Dodany: 17.03.2020 08:04|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Źródłowy Robin Hood


Warto przeczytać Wesołe przygody Robin Hooda (Pyle Howard), choć lepsza dla mnie wersja filmowa z Costnerem - tutaj występuje szeryf Nottingham, Mały John, braciszek Tuck, ale ani fabuła ani większość książki niewiele mają wspólnego z filmową opowieścią - prócz ogólnej wizji świetnego łucznika i walki ze skorumpowanym prawem. Nie mamy więc ani Guya z Gisbourne, ani czarownicy, ani zdrady przyjaciela, ani powrotu z Ziemi Świętej, ani wyzucia z majątku/zamku, zaś Marion jest wspomniana jako zwykła dziewka gdzieś w jednym miejscu na początku książki - ale to żadna lady, jakiś tam flircik. Ogólnie zresztą kobiet tu niewiele, raczej jako tło. Nawet przeżywający wielkie cierpienia miłosne minstrel Allan z Doliny po połączeniu się z ukochaną... przystaje do bandy a o ukochanej słuch ginie! Jednoznacznie negatywnymi bohaterami są też wszelcy biskupi i mnisi (z wyjątkiem żarłoka i opoja Tucka, żyjącego i tak poza klasztorem - wygląda na samozwańca).

Książka jest dość zabawna, wymową i nastrojem bliżej niej jest inny film (polecam!): "Robin Hood - faceci w rajtuzach". Jest więc się z czego pośmiać, choć pewien szablon fabularny oraz styl kreowania świata jest dość jednostajny, zawsze jest to "nasza wesoła Anglia" i dążenie do oszwabienia jakiegoś "wyzyskiwacza", przy okazji z jakąś przygodą.

A propos robinhoodyzmu: znamienne, że Robin zwraca uwagę na to, czy ktoś swój zarobek osiągnął uczciwą drogą, bez wyzyskiwania innych właśnie - jeśli tak, to nie rusza pieniędzy takiej persony. W przeciwnym przypadku też nie rabuje całości. Różni się w tym od dzisiejszego "kapitana Państwo", które łupi raczej głównie biednych i dorabiających się, swoim prawodawstwem i zachłannością podstawiając nogę zwłaszcza przedsiębiorczym i nieobznajomionym z kruczkami prawno-księgowymi.

Jeszcze jedna uwaga, którą już gdzie indziej umieściłem: tłumaczem jest Krzysztoń Jerzy, który niestety popełnił trochę lapsusów, np. zamiast przetłumaczyć 'chain mail' jako 'kolczuga' używa jakiegoś "wprost" tłumaczenia po słowie: 'zbroja łańcuszkowa'. A kawałek dalej strzała zamiast brzechwy posiada bełt. Nie mówiąc już o używaniu z lubością anachronicznej obelgi 'katabas', tak lubianej przez komuchów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 353
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: