Dodany: 15.11.2019 10:24|Autor: Louri
Fundament z kości, zaprawa z krwi...
[poniżej bez papli odnoszę się do istotnych szczegółów fabuły]
Umiłowana (
Morrison Toni (właśc. Woffword Chloe Anthony))
jest dla mnie przede wszystkim:
- kolejnym przedstawieniem tragicznych losów czarnych niewolników w Ameryce; jednak mniej ciekawym niż
Korzenie (
Haley Alex)
oraz daleko w tyle za arcydziełem literatury "rozliczeniowej"
Niewidzialny człowiek (
Ellison Ralph)
- powieścią o tym, że ofiara także może posiadać swoją wielką winę (przez co jest także opowieścią o próbie odkupienia - znamienne dla wniosków, które są niżej)
- sileniem się na Faulknera i jego styl (przede wszystkim z "Absalomie, Absalomie...", "Wściekłość i wrzask") - no bo mamy trochę strumieni świadomości, mocno zróżnicowanych narratorów (nawet "myślenie" zombie)
- powieścią dość przerysowaną: znakomita większość czarnych - dobra, mądra, szlachetna; znakomita większość białych - wręcz odwrotnie
Sethe próbuje odkupić swą winę za zarżnięcie piłą swego dziecka, które zwie "Umiłowaną" ("gdybym jej nie zabiła, to by umarła"[264] - chce ją ocalić przed piekłem niewoli, odbierając jej życie; przypomina mi to proaborcyjny argument mojej znajomej: dziecko może mieć nieszczęśliwe życie, więc lepiej na wszelki wypadek owego życia je pozbawić już w łonie matki). Umiłowana przez wiele lat nawiedza dom, w którym Sethe mieszka wraz z córką Denver, aż na skutek przybycia dawnego współ-niewolnika Sethe - Paula D, duch opuszcza dom, aby wstąpić w ciało młodej dziewczyny, która pojawiła się znikąd i przedstawia imieniem Umiłowana. W owej dziewczynie Sethe dostrzega swą zamordowaną córkę i stara się jej wynagrodzić całą krzywdę.
Owo wynagrodzenie może być rozumiane jako próba odkupienia win (wspomniałem o tym w liście punktowanej wyżej), przy czym charakterystyczne jest, że Umiłowana nigdy nie jest zaspokojona w swych żądaniach i pragnieniu miłości oraz wyłącznej uwagi Sethe; jest zwyczajnie roszczeniowa. Ale czyż można wycenić życie jakimikolwiek doczesnymi dobrami czy czynami? Nieubłaganie nasuwa mi się tu skojarzenie: taki proces niekończącego się wynagradzania i ekspiacji jest właściwą ceną, którą płacić winni biali zdobywcy/budowniczowie Ameryki (Północnej; USA) - bowiem potęga tego kontynentu/kraju zbudowana jest na fundamencie z kości rdzennych mieszkańców (Indian), zaś zaprawą była krew czarnych niewolników.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.