Dodany: 17.05.2004 13:56|Autor: dorsz

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Cryptonomicon
Stephenson Neal

To chyba nie jest science fiction :)


Jedyną wadą „Cryptonomiconu” Neala Stephensona jest objętość – 700 stron, co bardzo utrudnia taszczenie jej w plecaku jako lektury podręcznej, aczkolwiek nie uniemożliwia tego całkowicie (przetestowane na własnych plecach). W dodatku jest to 700 stron, które trzeba przeczytać w wielkim skupieniu, nie ma tu żadnych przydługich opisów przyrody do pominięcia. Każde zdanie jest małym majstersztykiem i jest istotne dla rozwoju akcji, jak u tego autora zwykle bywa.

Stephenson tworzy kilka przeplatających się równoległych wątków i kilku głównych bohaterów. Nie wszyscy z nich będą mogli się spotkać, dzieli ich bowiem 50 lat. Chronologicznie najpierw mamy lata 1941-45, wojna toczy się na wielu frontach. Pierwszy to ten znany wszystkim, ze spadającymi bombami i ginącymi ludźmi, w którym poznajemy kaprala Bobby’ego Shaftoe oraz Nippończyka (uparte używanie tej formy zamiast przyjętej „Japończyk” ma zdaje się sugerować, że świat przedstawiony nie jest całkiem tożsamy ze znanym nam światem rzeczywistym) Goto Dengo, a także kilka ton legendarnego złota ukrytego przez Japończyków na Filipinach. Ale wojna toczy się też daleko od linii frontu, tam gdzie tysiące ludzi pracują nad łamaniem niemieckich i japońskich szyfrów. Jest wśród nich Lawrence Pritchard Waterhouse, zdolny matematyk, który w pewnym momencie wynajdzie urządzenie nazwane przez niego komputerem cyfrowym. W tym wątku Stephenson zaznajamia czytelników z księgą „Cryptonomicon” składającą się z notatek na temat wszystkich szyfrów znanych ludzkości. Zafascynowany tą tematyką autor pisze o wszelkich rodzajach szyfrów oraz sposobach ich łamania tyle, że nawet lektura „Kryptologii stosowanej” nie wzbogaciłaby już bardziej wiedzy czytelnika.

Ale to wszystko składa się ledwie na połowę powieści. Kolejny, równie istotny wątek, to lata dziewięćdziesiąte, kiedy to na Filipinach syn Bobby’ego Shaftoe poszukuje japońskiego złota z czasów wojny, a dołączy do niego Randall Lawrence Waterhouse, komputerowy maniak, którego firma chce stworzyć olbrzymią przechowalnię danych zwaną Kryptą. Nazwisko oczywiście nie jest przypadkowe, łatwo się domyślić, czyim jest wnukiem. Przy okazji dowiadujemy się o komputerach więcej niż z niejednej książki fachowej – na przykład na czym polega technika podsłuchu zwana phreakingiem van Ecka i jak się przed nią bronić. Zaskoczyło mnie tylko, że Windows, Unix i Microsoft występują pod własnymi nazwami, natomiast Linux został tu nazwany Finuksem (prawdopodobnie dlatego, że Stephenson dla ciekawszego rozwoju akcji pomija pewne możliwości rzeczywistego Linuksa).

Prawdziwe smaczki to przezabawne obserwacje obyczajowe (na przykład rodzina Randy’ego dokonująca podziału majątku na zasadach ściśle matematycznych) i postaci drugoplanowe, wśród których pojawia się między innymi znany przynajmniej z nazwiska każdemu człowiekowi interesującemu się historią informatyki Alan Turing. Wbrew pozorom jest też mowa o seksie, i to wcale nie tak rzadko, jak mogłoby się wydawać. Tłumacz Wojciech M. Próchniewicz wykonał znakomitą pracę, rzecz czyta się rewelacyjnie, przy całym bogactwie i złożoności stylu Stephensona. Oto próbka: „Ogólnie, jeśli wszystkim bardzo zależy, by wierzyć, że rozumieją wszystko, albo nawet że ludzie są w zasadzie zdolni do ogarnięcia wszystkiego rozumem (albo dlatego, że dzięki takiej wierze czują się bezpieczniej, albo dlatego że dzięki niej czują się inteligentniejsi od innych, albo jedno i drugie) powstają warunki sprzyjające obiegowi płaskiego, płytkiego, głupiego, redukcjonistycznego myślenia, jak taczek ze zdewaluowaną walutą na targowiskach Dżakarty.”

Na dalszy plan schodzi przy tej obfitości wątków i postaci humanistyczne przesłanie Stephensona, ale dla mnie jest to zdecydowanie książka kultowa, koniecznie do przeczytania co najmniej jeszcze parę razy. Potrzeba tylko kilku długich zimowych wieczorów...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10863
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Miriamele 17.06.2004 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedyną wadą „Cryptonomico... | dorsz
Powód "upartego używania" formy Nippończyk (lub Nip) jest wyjaśniony w książce. Po prostu Japonia po japońsku to właśnie Nippon, tak zatem ludzie, którzy z Japonią i Japończykami mieli dużo do czynienia w czasie wojny lub po, przyswoili sobie tę formę. Sugestią że akcja toczy się w nieco innym świecie jest natomiast fakt istnienia części Zjednoczonego Królestwa nazwanej Qwghlm :-)
Użytkownik: Drzwi 16.08.2012 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedyną wadą „Cryptonomico... | dorsz
No, objętość ma słuszną. Tachałam ją ze sobą przez połowę Karkonoszy,ale warto było.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: