnio (jest początek lata'2019), dlaczego moja rodzina, moja mama, która biega do kościoła po kilkanaście razy w tygodniu "w sezonie", nie czyta Twardowskiego...

"Co robisz, gdy dostajesz prezent? Jak masz go w ręku, czy od razu otwierasz? Spróbuj poćwiczyć wolę i powiedzieć: nie otworzę, nie otworzę, nie otworzę, dopiero potem otworzę."
-> "Prezenty" (z "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona"). E, po co?

"Święty Tadeusz był tak cichy, że kiedy żył, nikt o nim nic nie wiedział. Tadeusz - znaczy «człowiek serca». Dzisiaj ludzie często modlą się do świętego Tadeusza, jeśli mają jakąś wielką potrzebę i bardzo trudną sprawę do załatwienia. W sprawach beznadziejnych zawsze szuka się tego, kto miał serce, choćby bardzo długo siedział po cichutku."
-> "O apostołach" (z "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona"). Człowiek serca, no proszę.

"Co to jest miłość? Trzeba zakochać się, żeby to wiedzieć. Jak ktoś już kocha, przekonuje się, że ma zawsze czas dla tego, kogo kocha. (...) czas to miłość."
-> "Skarbiec serca" (z "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona"). "Miłość jest czasem niewzajemna."

"Byłem kiedyś na prymicji, czyli pierwszej Mszy świętej odprawionej przez młodego księdza, i pomyślałem sobie, jak trudno być księdzem.
Jak ksiądz ma połataną sutannę, mówią: - Jaki nieporządny!
Jak ma piękną i nową, zastanawiają się: - Za co on ją kupił?
Jak ksiądz jest przystojny, mówią: - Zmarnuje się chłopaczysko!
Jak jest brzydki: - Co?! To już takie łamagi święcą na księży?
Jak mówi długie kazania, narzekają: - Zamęczy nas!
Jak mówi krótkie: - Nieprzygotowany!
Jak jest młody, wypominają: - Za młody! Nie ma doświadczenia! Grzech machnie ogonem i przewróci się.
Jak jest stary: - No tak, święty, bo stary. Grzechy same od niego pouciekały.
Trudno być księdzem, dlatego ksiądz odwraca się czasem do ludzi plecami, żeby nie widzieli, jak płacze, kiedy podnosi ukrytego Pana Jezusa w swoich rękach."
-> "Prymicja" (z "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona"). Mixed feelings.

"W życiu to, co najważniejsze, zawsze jest niewidzialne."
-> "W dniu Pierwszej Komunii Świętej" (z "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona"). No <3

"Słuchanie jest ważniejsze od mówienia, dlatego ocenia się, że milczenie jest złotem, a mówienie srebrem."
-> Ze "Smaku radości". Gorzej jak ktoś woli srebro...;). A serio - muszę ciągle o tym pamiętać!

"(...) niewidzialnego Boga tak łatwo odgadywać na początku życia, kiedy się w Niego wierzy po prostu jak w tatusia i mamusię. Tak łatwo wierzyć na starość, kiedy w Nim tylko pokłada się nadzieję.
Najgorzej z tą wiarą w środku życia, kiedy nie ma w nas ufności małego dziecka ani poczucia dziecięctwa Bożego."
-> Z "Blisko Jezusa". Znalazłam się w środku życia - nie przeżywając nic w pełni i do końca.

"Jak często jesteśmy podobni do faryzeusza.
Uważamy się za lepszych od innych. Nie dostrzegamy własnych grzechów, a wytykamy cudze.
Patrzymy z góry na niewierzących, na tych, którym życie się poplątało - i znaleźli się poza Kościołem.
Może właśnie oni są bliżej Boga. Może już spotkali się z Jego łaską, jak ta wytykana paluchem - Magdalena."
-> Z "Blisko Jezusa". Możliwe.

"Uczniowie nie pamiętają tego, czego uczył katecheta, tylko jaki był. Nie pamiętają, czy uczył dobrze, czy źle, tylko to, jaki dla nich był.
Jest zjazd koleżeński. Uczniowie przypominają swemu nauczycielowi jego powiedzenia (...). Nie pamiętają, że dobrze uczył matematyki. Pamiętają tylko jego żarty. Kiedy wspomina się nauczycieli, nie pamięta się, jak uczyli. Pamięta się dobrze, jacy byli."
-> Z "Jak żyć? Medytacji o kapłaństwie". Nie całkiem się zgodzę - może przez wzgląd na własne powołanie zawodowe wspominam również jakość nauczania?

"Zebrany w książce zbiór homilii i innych pism o kapłaństwie ma bardzo osobisty charakter. Odsłania duszę księdza Twardowskiego i prowokuje do odczytywania zebranych tekstów tak samo: osobiście, w wymiarze wiary i otrzymanego od Boga powołania, którym Bóg obdarza każdego z nas, każdego człowieka: wierzącego i niewierzącego. Odczytanie i przyjęcie tego powołania - przekonuje nas na własnym przykładzie ksiądz Jan - otwiera przed człowiekiem perspektywę pełnego życia: sensownego, intensywnego, obfitującego w niespodzianki, nierzadko dojmujące rozterki i krzyże, które prowadzą jednak do pokoju i radości w Bogu, jakich na innej drodze, przez siebie samego wymyślonej, człowiek osiągnąć nie może."
-> Ze wstępu Andrzeja Szostka do "Nadziei powołania: Myśli o kapłaństwie". Nie wiem...

"Powołanie to jest to wszystko, co nie jest moją wolą."
-> Fragment tekstu "Co to jest powołanie?" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Srożę się na myśl o bezwolności.

"Nie można powołać się samemu. Powołania można nie chcieć, ale trzeba się na nie zgodzić. Może ono być sprzeczne z moją wolą. Jest to wola Boga.
Powołanie to głos, jaki przyszedł spoza mnie. Nikt nie powołuje się sam."
-> Fragment tekstu "Czy chcę słuchać?" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Boję się głosu spoza mnie...?

"Chyba nie można powiedzieć, że ludzie są powołani po to, aby służyć innym. Jest tylko jedno powołanie - nie łudźmy się, nie ma innych - służyć Bogu w Jego tajemniczych zakrytych planach."
-> Fragment tekstu "Powołani" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Nienamacalne to powołanie...

"«Czy można się urodzić na nowo, będąc starym człowiekiem?» - zapytał Pana Jezusa profesor, biblista, doktor Pisma Świętego, pan Nikodem, który przyszedł do Jezusa w nocy, dyskretnie, sam na sam, bez świadków. Przyszedł i odszedł na palcach."
-> Fragment tekstu "Na nowo" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". No jak nie lubić Nikodema, no jak?

"Na czym (...) polega nasza ludzka nadzieja? Na co liczą ludzkie nadzieje?
Ludzkie nadzieje liczą na powrót do naszego wymarzonego porządku rzeczy: «Na razie nie idzie, ale wróci do tego, cośmy sobie wymyślili, co było najpiękniejsze, najmądrzejsze».
Jeżeli ktoś choruje, ma nadzieję, że wyzdrowieje. Wróci do pracy zdrowy jak rydz.
Ktoś umiera, ma jednak nadzieję, że w ostatniej chwili spadnie cudowne lekarstwo i konający wygramoli się z łóżka i będzie opowiadał, że już był jedną nogą po tamtej stronie, a teraz zajada polędwicę.
Nieraz człowiek załamuje się, gdy traci karierę, ma jednak nadzieję, że kariera do niego wróci.
Obmówiono nas, obgadano, nie doceniono. Mamy nadzieję, że jednak nasza wartość kiedyś się wszystkim ukaże, że - jak to mówią - przeciwnicy zbieleją z zazdrości.
Ludzka nadzieja wciąż liczy na powrót wymyślonego przez nas porządku rzeczy, który nam wydaje się najmądrzejszy i najlepszy. Jakże często załamujemy się w tych naszych nadziejach!
(...)
Chrześcijańska cnota nadziei liczy na samego Boga, na ciągłą niespodziankę Mocy Bożej. Liczy na to, że Bóg przeprowadza nas przez śmierć, przez ruinę wszystkich naszych nadziei, przez ruinę wszystkich naszych pomysłów, wyobrażeń do jeszcze lepszych rozwiązań."
-> Fragment tekstu "O nadziei i kapłaństwie" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Istotnie cnota - czy osiągalna?

"(...) tak zwani ludzie dobrzy są zazwyczaj trochę gorsi, a tak zwani źli są zawsze trochę lepsi."
-> Fragment tekstu "Pasterz" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Coś w tym jest.

"(...) jeśli nawet człowiek odchodzi od Boga - męczy się. Jest krzyż wiary i niewiary."
-> Jedna z "Myśli najkrótszych" w "Nadziei powołania: Myślach o kapłaństwie". Czyżby? Ale podoba mi się odpowiedź na czyjąś prośbę: "Niech ksiądz mi udowodni, że jest Bóg (...)" - "Gdybym udowodnił, byłaby to nauka, a nie wiara".

"Są dwie wielkie słabości człowieka: egotyzm - egocentryzm i egoizm.
Co to jest egocentryzm?
Egocentryk to człowiek, który widzi siebie w centrum całego świata. Wszystko tylko koło niego się obraca. Tak dawno Kopernik powiedział, że Ziemia kręci się dookoła Słońca, a egocentryk uważa, że Słońce kręci się naokoło niego. Egocentryk to jest ten, którego własne «ja» jest tak wielkie, że przesłania innych; tak ważne, że wobec niego nic się nie liczy; tak cenne, że wszystko tylko jemu się należy; tak święte, że nawet uświęca środki.
Nieraz ktoś może ogromnie pracować, cały spalać się w tej pracy, ale dlatego, że widzi w sobie ośrodek, widzi zainteresowanie sobą.
Wydaje mi się, że w kapłaństwie jest może niewielu egocentryków. Ksiądz, wychowany poprzez teologię i w świecie teocentrycznym, widzi Boga.
Jest jednak jeszcze egoizm. Egoizm jest może częstszym grzechem spotykanym w życiu księdza. Egoista pyta: «Co ja będę z tego miał? Uznanie ludzkie? Pochwałę? Materialną pomoc?».
Jest egoizm cyniczny, «błyszczowaty». Jest egoizm sprytny, twardy, wygodny - jak kawa, to koniecznie z pianką. Trzeba zapytać siebie: «Pracuję, spalam się, głoszę kazania, biegam do konfesjonału, ale czy ja naprawdę myślę o Panu Bogu? Czy naprawdę o Nim myślę w zbawieniu dusz? Czy nie myślę czasem o sobie, swojej chwale?». To jest zasadnicze pytanie. Tak bardzo łatwo złapać się czasem na tym, że pracujemy dla siebie.
Człowiek tyle już przeszedł w seminarium duchownym i tylu konferencji się nasłuchał. Studiuje Ewangelię świętą i nie widzi pokornego, wyniszczonego Jezusa, ukrytego w tabernakulum, który całkowicie oddał się dla ludzi z miłości do Boga.
Wydaje mi się, że trzeba bardzo uważać, bo można budować na piasku wielki dom, który się potem zawali.
Znam księdza, który w pierwszych latach kapłaństwa był niesłychanie energiczny. Tytan pracy, jak to się mówi. Potem porzucił szeregi kapłańskie. Okazuje się, że chyba nie miłość do Boga i do ludzi nim kierowała. Dlatego ksiądz, spowiadając się - a musi się często spowiadać - musi często ożywiać pytania w rachunku sumienia: «Co jest motorem mojej pracy? Czy walczę ze swoim egoizmem, z myśleniem o sobie?».
Wydaje mi się, że o ile egocentryzm można łatwo zwalczyć, bo to już jest chorobliwe «myślę, że jestem w centrum świata», to jednak egoizm, jak mówią, umiera dopiero kwadrans po śmierci człowieka. Jest to coś, co bardzo zżyło się z nami. Samo uświadomienie sobie, że jednak jestem egoistą, to już bardzo dużo. Trzeba sobie to uświadomić i cierpieć z tego powodu. Jak się nie modlę - nie poprawię się. Jest to nieraz wrośnięte w nas, ale trzeba to sobie uświadomić i wzbudzić żal, że jednak jeszcze we mnie zostało coś z myślenia o sobie."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Ważna lektura w przedziwnym czasie.

"Rozmawiałem kiedyś z pewną kobietą, która straciła wiarę. Chciałem poszukać przyczyn. Powiedziała: «Znałam księdza bardzo świętego, bardzo dobrego, który w moim nieszczęściu, kiedy mi dziecko zachorowało, powiedział: 'Módl się, módl się, wymodlisz zdrowie'. Na kolanach spędzałam całe godziny... 'Módl się, módl się' - dziecko umarło i straciłam wiarę».
Ten święty ksiądz wychował ateusza. Wychował kobietę, która straciła wiarę. Jaki błąd popełnił? Nie żył zasadniczą modlitwą kapłana, modlitwą Ewangelii, modlitwą Mszy Świętej. Najważniejsze, żeby spełniło się to, czego Pan Bóg chce. Bóg przecież spełnia wiele swoich dzieł poprzez niewysłuchanie naszej prośby.

*

Znane są słowa: «Kołaczcie, a otworzą wam; proście, a otrzymacie» (por. Mt 7,7). Jak to rozumieć? Jezus, który powiedział: «Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie», i którego pierwsze słowa zapisane w Ewangelii brzmią: «Potrzeba, abym był w sprawach Ojca», a ostatnie: «Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mojego», mówiąc: «Proście, a otrzymacie», myślał o tej jedynej błagalnej modlitwie: o prośbie, aby zrozumieć sens woli Bożej. To jest tajemnica błagalnej modlitwy.
Mam o to prosić, żebym zrozumiał, czego Pan Bóg ode mnie chce. Dziecko zachorowało - chcę, żeby ono żyło, ale Pan Bóg widocznie czego innego chce, by ono dojrzało do innego życia. Ksiądz powinien tak pokierować, by kobieta modliła się o sens dramatu, którego stała się udziałem. To jest bardzo trudne, ale to jest istotne.
Nieraz jest ktoś bardzo chory. Wszyscy wiedzą, że on umrze, a oszukują go. Przychodzi lekarz: «O, to niedługo przejdzie». Przychodzi pielęgniarka: «Już pan lepiej wygląda». Przychodzi listonosz: «Jak pan świetnie się dzisiaj czuje». Przychodzi ksiądz: «O, proszę pana, jeszcze dzień i pan wyzdrowieje. To wszystko przejdzie».
Nie chodzi o to, żeby chorego straszyć, ale bardzo delikatnie, subtelnie powiedzieć: «Lekarz przynosi lekarstwa, ktoś przynosi kwiaty, a ja jestem księdzem i chcę przynieść Pana Jezusa. Chcę powiedzieć panu o tym, że są jakieś siły wiary, które panu mogą pomóc przejść ten ciężki okres, ale w duchy wiary. Pomóc zgodzić się na to, czego Pan Bóg chce».
Chodzi o to, żeby nie powtarzać tego wszystkiego, co inni powtarzają, bo wtedy ksiądz niczym się od nich nie różni. Też daje zdawkowe pociechy. Przecież ksiądz głosi Ewangelię, która mówi o Chrystusie zamęczonym i zmartwychwstałym, mówi o życiu wiecznym. Ksiądz ma mówić o tym, że człowiek powinien spełniać to, czego Pan Bóg chce. Ma uczyć ludzi jednej błagalnej modlitwy, najważniejszej: żeby odczytać wolę Bożą i w swojej chorobie, i w swoich trudnościach, i w cierpieniach. Jak Pan Bóg chce - to się stanie, nie będzie chciał - to nie."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Na nowo odkrywam modlitwę?

"Być odpowiedzialnym w stosunku do innych za to, co się posiada, to też jest miłość bliźniego.
Jest taka wzruszająca nowelka Marshalla, tego samego, który napisał «Ale i oni otrzymali po denarze», pod tytułem «Triumf ojca Valentino».
Valentino, Włoch, przebywał w Ameryce, oddalony od swojej ojczyzny, całe lato odkładał pieniądze na miesięczny pobyt w kraju. Odłożył wymaganą sumę, kupił bilet pierwszej klasy. Chciał raz jeden w życiu wygodnie podróżować i przypomnieć sobie kraj rodzinny, w którym spędził swoje dzieciństwo.
Niespodziewanie pojawia się u niego Włoch, który musi poddać się operacji, ale nie ma pieniędzy. Valentino z bólem serca idzie do kasy portu morskiego i zamienia bilet pierwszej klasy na klasę drugą i otrzymane pieniądze ofiarowuje choremu.
Po jakimś czasie zamienił klasę drugą na trzecią, bo musiał poratować biedaka, proszącego o pomoc. Naraża się kasjerce, która nie chce stale wymieniać i obliczać wciąż na nowo. Zresztą czyni za każdym razem przysługę, bo po odejściu od kasy zasadniczo reklamacji nie uwzględnia się. Ostatecznie ojciec Valentino ma jeszcze nadzieję, że spełni się jego marzenie wieloletnie i pojedzie do ojczyzny, chociaż będzie tłukł się niewygodną trzecią klasą.
W ostatniej chwili pojawia się ksiądz, eksksiądz, również Włoch, w dodatku nieżyczliwy dla ojca Valentino, który musi teraz pojechać do Włoch, bo w Ameryce już nie ma środków do życia. Ojciec Valentino odstępuje mu bilet. Rezygnuje z wymarzonej podróży i odnosi już największe zwycięstwo, bo jako kapłan nie żyje dla samego siebie: wyrzeka się nawet tego, czego najbardziej przez tyle lat pragnął.
W naszym życiu też trzeba tak się nieraz przezwyciężać. Żeby umieć być szczodrym. Nie bać się ubóstwa. Nie bać się niewygody, gorszego mieszkania, gorszej parafii. To jest radość krzyża, który jest krzyżem, ale jest krzyżem zmartwychwstałego Chrystusa Pana.
W chrześcijaństwie cierpienie i szczęście to nie są wykluczające się pojęcia. Można być szczęśliwym i cierpieć. Człowiek nieraz ma taką radość, że idzie za biednym Panem Jezusem.
W instrukcji do kapłanów, tekście soborowym, raczej zachęca się do dobrowolnego praktykowania ubóstwa, przez które wyraźniej upodabniamy się do Chrystusa.
«Kapłani, jak i biskupi - mówi dokument - winni unikać wszystkiego, co może zrazić ubogich: Mieszkanie swoje tak urządzą, by nikomu nie okazało się niedostępne, jakby nikt starszy, uboższy nie obawiał się tego miejsca»."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Cierpienie i szczęście nie wykluczają się?

"Zaczniesz ludzi porywać, pójdą za tobą, i nagle złapiesz się na tym, że oni do ciebie przychodzą, a nie do Pana Jezusa. Ktoś prosi o Komunię, ale tylko z twoich rąk. Czy do siebie ich przywiązałeś, czy do Pana Jezusa?"
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Dziękuję, Boże, za ojca spowiadającego mnie po latach.

"Chciałbym powiedzieć kilka słów o kobiecie w życiu kapłana. Nie będzie to konferencja ze wstępem, rozwinięciem, zakończeniem, ale poodpowiadam na pewne pytania, jakie mi stawiano w życiu - czy młodzież, czy znajomi, czy penitencji.
Co myślę o celibacie?
Celibat ma zwolenników i przeciwników. Zwolennicy mówią, że gdyby ksiądz miał najbliższą rodzinę, to jego najświętszym obowiązkiem byłoby opiekowanie się nią.
Ksiądz ma być dla wszystkich. (...)
Przeciwnicy mówią, że celibat jest sprzeczny z naturą.
Mnie się wydaje, że cała ta dyskusja jest niepotrzebna i trzeba to rozpatrzeć z innej całkiem płaszczyzny: Bóg księżom daje w kapłaństwie samego siebie, daje wielki dar, na który trzeba odpowiedzieć: «Oddaję całego siebie».
Jezus oddaje się w ręce kapłana cały. Ksiądz też musi oddać się cały. To jest to «pójście na całość» z Panem Bogiem. Szlachetni kapłani nie mają wielkiego problemu. Dla nich celibat jest cierpieniem, jednak ten, kto widzi wielkość kapłaństwa, wzniosłość kapłaństwa, świętość kapłaństwa, rozumie: Bogu trzeba oddać wszystko, co się ma. Niepodzielne serce, całego siebie. (...)
Jak ktoś wybiera coś wielkiego, musi umieć nawet umierać."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). "Dla ludzi świeckich celibat ma swój urok" - tak.

"Młody ksiądz słucha o cierpieniu trochę jednym uchem. Jest energiczny, silny, chce organizować, budować kościoły, chodzić na pielgrzymki z gitarą w ręku. To jest wszystko jego wielka uroda i wartość.
Ksiądz jednak od początku kapłaństwa ma wejść w świat ludzkiego cierpienia. Takie też jest jego powołanie.

*

Ksiądz spotyka ludzi cierpiących w szpitalach czy domach starców, w domach dla upośledzonych, dla tak zwanych muminków, czy chorych w domach.
Odwiedzanie chorych. Jest to praca często nieefektowna. Ksiądz, zwłaszcza młody, szuka pracy bardziej efektownej, dającej więcej zadowolenia. Tymczasem praca wśród chorych jest cicha.
Gdy młody ksiądz szuka wzoru, to szuka kaznodziei, społecznika, budowniczego kościoła. Nie szuka kogoś, kto chodzi po chorych. Tymczasem to jest wielka praca kapłańska. W szpitalu, na przykład. Jakiż wtedy widzi sens kapłaństwa: ktoś naprawdę mnie potrzebuje, ktoś czeka na mnie.
Chory jest zawsze wyzwaniem dla księdza. Albo to jest grzesznik, którego choroba nawróciła i chce się wyspowiadać, albo człowiek pobożny, którego choroba nieraz może prowadzić nawet do świętości. Ksiądz może nim pokierować.
Mówi się, że w szpitalach brakuje pielęgniarek, salowych, lekarzy, ale i księży, którzy zajęliby się chorym, jest mało. Ile w szpitalach jest nawróceń! Ile ciekawych spostrzeżeń, gdy ksiądz widzi ludzi cierpiących, którzy raptem w chorobie inaczej myślą niż przedtem, inaczej patrzą na swoje życie, inaczej oceniają to, co przedtem przeżyli.

*

Ksiądz spotyka się również z umierającymi.
Pamiętam, jak zostałem kiedyś skierowany do człowieka umierającego. Choroba była nieuleczalna. Chory był zły i nie chciał mnie przyjąć. Powiedział, że stracił wszelką wiarę, dlatego że wszyscy oszukiwali. Lekarz powiedział mu, że ma chorą wątrobę, wrzód, a jego żonie powiedział, że ma raka, a on to usłyszał przez szparę w drzwiach. Żona go okłamała, nie powiedziała tego, co jej powiedział lekarz. Przyszedł listonosz z emeryturą: «O, jak pan świetnie wygląda!». Okłamał go, bo on wyglądał jak półtora nieszczęścia. Córka okłamała go, mówiąc, że ma inne wyniki analiz niż były. Wreszcie kolega okłamał go, bo powiedział, że miał «to samo» i wyzdrowiał. Nawet ksiądz go okłamywał, bo przychodził i mówił: «Proszę pana! Pan to jeszcze walczyka zatańczy! Tak pan świetnie wygląda!».
Zdarzają się nieraz takie momenty, kiedy człowiek dojrzał już do śmierci. Są to ludzie, którzy mają łaskę świadomego umierania. Wtedy ksiądz ma wspaniałe zadanie: on może tego człowieka doprowadzić do Boga, do spotkania z Bogiem. Może doprowadzić go do progu wieczności. Co za wspaniałe zadanie dla kapłana: spotkać się z człowiekiem, który świadomie umiera, który dojrzał do tego, bo Bóg dał mu tę łaskę! To jest szczęście dla kapłana spotkać się z takim człowiekiem i móc go do Boga doprowadzić.
Większość ludzi umierających nie chce wcale o śmierci słyszeć.
Niektórzy psychologowie mówią, że chorzy mają intuicję życia wiecznego. Chory wie, że nie umrze, nawet kiedy umiera. Jak ksiądz ma się wtedy zachować?
Jeśli chory jest zupełnie nieprzygotowany do śmierci, ksiądz może mu o śmierci nie mówić, ale nie może go także okłamywać. «Nie jest dobrze, będzie lepiej» - tak nieraz ksiądz mówi. Trzeba być księdzem prawdziwym. Ksiądz jest przecież kapłanem Boga; po to jest powołany, żeby ludzi do Boga doprowadzić.
Nieraz ksiądz może wielkie rzeczy przegapić w swoim życiu. Bóg polecił mu człowieka, a on go pominął, jak ten Żyd leżącego na drodze do Jerycha.
Opowiadał mi jeden z księży, że był kiedyś przy chorym, który całkiem stracił przytomność i leżał jak kłoda. On go namaścił i powiedział: «Proszę pana, jak pan poczuje się lepiej, niech pan mnie wezwie». Lekarz śmiał się z niego: «Co ksiądz takie historyjki opowiada! Przecież ten człowieka jest nieprzytomny, o niczym nie wie, a ksiądz do niego tak przemawia». Tymczasem chory naprawdę poczuł się lepiej, odzyskał przytomność i pamiętał, co ten ksiądz do niego powiedział. Jest więc jakaś nadświadomość. Chory był nieprzytomny, a słyszał innym zmysłem i w niezrozumiały sposób docierało do niego to, co się wokół działo. Dlatego nawet nad nieprzytomnymi nie trzeba rąk załamywać, ale mówić im o Bogu, namaścić świętym olejem."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Wyrok, który zapadł na mojego Tatę, wiele przewartościował.

"Ksiądz nie może tylko ograniczyć się do etyki z obowiązku: «Spełniam dokładnie to, co muszę, ale nic więcej». Jest to etyka Starego Testamentu: «Kochaj bliźniego jak siebie samego» (por. Kpł 19,18). A Jezus powiedział: «Kocha więcej niż siebie samego». Mówił o pasterzu, który oddał życie za swoje owce.
Ksiądz ma uczyć etyki dzieci Bożych - mam czynić coś z miłości do Boga, a nie tylko z obowiązku."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Rozmyślam o powołaniu.

"Bardzo pomagają mi Hiob i Pan Jezus. Hiob to mąż z dzieła przedchrześcijańskiego, sprzed pełni Objawienia. Czego się nauczyłem z Księgi Hioba?
Po pierwsze, że nie można niby mówić człowiekowi cierpiącemu: «Spotkała cię kara Boża». Przyjaciele Hioba tłumaczą mu, że uczynił coś złego, jest grzesznikiem i dlatego otrzymał zasłużoną karę. Mówić: «kara Boża», to umniejszać Boga. Znaczyłoby to, że ja wkładam Bogu do ręki ludzki kodeks prawa. Tak jakby Bóg miał sądzić według mojego prawa. On jest Bogiem i nie może sądzić według tego, co mnie się wydaje słuszne.
Jeżeli czytamy przypowieść o robotnikach w winnicy i patrzymy na gospodarza tylko jak na człowieka, to możemy pytać, czy był sprawiedliwy przy wypłacie. Jeżeli gospodarz jest obrazem Boga, to on wie więcej od wszystkich oczekujących ludzkiej sprawiedliwości.
Po drugie z Księgi Hioba nauczyłem się, że Bogu nie można stawiać pytania «dlaczego?». Hiob stale pyta, dlaczego tak cierpi. W tym pytaniu jest też pewne bluźnierstwo, a znaczy ono: «Wytłumacz się przede mną, Panie Boże». W tym pytaniu jest coś niewłaściwego. Tego pytania stawiać nie można.
Wreszcie - trzecie - bardzo mądre w tej księdze jest to, że Hiob chce odpowiedzi od Pana Boga. Dostaje ją, ale w jakimś całkiem innym języku - nie taką, jaką sobie wyobrażał. Nagle Bóg daje mu świadomość swojej obecności. Hiob przeżywa Jego obecność i uspokaja się. Nie otrzymuje dokładnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak cierpi. Sama świadomość Boga, który jest przy nim tak blisko, daje mu potrzebne światło.
Jeden z asystentów wydziału fizyki pisał kiedyś w «Znaku», że miał chorą matkę i nie umiał pojąć jej cierpienia, kalectwa i całego nieszczęścia. Będąc w górach, nagle przeżył świadomość Pana Boga. Nie wiadomo skąd objawiły mu się wielkość Boga i Jego majestat. Potem mówił: «Już inaczej na tę matkę spojrzałem. Wiedziałem, że jej cierpienie jest straszne, ale wiedziałem, że jest jeszcze Bóg, jakaś Mądrość, Ktoś większy ode mnie, kogo nie mogę osądzić».
Najjaśniejszą odpowiedzią na cierpienie i śmierć jest sam Pan Jezus. To jest odpowiedź. Jezus przyszedł na świat jako człowiek i przyjął cierpienie niezawinione i śmierć niezawinioną. Przyjął je jako zadanie polecone przez Ojca do wykonania i je wykonał. Nagle to, co mogło wydawać się nonsensem, okazało się dobrodziejstwem.
Przecież dla ludzi niewierzących męka Jezusa jest jakimś nonsensem. Człowiek piękny, cudotwórca, utalentowany, tylu ludzi czeka jeszcze na uleczenie, a tu umiera na krzyżu! Jaki to ma sens? Tymczasem to niezawinione cierpienie i ta śmierć nabierają zbawczego sensu.
Mówimy: «Krwi Chrystusowa, napój mnie. Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie. Męko Chrystusowa, pokrzep mnie». Jest czymś niezwykłym odczytać wielkość Jezusa.
Co to znaczy przyjąć cierpienie i śmierć z ręki Pana Boga, z wiarą, że także ja spełniam coś, czego Pan Bóg ode mnie chce?"
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Co to znaczy?

"Trzeba pamiętać, że modlitwa jest nie tylko mówieniem do Boga i śpiewaniem Mu, ale także słuchaniem Go. Kiedy słucham Boga, muszę umieć milczeć - aby dobrze słuchać.
Potrzebna jest sztuka słuchania Pana Boga. Jeżeli mówi mi sumienie, że muszę iść do spowiedzi, że muszę kogoś przeprosić, komuś podziękować, to sam Bóg mówi do mnie. Tak to rozumiem.
Wsłuchiwanie się w Jego głos, słuchanie Jego słowa, słów czytanej Ewangelii jest także modlitwą. Trzeba szukać różnych sposobów modlitwy. Samo szukanie jest już tęsknotą za Bogiem."
-> Z "Być znakiem nadziei: Rozważań o kapłaństwie" (19.09.2020?). Różne sposoby!

"(...) żyje w nędzy w czasach nie tylko dyliżansów i pierwszego pociągu, ale i okrutnych."
-> Fragment wspomnienia "Dorosłe dziecko (Jan Chrystian Andersen)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). Czasy dyliżansów i pierwszego pociągu - niezwykle sugestywne.

"Mickiewicz jest jak chleb. Nie trzeba go ani udowadniać, ani tłumaczyć. Jest oczywistą wielkością. Po prostu karmimy się nim przez bardzo długie już lata. (...)
Gdyby Mickiewicz był tylko wielką osobowością poetycką, byłby tylko jednym z wielkich poetów, ale on przewyższa wszystkich.
(...)
Budował dom ojczysty dla każdego z nas. Wypowiedział kulturę naszego narodu, tragizm III części 'Dziadów' i pogodę 'Pana Tadeusza', naszą przyrodę, krajobraz. Ponazywał po imieniu polskie drzewa, kwiaty, zwierzęta i grzyby.
Budował dom ojczysty z obrazu bardzo szeroko pojętego narodu. Dom, w którym było miejsce dla Woźnego i Hrabiego, Jankiela i Księdza, wszystkich, których ogarnął sercem.
Myślę, że dobrze jest - mówiąc o Mickiewiczu - posługiwać się takimi słowami, jak «chleb», «dom ojczysty», bo to są wyrazy korzenne, zasadnicze, jak zasadnicza jest twórczość poety dla nas. Twórczość, którą stale się żywimy.
W tym, co ludowe - ludzki.
W tym, co romantyczne - klasyczny.
Na przekór wizjonalności innych poetów - realny, świadomy istnienia Boga i nieśmiertelności duszy. Wierzący chrześcijanin."
-> Fragment wspomnienia "Pożywny jak chleb (Adam Mickiewicz)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). Mickiewicza ubóstwiam, jednakże pod koniec Twardowski chyba trochę popłynął...:P

"Nie upraszczajmy naszych ludzkich sądów o śmierci. Śmierć jest tajemnicą Boga, nie naszą."
-> Fragment wspomnienia "Ból istnienia (Jan Lechoń)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). I potem jeszcze: "Ile jest w wierszach Lechonia treści istniejącej, żywej, tego, co najważniejsze, a czego nie można wyrazić w żadnych kategoriach pojęć ani religijnych, ani patriotycznych: sam ból istnienia, miłości, pisania, samotności, obczyzny - to jeden z krzyży".

"Wydaje nam się, że za życia więcej wiemy o człowieku, ale po jego śmierci okazuje się, że nic nie wiemy. Jeden Bóg zna jego tajemnice.
Był gwałtowny i popędliwy, a taki zawsze wygląda na gorszego, niż jest. Miał swoje poglądy dla niektórych nie do przyjęcia, ale nie chciał ich zmienić tak jak oni, mimo że płacił za to wysoką cenę."
-> Fragment wspomnienia "W kraju milczenia (Wojciech Żukrowski)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). A czy ja odkrywam przed kimś moje tajemnice?

"Miał wielki charyzmat. Jeżeli zaczął kazanie, nie mógł skończyć, jednak ku zdumieniu wszystkich, nikogo nie nudził. Kiedy skończył mówić, szła za nim do zakrystii rzesza, zwana «szarańczą», aby go dalej słuchać. Do młodych dziewcząt mówił: «oślice» i wcale się nie gniewały. Do starszych pań: «straszne antyki» i wcale się nie dziwiły. Gdy w czasie ślubu doszedł do pytania: «Czy chcesz mieć potomstwo?» i słyszał niemrawą odpowiedź, wołał: «Głośniej, głośniej!». I wszyscy się bardzo cieszyli."
-> Fragment wspomnienia "Wdzięk pobożności (ksiądz Bronisław Bozowski)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). Osobowość, wzbudziłby we mnie którąś ze skrajnych emocji.

"Niektórzy mówią, że matka w chwili śmierci - jak każdy człowiek - wymyka się naszym oczom. Ale z matką jest zawsze tak samo - maleńki wielki sekret: jeśli jest, to się jej nie dostrzega, bo jest za blisko. Widzi się ją wtedy, kiedy jej brak."
-> Fragment wspomnienia "Świętej pamięci matka (Zofia Gogolewska)" (w "Stale być blisko: Pamięci o ludziach"). Obym porozumiała się z mamą w porę... (Piszę to 19.07.2019 r.)

"Niektórzy urodzili się od razu z przebaczającym sercem. Łagodni jak jajko na miękko. Można ich ranić, grać im na nerwach, szturchać łokciem, pukać w głowę i mówić «kuku na muniu», ich to wcale nie rusza. Przebaczą, wytłumaczą, zrozumieją nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem i tysiąc razy.

Inni rodzą się z ciężkim charakterem jak czarownice, jędze, awanturnice, uparciuchy. Może i mają złote serce, ale ciężkie łapy. Ile się muszą nacierpieć, żeby przebaczyć! Wyją po kątach i tak im trudno wykrztusić: «przebaczam» lub «proszę o przebaczenie».

Najczęściej utożsamiamy się z tymi pierwszymi. Tych drugich bardzo łatwo potępiamy i umieszczamy nie na czasowy, ale na stały pobyt w piekle. Nie myślimy o tym, jak ciężki krzyż dźwigają! Krzyż własnego charakteru. Ileż jednak oni mogą mieć zasług, gdy walczą z czortem w swoim sercu, przezwyciężą go i powiedzą wreszcie: «przepraszam» lub «przebaczam»."
-> Ze "Stale w kratkę". Wyję, wyję.

"Kochać to nie tylko dawać, ale i przyjmować. Przyjmować to zgadzać się na to, co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie.

Kochać to przyjmować wady drugiego człowieka, by go cierpliwością zmienić. Przyjmować tak zwany trudny charakter, choroby, awantury. «Kochać czego znieść nie sposób»."
-> Z "Bliskich i obcych". Nieznośne wady, trudny charakter...

"Pojęciu miłości przeciwstawiamy pojęcie nienawiści. Wydaje się nam, że albo kochamy, albo nienawidzimy. Tymczasem przeciwieństwem miłości jest obojętność."
-> Z "Bliskich i obcych". Obojętność najgorsza.

"Nieraz nam się wydaje, że miłość jest raczej dawaniem niż przyjmowaniem. Kocham, bo daję, poświęcam się, znajduję czas dla kogoś.

Jak trudno przyjąć drugiego takim, jakim on jest, choćby nam się wydawało, że jest gorszy od nas, że chodzi z denerwującą nas drzazgą w oku."
-> Z "Bliskich i obcych". Studiuję miłość.

"Jak często na ludzi grzesznych, niewierzących patrzymy z wysoka i mamy się za lepszych, a przecież wszyscy idziemy po ciemku, wszyscy błądzimy. Widzący jest tylko Jezus i On jeden może nam pomóc."
-> Z "Bliskich i obcych". W istocie bowiem "jedziemy razem na jednym wózku. Ty ślepak i ja ślepak".

"Katastrofa nie jest karą Bożą. Jak łatwo ubieramy Pana Boga w świecką togę ludzkiego sędziego i widzimy w Nim jednego z ludzkich prawników.

Czym innym jest kara Boża, czym innym konsekwencja grzechu. Każdy grzesznik poniesie konsekwencje swojego grzechu i może stać się nieszczęśliwy, schorowany, skompromitowany, ale nie jest to jednak karą Bożą."
-> Z "Bliskich i obcych". Tymczasem karzący Bóg w kulturze ma się świetnie.

"Ludzie łatwo popadają w zniechęcenia. Dziś modne są depresje. Depresja jest nieewangeliczna, niechrześcijańska. Czasem jednak nie zależy od człowieka."
-> Ze "Stuknąć w kamień serca". A właściwie to z "Autobiografii"? Anyway - zgadzam się.

"Wiara jest zaufaniem Bogu, a nie ciągłym badaniem, czy jest, czy Go nie ma."
-> Ze "Stuknąć w kamień serca". Czy przestałam badać? (Zastanawiam się 31.12.2020.)

"Nieraz najbliżsi Panu Bogu, ci, którzy Mu poświęcili całe życie, mają trudne chwile. Jakby Bóg się od nich oddalił, jakby ich wcale nie zauważał, jakby wyrósł mur pomiędzy nimi a Bogiem. Mur milczenia. Jakby modlili się do kogoś po ciemku, kogo nie ma ani w drugim, ani w trzecim pokoju. Tak Jezus najbliższych sobie przeprowadza przez ciemności, aby nauczyć prawdziwego zawierzenia Bogu do końca.

Jeżeli zawierzamy Bogu, że ktoś wyzdrowieje, a potem, kiedy umrze, modlimy się za jego duszę, a nie o wskrzeszenie, to znaczy, że wierzymy tylko swojemu rozumowi. Przecież to dla rozumu niemożliwe, więc nie modlimy się o to.

Wiara to zawierzenie pełne. Wymaga, żeby kopnąć własny rozum! Tak. Kopnąć własne ludzkie rozumowanie, bo dzieje się coś niezwykłego. To jest zaufanie Bogu do końca.

Bóg chce najbliższych sobie przeprowadzić przez ciemność, żeby oni dali dowód prawdziwej wiary w Boga."
-> Ze "Stuknąć w kamień serca". Kopnąć własny rozum!

"Przyjaźń jest nie do pomyślenia bez wzajemności, miłość zaś może istnieć w każdej sytuacji, jest bowiem uczuciem bez sankcji i miary, bez powodów i argumentów. Po prostu jest."
-> Z "Lekcji z księdzem Twardowskim". Miłość I przyjaźń - pragnę.

"Czy umiemy kochać? Czy nie zajmujemy się bardziej naszym uczuciem niż kochaną osobą? Czy nie okazujemy się najważniejsi w tej burzy namiętności albo najlepsi w konkursie dobroci dla innych? Może kochamy tylko naszą miłość?"
-> Z "Lekcji z księdzem Twardowskim". "To nie są łatwe ani przyjemne pytania".

"Nauczyć się własnej, radosnej, wyzwalającej nieważności - jest trudne."
-> Z "Lekcji z księdzem Twardowskim". I to jak!

"Przyjaźń jest czymś więcej niż miłość. Dlaczego? Bo jeżeli w miłości nie ma przyjaźni, to miłość nie jest miłością.
Dwie słynne przypowieści mówią o czekaniu na oblubieńca i o czekaniu na pana. Oblubieniec jest obiektem miłości, fascynacji, uczuć. Przed godami weselnymi panny, pewnie ubrane na biało, czekają. A przecież oblubieniec może ich nie kochać, ich miłość będzie bez wzajemności. Czekanie na pana też może nie dać upragnionego rezultatu, bo sługa może stać się podnóżkiem, a pan może wcale na niego nie spojrzeć.
Inne jest czekanie na przyjaciela, bo nie ma przyjaźni bez wzajemności."
-> Z rozważań "Ważne jak katechizm księdza Twardowskiego: Myśli o życzeniach Pana Jezusa". Rozbrajające.

"Najczęściej chcemy takiego Boga, który występowałby z dobrymi przeciwko złym. Byłby to Bóg, który potwierdza podziały, jakie tworzymy pomiędzy ludźmi.
Podziały na wierzących i niewierzących są jakże małe w oczach Pana Boga.
Postępuje On inaczej. Sprawia, że słońce świeci i dla dobrych, i dla złych. Również deszcz spuszcza z nieba na dobrych i na złych."
-> Z rozważań "Ważne jak katechizm księdza Twardowskiego: Myśli o życzeniach Pana Jezusa". Polska mentalność kontra łebski ksiądz.

"Większość dzieł kultury powstaje dzięki ludziom nie zawsze zdrowym, nie zawsze szczęśliwym, takim, którym nie układa się w życiu, jakby sami tego chcieli."
-> Z rozważań "Ważne jak katechizm księdza Twardowskiego: Myśli o życzeniach Pana Jezusa". Ani chybi, skazana na bycie artystką! :]

"Można mówić o trzech rodzajach miłości: grzesznej, dobrej, prawdziwej.
Grzeszna jest wtedy, kiedy ktoś miłość wyzyskuje dla siebie.
Dobra, kiedy kocha, ale pragnie też miłości dla siebie. Kocham, ale uśmiechnij się do mnie; kocham, ale i ty mnie kochaj.
Prawdziwej miłości uczy sam Jezus. Miłość prawdziwa jest bezinteresowna. Rzucam się w paszcze drugich, przekreślam samego siebie, idę na śmierć dlatego, że kocham. Miłość, która jest bólem.
Jeżeli takiej miłości szukamy - szukamy samego Boga."
-> Fragment tekstu "Bezinteresownie" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Gdzie się znajduję?

"Miłość należy rozdawać bez miary: nie stąd dotąd, tyle a tyle, nie mniej niż więcej. Miłość daje się całą."
-> Fragment tekstu "Za Bóg zapłać" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Calusieńką!

"Czy można miłość nakazać jako przykazanie? (...)
Jeżeli uważamy, że miłość to tylko uczucie, fascynacja, wzruszenie, zakochanie - to takiej miłości chyba nie można nikomu nakazywać przykazaniem. Taka miłość przychodzi spoza nas i może być radością lub cierpieniem. Zawsze wielkim doświadczeniem dla człowieka, próbą, jak zachowa się w okresie sentymentalnej niedojrzałości.
Jeżeli Ewangelia nakazuje przykazanie: «Miłuj bliźniego», to ma na myśli taką miłość, która jest troską o człowieka, odpowiedzialnością za niego i ogromną pracą nad sobą, walką z własnym egoizmem, który przeszkadza w miłości. Taką miłość trzeba nakazywać jako pracę nad sobą. Kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą.
Najczęściej kochamy kogoś takim, jakim on nie jest, a najważniejsze: uczyć się kochać takim, jakim on jest."
-> Fragment tekstu "Kochaj i pracuj" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Powtóreczka - w wersji nieokrojonej. I do mnie dociera, że miłość to praca nad sobą.

"Kochać nie znaczy tylko tęsknić, wzdychać, mówić gładkie słowa, żyć gorączką serca, ale także cierpieć, zapominać o sobie, żyć dla drugiego, dźwigać ciężar współżycia na co dzień."
-> Fragment tekstu "Trzy siostry" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Obowiązek.

"Opowiadał pewien narzeczony: - Jestem niewierzący. Kocham narzeczoną, ale nie wierzę, że jest Bóg. Nie mam żadnych nadziei na życie wieczne. Po prostu kocham tę dziewczynę.
Czy kochał naprawdę? Kochał miłością doczesną, przemijającą, ludzką, zmysłową. Co będzie z jego miłością, jeśli dziewczyna odejdzie?
«Kto kocha, chce widzieć choć cień postaci» (Norwid)."
-> Fragment tekstu "Trzy siostry" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Jestem niewierząca - czy mam nadzieję?

"Kiedy myślimy o Bogu, starajmy się zachowywać jak zakochani, którzy stale czekają na spotkanie, telefon, rozmowę, najmniejszy upominek.
Kto kocha, czeka na ukochanego.
Czasem oczekiwanie jest już miłością."
-> Fragment tekstu "Czuwanie" (w "tylko MIŁOŚĆ się liczy"). Wreszcie (piszę to 7.09.2020) przeżywam?

"Miała na głowie wianek z bławatków,
welon, suknię jak z dziewiętnastowiecznej powieści,
Tylko się pomyliła i powiedziała:
«że cię nie dopuszczę aż do śmierci»."
-> (Z "Miłości wystarczy że jest"). Stresik ;-)

"tu leżą starego kawalera kości
co za długo studiował traktat o miłości"
-> "Teoretyk" (z "Miłości wystarczy że jest"). Stara panna, teoretyczka...

"Nie ma nieszczęść, są tylko doświadczenia."
-> Z "Wdzięczności do końca". Rozsądny punkt widzenia.

"Interesujące, że na grobach pisze się dwie daty: narodzin i śmierci. Jest to przypomnienie, że Bóg dał człowiekowi określony czas. Czas, który znaczy tyle, co miłość. O tyle bowiem moje istnienie ma sens, o ile kocham innych ludzi."
-> Z "Wdzięczności do końca". Niczym Wyszyński - czas to miłość.

"Kiedy kogoś naprawdę kochamy i służymy mu - nie liczymy na nic, bo miłość prawdziwa jest szaleństwem Bożym. Chce tylko dawać i zupełnie nie umie rachować."
-> Z "Wdzięczności do końca". Czy naprawdę nie liczę na nic, chcę tylko dawać i zupełnie nie umiem rachować?

"Czy umiemy darmo dawać? Jeżeli cokolwiek dajemy, przeważnie czekamy na wdzięczność, pamięć serca, wzajemność uczucia. Stale tyle wokół gorzkich pretensji: tyle mu dawałam, poświęcałam się, a on nawet mi nie podziękował!
Bóg zachęca nas do nieatrakcyjnej postawy żebraka."
-> Z "Wdzięczności do końca". Przyjęłam nieatrakcyjną postawę? Ale przecież czekam - na wdzięczność, pamięć serca, wzajemność uczucia... To był bardzo gorzki listopad (notuję 30.11.2020).

"Ten, kto żyje nadzieją - patrzy dalej. Ten, kto żyje miłością - patrzy głębiej. Ten, kto żyje wiarą - widzi wszystko w innym świetle."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Żyć nadzieją, miłością, wiarą!!!

"Obyśmy nigdy nie mówili, że są beznadziejne czasy. Są tylko czasy bardzo trudne.
Zawsze jest nadzieja, skoro jest wiara w Pana Boga.
Nie mówmy, że spadają na nas nieszczęścia. Spadają doświadczenia, cierpienia podobne do cierpień rodzącej. Kobieta cierpi, ale z jej cierpienia przychodzi na świat nowy człowiek, nowe światło, nowa prawda."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Nigdy nie mówić o beznadziejności czasów! (Wzdycham 5.12.2020.)

"Mędrcy widzieli gwiazdę tylko nocą. Nie widzieli jej za dnia. A więc tyle ciemnych dni przeżyli na pustyni!
Chociaż nie widzieli gwiazdy, szli dalej. Nadzieja pozwoliła im przetrwać tyle ciemnych dni.
Nieraz narzekamy na nasze ciemne, trudne dni. Realizm naszego życia, wszystkie kłopoty, troski życia, myślenie o codziennych rzeczach zasłaniają nam rzeczy niewidzialne. Oby się wtedy nie załamać. Mędrcy nie załamali się, chociaż przeżyli wiele ciemnych dni bez gwiazdy.
Nadzieja, która jest w nas, nie zawiedzie."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Oby się nie załamać.

"Tak często narzekamy na czasy, w których żyjemy. Opłakujemy czasy chorób, strasznych wojen, komunizmu, postkomunizmu, stalinizmu, hitleryzmu, czasy, kiedy na ulicach wyrywają z rąk torebki. W dziewiętnastym wieku Mickiewicz w niewinnym wierszu «Powrót taty» mówił: «pełno zbójców na drodze».
Każda epoka ma swoje nieszczęścia, dramaty, swoją herezję i swoją nadzieję. Trudno jedną z drugą porównywać. Jednak w każdej jest jakaś nadzieja. Nadzieja świętych, którzy się pojawiają.
Czy należy załamywać ręce nad złem tego świata?
Świętość w każdej epoce daje nadzieję."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Świętość naszej epoki...?

"Krótkowzroczni pesymiści niepokoili się w czasach powojennych, bo chociaż Matka Boska była naszą królową - nie dowierzali. Wciąż straszył ich okropny ustrój społeczny, silny, bo oparty na sąsiedzie olbrzymie, który zagrażał światu.
Któregoś trzeciego maja zbliżył się do mnie przygodny człowiek z ulicy i powiedział: «Tak bardzo jestem wzruszony uroczystościami trzeciego maja, ślubami jasnogórskimi, Apelem Jasnogórskim. Zawsze na nich bywam. Trochę się jednak boję, że Matka Boska - w obłokach, z księżycem pod nogami - jest jakby nierealna wobec strasznego, brutalnego systemu, który chyba się nie skończy».
Skończył się niedobry ustrój. Wszystko się rozsypało.
Matka Boska nie była niezaradna. Dała sobie radę.
Można mówić o Niej słowami, jakimi Święty Paweł mówił o miłości. Najświętsza Maryja Panna cierpliwa jest, wytrwała jest, wszystko może. Wszystko przetrwa. Zostaje.

*

Nasze niedawne doświadczenie jest nadzieją na dzisiejsze czasy.
Jak jeden potwór przestaje oddychać, to drugi sapie i puszy się. Jak jednego smoka diabli wezmą, to drugiego za łapę przyprowadzą. Znowu się niepokoimy, boimy czegoś. Widzimy potwora w ekonomii, z której na razie nie potrafimy wybrnąć. Widzimy nasze straszne wady narodowe. Znowu w piękny, słoneczny dzień trzeciego maja może przyjść ktoś i powiedzieć, że się wystraszył, że Matka Boska jest za słaba.

*

Kiedy Pan Jezus powierzył nam swoją Matkę? Nie w Kanie Galilejskiej, gdzie tańczono, nie w Nazarecie, gdzie podobno zawsze była piękna pogoda, ale w Wielki Piątek - w najgorszy czas, na najgorsze czasy.
Kiedy król Jan Kazimierz ogłosił Matkę Bożą królową Polski? Nie wtedy, kiedy Polska była na górze, ale kiedy była na dole. Pokłócona, poraniona, nieszczęśliwa. Kiedy stała na nogach chudych jak patyki.
To jest nasza nadzieja. Matka Boska jest nadzieją w czasach trudnych i beznadziejnych. «O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pocieszycielko nasza». Właśnie Ona daje pociechę. Otwiera nam oczy nie tylko na nasze straszne wady narodowe, z których trzeba się leczyć, ale i na nasze wartości duchowe."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Królowo Korony Polskiej, módl się za nami! (5.12.2020, cały czas.)

"Ile razy spotykałem osobiście Kardynała Stefana Wyszyńskiego, urzekał mnie jego spokój wiary.
Zwykle mówimy o optymizmie, ale optymizm jest płytką nadzieją na to, że «wszystko będzie lepiej». Spokój wiary jest nadzieją nieporównywalną, bo opartą na bezgranicznym zaufaniu Bogu, który sam najmądrzej kieruje naszym przeznaczeniem, choćby było dotknięte ciężkim doświadczeniem.
Kardynał Wyszyński przypominał trudne do przyjęcia przekonanie, że kiedy w życiu dzieje się bardzo źle, wszystko się urywa i sami nie widzimy ratunku, powinniśmy po prostu cieszyć się, ponieważ właśnie wtedy, kiedy jesteśmy bezradni i bezsilni - Bóg objawia swoją myśl."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Wyszyński - ciekawa postać, wrócić!

"Jak często nasze ludzkie serce miota się w nas i zasłania Boże sprawy - chce być najważniejsze. Jednak Bóg jest większy niż nasze ludzkie serce.
Jakie są przeżycia ludzkiego serca?
Smutek, rozpacz, niepokój, miłość ziemska. Tyle razy serce przeżywa smutek, kłopoty, cierpienia."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Bóg większy. Serce ludzkie.

"Po całym świecie krąży książka Jana Pawła II «Przekroczyć próg nadziei». Co to znaczy: przekroczyć próg nadziei? Co to znaczy: mieć nadzieję?
To znaczy oczekiwać dla siebie czegoś upragnionego.
Chory na stwardnienie rozsiane (sclerosis multiplex) ma nadzieję, że znajdzie niezwykłego lekarza i zdarzy się cud - będzie zdrowy. Inny, idąc do ślubu po czerwonym dywanie, ma nadzieję, że będzie szczęśliwy w małżeństwie. Inni mają nadzieję na liczne potomstwo, zdrowe i dobre. Jeszcze inni - że będą świetnymi lekarzami, profesorami, muzykami, malarzami. Można powiedzieć obrazowo, że swoimi nadziejami zatrzymują się na progu i dalej nie potrafią pójść.
Największą nadzieją jest oczekiwać, że spełni się to, co Bóg obiecał. Bóg nie obiecał, że wszyscy będą zdrowi, szczęśliwi, sławni, ale obiecał królestwo niebieskie tym, którzy Mu całkowicie zaufają. Choćby byli słabi, chorzy, prześladowani, biedni.
Przekroczyć próg nadziei - to znaczy uwierzyć, że Bóg więcej nam daje, niż się spodziewamy.
Młody Karol Wojtyła, kiedy był klerykiem w krakowskim seminarium duchownym, mógł mieć nadzieję, że będzie dobrym księdzem, proboszczem, profesorem, ale papieżem? Bóg dał mu więcej, niż mógł się spodziewać.
Każdy otrzymuje więcej, niż się spodziewa. Paralityk, który został uleczony, a potem rozgrzeszony, mógł cieszyć się, że jest zdrowy, i mógł nie docenić, ile dostał przez to, że Bóg go rozgrzeszył.
Stale spotykamy się z wielką łaską, miłosierdziem: więcej otrzymujemy, niż możemy oczekiwać.
Karol Wojtyła sam przekroczył próg swoich nadziei: został Ojcem Świętym."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Wyjaśnienie ładne - lecz niełatwe.

"«A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: 'Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha'» (Mt 15,22). Po przeczytaniu tego tekstu Ewangelii najczęściej mówimy o cierpliwej, wytrwałej modlitwie błagalnej, takiej, która się nie zniechęca. Nie tylko o pogance, tak żarliwie proszącej Jezusa.
Może być ktoś, u kogo w rodzinie nie zdarzyła się żadna katastrofa, diabeł nie dręczy córki, ale bez tych okropności mogą być inne okropne rzeczy.
Ktoś modli się o wielkie sprawy, o powołanie, o świętość - i wydaje mu się, że nikt go nie słyszy, że Bóg ogłuchł, przyszedł, ale nie do niego, do innych.
Ten tekst z Ewangelii budzi nadzieję, że nie ma modlitw niewysłuchanych."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Nie myśleć za wiele o kobiecie kananejskiej...?

"Bóg wysłuchuje naszych modlitw czasem od razu, czasem wcale nie tak prędko, a czasem tak wygląda, jakby nas w ogóle nie wysłuchiwał.
Ewangelia mówi najwięcej o wysłuchanych od razu modlitwach ślepców, trędowatych, opętanych. Jezus tych, którzy prosili o uzdrowienie paralityka, wysłuchał od razu i dał więcej niż to, o co prosili. Dał nie tylko zdrowie ciała, ale i zdrowie duszy (zob. Mk 2,1-12).

*

Nie zawsze tak było. Niewiasty kananejskiej nie od razu wysłuchał. Prosiła o uzdrowienie córki. Błagała, lecz Jezus odwlekał, nawet ją odpychał (zob. Mt 15,21-28). Zanim wysłuchał prośby, uczył ją cierpliwej, pokornej, wytrwałej, nie zrażającej się niczym modlitwy.
Również nie wysłuchał od razu modlitwy Marii i Marty. Powiadomiony, nie od razu poszedł do Łazarza, który umierał (zob. J 11,1-45). Przeprowadził Marię i Martę przez niepokój, ból, trwogę śmierci. Tyle musiały wycierpieć! Jezus uczył je, że nawet w sytuacji beznadziejnej jest jeszcze nadzieja.

*

Czy są modlitwy zupełnie niewysłuchane?
Ewangelia o nich nie mówi, ale domyślamy się, że jakieś pozornie niewysłuchane musiały być. Jezus nie wszystkich chorych uleczył i nie wskrzesił wszystkich umarłych. Ilu umarło i nie wstało z grobu, chociaż modlono się o ziemskie życie dla nich.
Przypomnijmy słowa Jezusa: «jeżeli dziecko prosi o chleb, czy ojciec da mu węża?» (por. Łk 11,11)?

*

Modlącym się Bóg zawsze daje dobro, ale słowa Jezusa «proście, a otrzymacie» nie zapewniają: dostaniecie dokładnie to, o co prosicie. Jednak zawsze dostajemy jakieś dobro. To może być doświadczenie długiej i cierpliwej modlitwy, przejście przez niepokój, ból i trwogę śmierci.
Modlić trzeba się stale. Nie ustawać, choćby się wydawało, że otrzymujemy kamień. Modlitwa uczy czekać - w ciemności i nadziei. Gdy umrzemy, wtedy dowiemy się, że wszystkie nasze modlitwy były wysłuchane.
Zawsze otrzymujemy jakieś dobro, którego być może nie rozumiemy. Bo Bóg zawsze daje dobro.
Obyśmy nie ustawali, choćby się nam wydawało, że nic od Boga nie otrzymujemy."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Analizuję spokojnie - zgoda. Sypie się jak domek z kart, skoro tylko pojawiają się emocje.

"Są pocieszające słowa: «Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam» (Mt 7,7). Ale są jeszcze bardziej pocieszające słowa: czasem nie szukamy - a znajdujemy, nie prosimy - a otrzymujemy, nie kołaczemy - a drzwi przed nami się otwierają.
Stąd nadzieja, że Bóg idzie swoimi drogami, że to, co dla człowieka niemożliwe i rozpaczliwe, przy końcu staje się jasne. Bóg raptem pojawia się ze swoją myślą i swoją wielkością.
Obyśmy nigdy żadnej sytuacji nie uważali za beznadziejną czy rozpaczliwą. Bóg po swojemu da nam wszystko, o co nawet nie śmiemy prosić.
Obyśmy do końca naszego życia ufali Bogu.
Obyśmy nie polegali tylko na swoich rachubach, obliczeniach, nie patrzyli na swoje tragedie, rozpacze. Bóg może wszystko raptem zmienić. Zupełnie niespodziewanie może przyjść rozwiązanie wszystkich najtrudniejszych spraw. Trzeba ufać Panu Bogu."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Jezu, ufam Tobie.

"Niektórzy obgadują bogatego młodzieńca, że dobrze się zapowiadał, ale nic z tego nie wyszło i zmarnował swoje powołanie. Widzę jednak przy nim dwa światła nadziei.
Światłem pierwszym jest smutek. «Odszedł zasmucony» (Mk 10,22). Gdyby odszedł uradowany i w podskokach, byłoby bardzo źle, ale on odszedł ze smutkiem w sercu. Jeśli ktoś leży w hebanowym łóżku wśród bogactw i tęskni za czymś - to dobry znak. Wie, że brak mu czegoś wielkiego.
Drugim światłem jest to, że «Jezus spojrzał z miłością na niego» (Mk 10,21). To, że ktoś kocha, odgadujemy po oczach, po tym, jak on patrzy. Nawet jeżeli na wakacjach podbiegnie do nas królik, chrupnie marchew z ręki, sarna wybiegnie z lasu, podbiegnie pies - po ich przyjaznym spojrzeniu wiemy, że w każdym z tych stworzeń znaleźliśmy przyjaciela.
Odejść ze smutkiem od Jezusa, który kocha, to znaczy wrócić potem do Niego ze łzami radości.
Bóg na wszystkich patrzy z miłością. Ta świadomość dodaje sił do pracy nad sobą i budzi nadzieję."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Łzy radości - moje ulubione.

"Dlaczego Bóg nas jeszcze zostawił? Dlaczego nas jeszcze zatrzymał? Dlaczego nie wziął?
Ktoś się nie obudził - myśmy się obudzili.
Bóg daje nam jeszcze czas. Daje z miłosierdzia. Jeszcze liczy na nas. Jeszcze nie stracił nadziei, że możemy naprawić, co było złego.
Dlatego Pan Bóg wziął z posłania tego, który się nie obudził, bo jeszcze na nas liczy."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Jak naprawić?

"Czy potrafimy wyzyskać nieraz krótki czas, jaki Bóg nam darował?"
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Powątpiewam.

"Wniebowstąpienie Pańskie to nie święto pięknoduchów czy otwartych obłoków niebieskich. To święto Człowieka, który poszedł do nieba. Święto Ciała ludzkiego, które zostało wzięte do nieba. Wesołe Zaduszki!
Mamy nadzieję, że niebo jest też naszą ojczyzną, że do nieba dążymy, że ciało ludzkie tak samo zmartwychwstanie i pójdzie za Jezusem, że odnajdziemy naszych ukochanych, najbliższych, że tych, którzy odeszli od nas, odnajdziemy w Bogu."
-> Z "Nadzieja pozwala żyć". Zmartwychwstać z ciałem i duszą! :)

"Jak ktoś ma coś ważnego do powiedzenia - na przykład, że kocha! - to nic nie mówi, tylko jąka się, ma głupią minę, krztusi się..."
-> Z "Wielkanocne idą święta". No w sumie...

"Mówią, że młodzi chodzą gromadami, dorośli - parami, starzy najczęściej wędrują sami."
-> Z "Po wszystkie dni". Gromady - nie dla mnie. Czy i młodość nie?

"«Kocham» mówi się do lewego ucha, bo lewe ucho jest bliżej serca."
-> Z "Pomódlmy się: Myśli różańcowych dla dzieci". Lewe ucho <3

"Można zabłądzić pośród wielu książek."
-> Z "Pomódlmy się: Myśli różańcowych dla dzieci". Stracić z oczu cel...

"Jak się całuje w prawy policzek, trzeba pocałować i w lewy."
-> Z "Od ucha do ucha czyli o uśmiechu i radości". Marzę sobie (piszę to 31.03.2018).

"(...) nie każdy stary rok jest zły."
-> Z "Pogodnego spojrzenia" (piszę to 6.01.2020). Czy rok temu o tej porze nie byłam szczęśliwsza?

"Czytałem, że już dawno temu jezuici pokłócili się z bernardynami o to, kto pisze lepsze wiersze.
- My piszemy: jezuita i kwita - powiedział jeden z bernardynów.
- My piszemy: głupi bernardyn.
- Przecież tu nie ma rymów.
- Nie ma rymów, ale jest sens - tłumaczył jezuita."
-> Z "Pogodnego spojrzenia". Kawalarze...

"W zatłoczonym autobusie stałem, już jako ksiądz, tuż przy kobiecie karmiącej dziecko.
- Ty maluchu nieznośny - powiedziała do dziecka - jak nie będziesz ssał, to dam temu, co stoi obok.
I wskazała mnie."
-> Z "Pogodnego spojrzenia". Zaśmiałam się.

"Moja znajoma pisała do kogoś, kogo kochała, ale on był zajęty kimś innym. Odpisywał tylko czasem. Zauważyłem, że po otrzymaniu każdego listu była ożywiona, szczęśliwa. Kiedyś zwróciłem uwagę, że jej miłość jest chyba niewzajemna. Odpowiedziała mi, że miłość, nawet najgorsza, niewzajemna jest lepsza od żadnej."
-> Z "Pogodnego spojrzenia". Ożywiona...

"O wielkiej wierze marzy się zazwyczaj wtedy, gdy się jest w wielkich tarapatach."
-> (Ze wstępu Heleny Zaworskiej w "Biedroneczko leć do nieba"). Lub przeciwnie.

"Sytuacja niby taka zwyczajna: znużony człowiek późnym wieczorem marzy już tylko o spokoju. Nie ma siły na żadne spotkania ani na wielkie uczucia."
-> (Ze wstępu Heleny Zaworskiej w "Biedroneczko leć do nieba"). Spać.

"Kochamy niemądrze i boleśnie, cierpimy zajadle i jałowo, smucimy się z byle czego, a cieszyć się prawie nie umiemy."
-> (Ze wstępu Heleny Zaworskiej w "Biedroneczko leć do nieba"). Celnie.

"(...) jeśli (...) nic o sobie nie powiem, któż będzie o mnie wiedział..."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Co racja, to racja ;)

"Rodzina jest dziełem Bożym. Może być krzyżem dla nas, może być radością. Nie od nas to jednak zależy, że mamy takich rodziców, a nie innych, takie rodzeństwo, a nie inne. Rodzina jest tajemnicą woli Bożej. W takiej, jaką Bóg nam daje, mamy dojrzewać do spotkania z Nim."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Nie doceniam mojej rodziny :(. A powinnam!

"Kiedy przerabiał podręcznik rosyjski do historii i zauważył jakiekolwiek kłamstwo, nigdy tego nie darował, kazał natychmiast wziąć ołówek do ręki i skreślić."
-> Z t. 1 "Autobiografii". O nauczycielu stryja księdza (pod zaborem). Brawo!

"Kiedy ktoś bliski odejdzie, to tak się dziwnie wydaje. Przecież tak blisko był. Gdzie jest teraz?
Poza niepokojem myśli ludzkiej jest; poza udręczeniem ciała ludzkiego jest; u Boga jest. Amen."
-> Z t. 1 "Autobiografii". W to chcę wierzyć. Moi najukochańsi!

"Jak to dobrze, kiedy ma się co wspominać."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Boję się coraz poważniejszych problemów z pamięcią :-(

"Matka w każdym dziecku widzi kogoś, kim może ono zostać, sama zaś patrzy na swój los jako już spełniony, właśnie w macierzyństwie."
-> Z t. 1 "Autobiografii". To piękne :). I jest w tym "głęboka mądrość".

"Gdyby nie jego wiara, Andersen, widząc niesprawiedliwość, doszedłby do pesymizmu Kierkegaarda czy Sartre'a. Niewiele pisze się o Andersenie chrześcijaninie (...)."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Nigdy nie myślałam o Andersenie jako o chrześcijaninie...

"Powiedziano:
«Ojczyzna to ziemia i groby
Narody tracąc pamięć - tracą życie»."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Fragment przypisu: "Słowa na bramie cmentarza na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. Uważa się, żę autorem tej sentencji jest francuski marszałek Ferdinand Foch (1851-1929)".

"Kształcono nas i wychowywano w duchu przywiązania do ojczyzny, ukazywanej jako wielka wartość. Podkreślano przynależność Polski do Zachodu, mówiono wiele o sojuszach, którymi byliśmy związani z Francją i Anglią. W rzeczywistości, jak się miało okazać w niezbyt odległym czasie, chodziliśmy nad przepaścią. Cały gmach runął - dom rodzinny, szkoła, Warszawa."
-> Z t. 1 "Autobiografii". So aktuell! Dziś też (notuję 10.05.2022) podkreśla się przynależność Polski "do Europy" i wiele mówi o guzik wartych sojuszach. A chodzimy nad przepaścią! I Polska - w stanie rozkładu. A może już nie istnieje?

"To był genialny pedagog. Może od niego nauczyłem się traktować dzieci indywidualnie. Mówił «człowiek», a nie «dziecko». Miał wrodzoną miłość do dzieci. Zawsze znajdował dla nich czas. Cieszył się nimi, nie nudziły go nigdy. Nie bał się dzieci trudnych, samolubnych, kapryśnych. To był pedagog z charyzmatem. Wyczuwało się w nim pewien smutek, jakby nosił w sobie dramat narodu. Może przeczucie końca jego środowiska? W książkach Korczaka też jest smutek. Nie stosował określonej metody. Kochał każde dziecko, w każdym widział niepowtarzalną osobę, każde było dla niego innym światem. Poświęcił karierę lekarza, żył tylko dla dzieci.
(...)
Gdy przyszedł moment wyboru między życiem a śmiercią - wybrał śmierć razem z dziećmi. Nieraz spotykamy się z kimś, kto po latach okazuje się świętym; dopiero wtedy odtwarzamy sobie nasze wcześniejsze wrażenia i przeczuwane znamiona niezwykłości. Janusza Korczaka uważam za świętego. Żydowski święty, bez żadnego obrazka, bez ołtarza i bez relikwii.
Według mnie Janusz Korczak, doktor Henryk Goldszmit, zwany powszechnie Starym Doktorem, był chyba jednym z najserdeczniejszych mędrców, którzy się pokłonili Dziecku.
(...)
Wiele lat później, w 1980 roku, przeżyłem wielkie wzruszenie, kiedy otrzymałem Medal im. Janusza Korczaka. Powiedziałem wówczas: «Tak się złożyło, że dzisiejszy dzień szósty grudnia, dzień świętego Mikołaja, przyjaciela dzieci, staje się dla mnie także dniem Janusza Korczaka. W tym dniu wielka radość mnie spotyka, bo ten, którego podziwiałem, do kogo się modliłem, kogo czytałem i kochałem, z którego wspomnieniem polskie znaczki pocztowe na listy do drogich osób wyszukiwałem i naklejałem, tak jakby się do mnie uśmiechnął»."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Moje "tak" dla Korczaka (czy istotnie wybrał śmierć, to akurat dyskusyjne) - ale uznanie Żyda za świętego zdaje się dość... bluźniercze?

"(...) prawicowe (...), ale ciekawe pismo (...)."
-> Z t. 1 "Autobiografii". (O "Prosto z mostu".) Ksiądz-lewak, no załamka.

"Przyjaźń to jest coś niezwykle ważnego, co nie wszyscy w życiu znajdują. Zawsze jest wzajemna - nie tak jak miłość. Można beznadziejnie kochać całe życie, ale nie można beznadziejnie się przyjaźnić."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Nie można beznadziejnie się przyjaźnić - w punkt! (Z t. 2 "Autobiografii": "Miłość może być niewzajemna, taka nieszczęśliwa. Przyjaźń jest zawsze wzajemna, bo inaczej nie ma przyjaźni".)

"«Historia filozofii» to genialny sukces, a jedyna książka profesora Tatarkiewicza, jaka się nie sprzedała, ma tytuł «O szczęściu». Już tytuł był niedobry. Ludzie nie lubią zgody na świat. Sam profesor powiedział mi, że gdyby była o nieszczęściu, poszłaby prędzej."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Hehehe. Lecz: czyż nie? :P

"Antologia ta, zamykająca - jak się miało wkrótce okazać - dwudziestolecie międzywojenne, stała się ważną lekturą poetów debiutujących w czasie wojny, o czym się mogłem przekonać podczas spotkań i dyskusji literackich."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Mowa o "«Antologii współczesnej poezji polskiej 1918-1938», którą opracował wraz z Antonim Andrzejewskim. To było najważniejsze przedsięwzięcie Frydego jako krytyka". Chyba nie do zdobycia? ;/

"Moje pokolenie - pierwsze pokolenie wolności. Radość Skamandra z odzyskania wolności - jak upicie winem. Ludzie pijani wolnością. Wierzyński, czasy wielkiego Tuwima."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Hmm, "ach!" i "ech!" - no bo czy chciałabym zachłysnąć się (stosowne określenie?) wolnością jak pokolenie Skamandra, mając świadomość tragedii czekającej tuż za rogiem?

"(...) nie ma przypadkowych spotkań. Ktoś pojawia się nieoczekiwanie na naszej drodze, a potem okazuje się, że miał w naszym życiu odegrać ważną rolę."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Boży plan?

"Na wsi o wiele silniej niż w mieście odczuwa się i przeżywa rytm życia przyrody. Widzi się wyraźniej różnice dzielące daną porę roku od poprzedniej i następnej. Przedwiośnie, wiosna, lato, dwie jesienie (...), zima - żyłem w tych sześciu porach roku (...)."
-> Z t. 1 "Autobiografii". Jednak i w mieście odczuwa się poszczególne pory - jeśli się skupi :-)

"Rzeczywiście, jak burza przemija ten wiek, nie tylko w tym sensie, że się kończy nagle. Burzliwe były lata, w których przyszło żyć naszemu pokoleniu."
-> Z t. 2 "Autobiografii". A właściwie - z listu od Jana Pawła II ("Watykan, 1 grudnia 1998 r."). Każde pokolenie ma własne burzliwe lata.

"Czym jest cichość i pokora?
Cichość to chyba zewnętrzna strona sprawy, bo można być cichym i niepokornym (mówi się nieraz o «cichej wodzie, która brzegi rwie»). Pamiętamy Rejenta Milczka z «Zemsty» Fredry, który był zawsze milczący, a miał w sobie «rogatego i pyskatego czorta».
Pokora to skarb wewnętrzny, to coś, co jest w środku człowieka, jego wielka wewnętrzna wartość.
(...)
Czym jest pokora?
Pokora nie jest ani płaszczeniem się, ani umniejszaniem siebie, bo Jezus ani się nie płaszczył, ani nie umniejszał.
Pokora to wielka świadomość potęgi Bożej: Bóg jest wielki, a ja całkowicie od Niego zależę, a to, co we mnie jest dobrego - jest od Pana Boga i nie mogę po swojemu oceniać ani ludzi, ani wypadków, jakie się dzieją naokoło mnie. Muszę to wszystko pozostawić Bogu. To jest prawdziwa pokora. Inaczej - jest to wielka wiara w Boga.
(...)
Pokora jest odwagą i prawdą. (...) Pokora nie polega na tym, że mówię, iż jestem niczym, ale że widzę, jak wielkie jest to, co dał mi Bóg. To jest pokora. Nie to, że ja nic nie znaczę, tylko to, że to, co mam, mam od Boga. To jest prawdziwa pokora chrześcijańska."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Obawiam się, żem niepokorna. Może nie aż tak jak ta cicha woda, która brzegi rwie... ale serce ciche i pokorne - to raczej nie me :]

"Jezus jest absolutnie nieporównywalny z kimkolwiek. Wszyscy inni twórcy religii: Mahomet, Budda czy Konfucjusz, odeszli z tego świata w pełni uznania. Budda jako mędrzec, Mahomet jako wielki prorok i organizator. Tymczasem Jezus odszedł sponiewierany, spoliczkowany, zamordowany. Poza tym nikt z wielkich twórców religii nie umarł z miłości za nieprzyjaciół. Tymczasem Jezus, Bóg-Człowiek, cierpiał za grzeszników i jednał ich z Bogiem.
Jezus objawia nam w pełni tajemnicę Boga. Tej tajemnicy nie objawił żaden prorok, mędrzec, filozof. Objawił ją sam Pan Jezus. Kiedy mówił o Bogu, mówił o tajemnicy Ojca, o sobie jako Synu Bożym i o Duchu, który ich łączy miłością. Objawił Boga, który nie jest «wymysłem» człowieka."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Tylko czy ta nieporównywalność z innymi twórcami religii świadczy "za" Jezusem?

"Wydaje mi się, że nasza wiara jest dziecięcą wiarą, i chociaż to może brzmi nieprawidłowo, nie według instrukcji i kanonów, to wolę wiarę żywą, bezpośrednią, od wiary uzgodnionej z wiedzą."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Nieprawidłowy kapłan...

"Uczyłem (...) dorosłych, którzy chcieli przyjąć chrzest.
Pewnego dnia przyszedł do kościoła Wizytek słynny naukowiec, pan Rudolf Fromer, profesor leśnictwa. Chciał się zobaczyć z moim poprzednikiem księdzem Zieją. Powiedziałem mu, że ksiądz Zieja wyjechał. Zadawał mi różne pytania, szukał księdza na poziomie, z którym mógłby się porozumieć. Wtedy nie byłem znany. Nie był zadowolony, że nie znalazł księdza Ziei, ale poprosił mnie, abym go przygotował do chrztu, i podał mi swój adres.
Pojechałem do niego. Ponieważ wiedziałem, że mam do czynienia z wybitnym naukowcem, pomyślałem, że go wezmę - jak to się mówi - na rozum. Zacząłem mu tłumaczyć różne opowiadania z Biblii. Wyjaśniłem, że Mojżesz, wychowany w pałacu faraona, poznał ówczesną astronomię. Przewidział więc odpływ morza w czasie pełni księżyca i wiedział, że wtedy przedostaną się suchą nogą przez Morze Czerwone. Tłumaczyłem dalej o żonie Lota, która zmieniła się w słup soli. Powiedziałem, że po prostu autor posłużył się językiem obrazowym. Nieraz się mówi: «stanął jak słup przy tablicy i nie wie, co powiedzieć». Wyjaśniłem dalej o Ewie. To, że była stworzona z żebra Adama, napisane jest w Starym Testamencie w języku symbolicznym.
Profesor powiedział mi, że te wszystkie moje tłumaczenia są mu niepotrzebne, ponieważ wierzy dosłownie w to, co jest napisane w Biblii.
Opowiedział mi swoją własną historię. Okazało się, że w czasie wojny jego rodzice zginęli w getcie łódzkim. Przedostał się do Związku Radzieckiego i znalazł w północnej części Syberii. Tam bardzo ciężko zachorował. Zawieziono go do szpitala i położono w sali na drugim piętrze. Był w beznadziejnym stanie. Ponieważ zaczęto zwozić rannych żołnierzy z frontu, a brakowało miejsc w szpitalu, w ogólnym zamieszaniu został spisany na straty i wyrzucony przez okno na podwórze. I jakimś cudem nie tylko nic mu się nie stało, ale oprócz tego, gdy leżał na ziemi, ugryzł go pewien gatunek komara, którego jad ma właściwości antybiotyku. Szybko wyzdrowiał. Po tych przeżyciach był przekonany, że wszystko, co wydaje się niemożliwe, jest jednak możliwe. Wierzył więc w to, co jest napisane w Biblii.
Kiedy umarł, byłem na jego pogrzebie. Pierwszy przemawiał minister. Mówił wiele o jego zasługach naukowych. W ciągu tego przemówienia cały czas kapał deszcz. Po przemówieniu ministra nieśmiało wydostałem się z tłumu i wyjąkałem: «Profesor miał jeszcze jedną tajemnicę. Był człowiekiem wierzącym. Przyjął chrzest».
Ku mojemu zdumieniu deszcz nie tylko przestał kapać, ale pokazało się pełne słońce. I znowu stało się możliwe to, co niemożliwe.
O tym samym profesorze, znanym ze swej tuszy i aktywności partyjnej, opowiadał mi znajomy, Longin Glijer, że był on jednym z pierwszych uczonych, jacy dostali delegację na Zachód. Po powrocie na zebraniu partyjnym relacjonuje sprawy zawodowe.
- Towarzyszu profesorze - zapytano go. - Jak tam ma się ten kapitalizm? Umiera?
- Tak, ale jaką piękną śmiercią!"
-> Z t. 2 "Autobiografii". Historia ciekawa, a anegdotkę skądś kojarzę.

"Podział na wierzących i niewierzących jest sztuczny.
(...) Tylko jeden Bóg wie, jak to naprawdę jest, kto jest przy Nim blisko.
Nie spotkałem właściwie nigdy ludzi niewierzących, raczej szukających."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Co sądzić? Nie tylko zresztą o tym... Bo i: "Trzeba z pokorą patrzeć na drugiego człowieka, nawet na jego słabość. Nie zapominajmy także, że Kościół jest to społeczeństwo grzeszników, cała masa ludzi wykrzywionych (...). Może są słabi, ale jest w tym coś wzruszającego, że człowiek pójdzie choć raz na rok do kościoła albo że ktoś dopiero na starość ujrzy Pana Boga".

"Dzisiaj (...) słowo «mędrzec» jest niepopularne. Mówi się «inteligent», «docent», «profesor». Kiedyś mędrcem nazywano tego, kto mógł nawet nie posiadać wiedzy, ale był mądry, zgłębił pojęcie tajemnicy Boga, odczuwał Jego obecność.
Nieraz spotyka się na wsi kobiety proste, niewykształcone, ale bardzo mądre. Tłumaczą, że zamiatają podłogę dla Pana Jezusa, myją i kiszą ogórki dla Niego. Jest to wzruszająca wiara. Taka prosta kobieta wie, jak dobrze dzieci wychować. A inteligentka może zmarnować swoje życie rodzinne i duchowe."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Kobieta musi być mądra. Mądralińska jedynie zmarnuje potencjał.

"Czasy posoborowe, urok Ojca Świętego Jana XXIII, język posoborowy Kościoła ożywił (...) problematykę wiary. (...)
Po Soborze wszystko się nieprawdopodobnie zmieniło. Jednych ludzi to oddaliło, ale wielu przybliżyło."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Diabelski sobór...?

"Tak było do czasów Soboru Watykańskiego II. Każdy publikowany tekst literacki trafiał na biurko cenzora. Nawet wiersze!"
-> Z t. 2 "Autobiografii". Albo i nie. Wciąż pracuję nad osobistą opinią o przemianach dziejowych...

"Żyłem w czasach bardzo ciekawych. Ludzie narzekają, że czasy dla Kościoła są złe. Tymczasem uważam, że żyję w czasach wielkości Kościoła: Soboru, ostatnich wielkich papieży, zwłaszcza Jana Pawła II, i upadku komunizmu.
Sobór Watykański II rozszerzył pojęcie Kościoła. Sobór to było wielkie przeżycie. Pamiętam dobrze dawne czasy i dzięki temu widzę wielkie zmiany, jakie się dokonały."
-> Z t. 2 "Autobiografii". A czy to czasem nie po owocach mieliśmy oceniać? Wszak są złe. Wielki Kościół? Wielcy papieże? Bynajmniej... Komunizm natomiast dopiero się rodzi!

"Był czas, kiedy religijna tematyka stanowiła część literatury polskiej, ale przecież nie po ostatniej wojnie."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Pierwsze lata po ostatniej wojnie rzeczywiście były skomplikowane, nie śmiem wątpić.

"Niespodziewanie zostałem zaproszony. Wtedy po raz pierwszy znalazłem się w domu Anny i Jana, poznałem ich synów, bawiących się jeszcze w dziecinnych łóżeczkach. Anna i Jan okazali się bardzo miłymi gospodarzami. Rozmawialiśmy o literaturze, o książkach, które właśnie zaczęły okazywać się po latach surowej cenzury. Tym bardziej byłem zdziwiony, gdy dowiedziałem się, że uważali się za ludzi niewierzących. Nie były to jednorazowe odwiedziny, a gdy znalazłem się u sióstr wizytek w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, oni także mnie odwiedzali. Anna Kamieńska napisała nawet wiersz o moim mieszkaniu.
Byli bardzo kochającym się małżeństwem. Znając ich, widząc jej troskę o męża, ja, człowiek, który zrezygnował z założenia własnej rodziny, zbliżyłem się do zrozumienia tajemnicy małżeństwa. Przypominali mi też moich rodziców i ich bardzo dobre małżeństwo. Przypominali mi nasz dom.
Kiedy Jan Śpiewak śmiertelnie zachorował, kilkakrotnie byłem u niego w szpitalu. Zawsze zastawałem tam Annę czuwającą przy mężu. Pogrążona w cierpieniu, wydawała się nikogo nie dostrzegać. Czasem jednak wracaliśmy razem ze szpitala. Był to z pewnością najtrudniejszy okres w jej życiu.
Modliłem się przy Janku, kiedy był już nieprzytomny. Wiem, że dla niego było to ważne. Byłem przy Janie, kiedy umierał. Namaszczałem go. Anna wspomina o tym w swoim «Notatniku»: «Janek leżał na łożu śmierci, już nieprzytomny. Ksiądz Jan Twardowski modlił się przy nim półgłosem. Gdy ksiądz wyszedł, Janek obudził się i powiedział nagle wyraźnie: 'Ksiądz się modlił. Jestem szczęśliwy'. Teraz gdy rozpamiętuję ten czas, jego słowa wydają mi się istotne. Było to wyznanie wiary. Zresztą, w przeciwieństwie do mnie, Janek zawsze był naturalnie wierzący. I może czasem tylko tyle trzeba, i jeszcze cała męka konania, aby człowiek został zbawiony».
Śmierć męża wstrząsnęła nią do głębi, tak że nagle zupełnie inaczej zobaczyła świat. Cierpienie Anny tak bardzo nią zawładnęło, że sama zrozumiała, iż musi z nim walczyć. Pamiętam, jak ogarnięta ciemnością, przychodziła do kościoła Sióstr Wizytek, odczuwała potrzebę rozmowy. Właśnie w tym czasie zbliżyliśmy się do siebie. W pewnym momencie napisała w «Notatniku»: «Szukałam umarłego, znalazłam Boga». Zdarzyło się, że pojechała do Rzymu. Po powrocie powiedziała mi, że wyspowiadała się i może teraz powiedzieć, że straciła męża, ale odnalazła Pana Boga.
W Annie zaczęła budzić się wiara. Byłem świadkiem jej nawrócenia i wzrostu w wierze. Może nasza przyjaźń przyczyniła się do jej nawrócenia, ale to nie ja ją nawracałem. Ja nie umiem nawracać. Pan Bóg nawraca.
W tym czasie komunizm w Polsce zmęczył już wielu ludzi, występowano z partii. Wielu, jak to się dzisiaj mówi, «nawracało się». Jej nawrócenie było prawdziwe, dalekie od manifestacji. (...)
Często chodziliśmy na Powązki i tam, wędrując od grobu do grobu, rozmawialiśmy. Było w tym coś niezwykłego. Przychodziliśmy tu, żeby pogadać.
Odwiedzaliśmy nie tylko groby bliskich, jej męża, znajomych, pisarzy, ale także te zapomniane i opuszczone. Rozmawialiśmy o wierze, o Bogu, o wybranych fragmentach Pisma Świętego, o liturgii, a także o wierszach i w ogóle o literaturze. Nigdy nie zabrakło nam tematów. Ze wzruszeniem przeczytałem w jej «Notatniku» zdanie: «Już dziesięć lat tak chodzimy wśród grobów».
Anna Kamieńska zarówno przed nawróceniem, jak i po była mądrym człowiekiem. Poszukując Boga, bardzo wiele wymagała od siebie.
Najważniejszą lekturą Anny w tym przełomowym okresie stało się Pismo Święte. Było ono także najczęstszym tematem naszych rozmów. Podziwiałem wtedy głęboki, dociekliwy umysł Anny. Była obdarzona wieloma talentami: pisała wiersze, tłumaczyła zarówno poezję, jak i prozę, dokonywała ciekawych interpretacji literatury, wreszcie - kiedy poznała hebrajski - zagłębiła się w Biblię. Razem czytaliśmy i tłumaczyliśmy Ewangelię. To się rzadko zdarza, by czytać z kobietą Ewangelię.
Anna była człowiekiem niezwykle wrażliwym na potrzeby ludzkie. Była dobrą i czułą matką. Dbała o to, żeby «wydobyć na powierzchnię» zapomnianych poetów. Ożywiała pamięć o umarłych. Była niezwykłą i świętą kobietą. Mogę powiedzieć - taki murowany człowiek, a jakże subtelny w przyjaźni. Takich ludzi już nie ma. Popularną poetką stała się dopiero pod koniec życia."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Kamieńska w planach... (Jednakże już teraz skopiuję: "Kamieńska odpowiedziała mi [na wiersz «Śpieszmy się»] wierszem «Puste miejsca»: «Nikogo nie zdążyłam kochać / choć się tak spieszyłam / jakbym musiała kochać tylko puste miejsca / [...] / tak się spieszyłam kochać / i oczywiście nie zdążyłam». Prowadziliśmy czasem dialog wierszami".)

"Czy o matce można mówić, że była? Matka wciąż jest. Jeśli w czasie przeszłym, to niedokończonym, żywym, teraźniejszym, wiecznym. Niektórzy mówią, że matka w chwili śmierci - jak każdy człowiek - wymyka się naszym oczom. Ale z matką jest zawsze tak samo - maleńki wielki sekret: jeśli jest, to się jej nie dostrzega, bo jest za blisko. Widzi się ją wtedy, kiedy jej brak."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Wzruszenie ściska gardło.

"Pamiętam, że oszołomiło mnie bogactwo materialne Szwajcarów. Tam nic się nie zawaliło. Kiedyś byli biedni, ale uniknęli dwóch wojen światowych naszego wieku i na nich się wzbogacili, zachowując neutralność. (...)
Byłem mile zaskoczony sytuacją Kościoła katolickiego w Szwajcarii. Myślałem, że będzie znacznie gorzej. Mówiono o upadku Kościoła, a spotkałem się z zespołami uduchowionych księży. Usłyszałem kazania na wysokim poziomie - Kościół jest tam elitarny. O wiele mniej ludzi chodzi na msze niż w Polsce. Ale w tych małych grupach wartości duchowe są jednak bardziej zachowane."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Ku rozwadze.

"(...) jeden z kuratorów szkolnych powiedział o nim: «Gustaw Wuttke był genialnym profesorem, bo zawsze uczył tego, co było poza programem»."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Dzisiaj zostałby wywalony na zbity pysk :/

"Prawdziwie mądry człowiek zna granice swojej ludzkiej logiki. Nie może on posługiwać się tą logiką w innych wymiarach. I na tym polega mądrość."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Nie wykluczam.

"Bardzo lubię Warszawę. Całe noce chodziłem po Warszawie, nawet już jako ksiądz. Chodziłem sam - do świtu. Czułem się dobrze w klimacie nocy. Nie rozmawiałem z nikim, po prostu chodziłem. W noc sylwestrową chodziłem po ulicach - przypominała mi się dziewczynka z zapałkami."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Klimacik ;-)

"Myślę, że w wędrówce na cmentarze zawsze kryje się wiara, bo nikt nie biegnie do kogoś, kogo nie ma - biegnie do tego, kto jest, ale jest niewidoczny.
Dostojny cmentarz z bramą Świętej Honoraty - prawdziwa dawna Warszawa. Jedyne miejsce, gdzie można było spokojnie pospacerować. Miejsce, gdzie nawiązuje się kontakty z dawnymi ludźmi. Ma swoją zadumę. Przychodziłem tu regularnie z ojcem, a potem stały [stało?] się miejscem moich podróży z Anną Kamieńską. Kocha pani. Miała kompleks brzydoty i cieszyła się mężem, że żenił się z nią mimo wszystko. Od niej się wiele nauczyłem. Pamięć o zmarłych - piękna rzecz!"
-> Z t. 2 "Autobiografii". Polska język trudna język. Janek opowiada o Ance - czy o św. Honoracie? :>

"W tym, co piszę, w swoich poglądach, nawet ulubionych lekturach, jestem bardzo staroświecki. Kiedy byłem młodym chłopcem, zaczytywałem się «Odyseją». Zresztą do dziś jest mi ona bliska. Pomyślmy tylko: Odys tak wiele przeżył, a w Itace czekała go żona i wierny pies z radości machał ogonem. Tymczasem Ulisses dwudziestego wieku gubi się na ulicach swego miasta. To nie dla mnie. (...)
Dawniej miasto było serdeczne i bliskie. Dziś ulice - nie wiadomo jakie. Ktoś wracał i zgubił się na ulicach własnego miasta. Nowoczesność mnie nie pociąga."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Uhm, czyżby niełatwa przeprawa przez Joyce'a?

"Dla mnie modlitwa to nie słowa. To jest przebywanie z Bogiem w milczeniu, jak zakochani. Kochają i nic nie mówią do siebie.
Trzeba pamiętać, że modlitwa jest nie tylko mówieniem do Boga i śpiewaniem Mu, ale także słuchaniem Go. Kiedy słucham Boga, muszę umieć milczeć, aby dobrze słuchać."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Jak zakochani?

"Bardzo bliskie są mi słowa z tego samego psalmu: «Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty / obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję» (Ps 51,9). Hizop jest biblijnym znakiem cierpienia. «Pokrop hizopem» to znaczy: dotknij mnie cierpieniem, a będę mógł się oczyścić. Słowa te wymawiają księża, kiedy wchodzą do chorych z Komunią świętą. Słowa, które pokazują zbawczą rolę cierpienia i poświęcenie dla Boga.
Już jako dziecko wierzyłem, że cierpienie jest potrzebne. Wkładałem nawet kamyk do buta, żeby trochę pocierpieć i ćwiczyć cierpliwość. Zawsze byłem dziwny."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Zawsze byłam dziwna ;]

"(...) pacierz to jeszcze nie modlitwa."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Jeszcze "jeszcze" ciut razi.

"Bóg (...) zdumiewa swoją logiką - wszystko dzieje się nie po naszemu. Myślę, iż ludzie wykształceni dlatego niejednokrotnie nie wierzą w Boga, że za często posługują się ludzką logiką. Od dawna na przykład kojarzono inteligencję z lewicą, tymczasem lewica przegrała. Jest tu i jakaś przegrana intelektualna. Mówiło się przecież, że inteligencja musi być zawsze postępowa, ale tu popełniono błąd, bo szukano prawdy, pomijając ludzkie dobro, i dlatego wychodziło z tego zło. A tymczasem trzeba szukać dobroci - dziś jest czas na mądrość, a nie przede wszystkim na intelekt.
Cenię wielką teologię, ale moja wiara jest bardzo prosta, jest pokładaniem nadziei w Jezusie Chrystusie. Wiem, że On jest tym jedynym, który nie zawiedzie.
Jak już wielokrotnie wspominałem, wstąpiłem do seminarium duchownego w czasach najgorszego stalinizmu. Jeden znajomy powiedział mi, że jestem naiwnym głuptasem, który zwariował, bo kto chce być księdzem w takich czasach, jakie były wtedy. Tymczasem potwór stalinowskiego komunizmu odszedł z podwiniętym ogonem, nie zawiodłem się na Panu Jezusie. To doświadczenie własne uspokaja mnie, nie boję się tak zwanych kryzysów religijnych i opowiadań o tonącym okręcie Kościoła. Wiem, że Chrystus uratował nas od rozpaczy, nadał sens naszemu życiu, śmierci, miłości. Tę radosną nowinę dobrze jest przekazywać w dzisiejszym zagubionym świecie.
Trzeba szukać prawdy, która jest dobrem - przecenianie intelektu prowadzi często do przekonania, że Bóg jest zły. Tymczasem pogody ducha, optymizmu trzeba szukać w Ewangelii, a mądrości - w Mądrości, a nie tylko w człowieku.
(...) Gdy stawiamy tylko na intelekt - możemy zgubić prawdę."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Uff, lewica =/= inteligencja.

"Jestem często przy umierających. Ktoś umiera. Najbliżsi garną się do niego, a on powoli od nich odchodzi, mało się już nimi zajmuje. Wie, że już inny świat go pochłania. Idzie do Kogoś, kto był przedmiotem jego miłości.
Byłem przy śmierci swojej matki. Były wszystkie dzieci. Czworo. Cała kochająca rodzina, a ona zupełnie obojętniała. Już wzywał ją inny świat. Coś większego niż miłość, niż macierzyństwo. Tak to rozumiem i to jest to moje przekonanie, które utwierdza mnie w wierze. Miłość - tajemnica, która była przed nami. Zostanie i po nas."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Potężna tajemnica!

"Miłość jest ciągłą walką o bycie dla kogoś, nie dla siebie."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Miłość to zmaganie się z egoizmem...

"(...) «kochamy wciąż za mało i stale za późno», mimo iż bezustannie tęsknimy za miłością, pragniemy jej i potrzebujemy."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Dokładnie tak :'(

"Pamiętam jeszcze katolicyzm masowy przed wojną. Zgodnie z poleceniem wszyscy szli do spowiedzi, do Komunii, ale czy to wszystko było «takie naprawdę»?
«Nie bój się, mała trzódko» - mówi Jezus w Ewangelii. Nie jest powiedziane: «Nie bój się, wielka trzodo». Trzeba pamiętać, że nas zawsze będzie mało. To jest podane jako prawda. Nie ma w tym żadnego ubolewania.
Mnie nie załamuje to, że jest mniej ludzi w kościele. Jako ksiądz widzę nawrócenia, niezwykłe zmiany w duszach ludzkich. Niektórzy mówią: same staruszki w kościele. Ale one były kiedyś młodymi grzesznicami. To wzruszające, kiedy wracają do Ojca. Na stare lata czują się jak dzieci. Uświadamiają sobie, że są dziećmi Boga. Wszyscy je opuścili, a On został."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Frapujące spostrzeżenia.

"(...) szczęście nie jest zasługą, tylko łaską."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Oho!

"Kilka lat temu w «Humorze zeszytów szkolnych» w «Przekroju» przeczytałem: «W wierszu 'Śpieszmy się kochać ludzi' Jan Twardowski przekonuje nas do szybkiej miłości»."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Haha :D

"Myślę, że młodzież jest wciąż taka sama, jeszcze wierzy w miłość - w rzecz najważniejszą - w przyszłość, w prawdę. Czasem jest lepsza od starszych, bo starsi ludzie bywają zgorzkniali, pochmurni, zmieniły się ich różne doświadczenia... Patrzę bardzo pozytywnie na młodzież, nie ma w moim otoczeniu złej młodzieży, w ogóle nie wierzę, że taka istnieje, czasem bywa trudna, ale to nie znaczy, że jest zła."
-> Z t. 2 "Autobiografii". To starzy wykrzywiają plastyczne jeszcze kręgosłupy moralne młodych :[. Rodzice, wychowawcy, media...

"Przybyszewski mówił i pisał o dramacie istnienia. «Cierpię na ból istnienia». A trzeba mówić o radości istnienia. Radość istnienia, bo człowiek może kochać, żyć."
-> Z t. 2 "Autobiografii". No jo, Weltschmerz ;p

"Niektórzy narzekają, że żyją w czasach trudnych dla Kościoła. Ja jednak uważam, że jako ksiądz przeżyłem pięćdziesiąt lat w kapłaństwie w czasie bardzo pomyślnym dla Kościoła. Był to przecież czas Soboru Watykańskiego II, który rozszerzył spojrzenie na Kościół. Byłem też świadkiem czegoś bardzo niezwykłego - upadku komunizmu, który wydawał się tak potężny. Najwięksi politolodzy uważali, że może upaść tylko na skutek wielkiej wojny, a on rozleciał się jak domek z kart. Ci, którzy walczyli z Kościołem, zostali skompromitowani. Ideowi komuniści okazali się odstępcami od ideologii, stali się dziś biznesmenami.
Byłem też świadkiem wspaniałych pontyfikatów: Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła II. Nie mogę więc narzekać. Wspomnienia prześladowań z czasów stalinowskich wydają mi się dziś tak małe wobec Soboru i upadku komunizmu."
-> Z t. 2 "Autobiografii". I tak w kółko... Ten Twardowski to naiwniak (albo... przemilczę). Jak domek z kart? Ukartowany! Kompromitacja? Tak, ale polskiego papieża... I cóż nie w porządku z biznesmenami, hę?

"Jak mali jesteśmy wobec tajemnicy czasu, wydarzeń, jakie biegną. Jak bardzo przerastają nas plany Boże. I to, co nas nieraz męczy, po wielu latach wygląda inaczej.
Zawsze dla mnie i dla wszystkich starszych ludzi rocznica wybuchu wojny jest rocznicą cudu ocalenia. Bóg nas ocalił jak Noego ze zwierzakami. (...) Nie rozstrzelano nas z grypsem w gardle, nie zabito pałkami w czasie śledztw, nie umarliśmy w więzieniach czy obozach zagłady. Bóg nas niespodziewanie ocalił. Jeżeli grzechem jest marnować jakikolwiek czas, to jakimże grzechem jest marnować czas tak cudownie podarowany.
Dzień 1 września - dzień rachunku sumienia: Co zrobiłem z czasem, który dał mi Bóg, ratując mnie i wielu innych ze strasznego potopu wojny? Tego dnia starsi ludzie, którzy przeżyli wojnę, powinni pomyśleć, czy zmądrzeli po jej doświadczeniach, a ludzie młodzi - czy nie zgłupieli do tego stopnia, że uważają, iż nic się nie zmieni."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Jakże świeże spojrzenie!

"Teologia, owszem, jest bardzo mądra, ale jest mi niepotrzebna."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Nie wypada się przyznawać ;[

"Święty Jan Vianney na egzaminie wstępnym do seminarium nie mógł wykazać się wielką wiedzą. Zapytał go rektor, co skłania go, iż chce tu wstąpić. On odpowiedział, iż wzrusza go Droga Krzyżowa. To zostań - powiedział mu rektor. Był to niezwykły rektor, który poznał się na nim. Święty Jan Vianney niewiele umiał, był jednak «wzruszony» Jezusem. To jest ważne: być wzruszonym Jezusem. Nieraz taki prościutki ksiądz może być świętym księdzem."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Jednakowoż - nie odrzucam opcji.

"Ilu jest ludzi, na których machamy ręką, a oni są czasem bliżej Pana Jezusa, choć patrzą na Niego z daleka."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Jak Zacheusz.

"Myślę, że ci, co odeszli, są nawet bardziej obecni. Także oni szukają z nami kontaktu. Chociażby wtedy, gdy przychodzą do nas w snach, gdy pragną nam coś przekazać. I to jest bardzo optymistyczne.
Tajemnica obcowania świętych jest wielką mądrością Kościoła.
Modlimy się za zmarłych, ale możemy też modlić się do nich.
Kiedy w trudnych chwilach podejmujemy jakąś decyzję, zmarli, do których się modlimy, pomagają nam.
(...)
Zachowajmy świadomość potrzeby modlitwy za zmarłych i do zmarłych, żywego, serdecznego kontaktu z tymi, którzy są blisko nas. Pytani - na pewno w jakiś sposób nam odpowiedzą."
-> Z t. 2 "Autobiografii". Pociecha! :)

"- Jak można zdefiniować miłość?
- Miłość nie jest tylko uczuciem, zakochaniem, fascynacją. To wszystko jest jedynie aureolą miłości. Sama miłość natomiast jest ciężkim trudem, poświęcaniem się, ustawiczną walką z egoizmem, nieustannym otwieraniem się na drugą osobę. To wielka odpowiedzialność wobec ukochanego człowieka."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Again...

"Ciekawe, że mówiąc o miłości, nigdy nie można postawić pytania: dlaczego mnie kochasz? Oczywiście, odpowiedź może brzmieć: dla urody. Ale, jaka to miłość, jeśli uroda się kończy, czasem nawet bardzo szybko. Miłość dla pieniędzy? Pieniądze można stracić. Dla wykształcenia? Przecież można zgłupieć."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". No nie???

"Prawdziwa, autentyczna miłość jest niezrozumiała, bo kocha się za nic. Kocha się właściwie za Bóg zapłać. Dlatego miłość przyjmuje się w pokorze i z radością. Jako coś, co nagle spadło na głowę."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". I jeszcze (piszę to 15.09.2020)!

"To się znudzi. Względność pojęć czy też przekonanie, że wszystko jest dobre i dozwolone, stanie się nie do zniesienia.
Ludzie zmęczą się brakiem wartości, budowaniem życia poza nimi."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Zdaniem księdza Twardowskiego postmodernizm (w tym relatywizacja zasad) się skompromituje.

"- (...) Przełom XIX i XX wieku to czas wzbudzający nastroje pesymistyczne, dekadenckie, pełne katastrofizmu, ideowej pustki.
- Tak, Młoda Polska niszczyła wielu ludzi. Modna była wielka przesada, poza, niesamowita nienaturalność. (...) Nie znaczy jednak, że epoka ta była niepotrzebna."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Czyżby (dzisiaj 15.09.2020)... wszystko potrzebne było?

"W XXI wiek trzeba patrzeć z optymizmem. To, że cywilizacja przeżywa kryzys, okaże się pożyteczne. Po każdym kryzysie następuje oczyszczenie.
Logika dziejów jest taka, że ostatecznie zwycięży dobro."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Czy to nie przedwczesny optymizm przełomu wieków? (Książkę z 1999 r. czytam 15.09.2020.)

"- Nie żyjemy (...), jak twierdzą niektórzy, w czasach ostatecznych?
- Uważam, że w czasach ostatecznych żyjemy już całe dwa tysiące lat. Przecież Pan Jezus, z chwilą gdy zapowiedział swoje powtórne przyjście, wskazał tym samym na koniec świata. Od tamtej pory, każda chwila zbliża nas do końca świata, a nie oddala.
- Nie wiadomo jednak, kiedy ten koniec nastąpi. «Nie znacie dnia ani godziny» - mówi Ewangelia.
- To ciekawe, że datę końca świata Bóg przed ludźmi całkowicie zakrył. Wiadomo jednak, że w każdej chwili może on nastąpić. Podobnie zresztą, jak koniec człowieka. Nawet zaraz, za moment.
Każdy nekrolog jest jednak końcem świata dla danej osoby. Zwykle przed terminem, przedwcześnie, jak nam się wydaje. Zawsze musimy być na to przygotowani."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Pełniejszy fragment przed nekrologiem.

"Miłość Boga jest bezinteresowna.
Człowiek kocha mocniej, gdy odczuwa wzajemność. A Bóg kocha za nic."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Wzajemność? Lato'2020?

"(...) na kapłana Bóg nie wybiera tego, kto jest dobry, piękny i szlachetny, ale tego, kogo chce, bo kocha. Myślę, że wybiera świętego, aby był bardziej święty. Ale wybiera też grzesznika, aby już nie był grzesznikiem.
Niezwykle ciekawy jest ten wybór."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Boże tajemnice...

"- (...)
W miłości trzeba się wyrzec samego siebie.
- «Zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz» - napisał Ksiądz w wierszu.
- No właśnie. Tymczasem ludzie często podchodzą do życia zbyt egoistycznie.
Gdy kocha się siebie samego w drugim człowieku, własne «ja» znajduje się na pierwszym miejscu. Kocham, bo druga osoba mnie kocha, podziwia, fascynuje się mną. To jednak nie jest miłość, ale egoizm.
Myślę, że największą przeszkodą w miłości jest właśnie egoizm. Pamiętanie przede wszystkim o sobie. Tymczasem prawdziwa miłość to wyzbywanie się egoizmu.
Oddanie siebie w miłości wcale nie zubaża. Wręcz przeciwnie - wzbogaca i czyni miłość szczęśliwą. Uskrzydla - nie przygnębia.
Miłość jest wyjściem poza siebie. To bardzo trudne, jak każdy sposób obcowania z ludźmi.
Kobieta i mężczyzna to dwa zupełnie różne światy. Inne psychiki, inne duchowości. (...)"
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Uczę się miłości?

"Ludzie pobierają się jak pod narkozą. Takie jest prawo miłości, prawo uczucia. W gruncie rzeczy to wszystko jest strasznie niepoważne. Nawet gdy małżeństwo poprzedzone jest przygotowaniem, pouczeniem katechetycznym, istnieje jeszcze przecież urok uczucia.
Czy narzeczeni są do końca świadomi tego, co robią? Pewnie nie. Ale tak było od zawsze, przez całe wieki i tak już pozostanie.
Myślę, że mimo ataków na instytucję małżeństwa, ono przetrwa. To jest bardzo ciekawe, że próby zastąpienia go wolną miłością nigdzie na świecie się nie udały. Znaczy to, że wolna miłość tak naprawdę szczęścia nie przynosi. Ludzie wprawdzie mogą żyć jak chcą, ale nie daje im to satysfakcji. Nie na tym polega istota miłości."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Jedynie miłość :)

"Cierpienie nie przeszkadza w szczęściu.
Szczęśliwa jest matka, która czuwa w nocy przy chorym dziecku. Ona kocha swe dziecko, więc gdy nie dośpi, nie narzeka, że jest zmęczona.
Cierpienie nie łączy się z przyjemnością, ale ze szczęściem tak. Gdy ktoś wie, że cierpi w dobrej sprawie, ma poczucie, że jest szczęśliwy."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Cierpienie nie przeszkadza w szczęściu (:

"Ludzie nieraz pytają mnie: co jest najważniejsze w życiu. Odpowiadam wtedy: najważniejsza w życiu jest miłość."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Nie inaczej!

"Humor pomaga żyć. Chroni przed patosem, jest dla człowieka ratunkiem, ma funkcję leczniczą, oczyszczającą.
Humor działa na zasadzie paradoksu. Człowiek się cieszy, gdy pojawia się coś nieoczekiwanego, gdy rozwiązanie jest zaskakujące, a zarazem miłe.
To bardzo ważne, by umieć rozśmieszać innych. Myślę jednak, że człowiek powinien też czasem umieć zaśmiać się z samego siebie. To pomaga odnaleźć dystans, uzyskać właściwe proporcje, wewnętrzną równowagę."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Humor pomaga żyć ;-)

"(...) Cierpienie jest tajemnicą.
Dzisiejszy świat usiłuje za wszelką cenę przekonać człowieka o bezsensowności cierpienia. O tym, że jest ono wręcz nieludzkie. A tym samym usiłuje zabić w człowieku nadzieję.
Takie przesłanie pojawia się w filozofii, literaturze. W «Dżumie» na przykład Albert Camus dowodzi, iż heroizm polega na mężnym dźwiganiu bezsensownego cierpienia, jakie człowieka spotyka w życiu. Wyłania się z tego wielka ludzka pycha, oparta na przekonaniu, że człowiek to wielki bohater (...)."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". "Dżuma" już nie tak wielka?

"Jeżeli mówimy o cierpieniu jako Bożej karze za grzechy, bardzo się mylimy. Wkładamy bowiem w ten sposób do rąk Boga kodeks prawa ludzkiego. A Bóg nie według naszego kodeksu postępuje. On jest ponad prawem ludzkim.
Przeświadczenie, że cierpienie jest karą za grzechy, stanowi więc umniejszanie Boga. Jest czynieniem z Niego ludzkiego sędziego."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Ilu katolików to pojmuje?

"Jeśli (...) chodzi o samego Judasza, broniłbym go. To wyjątkowo tragiczna postać. Myślę, że jedna z najtragiczniejszych w dziejach świata."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Judasz zasługuje na współczucie.

"Samobójstwo jest straszną rzeczą. Taką decyzję często ludzie tłumaczą rozpaczą, mówią, że komuś rozum odebrało. Jest w tym chyba jakaś prawda. To przecież działanie wbrew instynktowi życia."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Posiadam instynkt życia?

"- Czy istnieją ludzie niewierzący?
- Myślę, że tak naprawdę nie ma ludzi niewierzących. Są jedynie tacy, którzy wierzą w inny sposób. Ale w coś wierzą. (...)
Wydaje mi się, że nawet ci, którzy mówią, że są niewierzący, także na swój sposób wierzą. Z niewierzącymi nie jest więc tak prosto.
Kiedy w czasach stalinowskich zostałem księdzem, byłem bardzo zdziwiony, gdy zobaczyłem ludzi deklarujących się publicznie jako ateiści, choć w głębi duszy tacy nie byli. Przyznawali się do tego w konfesjonale. Było to jedno z moich pierwszych wielkich zdziwień w życiu."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Nie tak prosto z niewierzącymi...

"(...) w głębi duszy każdy człowiek ma poczucie tajemnicy. Może «urzędowo» nie wierzyć, ale ma świadomość, że istnieje coś większego od niego samego.
Tak naprawdę nie wiadomo, kto jest wierzący, a kto niewierzący. Trzeba by wejść w czyjeś serce, by się o tym przekonać. Jaka jest bowiem nasza wiara i czy naprawdę wierzymy - wie tylko Bóg.
Może właśnie ci, którym życie się nie udało, poplątało, i znaleźli się poza Kościołem, są nieraz bliżej Boga? Może spotkali się z Jego łaską?
Nie powinniśmy unikać ludzi niewierzących lub uważanych przez nas za złych, albo takich, którzy tak życie sobie skomplikowali, że nie mogą otrzymać rozgrzeszenia. Naszym powołaniem jest prowadzić niewierzących do Boga. (...)
Wiara jest dla wszystkich. A że nie wszyscy ją rozumieją? Pan Jezus także mówił do ludzi, którzy Go nie rozumieli. Nie pojmowali Jego nauki, sensu słów, które do nich wypowiadał. (...)"
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Lekcja dla mojej rodziny - ale i dla mnie.

"- (...) co sądzić o ludziach, którzy mówią o sobie: wierzący niepraktykujący?
- Myślę, że zawsze tacy ludzie istnieli. Praktyki religijne wymagają czasu, systematyczności w przychodzeniu do kościoła, modlitwa pewnej pracy nad sobą. Bez tego jednak, jak może przetrwać prawdziwa wiara?
- Czy ludzie niepraktykujący mogą powiedzieć o sobie, że są wierzący?
- Jeżeli mają autentyczny kontakt z Panem Bogiem, myślę, że w pewien sposób tak. Nie znaczy to jednak, że należy ich usprawiedliwiać. Praktyki są potrzebne w każdej dziedzinie życia. Niezbędna jest praca nad sobą w sporcie, w tańcu, muzyce. Trzeba poświęcić na to czas, dołożyć wysiłku. Podobnie jest z praktykami religijnymi."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Dobrze księdza czytać, księże Janie.

"- Historia świata nie zna innego dzieła literackiego, które miałoby tak licznych czytelników, jak Biblia. Żadnego innego dzieła nie przetłumaczono też i nie wydano w tylu językach, co Pismo Święte. Kim są czytelnicy Biblii? Czy Biblię mogą czytać także ludzie niewierzący?
- Rzeczywiście Biblia jest najbardziej rozpowszechnioną Księgą świata. (...)
To prawda, że urok Biblii - mimo upływu czasu - nie wygasł. Nigdy nie stała się ona Księgą niemodną czy archaiczną.
(...)
Czy natomiast jest ona jedynie dla ludzi wierzących? Z pozoru tak może się wydawać. Myślę jednak, że Biblia jest dla wszystkich.
- Ludzie niewierzący także ją czytają?
- Znam wielu niewierzących, którym Biblia stała się bardzo bliska. Choćby na krótko, w wyjątkowych chwilach życia. Jestem zdumiony, gdy widzę, jak do nich trafia, jak ich przemienia. Nieraz przychodzi jak rekolekcje, niekiedy jak pocieszenie, ukojenie, dobra rada."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Mój egzemplarz czeka.

"To, czy człowiek może być zbawiony, zależy od żalu za grzechy a nie od stopnia popełnionej winy. Judasz popełnił samobójstwo, Kościół uznaje taki postępek za grzech ciężki. Nie znaczy to, że uważa kogoś za potępionego. Jak będzie ze zbawieniem samobójców - jeden Bóg to wie."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Jeden Bóg!

"- Czy nadal ulubioną kolędą Księdza jest «Bóg się rodzi»?
- Tak, bardzo lubię tę kolędę. (...)
Słowa tej kolędy potwierdzają, że Bóg przekracza naszą logikę, że tylko w tak paradoksalny sposób można o Nim mówić. I uczy ona, że winniśmy pamiętać także o tym, czego nie rozumiemy. My natomiast przeważnie nie chcemy tego pamiętać, tak jak snu, który układa się trzy po trzy, przeważnie nie po kolei. Stąd też nie możemy pojąć: dlaczego są spotkania, a potem rozstania, dlaczego ktoś umarł, a był tak potrzebny?
- No właśnie, dlaczego?
- Wszystkie te wydarzenia z czasem odsłonią się jako mądrość Boża. Okaże się, że ani spotkania, ani rozstania nie są przypadkowe. Ten, który umarł, pamięta o nas lepiej w niebie i opiekuje się nami bardziej niż wtedy, gdy chodził po ziemi.
(...)
Bóg naprawdę jest Panem Bogiem spoza naszego sposobu myślenia."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Przekonam się?

"Sądzę, że w życzeniach świątecznych jest dużo dobrej woli, ale także konkretnych, dobrych, ludzkich gestów. To napawa optymizmem. Jak w przysłowiu: piekło zbudowane jest dobrymi zamiarami a niebo - uczynkami.
Myślę, że nawet niewierzący mają swoje Boże Narodzenie, swoją choinkę i na swój sposób przeżywają święta.
(...)
Boże Narodzenie zawsze przypomina, że w świecie jest więcej dobra niż zła."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Na razie wrzesień ^^

"Sądzę, że dziś jesteśmy chyba bardziej oczarowani samą atmosferą Świąt Bożego Narodzenia, zafascynowani ich uroczą tradycją. Wzruszamy się choinką, śpiewamy kolędy o Betlejem ze śniegiem, cieszy nas święty Mikołaj i bawi Herod w szopce.
Wigilia - to rzeczywiście opłatek, życzenia, podarunki, poszukiwanie bliskich pogubionych po świecie, radość spotkania się przy stole. Ale (...) nie tylko (...)."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Atmosfera, tradycja, radość...

"- Wielki Post zaczyna się od Środy Popielcowej, zwanej Popielcem. Popielec kojarzy się często negatywnie, przypomina Koheletową prawdę o marności życia ludzkiego. Czy tak?
- Słowo «popielec» może wzbudzać niepokój. Myślę jednak, że nie do końca jest rozumiane. Popiół kojarzy się bowiem jedynie z prochem, a więc z czymś, co się rozsypuje, czymś ulotnym, nietrwałym.
Zresztą w Środę Popielcową, podczas posypywania głów popiołem, kapłan wypowiada słowa: «Pamiętaj, człowiecze, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz». Po Soborze Watykańskim II wprowadzono inne wezwanie: «Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię». Myślę, że ta pierwsza formuła jest ciekawsza.
- Dlaczego?
- Pierwsza jej część przypomina człowiekowi prawdę, że z prochu powstał. A więc nie tylko to, że obróci się w proch, ale że z prochu też powstał. Z tego prochu powstanie na nowo, gdy się w niego obróci po śmierci. Są to słowa nadziei.
- Są to także słowa prawdy o człowieku?
- Urokiem Popielca jest to, że jest on bezkompromisowy. Każe spojrzeć prawdzie w oczy. Zobaczyć, co jest złem, grzechem, prochem. Uświadomić to sobie i nazwać po imieniu. Po to - by powrócić do Pana Jezusa. By powstać z prochu.
Człowiek jest prochem, a więc nie może zbawić się własnym wysiłkiem. Do zbawienia koniecznie potrzebna jest łaska Boża. Głosi to przecież jedna z głównych prawd wiary. I to jest coś wspaniałego, wyjątkowy dar dla człowieka.
To, że człowiek z niczego powstał, nie jest jeszcze tragedią. Nawet jak się w proch rozsypie, to może z prochu powstać. Do nowego życia.
Myślę, że każda spowiedź jest powstaniem z prochu. Także każde nawrócenie.
Zauważmy: człowiek powstaje do nowego życia nie wyłącznie dzięki własnej mądrości, filozofii, przemyśleniom, wysiłkom, ale głównie dzięki łasce. Tymczasem cała etyka niezależna głosi, że człowiek rodzi się zdany na własne siły. Stawia człowieka w centrum - on jednak pozostaje sam i wtedy nie może powstać. Dlatego boi się, że w proch się obróci. Wiara zaś daje mu pewność, że bojaźń w tym wypadku jest zupełnie niepotrzebna. Fakt bowiem, że człowiek jest prochem, budzi nadzieję na przyszłość, na odrodzenie."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Post?

"- Zmartwychwstanie znaczy (...) zbawienie. Czy zatem wszyscy wrócą do domu Ojca?
- Zbawienie jest przeznaczeniem człowieka. Każdy jest do niego wezwany.
- Piekło zatem jest puste?
- Kościół nie mówi o potępionych. Nigdy nie orzekł, że ktoś poszedł do piekła. Nawet Judasz. Pan Jezus też nikogo nie potępił. Wskazywał raczej drogę wiodącą do życia. (...)
O niebie natomiast Kościół mówi bardzo wyraźnie. Podaje długą listę świętych, czyli zbawionych. Gdy Kościół kogoś wynosi na ołtarze, ogłasza, że jest on zbawiony. Nie ogłasza natomiast, że ktoś jest potępiony.
- Ale w Biblii jest mowa o piekle, o karze za grzechy.
- Człowiek ma swoją, ludzką logikę. Jak jest wina, musi być i kara - myśli. Tymczasem Boża logika jest inna.
(...)
Sądzę (...), że powinno się mówić raczej o zbawieniu niż o potępieniu. Tego nas właśnie uczą święta Wielkanocy."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Czytajcie Twardowskiego!

"- Duch Święty jest nieuchwytny dla człowieka. Działa bardzo niepostrzeżenie. Tak jakby człowieka prowadziły lub trzymały niewidzialne ręce. Jawi się On jako niespodzianka. Przybywa nagle, zupełnie nieoczekiwanie. (...)
- W jaki sposób można rozpoznać działanie Ducha Świętego?
- A w jaki sposób można udowodnić istnienie Pana Boga? Albo na przykład istnienie przyjaźni czy miłości?
Dzisiejszy człowiek chciałby wszystko udowadniać, sprawdzać empirycznie. Tymczasem jest to niepotrzebne.
Każde pragnienie spowiedzi świętej, dobre uczynki, każda próba pojednania z drugim człowiekiem, początek każdego powołania - to są oznaki działania Ducha Świętego. (...)
Podobnie, nieraz, gdy człowiek zrozumiał coś, co go dręczyło, na co nie mógł znaleźć odpowiedzi - to może być rezultat natchnienia pochodzącego od Ducha Świętego."
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Hmmm (dumam 15.09.2020).

"- Czy Duch Święty działa także przez ludzi niewierzących?
- Na tym polega wielka pokora Pana Boga, że działa przez różnych ludzi. (...)"
-> Z "Jedynie miłość ocaleje". Tyle miłych odkryć podczas lektury...

"Kochać - to troszczyć się o kogoś, martwić się, czy ukochanego nic nie boli. Kochać - to smarować komuś bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby go światło nie raziło. Albo szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzły palce.
Nieraz nam się wydaje, że miłość jest raczej dawaniem niż przyjmowaniem. Kocham, bo daję, poświęcam się, znajduję czas dla kogoś.
Tymczasem miłość to nie tylko umiejętność dawania, ale i przyjmowania. Przyjmowania skrzywionej miny, kiedy ktoś wstanie lewą nogą z łóżka, deszczu, kiedy nie ma parasolki, czy żalu, kiedy stłucze się ulubiony talerz. Przyjmowanie kogoś takim, jakim jest. (...)
Kto kocha, przyjmuje to, co dostaje. A gdy daje - nie żąda wdzięczności. Miłość nie rachuje."
-> Ze "Zgody na świat". Muszę nauczyć się przyjmować, dawać potrafię (piszę to 13.07.2018). A w ogóle to np. w "Zeszycie w kratkę" cytat wyglądał trochę inaczej... ("To znaczy troszczyć się o kogoś, martwić się, czy ukochanego brzuch czasem nie boli, smarować komuś bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby go światło nie raziło i żeby nie mrugał w chorobie, załatwić mu tysiące spraw tak szybko, że na jednej nodze, szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarzlak. / Tymczasem kochać - to nie tylko dawać, ale i przyjmować. / Przyjmować skrzywioną minę, kiedy ktoś wstanie lewą nogą z łóżka, deszcz, nawet wtedy, kiedy nie ma parasolki, kiedy stłucze się ulubiony talerz, boli ząb. / Kochać - to nie tylko dawać, ale i przyjmować"). No, nie wnikam; wiele się w pozycjach z nazwiskiem Twardowskiego powtarza i pewnie niekoniecznie tak całkiem słowo w słowo. OK.

"- Zawsze bałem się kobiet.
- Dlaczego?
- Są inne. Zupełnie inne od mężczyzn. Mają odmienną wrażliwość, doznania, inną duchowość. Jest to zresztą chyba powszechnie znany lęk. Myślę, że występuje także u kobiet, które w pewnym sensie boją się mężczyzn, prawda?"
-> Ze "Zgody na świat". Bardzo mnie zaniepokoiło to wyznanie. To mówi ksiądz? Aczkolwiek inność, odmienność widać już na pierwszy rzut oka. A czy ja się boję? W tym problem?

"Myślę, że w życiu trzeba cierpliwie czekać na to, co zdarzy się w przyszłości. Bunt natomiast nigdy nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Ostatecznie obróci się przeciw samemu człowiekowi."
-> Ze "Zgody na świat". Z tym poglądem jest tak jak z całą książką. Raz całkiem się z Twardowskim zgadzam, by zaraz natknąć się na bezsens. Bo w oczekiwaniu na coś (?) czasem trzeba cierpliwie czekać, a czasem trzeba się zbuntować.

"W życiu człowiek dość często rozpacza i buntuje się przeciwko temu, co go spotkało, a potem, ze zdumieniem, widzi, że to dobrze, iż tak właśnie się wydarzyło, że w tę stronę obrócił się jego los. Przychodzi dziewczyna i mówi: otruję się, rzucił mnie ukochany chłopiec. Po roku przylatuje i powiada: dzięki Bogu, że rzucił mnie tamten chłopak, dopiero teraz znalazłam swoje prawdziwe szczęście, tamten okazał się łajdakiem. A początkowo przeżywała to jako krzywdę wyrządzoną jej przez samego Boga, myślała, że także Bóg jej nie kocha."
-> Z "Rozmowy z księdzem Twardowskim". Po pierwsze, ksiądz spłaszcza. Po drugie, jaki los, gdzie wolność? I po trzecie... ja i tak nie "nawrócę się" (piszę to 30.01.2019), ja już nie mam dylematów, ja zwyczajnie nie wierzę w istnienie jakiegokolwiek Boga.

"Gombrowicz był dla nas bardzo ważnym pisarzem właśnie dlatego, że odważył się na drwinę i na indywidualny bunt przeciwko schematom myślenia i odczuwania. Mieliśmy dosyć zbawiania ojczyzny poprzez wojny i powstania, a ludzkości poprzez rewolucje i uzdrowicielskie systemy polityczne. Chcieliśmy być przede wszystkim inteligentni i wolni od autorytetów, które zbłaźniły się na naszych oczach, od ideowości, która okazała się zbrodnią."
-> Z "Rozmowy z księdzem Twardowskim". I to konkretnie z wypowiedzi Heleny Zaworskiej. Gombrowicz to jednak był gość!

"U nas religia stała się sprawą narodową. Cały dziewiętnasty wiek to wiek rozbiorów, Kościół łączył wszystkie trzy zabory, spełniał ogromnie ważną rolę, ale to aż za mocno ciążyło. Zapewne teraz wydobędzie się z tych wieloletnich obowiązków patriotyczno-politycznych. Wolałbym, żeby tak było, bo zacietrzewienia polityczne nie sprzyjają głębokiej religijności."
-> Z "Rozmowy z księdzem Twardowskim". O, naiwny!

"Łatwiej jest ukazać zło niż dobro. Nie wychodzi dobro w sztuce. Na przykład Skrzetuski jako postać powieściowa jest zły, a Bohun dobry, mimo że moralnie jest akurat odwrotnie. A Winicjusz w «Quo vadis?» jakiż nudny!"
-> Z "Jestem bo Jesteś". Właśnie, właśnie ;p;p

"Czy można przyrzekać na wieki miłość uczuciową? - przecież to nonsens. Miłość jest czymś tak tajemniczym, ulotnym. W małżeństwie ludzie zobowiązują się do wspólnej odpowiedzialności za siebie, do troski, do tego, że nie opuszczą się aż do śmierci."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Muszę uczyć się, że to nie tylko zakochanie, a "ciężka i wspaniała praca" (pomyślało mi się 19.07.2019).

"H. Z.: Ta historia budzi moją grozę, ona odpycha mnie od religii.
J. T.: Przecież to jest przypowieść, a nie fakty z życia. Wszystko tu jest niezwykłe. Zdumienie budzi fakt, że oto rodzi się syn z tak starych rodziców. I ojciec jest w stanie ofiarować go Bogu. Przecież Abraham zabił Izaaka w myśli, podniósł rękę z nożem. Bóg był dla niego ważniejszy niż ktoś najbliższy.
H. Z.: To właśnie jest straszne! Ja boję się religii, która ma takie przypowieści. Dlaczego Bóg poddaje człowieka tego rodzaju próbom?
J. T.: Bogu pytań się nie stawia. Grzechem Hioba było to, że pytał. Wiara to jest posłuszeństwo Bogu. Z pokolenia Izaaka rodzi się Jezus, który przecież zostaje ofiarowany przez Ojca za grzechy ludzi.
H. Z.: Nie wiem, jak Bóg może wymagać od człowieka posłuszeństwa, które łączy się z okrucieństwem.
J. T.: Bóg jest Niepojęty. Dlaczego uważasz, że możesz Go zrozumieć? Bóg nie byłby Bogiem, gdybym Go rozumiał. On nie mieści się w klatce mojego umysłu."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Trzymam stronę Heleny Zaworskiej!

"Nawet miłość człowieka do człowieka jest tajemnicza, nielogiczna, niezrozumiała. Nie da się wytłumaczyć. Kocha się nie za coś, tylko za nic, wbrew wszystkiemu. Miłości towarzyszy ciągły lęk, a także poczucie samotności."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Trafnie o tej miłości.

"Nawet miłości nieudane, przemijające, bolesne też nas wiele uczą, rozwijają wewnętrznie."
-> Z "Jestem bo Jesteś". No pewnie!

"Nawet dramaty miłości są szczęściem w porównaniu z brakiem uczucia."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Tak, w porównaniu...

"Miłość wymaga cierpliwości. Ona nie jest tylko uczuciowym amokiem. Nie jest zachwycaniem się własnym zakochaniem. Jest wielką uwagą poświęconą drugiej osobie."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Czy noszę tę prawdę w serduszku?

"Ludzie psychicznie chorzy nie są mi obcy, oni garną się do Kościoła, szukają pomocy. Bardzo lubią, kiedy ich się po prostu słucha, a są tak wyczuleni, że gdy tylko na chwilę odwrócę swą uwagę, oni już o tym wiedzą. Trzeba słuchać cierpliwie i nie wolno się wyłączyć. Chorzy odnajdują wielkie uspokojenie w tym, że ktoś ich wysłuchał. Przychodzą tacy, którzy mają depresje na przemian z wielką euforią, ci najbardziej chyba cierpią. Ktoś, kto uważa się za Napoleona, nie może znieść słów lekarza, że jest po prostu urzędnikiem. Obcowanie z nimi może trochę męczy, ale człowiek czuje się potrzebny."
-> Z "Jestem bo Jesteś". Osobliwe zagadnienie.

"Dla mnie wiele uroku mają tacy zapomniani poeci, którym nie było dane zaistnieć w swoim czasie. Ich twórczość, niepublikowana, ma w sobie wiele czystej, bezinteresownej poezji. Pozostaje w sercach przyjaciół, dla których wiersze te są bliższe i ważniejsze od znanych i uznanych. (...) Można by (...) ułożyć całą antologię poetów zapomnianych i jestem pewien, że znalazłoby się w niej niemało bardzo dobrych wierszy, szczerych, zupełnie pozbawionych słów wdzięczących się do krytyków, wydawców i publiczności.
(...) Eugeniusz w «Smudze cienia» napisał:
«mijamy, zwycięzcy - mijamy,
aż kiedyś
pozostanie z nas
uproszczony wzór cmentarny:
mrok,
zapomnienie,
jesienna słota»
Mam nadzieję, że zbiorem «Autoportret zmierzchu» ocali jednak pamięć o moim przyjacielu."
-> Z "Ludzi, których spotkałem". Jaki los moich wierszydeł?

"(...) udaliśmy się do Kazimierza Wierzyńskiego (...). Zacząłem rozmowę o jego pierwszych wierszach, z «Wiosny i wina» i «Wróbli na dachu», o radości życia, pogodzie, jaka z nich promieniowała. Wierzyński nie przerywał mi, ale gdy skończyłem, podkreślił, że tak naprawdę miał za sobą tragiczne przeżycia wojenne. Był żołnierzem, walczył na froncie rosyjskim, trafił do niewoli. Widział wiele cierpienia, nędzy ludzkiej, przeżywał śmierć kolegów. Ale kiedy zjawił się w Warszawie w pierwszą jesień niepodległości, dał się ponieść ówczesnej atmosferze stolicy, gdzie rodziła się polska wolność."
-> Z "Ludzi, których spotkałem". Wierzyński wkrótce na celowniku!

"J. T.: Wielkie wrażenie wywarł na mnie tom «Wolność tragiczna», poświęcony pierwszemu Naczelnikowi Polski Odrodzonej, marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. I właśnie z osobą Józefa Piłsudskiego związane jest moje największe przeżycie ostatnich dni sierpnia i pierwszych dni września 1939 roku. Zanim jeszcze spadły pierwsze bomby na Warszawę, trafił do moich rąk wiersz Kazimierza Wierzyńskiego «Wstążka z 'Warszawianki'». Nie pamiętam już w jakich okolicznościach, ale wywołał prawdziwy wstrząs...
W. S.: Został dołączony na osobnej ulotce do ostatniego wydanego w Warszawie numeru «Wiadomości Literackich», który ukazał się jeszcze z datą sierpniową...
J. T.: To właśnie było niezwykłe! Wierzyński - jak się później okazało - w ostatnich dniach sierpnia napisał trzy wiersze mówiące już o wojnie: wspomnianą «Wstążkę z 'Warszawianki'», «Święty Boże» oraz «Zstąp duchu mocy». Największe wrażenie wywarł na mnie pierwszy z nich, w którym Piłsudski «wyszedł z wawelskiej kaplicy / I ustawione sprawdza w całym kraju warty», a potem wypowiada zdanie budzące dreszcz przerażenia: «Znowu będzie wojna». Słowa wodza, który wskrzesił polską państwowość, wypowiadane w ostatnią noc przed wybuchem wojny, musiały poruszyć każdego:
«Powstaje dramat - żywy. Okopcie kurhany
I żywi na kurhanach, na okopach stańcie.
Naprawdę dokonywa się świat rymowany,
Biją polskie zegary kurant po kurancie.
Naprawdę idzie pożar. Na ściany się wedrze
Gęstą łuną, co wszystko z tych murów pościera
Oprócz krwi zapisanej na wszej katedrze:
Z tym się tylko żyje, za co się umiera»."
-> Z "Ludzi, których spotkałem". To rozmowa Waldemara Smaszcza z Janem Twardowskim. A mój apetyt na Wierzyńskiego rośnie.

"W tej (...) epoce narodziły się nasze kolędy, najpiękniejsze pieśni, jakie znamy od dzieciństwa. Niedawno przypomniano (po niemal czterystu latach!) pierwszy ich zbiór - «Symfonie anielskie» Jana Żabczyca."
-> Z opracowania "Nic wiecznego na świecie..." w "Bóg czyta wiersze". Potem Twardowski uzupełnia: "Czasy baroku słusznie zyskały nazwę złotego okresu naszych kolęd, ale ich tradycja nie zanikła i w późniejszych epokach, o czym świadczy najpotężniejsza polska kolęda «Bóg się rodzi» Franciszka Karpińskiego czy urocza «Mizerna cicha» Teofila Lenartowicza".

"Franciszek Karpiński i Dionizy Kniaźnin w moim odczuciu ocalili poezję epoki oświecenia od retoryki i dydaktyki. Ich liryczne wiersze, odbiegające od głównego nurtu ówczesnej literatury, przetrwały i wzruszają do dziś. Prof. Wacław Borowy, o którym wspominałem, bardzo cenił Kniaźnina. Poruszająca była też biografia tego poety - «postradał - jak pisano współcześnie - rozum po Ojczyzny stracie» i snuł się po ogrodach Puław niby duch minionej przeszłości."
-> Z opracowania "Niech czas z chwałą Boga płynie..." w "Bóg czyta wiersze". Twardowski dodaje: "Dla mnie (...) zawsze najbliższy był Franciszek Karpiński".

"Mickiewicz jest jak chleb. Po prostu karmimy się nim przez bardzo długie już lata. Gdyby był tylko wielkim poetą, byłby jednym z wielu, a on przewyższa wszystkich. Wypowiedział kulturę naszego narodu, jego tragiczne dzieje, ale i ojczystą przyrodę, krajobraz w pogodnych pieśniach «Pana Tadeusza». Nazywał po imieniu polskie drzewa, zwierzęta i grzyby, zioła i kwiaty. W jego poezji było miejsce dla Woźnego i Hrabiego, karczmarza Jankiela i księdza Robaka, młodych zakochanych, Zosi i Tadeusza i sędziwych starców, Protazego i Gerwazego; wszystkich potrafił ogarnąć swoim sercem."
-> Z opracowania "Czułem serce tak mocno rozdarte..." w "Bóg czyta wiersze". O Mickiewiczu raz jeszcze, obszerniej.

"Słowacki był bardzo popularny w latach międzywojennych, mówiło się, że to ulubiony poeta marszałka Józefa Piłsudskiego, który doprowadził do sprowadzenia prochów poety do ojczyzny i złożenia na Wawelu. Dobrze pamiętam te uroczystości, w których uczestniczyłem jako uczeń Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego. Do dziś umiem na pamięć długi wiersz Juliana Tuwima im poświęcony. Napisałem też pracę magisterską poświęconą «Godzinie myśli»."
-> Z opracowania "Czułem serce tak mocno rozdarte..." w "Bóg czyta wiersze". Zauważyłam tę popularność.

"Na zawsze pozostała mi w pamięci «Wstążka z 'Warszawianki'» Wierzyńskiego, napisana w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku, a mówiąca już o wojnie. Dołączono ją na osobnej ulotce do ostatniego numeru «Wiadomości Literackich», jaki ukazał się już w bombardowanej przez Niemców Warszawie."
-> Z opracowania "Między obrazem życia a obrazem śmierci..." w "Bóg czyta wiersze". Powtarzam, ale warto.

"Nigdy nie mogłem zrozumieć, że tylu zginęło, a ja ocalałem. Chyba po to, bym mógł za nich się modlić i ocalić pamięć. Taką niezwykłą postacią był Juliusz Krzyżewski (...). Bardzo pięknie recytował swoje wiersze. W tym nikt nie mógł mu dorównać. Jego wspaniały głos sprawił, że pracował w radio. We wrześniu 1939 roku czytał pamiętne orędzie do narodu prezydenta Mościckiego."
-> Z opracowania "Zostawione przez nas nasze cienie..." w "Bóg czyta wiersze". Dreszcze!

Elementarz księdza Twardowskiego: Dla najmłodszego, średniaka i starszego (Twardowski Jan)
Dziecięcym piórem: O Adwencie, Bożym Narodzeniu, Wielkim Poście, Wielkanocy i Zesłaniu Ducha Świętego (Twardowski Jan)
Dziecięcym piórem: O Panu Jezusie, Apostołach, cudach, przypowieściach, powołaniu, księżach, Kościele, ukrytym Jezusie i Komunii Świętej (Twardowski Jan)
Dziecięcym piórem: O modlitwie, Matce Bożej, świetych, miłości, ślubach, rodzinie, o nas samych, szkole, wakacjach i przyrodzie (Twardowski Jan)
Ksiądz Twardowski dzieciom: Opowiadania (Twardowski Jan)
Zeszyt w kratkę: Rozmowy z dziećmi i nie tylko z dziećmi (Twardowski Jan)
Nowy zeszyt w kratkę (Twardowski Jan)
Najnowszy zeszyt w kratkę: Rozmowy z dziećmi i nie tylko z dziećmi (Twardowski Jan)
Patyki i patyczki (Twardowski Jan)
Nowe patyki i patyczki (Twardowski Jan)
Dłużej niż na zawsze: Nie tylko aforyzmy (Twardowski Jan)
Kasztan dla milionera (Twardowski Jan)
Mimo wszystko: Felietony i anegdoty (Twardowski Jan)
Wszędy pełno Ciebie... (Twardowski Jan)
Wszystko darowane: Myśli na wakacje (Twardowski Jan)
Wszystko darowane: Myśli na każdy dzień (Twardowski Jan)
Myśli na każdy dzień (Twardowski Jan)
Kilka myśli na Wielkanoc (Twardowski Jan)
Kilka myśli na Boże Narodzenie (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Bożym Narodzeniu (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Matce Bożej (Twardowski Jan)
Kilka myśli o modlitwie (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Różańcu (Twardowski Jan)
Kilka myśli o aniołach (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Świętym Józefie (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Świętym Janie Chrzcicielu (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Trójcy Świętej (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Sercu Pana Jezusa (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Eucharystii (Twardowski Jan)
Kilka myśli o ośmiu błogosławieństwach (Twardowski Jan)
Kilka myśli o wierze, nadziei i miłości (Twardowski Jan)
Kilka myśli o cierpieniu, przemijaniu i odejściu (Twardowski Jan)
Kilka myśli o Kościele (Twardowski Jan)
Nie tylko wrona chodzi zdziwiona (Twardowski Jan)
Smak radości (Twardowski Jan)
Blisko Jezusa (Twardowski Jan)
Dwa osiołki (Twardowski Jan)
Nie tylko o jeżach (Twardowski Jan)
Kazanie gorętsze: [Poezja] (Twardowski Jan)
Przed spowiedzią świętą (Twardowski Jan)
Jak żyć?: Medytacje o kapłaństwie (Twardowski Jan)
Nadzieja powołania: Myśli o kapłaństwie (Twardowski Jan)
Być znakiem nadziei: Rozważania o kapłaństwie (Twardowski Jan)
"...Niech Cię wielbią, kochają i słyszą": Kazania i homilie (Twardowski Jan)
Stale być blisko: Pamięć o ludziach (Twardowski Jan)
Stale w kratkę (Twardowski Jan)
Bliscy i obcy (Twardowski Jan)
Urodzony dezerter (Twardowski Jan)
Stuknąć w kamień serca (Twardowski Jan)
Lekcja z księdzem Twardowskim (Twardowski Jan)
Ważne jak katechizm księdza Twardowskiego: Myśli o życzeniach Pana Jezusa (Twardowski Jan)
Słowami dziecka (Twardowski Jan)
Siedem łyżeczek: Rozmowy o rodzinie (Twardowski Jan)
Serce za serce czyli Co to znaczy kochać (Twardowski Jan)
Tylko MIŁOŚĆ się liczy (Twardowski Jan)
Miłości wystarczy że jest (Twardowski Jan)
Wdzięczność do końca (Twardowski Jan)
Po jasnej stronie życia (Twardowski Jan)
Nadzieja pozwala żyć (Twardowski Jan)
Święta dobrych życzeń (Twardowski Jan)
Weź swój krzyż: Wybór rozważań (Twardowski Jan)
Dzieci na Drodze Krzyżowej (Twardowski Jan)
Wielkanocne idą święta (Twardowski Jan)
Kalendarz (Twardowski Jan)
Po wszystkie dni (Twardowski Jan)
Pomódlmy się: Myśli różańcowe dla dzieci (Twardowski Jan)
Kubek z jednym uchem (Twardowski Jan)
Od ucha do ucha czyli O uśmiechu i radości (Twardowski Jan)
Pogodne spojrzenie (Twardowski Jan)
Biedroneczko leć do nieba (Twardowski Jan)
Myśli nie tylko o sobie: 1915-1959: Smak dzieciństwa (Twardowski Jan)
Myśli nie tylko o sobie: 1959-2006: Czas coraz prędszy (Twardowski Jan)
Jedynie miłość ocaleje: Z ks. Janem Twardowskim rozmawia Milena Kindziuk (Twardowski Jan, Kindziuk Milena)
Zgoda na świat: Z ks. Janem Twardowskim rozmawia Milena Kindziuk (Twardowski Jan, Kindziuk Milena)
Rozmowa z księdzem Twardowskim (Zaworska Helena, Twardowski Jan)
Jestem bo Jesteś (Zaworska Helena, Twardowski Jan)
Ludzie, których spotkałem (Twardowski Jan, Smaszcz Waldemar)
Bóg czyta wiersze: Antologia poezji polskiej (antologia; Władysław z Gielniowa, Kochanowski Jan, Wujek Jakub i inni)
Madonna poetów: Antologia współczesnej polskiej poezji maryjnej (antologia; Staff Leopold, Iłłakowiczówna Kazimiera (Iłłakowicz I. K.), Pawlikowska-Jasnorzewska Maria i inni)
Pod Twoją obronę...: Matka Boża w poezji polskiej (antologia; < autor nieznany / anonimowy >, Hussowczyk Mikołaj (Hussowski Mikołaj, Mikołaj z Hussowa, Hussovius Nicolaus), Szarzyński Sęp Mikołaj i inni)
128 bardzo ładnych wierszy stworzonych przez sześćdziesięcioro ośmioro poetek i poetów polskich (antologia; Kołakowski Leszek, Kochanowski Jan, Szarzyński Sęp Mikołaj i inni)
Złota księga wierszy polskich (antologia; < autor nieznany / anonimowy >, Asnyk Adam (pseud. El...y), Baczyński Krzysztof Kamil i inni)
Po schodach wierszy (antologia; Bacewicz Wanda, Baczyński Krzysztof Kamil, Balcerzan Edward (pseud. Borysz Adam) i inni)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 105401
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: