Dodany: 31.01.2020 20:54|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka I 20


Tradycyjnie, tu trochę o styczniowych lekturach, przy których brakło mi czasu lub pomysłu na pełne recenzje:

Epoka hipokryzji: Seks i erotyka w przedwojennej Polsce (Janicki Kamil) (5)
Świetna rozprawa historyczna o kwestiach, o których się jeszcze do niedawna publicznie nie mówiło, czyli o życiu intymnym obywateli II RP. Uświadamianie dzieci i młodzieży, inicjacja seksualna, pożycie małżeńskie i pozamałżeńskie, masturbacja (przypisywane jej skutki i sposoby jej „leczenia” przyprawiają momentami o dreszcz przerażenia!), antykoncepcja, prostytucja, literatura i gadżety erotyczne, wreszcie początki polskiej seksuologii – wszystko opisane rzeczowo, obszernie i momentami tak zabawnie, że można ryczeć ze śmiechu (na przykład czytając przykłady nomenklatury seksuologicznej, tworzonej z wielkim zapałem przez szpitalnego kolegę Boya, niejakiego doktora Kurkiewicza, albo zacytowany na końcu „sennik erotyczny”), a podparte bardzo obszerną bibliografią, z której już sobie wynotowałam parę pozycji godnych uwagi (i prawdopodobnie osiągalnych w bibliotece).

Wieszać każdy może (Pilipiuk Andrzej (pseud. Olszakowski Tomasz)) (3,5 )
„Wieszać każdy może” to chyba najbardziej heterogenny tom z serii o Jakubie Wędrowyczu: po 7 typowych opowiadaniach, liczących sobie łącznie niecałe 80 stron, następuje tekst ponaddwustustronicowy, który właściwie mógłby być samodzielną powieścią, a potem znów dwa krótkie, które wedle spisu treści mogą wydawać się kolejnymi przygodami Jakuba, ale to złudna nadzieja, o czym za chwilę.
Z tych prawdziwie „jakubowych” opowiadań najlepszy jest „Skansen” (przewrotna historia o tym, jak można się wymknąć przeznaczeniu i jeszcze na tym co nieco zyskać) – pełna piątka. Pół punktu niżej plasuje się „Ciotka Agnieszka” (o spotkaniu Jakubowego prawnuka z pewną niesympatyczną niewiastą), a na tym samym poziomie wypadłyby też: „Kontyngent” (o tym, że sprytny włościanin zawsze potrafi wystawić do wiatru kogoś, kto chce na jego pracy zarobić) i „Fabryka” (o tym, że z siłami natury nie należy walczyć orężem), ale tym ostatnim ujęłam po pół punktu, odpowiednio za przedstawienie ekologów jako pazernych świrów i za zbyt nachalne porównanie członkostwa w UE do okupacji hitlerowskiej. Technicznie bez zarzutu, ale mniej zabawne są: „Wykład” (wygłaszany przez Jakuba, a jakże, ale przed jakim audytorium, nie zdradzę, żeby nie zarżnąć tej odrobiny dowcipu) i „Rekruci”(wojenna przygoda Jakuba i jego towarzyszy broni, którzy okazują litość garstce hitlerowskich niedobitków). „Pola Trzcin” (gdzie mamy do czynienia z paroma słynnymi, acz niesławnymi postaciami historycznymi, egipskim panteonem i hordami wampirów) mają sporo dobrych scen i tyleż dłużyzn – nic dziwnego, przy takiej objętości… – a poza tym zdecydowanie za dużo w nich brutalnej rozwałki. W „Kacu” dowcipny jest tylko sam początek, do chwili, gdy Jakub wychodzi przed chałupę; dalej nie jest zabawnie, a do tego niesmacznie.
„U nas za stodołą” w ogóle nie jest opowiadaniem, tylko objaśnieniem, skąd wziął się następny utwór, „Wieśmin”, niebędący dziełem Pilipiuka, lecz Michała Smyka, laureata pewnego konkursu. Powiedzmy, że jest on istotnie cokolwiek w wojsławickim klimacie, ale… dowcip taki raczej mało finezyjny.
Statystycznie wychodzi 3,5 – i chyba jest to odpowiednia ocena.

Ilustrowany przewodnik po robotach i androidach Gwiezdnych Wojen (Wallace Daniel (Wallace Dan)) (4)
Na hasło „roboty i androidy Gwiezdnych Wojen” pierwsza przychodzi człowiekowi na myśl fantastyczna para, która takie miała znaczenie dla fabuły kanonicznej trylogii. Kto nie pamięta mozolnej wędrówki R2D2 i C3PO przez piaski Tatooine, dramatycznego hologramu zachowanego w pamięci tego pierwszego i ekspresyjnej roli, jaką odegrał ten drugi po pojmaniu przez Ewoków? Ale nie są oni przecież jedynymi istotami mechanicznymi, wyposażonymi w jakieś ułamki sztucznej inteligencji: nawet ten, kto „Gwiezdne Wojny” jedynie oglądał, musiał zauważyć na planie postacie w jakimś względzie podobne do tych dwóch bohaterów, choćby androidy medyczne, widoczne przy rodzącej Padme i przy okaleczonym ciele Anakina-Vadera, czy droidy bojowe, tak spektakularnie opadające z sił podczas bitwy o Naboo. A jeśli się czytało parę powieści spoza cyklu głównego, jest ich o wiele, wiele więcej, i androidów w najróżniejszych postaciach, i robotów sensu stricto, wykonujących prace niewymagające myślenia. Tam ich istnienie jest często ledwie zasygnalizowane, zaś w niniejszym przewodniku każdego możemy zobaczyć na detalicznym szkicu, poznać historię jego powstania, poczytać o szczegółach budowy i umiejętnościach. Dla fanów rzecz bardzo miła, zwłaszcza, jak mi się zdaje, tych młodszych, którzy nie będą konfrontować opisów z realnymi możliwościami współczesnej techniki.

O sobie... (Orzeszkowa Eliza) (4,5)
Kilka szkiców autobiograficznych, sporządzonych przez pisarkę na prośbę czy pod wpływem osób trzecich, tworzy taką historię jej dzieciństwa i młodości, jaką ona sama zechciała innym zaprezentować. Czyli skupiającą się głównie na środowisku i znanych wydarzeniach, a nie na własnych przeżyciach i odczuciach, komponowaną w taki sposób, żeby nie urazić nikogo z żyjących, a i o nieżyjących nie napisać nic niepochlebnego. Ale nie dla ukazania siebie w lepszym świetle – po prostu dlatego, że należała ona do tych ludzi, którzy się zwierzać nie lubią. Nie dowiemy się więc niczego o kulisach rozpadu jej małżeństwa, choć przyznaje szczerze, że zawarte zostało dość pochopnie i bez miłości – po pierwsze dlatego, że matce zależało na wydaniu za mąż niespełna szesnastoletniej córki (co by na to powiedziało dzisiejsze prawodawstwo, myśleć hadko!), po drugie dlatego, że ona sama jeszcze nie rozeznała swego pisarskiego przeznaczenia, za to, jak większości panien w tym wieku, imponowało jej bycie żoną i korzystanie z przywilejów, jakie zyskiwała, poślubiając starszego i zamożniejszego mężczyznę, a że ten nie był jej jakoś bardzo niemiły, czemużby miała mu odmówić? Ale za to poznamy parę szczegółów biograficznych, których echa odnajdziemy potem w utworach Orzeszkowej, przyjrzymy się życiu na pensji prowadzonej przez zakonnice i roli lektur w kształtowaniu warsztatu przyszłej pisarki. No i trochę poobcujemy z piękną dziewiętnastowieczną polszczyzną, a to też coś warte.

Londyńczycy (Winnicka Ewa) (4)
Reportaże, jak się okazało, nie o nowej polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii, lecz tej starej, wojenno-powojennej. Najlepsze te bezpośrednio o ludziach: „Zagubieni, znalezieni, zagubieni” (o pewnej rodzinie, odkrytej na nowo za sprawą zdjęć znalezionych na śmietniku), „Tato” (o ojcu, o którym córka, pół-Angielka, nie chce pamiętać, ale za sprawą listu otrzymanego od reporterki zaczyna szukać informacji na jego temat), „Zastąpiona” (o obu żonach generała Andersa), „Kim jest Lili?” (o losach żydowskich dzieci, uratowanych w Polsce i wywiezionych do Anglii) i „Mister Pałac i jego ojczyzna” (o polskim arystokracie, który wybudował w Londynie klasycystyczny pałac, by „sławił Polskę i pełnił funkcję edukacyjną”[166]) i jeszcze jeden, „Historia miłości w dziesięciu odsłonach”, który – choć opisuje dzieje stosunków polsko-brytyjskich w okresie okołowojennym – w rzeczy samej też opowiada wiele o ludziach, mniej o polityce. Mniej interesujące, momentami nudnawe – nie ze względu na styl, lecz na przedmiot – są trzy pozostałe, obracające się bardziej wokół kwestii politycznych: „Spokój nieboszczyka” (tasiemcowa historia pewnej zabytkowej budowli, będącej przedmiotem rozmaitych targów środowisk polonijnych), „Angielski król polski” (o propozycji złożonej przez polskich monarchistów jednemu z członków rodziny królewskiej) i „Ostatni minister skarbu” (o dziejach Polskiego Skarbu Narodowego, zarządzanego przez rząd RP na uchodźstwie).

Gdzie jesteś, Mamo? (Wechterowicz Przemysław, Dziubak Emilia) (4)
Ciąg dalszy opowieści o rodzinie misiów-przytulasiów. Tym razem tata Niedźwiedź i Niedźwiadek wyruszają na spotkanie z Mamą Niedźwiedzicą, wracającą z wyprawy po miód. Umówili się pod krzywą wierzbą, ale nie mogą jej znaleźć, podobnie jak i Mama, która z ulem na plecach błądzi po lesie, a napotkane zwierzęta, zamiast odpowiadać na jej pytania, łaszą się do niej i proszą o przytulenie. Dopiero kot leśniczego o dumnym imieniu Homer zachowuje się, jak się należy, to znaczy wskazuje Niedźwiedzicy drogę, a w nagrodę łaskawie pozwala się podrapać pod brodą. Nie bardzo wiem, jaki z tego morał płynie – może „szukaj, aż znajdziesz”, a może „ciesz się każdą chwilą ze swoimi bliskimi”? – ale podejrzewam, że gdybym była docelowym adresatem tej opowieści, chyba bym się nad tym nie zastanawiała. Wystarczyłoby mi, że misie są miłe, a koty mądre, ot co.

Czujemisie (Królak Agata) (4)
A to nie bajka, tylko obrazkowa pomoc w nazywaniu uczuć. Wymalowane na poszczególnych stronicach stylizowane niedźwiadki mówią na przykład „Czuję się tak, jakbym zgubiła mój ulubiony kamyk”, „Czuję się tak, jakbym zepsuł bratu zabawkę”, „Czuję się tak, jakbym miał zaśpiewać piosenkę przed całą klasą” i demonstrują stosowne miny, a na dwóch ostatnich stronach w kolorowych chmurkach wypisane są nazwy emocji, które można dopasować do poszczególnych obrazków. Jest ich nieco więcej, niż obrazków, ale pewnie to celowe, bo na przykład miś, który pierwszy raz w życiu widzi motyla, może się czuć i zdziwiony, i zachwycony, więc dziecko próbujące nazwać podobne własne uczucia ma jakiś wybór. Jak na mój gust misie są graficznie nazbyt uproszczone, zwłaszcza na tych obrazkach, na których przedstawione są całe ich sylwetki, ale przypuszczam, że przedszkolakom to nie przeszkadza.




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 380
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: