"Pladze było obojętne, kogo zabijała. Zapewne byłoby lepiej dla ludzkości, gdyby twórcy Projektu Blue [wytworzenia superwirusa] nie zapomnieli o tej prostej prawdzie." [1031]
Bastion (
King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl))
to bez wątpienia największa książka Kinga - nawet jeśli jakościowo jest lekko powyżej przeciętnej, to na pewno objętościowo pasuje to określenie. Zyskuje na pewno na wartości w obecnych czasach: wizja śmiercionośnego wirusa, który rozprzestrzenia się błyskawicznie na cały świat, by wygubić 99.4% ludzkości, a także parę innych szczegółów fabuły, wydają się wręcz prorocze. Trochę gorzej z tym, że ci, którzy przetrwali, nękani są snami, które każą im udać się w drogę do jednego z dwóch miejsc - albo tego, w którym opowiedzą się po stronie DOBRA, albo tego, gdzie opowiedzą się po stronie ZŁA. To akurat wypada słabo jak na mistrza horroru, choć same wydarzenia i akcja są interesujące. Niektórzy narzekają, że jest mnóstwo rozwleczonych wątków i epizodów postaci, które nie odegrają wielkiej roli, ale dla mnie jest to legitne - przez to powieść jest bliższa temu, jak toczy się prawdziwe życie: nie składa się tylko z ważkich momentów, istotnych działań i plany bywają porzucane z różnych powodów albo nie wypalają nawet na samym finiszu. Ogólnie wiele jest fabularnego chaosu - łącznie z zakończeniem - ale dla mnie dzięki temu książka zyskała na wiarygodności (abstrahując od zdarzeń nadnaturalnych).
Ogólnie w świecie przedstawionym rzuca się jeszcze w oczy kilka istotnych szczegółów, które sprowokowały takie moje spostrzeżenia:
- King tworzy idealistyczny stan podziału na dobrych i złych ludzi. Byłoby pięknie, gdybyśmy mogli otoczyć się ludźmi, którzy podzielają wszelkie nasze zapatrywania i kierowali się podobnym kodeksem, takie utopijne marzenie King postanowił jak widać zrealizować w "Bastionie". Oczywiście ostatecznie okazuje się, że ludzie jednak pozostają tylko (niedoskonałymi) ludźmi, co tylko dodaje powieści walorów;
- wiele w "Bastionie" konfliktu dobra i zła w rozumieniu biblijnym, to pozytywne zaskoczenie;
- podobnie jest zadziwiająca obrona dzieci nienarodzonych - nawet ZŁY pragnie dziecka;
Nie przepadam za postapokalipsami, "Droga" MacCarthy'ego mnie wymęczyła i raczej znudziła, natomiast "Bastion" wypadł nadspodziewanie dobrze. Polecam wszystkim fanom Kinga - inni niech na początek wezmą coś cieńszego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.