Dodany: 10.11.2018 13:01|Autor: misiak297

Książka: Kobiety i mężczyźni
Zającówna Janina

2 osoby polecają ten tekst.

Wszyscy, którzy kochali Klarysę


Sięgnąłem po powieść „Kobiety i mężczyźni”, bo niczego nie mogłem się o niej dowiedzieć. Brakuje recenzji, nota wydawnicza to właściwie przedstawienie dramats personae. Wiedziałem, że to ryzyko, tytuł trąci trochę romansem, obawiałem się zwykłego czytadła. Cieszę się jednak, że zdecydowałem się poznać tę historię. To nie romans – to bardzo dobra proza psychologiczna.

Późne lata 80. Anna przyjeżdża na zjazd psychoterapeutów. Zjawia się w mieście po bardzo długiej nieobecności. Zostawiła tu męża, z którym rozstała się w burzliwych okolicznościach – deklaruje, że nawet nie myśli o Andrzeju. Nieoczekiwanie spotyka Wojtka – przyjaciela z innego okresu swego życia. Nadchodzi bolesna konfrontacja z przeszłością – dawnymi latami napięć, miłosnych nieporozumień, szukania swojej drogi w trudnej peerelowskiej rzeczywistości. Trudno to dziś zrozumieć, trudno przegadać, Anna podsumowuje to w ten sposób: „Same tematy tabu i czas, który rozdziela ludzi”[1]. No i co się stało z Klarysą?

Choć tytuł powieści to „Kobiety i mężczyźni”, można odnieść wrażenie, że to właśnie Klarysa jest dla Anny i Wojtka, a także dla Andrzeja punktem odniesienia. Nietuzinkowa, fascynująca, niecodzienna. Ci troje się dorabiali, starali się robić kariery (Anna jako psychoterapeutka, Wojtek jako obiecujący architekt, a Andrzej – jako usłużny władzy dziennikarz, który postradał minione ideały), ona zdawała się wciąż szukać siebie, próbowała swoich sił w śpiewie. Klarysa nie dawała się zamknąć w schematach, wiecznie w ruchu, wśród rozmaitych planów życiowych i marzeń – była odważnym kolorowym ptakiem we wszechogarniającej szarzyźnie. Miała w sobie coś boskiego. Oto scena, w której nagą, uśpioną Klarysę obserwuje Anna:

„Jeszcze teraz ją widzę, opalona, złocista, z pomiętymi włosami, słońce liże ją, ogrzewa, a ona śpi i jest urzekająco piękna, ja stoję i myślę, że wszystkie Danae, Olimpia i nagie Maje nie umywają się do niej, ona przerasta je barwą, harmonią kształtów, gładkością skóry, boską wprost doskonałością, przerasta je wszystkie i nie ma nikogo, kto by ją namalował. Stoję i patrzę, wdycham odurzający zapach perfum i trwa to straszliwie długo. Piękno paraliżuje, podobnie jak strach”[2].

Zafascynowany był nią Andrzej, a dla Wojtka stała się kobietą życia. Równie ciekawa relacja łączyła Klarysę i Annę. Jedna przecież była wycofana, a druga nagle zagarniała wszystko i tego uczyła też innych. Anna powie: „nie mogłam znaleźć się na jej miejscu, ciągle byłam sobą, bałam się grzechu, kary i tego, co powiedzą ludzie, natomiast ona wszędzie czuła się jak u siebie, poruszała się pewnie wśród przedmiotów i ludzi. Nic dla niej nie było za drogie, ani miłość, ani przyjaźń, brała co chciała”[3].

Tę opowieść poznajemy z trzech perspektyw: Anny, Klarysy i Wojciecha. Trzeba ją kompletować jak układankę, ale bez pewności, że zrozumiemy wszystko. To historia pełna skomplikowanych uczuć, trudnych wyborów, niejasnych sytuacji. A wszystko z historią burzliwych lat 80. w tle, w kraju bez perspektyw, w kraju kłamstwa i propagandy, z którego raczej chce się na gwałt wyjechać. Wojtek, wybitny architekt, podsumuje to w ten sposób: „tu nie ma architektury, jest straszne, ohydne budownictwo, są ubiory zamiast ubrań, obuwie zamiast butów”[4].

A to wszystko zostało opisane nie tylko z psychologiczną maestrią (wspaniały jest zwłaszcza portret Klarysy, łatwo ulec tej zbiorowej fascynacji), ale także w ujmującym stylu, z dbałością o frazę i szczegół. Oto kilka przykładów „Neon hotelu mrugnąwszy jedną literą, ginie w paszczy wysokościowca”[5], „W mokrej jezdni przeglądają się nieliczne latarnie, na niebie wstęgi błyskawic, z głuchym łoskotem przetacza się grzmot i miasto niechciane, wydarte z pamięci wyłania się nagle zapuchnięte od deszczu”[6], „gapię się na miasto drzemiące w rzadkich drgających światłach”[7].

Janina Zającówna wydaje mi się pisarką dziś trochę zapomnianą. Cieszę się, że mogę ją odkryć na nowo - dla siebie, a mam nadzieję, że i dla was.

[1] Janina Zającówna, „Kobiety i mężczyźni”, Wydawnictwo Akapit Press, 1992, s. 12.
[2] Tamże, s. 42.
[3] Tamże, s. 43.
[4] Tamże, s. 155.
[5] Tamże, s. 6.
[6] Tamże, s. 5.
[7] Tamże, s. 7.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 564
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Anna125 16.11.2018 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgnąłem po powieść „Kob... | misiak297
Nie wiem, jak mogłam przegapić recenzję z takim "smakowitym kąskiem" - główna bohaterka przyjeżdża na zjazd psychoterapeutów w latach 80?
Dziękuję za recenzję, Zającównę muszę "skosztować" i wrzucam do "schowka".

Czy recenzje nie pojawiają się w forum, kiedy zaznaczysz/klikniesz "wszystko"? Wydawało mi się, że tak ale może się mylę.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: