Dodany: 19.06.2019 11:37|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Uwięzieni na wyspie


W chwili, gdy do rąk polskich czytelników trafia czwarta część „Kwartetu szetlandzkiego”, już wiadomo, że nie pozostanie on tylko kwartetem: w ciągu 9 lat, które upłynęły od opublikowania w Wielkiej Brytanii „Błękitu błyskawicy”, powstały jeszcze cztery kolejne powieści, mające w tytułach już nie kolory, lecz żywioły. Tak więc ci, którzy polubili inspektora Jimmy’ego Pereza, mogą się nie obawiać: spotkają się z nim jeszcze niejeden raz.

A tymczasem możemy się przyjrzeć wydarzeniom, które rozgrywają się na rodzinnej wyspie bohatera, Fair Isle, najbardziej odosobnionej w całym archipelagu. Przy stosunkowo dobrej pogodzie ta izolacja nie stanowi aż tak wielkiego problemu, ale kiedy zaczynają szaleć jesienne sztormy, zdarza się, że przez cały dzień albo i tydzień nie da się na wyspę dotrzeć ani jej opuścić żadnym środkiem komunikacji. I właśnie teraz, jesienią (można się domyślić, że w drugiej połowie października, bo młodzież szkolna ma tygodniowe ferie), Jimmy wziął urlop, by odwiedzić rodziców i przedstawić im kandydatkę na żonę. Fran, choć już przecież jakiś czas żyje na Szetlandach, na Fair Isle czuje się wyjątkowo nieswojo, lecz przyszła teściowa czyni wszystko, by jej uprzyjemnić pobyt i przy okazji zintegrować z miejscową społecznością: parę dni po przyjeździe młodych wyprawia przyjęcie zaręczynowe. Nie w domu, rzecz jasna, bo gdzieżby się tam pomieściło tylu ludzi, tylko w sali centrum turystycznego, gdzie dodatkowo można liczyć na pomoc doskonałej kucharki Jane. Ta, nawiasem mówiąc, również nie jest wyspiarką, przybyła tu w zeszłym roku, po gwałtownym zwrocie, jaki zaszedł w jej życiu osobistym, i od tej pory dogadza gościom centrum, którymi są głównie ludzie obserwujący ptaki. W czasie przyjęcia dochodzi do scysji między dorastającą córką kierownika ośrodka a jej macochą, młodą, ambitną i despotyczną ornitolożką. A następnego dnia rano jedna z nich zostaje znaleziona martwa, z nożem w plecach i dziwacznym przybraniem z piór we włosach. Posądzenie naturalnie pada na tę drugą. Ale „w dochodzeniu w sprawie morderstwa nic nigdy nie jest tak proste”[1], więc i tak trzeba przesłuchać wszystkich, którzy w budynku nocowali, względnie mogli do niego wejść. Cóż z tego, że Jimmy ma urlop, skoro „nie ma też szans, żeby ktokolwiek inny zdołał tu dotrzeć (…) w ciągu co najmniej najbliższych dwudziestu czterech godzin”[2]? Rozpoczyna zatem rutynowe dochodzenie, stwierdzając, że relacje między personelem i gośćmi ośrodka wcale nie były idealne, a w rodzinie denatki też się działo nie najlepiej. Niestety, niektórzy zaczynają się zabawiać w śledztwo na własną rękę, a że bez wątpienia nikt z nich nie jest panną Marple, niewiele trzeba, by doszło do kolejnej tragedii…

Ciężar gatunkowy tej sprawy okaże się dla Jimmy’ego o wiele większy, niż każdej z poprzednich; będzie jej musiał sprostać nie tylko jako policjant, ale także jako osoba prywatna, której bliscy w taki czy inny sposób zostali w tę sytuację wplątani. Zanim poznamy ostateczne rozwiązanie, czeka nas sporo napięć i niepewności, które autorka dawkuje nam w sobie właściwy sposób: nieco statycznie, wręcz leniwie, tak, żebyśmy przede wszystkim poczuli mroczną, przejmującą atmosferę miejsca akcji. Wyspy Szetlandzkie to nie miejsce na błyskotliwe ciągi dedukcji i brawurowe pościgi; tu – zdaje się – nawet krew w żyłach nie wrze tak mocno, nawet myśl nie biegnie tak prędko, jak gdzie indziej, bo cała praca organizmu nastawiona jest na przeciwstawienie się niekorzystnemu klimatowi, więc i do prawdy dochodzi się mozolniej… I choć nie wszystkie postacie są wyspiarzami, to prawie każdy, przebywając tutaj przez dłuższy czas, powoli poddaje się wpływom chłodu, wiatru, mgły, zamykając się w sobie, szczędząc bliskim, a tym bardziej postronnym, słów i gestów.

To właśnie bardzo cenię w powieściach Cleeves, może nawet bardziej, niż umiejętność skonstruowania przekonującej i spójnej intrygi: zdolność oddania specyficznego klimatu miejsca akcji i tworzenia wyrazistych, prawdziwych psychologicznie postaci drugoplanowych (tu podoba mi się zwłaszcza Dougie i Jane, choć i pozostałym trudno coś zarzucić). Lubię też „filmowy” sposób narracji, w którym przeplatają się partie relacjonowane z punktu widzenia kilku różnych osób, tak jakby kamera operatora towarzyszyła na przemian to Jimmy’emu, to Fran, to któremuś z gości ośrodka.

Jedyne drobne uwagi, jakie mam do tej powieści, dotyczą przekładu: osobiście odstąpiłabym od strategii nietłumaczenia nazw własnych, gdy chodzi o nazwy jednostek pływających („Dobry Pasterz” brzmi jednak o wiele wymowniej, niż „Good Shepherd”, i w dodatku lepiej się odmienia), i zastanowiłabym się, czy – skoro akcja toczy się jesienią – nagła odmiana pogody może sprawić, że „młodzi ludzie (…) nie zdołają dotrzeć do domu na ferie wiosenne”[3] (w oryginale nie ma mowy o porze roku, jest tylko „half-term break”, czyli przerwa w połowie okresu nauki szkolnej).

Co do fabuły… cóż, nie będę pewnie jedyną osobą zszokowaną i zasmuconą tym, co się dzieje w finale; można o to mieć żal do autorki, ale czy należy? Wszak w życiu różne rzeczy się zdarzają, także i takie, których nikt nie chce i nikt nie przewiduje… i trudno dobrej powieści zaniżyć ocenę dlatego, że coś się potoczyło nie tak, jakbyśmy sobie życzyli. Więc nie zaniżam i rozpoczynam oczekiwanie na kolejny tom cyklu (a w międzyczasie pewnie znów się spotkam z inspektor Verą Stanhope).

[1] Ann Cleeves, „Błękit błyskawicy”, przeł. Sławomir Kędzierski, wyd. Czwarta Strona, 2019, s. 71.
[2] Tamże, s. 76.
[3] Tamże, s. 33.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 581
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Tessa K 21.07.2019 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W chwili, gdy do rąk pols... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie skończyłam czytać. Jestem zdruzgotana! Dlaczego w ten sposób? Czwarty tom podobał mi się najbardziej jak do tej pory. Już nie mogę się doczekać kolejnego.Pozdrawiam i zachęcam do czytania.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: