Dodany: 24.10.2018 13:49|Autor: Marioosh
Po staremu - solidnie i rzetelnie
Maigret zostaje wezwany do ekskluzywnego hotelu George V – w łazience jednego z pokojów znaleziono utopione w wannie zwłoki pułkownika Davida Warda. Noc poprzedzającą śmierć pułkownik spędził w towarzystwie hrabiny Louise Paverini, z którą miał zamiar się ożenić po orzeczeniu rozwodu. Paverini, nazywana przez przyjaciół „małą hrabiną”, próbuje popełnić samobójstwo, ale zostaje uratowana i przewieziona do szpitala, z którego ucieka do Nicei. Maigret udaje się tam za nią, ale ona za namową byłego męża, Josepha van Meulensa, leci do Lozanny i tam w końcu komisarz ją spotyka. Po rozmowie z nią komisarz wraca do Paryża i zastawia pułapkę na osobę, którą najbardziej podejrzewa.
Georges Simenon napisał tego „Maigreta” zaledwie miesiąc po przeprowadzce do zamku d'Enchandens w Szwajcarii i chyba dlatego kazał swojemu bohaterowi opuścić Paryż. Komisarz robi to z lekką niechęcią i z taką samą rezerwą wchodzi w środowisko milionerów zajmujących się głównie spotykaniem ze sobą. Maigreta szokuje ten światek, zwłaszcza przechodzenie „małej hrabiny” z rąk jednego milionera do rąk drugiego, drażni go to, że jest przez ten światek traktowany jak uczniak lub ubogi krewny, ale w pewnym momencie bardziej zaczyna odczuwać współczucie niż rozdrażnienie – zdaje sobie bowiem sprawę, że to hermetyczne środowisko jest bardzo małe i jego przedstawiciele muszą być przerażająco bezradni i samotni.
A poza tym wszystko po staremu, ale tym razem Maigret prowadząc to śledztwo, postępuje bardzo ryzykownie i nie do końca pewnie, sam zresztą z dystansem przyznaje, że „lepiej, żeby dziennikarze zachwycający się jego metodami, nie wiedzieli, jak on do tego dochodzi, bo jego prestiż na pewno by na tym ucierpiał” [1]; swoją drogą wydaje mi się wręcz niesamowite zaangażowanie komisarza i jego ludzi – Maigret z własnej kieszeni opłaca świadków, inspektorzy bez marudzenia są gotowi do działania o 3:00 w nocy... I jeszcze jedna ciekawostka: gdyby ktoś urządzał kiedyś ranking najlepszych pierwszych akapitów, moim faworytem będzie: „Sprawy, które początkowo wydają się tak banalne, że nie przywiązuje się do nich większej wagi, najgorzej zatruwają człowiekowi życie. Można je porównać z chorobami bez wyraźnych objawów, skrycie atakującymi organizm. Gdy w końcu zaczyna się je traktować poważnie, często jest już za późno...” [2] – po takim wstępie aż się chce czytać dalej, prawda?
[1] Georges Simenon, „Maigret podróżuje”, tłum. Włodzimierz Grabowski, C&T, 2017, str. 115.
[2] Tamże, str. 5.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.