Dodany: 06.04.2005 15:05|Autor: Morgana Wredzma

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Galeria złamanych piór
Kres Feliks W. (właśc. Chmielecki Witold)

1 osoba poleca ten tekst.

"Galeria złamanych piór" - recenzja


Feliksa W. Kresa miłośnikom literatury fantastycznej nie trzeba specjalnie przedstawiać. Twórca Szereru czy Egaheer na literackiej scenie obecny jest już ponad dwadzieścia lat (przypominam, że debiutował w ´83 na łamach "Fantastyki" opowiadaniem „Mag”). Przez ten czas zdołał zapisać się w pamięci czytelników i krytyków, choćby jako laureat Nagrody im. Janusza A. Zajdla za powieść „Król Bezmiarów”, był zresztą siedmiokrotnie do niej nominowany.

Poza Kresem-pisarzem mogliśmy też poznać Kresa-felietonistę, publikującego teksty, które miały uzmysłowić początkującym twórcom najczęściej popełniane błędy oraz pokazać pułapki, jakie stoją na drodze osoby rozpoczynającej przygodę z piórem. Mamy teraz okazję przekonać się, jak autor „Księgi całości” poradził sobie z tym zadaniem, a to za sprawą „Galerii złamanych piór”, nowej publikacji Fabryki Słów.

Na książkę składają się dwa cykle felietonów: "Kącik złamanych piór", który ukazywał się w "Fenixie", oraz "Galeria osobliwości", wciąż obecna w "Science Fiction". Pod każdą rozprawą, tak jak we wspomnianych powyżej periodykach, jest miejsce na Pocztę, w której debiutanci mogą znaleźć króciutkie recenzje swojej twórczości. Autor zastrzega jednak we wstępnej nocie, że nie zamieścił wszystkich "minianaliz", a pozostawił głównie te, które niosą jakąś "naukę o pisaniu". Ostatnia część zbioru, zatytułowana sugestywnie „Przyganiał kocioł garnkowi, albo czy to prawda, że szewc bez butów chodzi” zawiera trzy krótkie opowiadania, które, jak twierdzi autor, opublikowane są w pierwotnej postaci, sprzed redakcji i korekty.

Skoro mowa o tych tekstach, bardzo zniesmaczył mnie tani marketingowy chwyt wydawcy w postaci adnotacji na okładce "Zawiera niepublikowane opowiadania". W odautorskim wstępie możemy przeczytać, że jedynie „Różowa sukienka” nie ukazała się do tej pory drukiem. „Miód dla Emiry” można znaleźć w antologii „Robimy rewolucję”, a „Zabity” pojawił się w "Nowej Fantastyce".

Okładka, pomijając już wspomniany tekst reklamowy, nie jest najlepiej dobrana. Pal licho średnią grafikę ze stalówką zatopioną w bursztynie, nazwisko autora nakreślone na czerwono widnieje na srebrnym pasku, który nijak się nie komponuje z białym tłem i kolorami obrazka. Toż to książka docelowo pomyślana dla literatów-amatorów, czy zatem okładka musi się jarmarcznie świecić? Nie oceniajmy jednak produktu po opakowaniu.

Wydawca reklamuje „Galerię...” jako świetną pozycję dla wszystkich, którym chodzi po głowie pomysł na książkę. Czy jest to zatem poradnik? Osoby, które znają już Kresowe felietony, wiedzą, że ich autor nie sprzedaje wiedzy, jak pisać. Sugeruje raczej, czego się wystrzegać - jakich błędów unikać, na co uważać. Podtytuł „Galerii...” brzmi zresztą, nomen omen, "Jak nie należy pisać książki".

W jednym z wywiadów Kres następująco podsumował swoją publicystyczną pracę na rzecz debiutantów: „Oceniam teksty. Mówię: te są dobre, a te uważam za złe. Pokazuję niektóre błędy. Ale moje rady dotyczą głównie tego, czego robić nie należy. Powiadam: ogranicz ilość metafor, bo tekst jest nieczytelny. Albo: trzeba kreślić zaimki. Dzielę się w ten sposób doświadczeniami, pokazuję mielizny, na których osiadał zarówno mój własny okręt, jak też okręty innych znanych mi autorów. Tylko tyle mogę zrobić. Recepty na pisanie dobrych książek nie ma.”

Ta wypowiedź świetnie oddaje treści, jakimi wypełniona jest „Galeria...”, ale ich nie wyczerpuje. Poza zagadnieniami warsztatowymi, jest też miejsce na ogólne refleksje dotyczące przykładowo języka jako tworzywa, różnic między "pisaniem" męskim a kobiecym, źródeł pomysłów czy sporów między "artystami" i "rzemieślnikami".

Warto wspomnieć, że Kres nie głaszcze młodych (stażem, niekoniecznie wiekiem) autorów po główkach i nie współtworzy z nimi kółka wzajemnej adoracji i łechtania próżności. W swoich sądach jest dosadny, bezkompromisowy, ale jednocześnie nie daje sobie monopolu na słuszność. Potrafi bezlitośnie "zjechać" kiepski tekst, ale nie czyni tego w ramach sztuki dla sztuki, a po to, by pokazać błędy. Nie unika zresztą przykładów - na ich podstawie tłumaczy, na czym dana niezręczność językowa polega.

Dobrze sprawdza się tu formuła dyskusji, nie wykładu. Autor cytuje listy czytelników, polemizuje z nimi, odpowiada na nurtujące pytania, dzięki czemu „Galeria...” jest żywa i dynamiczna. Czyta się ją lekko. Jest jednak druga strona medalu - "dialog" sprawia, że pytania i zagadnienia się powtarzają. "Galeria osobliwości", czyli druga seria felietonów, powiela zresztą sporo treści z "Kącika złamanych piór". Wydaje się jego przypomnieniem i rozwinięciem, nie odrębnym cyklem. W periodyku to nie przeszkadza: skoro znów pojawiają się te same pytania, to znaczy, że jest zapotrzebowanie na odpowiedzi. W edycji książkowej, w której wszystko zebrane jest w jednym woluminie, repetowanie mnie nużyło.

„Galeria...” była ryzykownym pomysłem na książkę. Pomijając fakt, że wszystkie felietony są dostępne w archiwalnych numerach czasopism, nie każdego miłośnika literatury mogą interesować: tworzenie "od kuchni" i tajniki warsztatu. Dlatego z czystym sumieniem nie poleciłabym jej każdemu. Niemniej jednak wydaje mi się, że nie tylko obecni, przyszli i niedoszli twórcy znajdą w niej coś dla siebie. Kres opowiada o zawiłościach pisania ze swobodą i prostotą, nie nużąc czytelnika fachową terminologią czy językiem z sali wykładowej. Jego styl jest gawędziarski, okraszony niewymuszonym humorem, a kto myśli, że nie da się ciekawie pisać o warsztacie, niech zajrzy do „Bełkocząc w ciemnościach” - absolutnego majstersztyku traktującego o... metaforach, czy raczej nonsensownym ich używaniu. Inni moi faworyci to: „Artyści i rzemieślnicy” oraz „Narzędzie i tworzywo”.

Kres nie przekazuje może niczego szczególnie odkrywczego. Podobnymi uwagami nie raz wymienialiśmy się w gronie piszących znajomych, podobne błędy w amatorskiej, redakcyjnej praktyce pokazywałam osobom przysyłającym swoje teksty do sprawdzenia. Ważne jest dla mnie natomiast, że autor zbioru w ogóle chce coś przekazywać i dzielić się doświadczeniem z czytelnikami w quasi-warsztatowej formie. Można się z nim zgadzać albo nie, lecz nie sposób odmówić dobrych chęci i zaangażowania. Co mnie uderzyło - z „Galerii złamanych piór” emanuje czysta radość tworzenia, składania słów, obcowania z językiem. Kres może być złośliwy, zajadły w opiniach, nie zostawiać na debiutantach suchej nitki, ale wiem z własnego doświadczenia, że nikt, kto tak naprawdę nie lubi swojego zajęcia, nie będzie zadawał sobie trudu przedzierania się przez stosy maszynopisów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4232
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: