Zastanawialiście się kiedyś, co zabralibyście ze sobą na bezludną wyspę? Zapewne najpotrzebniejsze rzeczy, a przynajmniej takie, z którymi nie musielibyście się użerać próbując wydostać się z Północnej Kalifornii.

Zorie, główna bohaterka książki "Z głową w gwiazdach" Jenn Bennett, nie była taka szczęściarą jak Wy. Spór między rodzinami niczym w "Romeo i Julii" sprawił, że dziewczyna musiała spędzić czas w głuszy ze swoim wrogiem Lennonem.

Wszystko zaczęło się od powstania nowego seks-shopu w okolicach prestiżowej kliniki rodziców Zorie. Odpędzał on wielu bogatych klientów, którzy mogli zostawić w klinice sporą sumę pieniędzy. Jego właścicielkami okazały się dwie homoseksualne kobiety, będące jednocześnie "matkami" Lennona, co z pewnością skłoniło mnie do refleksji na temat dzisiejszych problemów społecznych.
Nastolatkowie byli kiedyś parą, jednak nie chcieli, by ktokolwiek wiedział o ich miłości.
Gdy na balu doszło do ujawnienia uczucia, które ich łączyło, postanowili zostać sobie obcy.
Nie musieli długo czekać na ponowne spotkanie, zmuszeni wyjechać na obóz i pozostać skazani na siebie. Tylko obustronna kultura i chęć przeżycia miała pozwolić im wydostać się z nieznanego miejsca.
Okazało się to elementem najbardziej trzymającym w napięciu i ciągnącą się aż do ostatniej strony zagadką.

Oryginalny w tej książce jest prosty przekaz. Nie każdą pozycję da się czytać z przyjemnością, wypoczywając w wannie. Niepowtarzalna obyczajówka z lekką nutką romansu przekonała mnie do tego gatunku literackiego i pozwoliła odetchnąć od fantastyki.

Książka zdecydowanie zachęciła mnie do zapoznania się z innymi utworami tej autorki. Poleciłabym ją każdemu, kto chciałby spróbować czegoś nowego, a przy tym zaczerpnąć prawdy o ludziach, jaką ukazuje "Z głową w gwiazdach".