Bruderszaft ze szpiegami
Sięgnęłam po serię "Bruderszaft ze śmiercią" bez wielkich oczekiwań, bezpośrednio po przeczytaniu książek Borysa Akunina o Eraście Fandorinie.
Nie przepadam za literaturą szpiegowską, bo na ogół jest naiwna, w stylu bondowskim albo „zabili go i uciekł”, a intrygi szyte grubymi nićmi i banalne.
A tymczasem „Bruderszaft...” czytało mi się rewelacyjnie! Pięć książek w pięć dni.
Tempo i akcja powieści jest szybkie, ale równocześnie jest dopracowana pod względem historii, intryg, opisów, a przede wszystkim bohaterów! Są oni zindywidualizowani, mają konkretne cechy, cele, pragnienia – pojawia się szeroki wachlarz ludzkich typów, opisanych sprawnie i wiarygodnie.
Główna dwójka bohaterów nakreślona jest interesująco. W pierwszej opowieści poznajemy tytułowego "młokosa", czyli Aleksieja Romanowa i "diabła" - Josefa von Teofelsa.
Dla mnie Aleksiej to najciekawiej skonstruowana postać w obu cyklach Akunina – „Bruderszafcie ze śmiercią” i „Przygodach Erasta Fandorina”.
Cykl „Bruderszaft ze śmiercią” to dobra rozrywka, wciągająca akcja i warto czytać serię po kolei, a na koniec przeczytać (ponownie...) książkę „Nie żegnam się” , bo tam poznamy dalsze losy kilku bohaterów i być może lepiej zrozumiemy ich postępowanie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.