Dodany: 28.08.2010 10:34|Autor: DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kapuściński non-fiction
Domosławski Artur

3 osoby polecają ten tekst.

Kapuściński jaki jest, każdy inaczej widzi


Nie lubię czytać biografii znanych osób, szczegóły ich życia i zachowania odbierają mi bowiem całą przyjemność obcowania z utworami, które stworzyli, a które wzbudzają we mnie zachwyt lub podziw. Okazuje się często, że proza życia mistrza była nieatrakcyjna albo wątpliwa moralnie. Dlatego dłuższy czas zastanawiałem się, czy zabierać się za kolejną analizę Kapuścińskiego, mając jeszcze w pamięci znakomitą analizę twórczości literackiej sławnego reportera, napisaną z pasją i starannością przez Nowacką i Zientka (B. Nowacka, Z. Zientek, "Ryszard Kapuściński - biografia pisarza", Opole 2008). Zrobiło się jednak wokół tej nowej biografii tak wiele szumu, wypowiedziano tyle ostrych, nierzadko przykrych słów, że postanowiłem chwycić tego kilkusetstronicowego byka za rogi. Nie lubię bowiem słuchać zażartych dysput o czymś, o czym nie mam zupełnie pojęcia.

Domosławski rozpoczął swoje studia nad życiem Kapuścińskiego z uprzywilejowanej pozycji. Był zaprzyjaźniony z autorem i cieszył się zaufaniem jego rodziny. Zaczął więc starannie śledzić losy późniejszego króla reporterów. Już od samego początku tej biografii widać, że autor skoncentrował się szczególnie na tym, co niejasne, niepewne i wieloznaczne w życiu autora "Hebanu", "Podróży z Herodotem" czy licznych artykułów o charakterze ideowym, publikowanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w "Sztandarze Młodych". W analizie tych wieloznaczności nie wyczuwałem jednak żadnej złej woli, złośliwości ani zjadliwości. Domosławski stara się pokazać losy dziennikarza, powolną ewolucję jego poglądów i jej odzwierciedlenie w całej twórczości pisarza.

Młody ideowiec, rozczarowany systemem dobrze zapowiadający się dziennikarz, komentator wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, pasjonat Ameryki Łacińskiej, znakomity analityk, wreszcie samotnik i sławny, podszyty strachem, tworzący swój mit pisarz. Na takie etapy można podzielić tę biografię. Bardzo wiele tu cytatów, wspomnień znajomych, ocen zagranicznych dziennikarzy, nie zawsze przychylnie nastawionych do reporterskiej rzetelności Kapuścińskiego. Z drugiej jednak strony Domosławski wielokrotnie podkreśla, że zwykły warsztat dziennikarski u Kapuścińskiego nabiera innego wymiaru - zostaje przetworzony w dzieła o ogromnych walorach literackich, dlatego wszystkie potknięcia, przeinaczenia, a czasem przekłamania schodzą na drugi plan, nabierając wręcz anegdotycznego wyrazu.

Niekiedy pojawiają się poważne zarzuty, zwłaszcza te o oportunizm i chęć promowania samego siebie. Nihil novi sub sole! Ileż to razy wielcy poeci Wschodu (Hafiz, Fuzuli, Omar Chajjam i inni) wiązali losy swojej twórczości z łaską pańską, co na bardzo pstrym koniu jeździła. Pisarz też człowiek i swoje słabości ma. Dlatego Kapuściński w wizji Domosławskiego jest mi bliski. Nie jest bowiem pomnikiem, lecz człowiekiem miotanym wieloma sprzecznościami, uwikłanym w miniony system, o silnym, lewicowym kośćcu. I chociaż odszedł do PRL-owskiego socjalizmu, nie stracił wrażliwości na ludzką krzywdę i biedę.

Zarzuca się Domosławskiemu wyciąganie na światło dzienne życia intymnego pisarza. Wiele o to było krzyku i uraz. A przecież Domosławski nie uległ pokusie, by szczególnie oświetlić pikantne sceny i przygody miłosne Kapuścińskiego. Napisał ten rozdział niezwykle powściągliwie, dla mnie aż nazbyt oględnie. Gdyby go nie było, biografia byłaby niepełna. A to, że życie rodzinne Kapuścińskich nie układało się zbyt harmonijnie, dodaje jedynie autentyczności tej pracy.

Najtrudniejszym problemem, z którym Domosławski musiał się zmierzyć, była kwestia działalności agenturalnej autora "Imperium". Zwłaszcza w atmosferze nagonki, pośmiertnego "ujawniania prawdy", o czym tak chętnie się teraz zapomina, wytaczając działa przeciwko tym, którzy złym słowem kalali świętość. Kapuściński przez większość życia musiał, chcąc nie chcąc, ocierać się o działalność służb specjalnych i być narażonym na ich oferty. Czy udało mu się wyjść z tych kontaktów z twarzą? Oceńcie to sami.

Dobrze się stało, że przeczytałem to opasłe tomisko. Jeszcze raz przewinęła mi się przed oczami tamta epoka, jeszcze raz zobaczyłem ludzi, których nazwiska były powszechnie znane, jeszcze raz wreszcie zobaczyłem artystę w zmaganiu z rzeczywistością. Domosławski niczego nie zmienił w moim odbiorze prozy Kapuścińskiego, jednakże sprawił, że moje spojrzenie na losy ludzkie nabrało większej ostrości - stało się może jeszcze wrażliwsze.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 22355
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: melissa 17.09.2010 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie lubię czytać biografi... | DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki
A ja wyczułam zazdrość i diabelski chichot Domosławskiego.

Ok, prawda jest ważna i może warto burzyć legendy, jakie znani ludzie tworzą wokół siebie, ale
po pierwsze- to nie fair, że autor nie może już się odnieść do zarzutów,
po drugie- sposób zdobycia i ujawnienia jego grzeszków jest podstępny (kasa?), zwyczajnie podły,
po trzecie- nie rozumiem, czemu ma służyć np. wiedza o romansach, czy w jakiś sposób umniejsza ona dzieła autora? Podziwiamy wybitny talent i mądrość czy chcemy kogoś wynieść na ołtarze?

Z pewnością książka wymagała dużego wysiłku, zaangażowania. Dlatego nawet się dziwię, że po tej lekturze moje wrażenie jest takie banalne: ot, kundel poszarpał nogawki od spodni mistrzowi, w dodatku w chwili, gdy ten już nie może kopnąć.
I tu chciałoby się krzyknąć:
Od takich "przyjaciół" jak Domosławski zachowaj mnie, Boże!:]

Użytkownik: bbartek 10.01.2011 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja wyczułam zazdrość i ... | melissa
Przeczytałem książki dopiero połowę, ale chciałbym się odnieść do tego, co napisałaś.

Moim zdaniem w tym, co pisze Domosławski, nie czuć ani trochę zazdrości - raczej admirację połączoną z pewną dozą rozczarowania, że Kapuściński świętym nie był. Co swoją drogą nie jest niczym nadzwyczajnym - jeszcze się nie spotkałem z człowiekiem pozbawionym wad, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi sławnych.

To, że autor nie może się już odnieść do zarzutów (których wcale nie ma tak wiele i którymi Domosławski nie próbuje podważać wagi twórczości Kapuścińskiego), to nie argument. Bo jeśli każdy autor biografii się tego trzymał, mielibyśmy w tym segmencie rynku do czynienia tylko i wyłącznie z hagiografiami.

Sugestia, że Domosławski napisał, co napisał, z powodu kasy czy innych niskich pobudek, jest poniżej pasa. Na poziomie tego, co jemu samemu zarzucasz, swoją drogą.

I ostatni, trzeci z Twoich zarzutów, ten dotyczący romansów - Domosławski, przynajmniej w pierwszej połowie książki, którą już przeczytałem, ani razu nie sugeruje, że informacje o romansach i innych kwestiach życia prywatnego, mogłaby umniejszać dzieło autora. Doszukujesz się przesłania, którego w tej książce nie ma. Autor po prostu stara się opisać Kapuścińskiego i jego życie takimi, jakimi byli. Odnoszenie tych aspektów do twórczości RK pozostawia czytelnikowi.

Kończąć, zacytuję Cię: Podziwiamy wybitny talent i mądrość czy chcemy kogoś wynieść na ołtarze? To pierwsze. I właśnie dlatego opisanie negatywnych stron Kapuścińskiego jest jak najbardziej na miejscu - by nie czynić z niego świętego.
Użytkownik: norge 10.01.2011 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja wyczułam zazdrość i ... | melissa
Jestem w trakcie lektury. Autor wykonał benedyktyńską pracę pisząc tą biografię. Podeszłam do książki bez uprzedzeń i pierwsza połowa nawet mi się podobała. Pomyślałam sobie: o co ten raban? Ale w miarę czytania, powoli zaczął ogarniać mnie niesmak. To moje wrażenie jest oczywiście zupełnie subiektywne, ale ja po prostu c z u ł a m jak z każdej następnej strony się wylewa coś brzydkiego, ohydnego, lepkiego... taka z trudem ukrywana zawiść, taka chęc aby dokopać, zgnoić (naturalnie kulturalnie i tak, żeby wyglądało to na obiektywizm i chęć pokazania prawdy). Domosławski wykazał w tej dziedzinie niespotykany kunszt, bo jest świetny pisarz jest na tyle inteligentny i na tyle dobrze włada piórem, że potrafił tą żółć i zawisć starannie (i jak widać skutecznie) ukryć bardzo się starając, aby za mocno "nie dowalić". Mam zamiar napisać krótką recenzję tej książki. Zostało mi jeszcze kilkadziesiąt kartek do końca.

Całkowicie sie z tobą zgadzam, melisso.

"Od takich "przyjaciół" jak Domosławski zachowaj mnie, Boże!:]"
Użytkownik: melissa 11.01.2011 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem w trakcie lektury.... | norge
Domosławski doskonale zdawał sobie sprawę, jaką rewelację wywoła wydanie tej powieści. Dlatego na końcu lektury podaje nazwiska kilku znanych osób, które przed wydaniem ją przeczytały i zaaprobowały. Nie trudno się domyślić, ze to poplecznictwo miało być jego orężem. Niestety, na liście zabrakło priorytetów, bez pomocy których ta książka pewnie nigdy nie powstałaby: Alicji Kapuścińskiej i jej córki Zofii (wszak to Alicja postawiła otworem całe archiwum, oddając je do swobodnej dyspozycji "przyjacielowi" męża).
To tak, jakby ktoś powierzył mi album ze zdjęciami, bym wybrała do publikacji najpiękniejsze, a ja upubliczniłabym całemu światu również te najbardziej prywatne, intymne, do oglądania których prawo ma jedynie rodzina i osoby jej zaufane, następnie sprzedałabym jako sensację, zdobywając przy tym rozgłos i zawrotne pieniądze... Czy to nie byłoby z mojej strony chamstwo?! Powiedziałabym nawet, że byłaby to esencja chamstwa! Podstęp, obrzydliwa zdrada!
Autor książki twierdzi, że nie ma poczucia niesmaku, że obecnie niczego nie chciałby w niej zmienić. Albo próbuje zachować twarz (a raczej gębę), albo to Judasz z powołania, człowiek bez sumienia. Więc być może nawet nie zaskoczył go fakt, że tak wielu ludzi nie czuje do niego wdzięczności za wywleczenie tych wszystkich "atrakcji"....
wrrr.....
Użytkownik: mikesz 11.01.2011 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Domosławski doskonale zda... | melissa
Przy okazji kilka słów w temacie.

Otóż te kilka znanych nazwisk to nie sprawka Domosławskiego.Domosławski napisał to co napisał.Poszedł z tym do "Znaku" ...Dogadali się co do kasy i dla niego było już po sprawie... A reszta jak mawiał poeta nie była milczeniem,ale sprawą wydawnictwa "Znak",czyli jak najwięcej zarobić na książeczce...A żeby jak najwięcej zarobić,trzeba jak najlepiej ją sprzedać...A żeby dobrze sprzedać wskazany jest znakomity marketing.

I stąd nazwiska Baumana,Torańskiej,Stasiuka.Proszę zauważyć ,ze brak tam nazwiska Ojca Redemptorysty,bo nie do jego fanclubu książka ta miała być adresowana.Przynajmniej taka była opinia wydawcy.

A co do braku nazwiska szanownej małżonki "Kapu". Niestety książka w założeniu wydawcy nie miała być rodzinnym albumem opatrzonym okolicznościową laurką.Tak się bowiem jakoś złożyło,że szanowny małżonek był osobą publiczną,żeby nie użyć górnolotnego frazesu "dobrem publicznym".Nie był CI on pani Kapuścińskiej,ani też jej córki,ale własnością jej czytelników.Nie tylko czytelników polskich.I jak mawiał inny klasyk,że "nikt nie jest ideałem" to i Kapuściński Ryszard wielkim reporterem był,ale jako człowiek trochę grzechów popełnił.
A jeżeli chodzi o chamstwo i tego rodzaju odczucia to mam następująca propozycję.Zapowiadana jest kolejna 463 biografia Ojca Świętego i tam już na pewno tego rodzaju kwiatków wrażliwi czytelnicy nie uświadczą.
Użytkownik: melissa 11.01.2011 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy okazji kilka słów w... | mikesz
Pozwolę się nie zgodzić. Człowiek nie jest niczyją własnością, a już na pewno nie tłumów. KAŻDY ma prawo do swoich tajemnic, a ich kradzież i sprzedawanie jest postępkiem cokolwiek niemoralnym. Domosławski złamał prawo moralne, które w czasach totalnego permisywizmu mogło przejść nawet niezauważone.

"Znak" nie zgodził się na wydanie powieści, zrobił to "Świat Książki".
Co do nazwisk, to powołuje się na nie sam autor.

Użytkownik: mikesz 11.01.2011 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę się nie zgodzić. ... | melissa
Mea culpa!!! Ale tylko i wyłącznie w przypadku "Znaku",a właściwie to "Świata Książek".Trochę dziwne,bo akurat miałem wówczas książkę prawie pod nosem.

Ale w przypadku pozostałych kontrowersji obstaje przy swoim.I nie dlatego,ze po drodze mi z totalnym,czy tylko autokratycznym permisywizmem.

Po prostu...Gdyby Kapuściński był autorem "Encyklopedii roślin doniczkowych",czy też napisał "Janko Muzykanta",to wówczas ja sam gorąco bym protestował,ale Kapuściński był reporterem i starał się (Domosławski pisze,ze z różnym skutkiem) oddawać rzeczywistość taką jaką jest faktycznie.Można poniekąd zrozumieć panią Kapuścińską,ale na przykład...

Załóżmy ,że uważnym czytelnikiem książki Domosławskiego jest ... nieżyjący już bohater "Cesarza",czyli cesarz Hajle Sellesje i znał niecne uczynki Kapuścińskiego,czy nie mógłby postawić zarzutu Domosławskiemu...

"Jak mój kochany piesek Lulu nie trzymał moczu i obsikiwał pantofelki moim dworzanom to Kapuściński o tym napisał w "Cesarzu" , chociaż to stawiało moją osobę w dwuznacznej sytuacji,a jak z kolei Kapuściński " sobie na boku" to jemu tego już wytknąć tego nie można.Bo żona, bo bohater, bo syn ziemi polskiej... A ja przecież byłem cesarzem sporego państwa"

I to tylko tyle.
Użytkownik: melissa 11.01.2011 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Mea culpa!!! Ale tylko i... | mikesz
Dokładnie, chodzi o ludzi, którzy jeszcze żyją. Ta biografia nie zraniła Kapuścińskiego, to oczywiste, lecz uderzyła w jego żonę i córkę. Zostały zawstydzone, upokorzone za błędy męża, ojca. Taka była cała zapłata za chęć współpracy, za otwartość!
W dodatku stało się to za przyczyną tych wątków, które nie miały żadnego celu poza zaspokojeniem niezdrowej ciekawości ludzkiej trzody. Rozumiem, że gawiedź lubi pikanterię, ale z jej ujawnieniem można było poczekać jakieś 50 lat.

„Cesarz” to opowieść o dyktaturze, można ją odnieść do każdego miejsca i czasu, gdzie panowała lub panuje autokracja. Anonimowe źródła nie tworzą faktów, takie osoby nie są wiarygodnymi świadkami. Dlatego nie widzę tu analogii.

Książka Domosławskiego podważyła moją wiarę w człowieka, w przyjaźń, w uczciwość i w to, że nie wszystko jest na sprzedaż. Ten fakt zasmucił mnie znacznie bardziej niż świadomość, że przeżycia pana Ryszarda, w które również wierzyłam i nad którymi nieraz poleciała mi łezka, nigdy się nie wydarzyły. Ich opis pozostał piękny, ale ten świat już nie....
Użytkownik: mikesz 11.01.2011 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie, chodzi o ludzi... | melissa
Gdyby trzymac się tej zasady,że o żyjących ( nieżyjących,ale żyjących członkach jego rodziny) tylko i wyłącznie w kolorowej tonacji to moglibysmy dojść do absurdu.

Naprawdę.

Bo dlaczego tylko żona?
A dlaczego nie teściowa,albo teść?
A przecież ze szwagrem parę piw wypił,nocne Polaków rozmowy...O nim też nie można złego słowa?
A koledzy z klasy,podwórka,wojska?
A może o rodakach również nie? Szczególnie o tych za granicami kraju,bo oni nie mogą się sami bronić.
A co rozumiemy przez "zawstydzające","upokarzając"?
A co to jest przyjaźń, uczciwość?

A czy "zawstydzający", "upokarzający","przyjaźń", "uczciwość" to pojęcia uniwersalne,czy tylko obecne w naszym kręgu kulturowym? Czy to co jest tematem tabu w Polsce, funkcjonuje na takich samych zasadach w Iranie,czy Etiopii(dzisiaj chyba Erytrea).W przypadku Kapuścinskiego poruszamy się w takim semantyczno - emocjonalno - wartościującym buszu definicji,ze lepiej sobie odpuścić wszelkiego rodzaju "to wolno",a to znów "nie wypada".On swoim "bohaterom" narzucał swoje oceny,swoje sądy wartościujące,a gdyby jakiś irański Kapuściński przyjechał do Polski...?

A żona,córka...?

Myślę,ze z czasem zrozumieją,że "prawda nas wyzwoli".






Użytkownik: melissa 11.01.2011 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby trzymac się tej zas... | mikesz
Nie każda prawda jest potrzebna. Powiedziana w nieodpowiednim momencie lub zupełnie bezsensownie może wyzwolić w człowieku najgorsze instynkty, może też zabić swym okrucieństwem. Są takie prawdy, które warto (a nawet trzeba!) trzymać w ukryciu. Tak uważam.
Prawda objawiona kosztem lojalności na pewno nikogo nie wyzwoli.

Użytkownik: norge 11.01.2011 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy okazji kilka słów w... | mikesz
Co ty w ogóle wypisujesz? Był dobrem publicznym???? Był własnoscią czytelników??? Dlatego, ze pisał książki? Był normalnym człowiekiem i obowiązują w stosunku do niego te same prawa, które ma każdy inny człowiek. A nie znam żadnego człowieka, który chciałby i pozwoliłby na opublikowanie książki, w której wygrzebuje się wszystkie, dosłownie wszystkie małe i wielkie grzechy, poczynając od tego, co wstydliwego lub glupiego zrobili albo powiedzieli jego rodzice.

Tym wszystkim, którzy uważają książkę Domosławskiego za "normalkę" życzę, aby znalazł się w ich życiu taki przyjaciel, który "na drugi dzień" po ich śmierci zacznie grzebać w notatkach, prywatnych listach, wypytywać znajomych i kolegów z pracy, członków rodziny o najintymniejsze sprawy z naciskiem na to, co w trakcie ich CAŁEGO życia było grzeszne, niedobre, nieuczciwe, brzydkie itd. I niech ten przyjaciel napisze o nich książkę, którą można będzie sobie kupić w każdej księgarni.

Nie sądzę, aby sam Domosławski chciał takiej książki o sobie :-)
Użytkownik: bbartek 11.01.2011 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Co ty w ogóle wypisujesz?... | norge
Odpowiem na ostatni akapit: nie miałbym nic przeciwko.

Chciałbym zwrócić uwagę na parę aspektów, które tu jakoś zginęły. Po pierwsze, Domosławski nie krytykuje Kapuścińskiego non stop. Ba, on próbuje dla wielu z tych "ułomności" reportera znaleźć wytłumaczenie, co mu się w niektórych przypadkach udaje.

Po drugie: mikesz ma rację, Kapuściński był w pewnym sensie dobrem publicznym. Gdyby tego nie chciał, nie pchałby się w swój zawód, nie jeździł po świecie udzielając wywiadów, wykładów, pisząc książki. To nie znaczy, że jest on czyjąkolwiek "własnością".

Po trzecie: jeśli rodzina Kapuścińskiego oczekiwała od Domosławskiego hagiografii (w co wątpię), to nie powinna była mu udostępniać materiałów, które by się na takową nie nadawały. Dając mu dostęp do wszystkiego, pozostawiła autorowi wolną rękę. I o to chodziło. Nie da się napisać wartościowej książki o kimkolwiek, pomijając pewne aspekty jego życia z przyczyn political correctness. Bo bohater tej książki nie byłby sobą. A o to ostatecznie w biografiach chodzi - o przedstawienie ludzi takimi, jakimi byli.

Oczywiście, rodzina Kapuścińskiego książką zachwycona nie jest. I ma do tego święte prawo. Ale tak jak RK nie należał do żadnego z nas, tak i nie należał do swojej rodziny. Biorąc pod uwagę wszystkie zainteresowane grupy i respektując ich subiektywne zdanie, Domosławski skończyłby pisanie biografii jeszcze zanimby ją zaczął.
Użytkownik: norge 11.01.2011 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiem na ostatni akapi... | bbartek
"Odpowiem na ostatni akapit: nie miałbym nic przeciwko."

Hi, hi, zazdroszczę ci dobrego samopoczucia i pewności siebie :-)))) Naprawdę NIC nie masz do ukrycia?
Użytkownik: bbartek 14.01.2011 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Odpowiem na ostatni akap... | norge
Dziękuję bardzo;-) Nie, w sumie nie mam nic do ukrycia, przynajmniej nic na tyle poważnego, żebym był zdania, że nigdy nie może wyjść na jaw. Ale może to kwestia młodego wieku?
Użytkownik: norge 14.01.2011 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję bardzo;-) Nie, w... | bbartek
Tak, tak, to na pewno twój młody wiek daje ci tą wiarę, że nie masz i nigdy nie bedziesz miał nic w swoim życiu do ukrycia, czegoś bardzo "nieciekawego", czym nie chciałbyś publicznie się chwalić :-)

Użytkownik: bbartek 16.01.2011 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, to na pewno twó... | norge
Tego nie napisałem. Póki co, nie mam nic do ukrycia, po 23 latach życia. O to mi chodziło. Nie wiem, czy kiedyś będę miał coś do ukrycia. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że rozmawiamy o kimś, kto już nie żyje. Może mu być obojętne, co o nim teraz mówią i myślą ludzie. Zwłaszcza, że na razie nie słyszałem o nikim, kto na podstawie biografii Domosławskiego by nagle stwierdził: "Ale świnia z tego Kapuścińskiego, a ja go uwielbiałem". Może to egocentryzm, ale patrząc przez okulary siebie samego: mi by było obojętne, co o mnie opowiadają po mojej śmierci.

Inna kwestia to oczywiście rodzina. Może postrzegać to jako "wyciąganie brudów". Ale czego się spodziewać udzielając komuś przyzwolenia na napisanie biografii o najbliższym, o którym się wie, że świętym nie był?

Moje podsumowanie (wczoraj skończyłem biografię czytać): nie mam autorowi niczego do zarzucenia. Ba, uważam "Kapuściński non-fiction" za książkę bardzo wartościową.
Użytkownik: Fiona54 30.09.2010 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie lubię czytać biografi... | DariuszCichockiOpiekun BiblioNETki
Czytam właśnie tę biografię i nie widzę w niej nic nieprzyzwoitego. Nie wiem więc, o co było tyle krzyku. Domosławski przedstawia po prostu artystę, który musi zmagać się z opresyjnym systemem, a że miał ambicje być kimś? Co w tym złego? Że Kapuściński się kreuje na bohatera, naciąga prawdę? To przecież artysta, poeta, wolno mu. Każdy podróżnik lubi trochę podbarwić swoje przygody, nawet jeśli był tylko na wczasach FWP w Pobierowie. Nie umniejsza to jego zasług, jako wspaniałego pisarza. A poza tym był człowiekiem, nie aniołem...
Użytkownik: verdiana 16.10.2010 00:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam właśnie tę biograf... | Fiona54
Wyrażasz moje myśli. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: