Dodany: 11.06.2020 15:31|Autor: Urodzony 31 czerwca

Witkowski bez makijażu


Oglądałem kiedyś film dokumentalny o amerykańskim płaskoziemcu, denialiście, który ze swojej paranoi stworzył całkiem dochodową działkę (książki, odczyty, występy w mediach, spore grono akolitów, itp.). Im bardziej był aktywny, tym więcej zarabiał. Taka skuteczna forma marketingu - „moja gęba jest wszędzie”. Któregoś dnia, chcąc po raz kolejny pokazać się w mediach, zaczaił się pod jakimś budynkiem publicznym na jednego z trzech pierwszych ludzi, którzy wylądowali na Księżycu (uczestników wyprawy Apollo 11). Kiedy ów się pojawił, płaskoziemiec podbiegł do niego i tarasując mu przejście zaczął atakować pytaniami typu: dlaczego od lat bierze udział w tym wielkim kłamstwie, jakoby człowiek wyleciał kiedykolwiek w przestrzeń kosmiczną? Astronauta po krótkiej, bezskutecznej próbie ominięcia szaleńca po prostu strzelił go w pysk. Kiedy to oglądałem, przeżyłem takie malutkie katharsis - to była, w tych okolicznościach, najlepsza odpowiedź.

Tomasz Witkowski ma więcej szczęścia. Nie dość, że nikt mu do tej pory w pysk nie dał, to jeszcze kilku desperatów z grona ludzi zajmujących się psychoterapią zgodziło się na wywiady, które w „Psychoterapii bez makijażu” stanowią komentarz do przypadków poszkodowanych klientów psychoterapii. I to jest mocna strona tej książki - będzie o tym trochę dalej.

Czytam wszystko, co pisze Witkowski. Uważam jego książki za lekturę obowiązkową, ponieważ psychologia jest od kilku lat moją pasją (jestem również po kilku latach psychoterapii). Zdążyłem się więc przyzwyczaić, że jest tendencyjny, wybiórczy, jednostronny i totalnie manipulacyjny. Traktuję to, obok ceny książki, jako koszt zapoznania się z odmiennym, „mrocznym” spojrzeniem na świat psychologii i psychoterapii. Można się łatwo domyślić, że skoro ten emocjonalno-moralny koszt ponoszę, to muszą być ukryte w tym jakieś zyski. Tak, każda wyłuskana słabość psychologii jako nauki, zagrożenia wynikające z nieuregulowanej prawnie praktyki psychoterapeutycznej - to są te pigułki wiedzy, których szukam. Nawet jeśli na 93% ściemy jest 1% wiedzy (reszta to spacje i akapity), to, mimo, że boli, warto. Wybaczam. Każdy orze jak może. Witkowski zdobył łopatkę i przekopuje swoją grządkę, wchodząc rozmyślnie i cynicznie w kolizję z etyką.

Tym razem jednak coś mnie ruszyło. Postanowiłem napisać te kilka słów. Otóż, wycierając sobie co rusz gębę etyką, Witkowski perfidnie wykorzystuje skrzywdzone i zaburzone osoby do swoich celów. Szczególnie przedostatni przypadek Agnieszki jest porażający. Autor bierze na warsztat ewidentnie zaburzoną osobę, z silnymi cechami psychopatii, narcyzmu i zachowaniami maniakalnymi, a więc wyjątkowo wybuchową i ciężką mieszanką zaburzeń (do życia i do leczenia). „Współpracując” z nią w wywiadzie, utwierdza ją w przekonaniu, z którym od jakiegoś czasu dys-funkcjonuje, że jakiś profesor NN wyrządził jej krzywdę, bo podjął się terapii zawierającej powrót do dzieciństwa, do molestowania seksualnego przez ojca i obojętnej przy tym postawy matki. Żeby nie było wątpliwości, podobnie jak pozostali komentujący w książce Witkowskiego, opieram się wyłącznie na tym, co przeczytałem, a autor sam wielokrotnie zachęca do takich analiz, zostawiając wnioski „inteligencji czytelnika”. Nie mogę twierdzić, czy bolesny powrót do przeszłości Agnieszki był błędem NN (a zarazem błędem całego podejścia terapeutycznego). Według tego, jak opisuje to Agnieszka - wydaje mi się, że to nie był błąd terapeuty, lecz, że siła jej zaburzeń (psychopatycznych, narcystycznych, maniakalnych) i jej mechanizmów obronnych (głównie racjonalizowania i intelektualizowania) spowodowała odrzucenie skutków terapii i automatyczne przeniesienie na nią (i NN) całej swojej złości i żalu. Jestem za to pewny, że Witkowski nie ma prawa perfidnie wykorzystywać tej nieszczęśliwej kobiety po to tylko, aby popełniać po raz tysięczny błąd konfirmacji i sprawdzoną wcześniej metodą zarobić kolejną porcję kasy (Agnieszka i inni, jak mniemam, wystąpili pro bono). Jak złodziej, który wrzeszczy „łapać złodzieja!” aby odwrócić uwagę od swojej kradzieży, tak Witkowski obrzuca psychologię i psychoterapię etycznymi i moralnymi kalumniami, jednocześnie zachowując się niecnie wobec osób, które szukają ratunku. Pecunia not olet. Autor, który słusznie domaga się odpowiedzialności cywilnej i środowiskowej dla terapeutów krzywdzących klientów, sam powinien ponieść taką odpowiedzialność za podłość.

Jak pokonać ten dysonans, że w „Psychoterapii bez makijażu” zetknąłem się zarówno z nikczemnością autora, jak i wieloma słusznymi hipotezami i wnioskami stawianymi wobec systemu-rynku psychoterapii w Polsce (nawiasem mówiąc, bardzo brakowało mi odniesień do rynków zagranicznych)? Ano, mój mechanizm wyrównawczy działa tak: tam, gdzie Witkowski uprawia łajdactwo wobec pacjentów, tam jest łajdakiem, ale gdzie ma rację, to ma rację. Życie i ludzka psychika nie dają się zamknąć w prostych wzorach, szufladkach oraz obrazach składających się z bieli i czerni. Takie sugestie wysyłane są często do autora przez rozmówców-profesjonalistów, ale spływają po nim jak woda po kaczce. To jest ten psychopatyczny rys Witkowskiego (albo cynizm związany z dochodowym poletkiem, które uprawia). I mimo, że on sam tego chyba nie rozumie, to zasada układu złożonego dotyczy również jego samego. W swojej książce czyni i zło, i dobro.

A zatem co dobrego w „Psychoterapii bez makijażu”? Mnóstwo konkretnych wniosków na temat psychologii i psychoterapii jako dziedzin nauki i jako usług działających na polskim rynku. Kiedy mierzę się z pytaniami postawionymi przez autora w ostatnim rozdziale pt. „Zamiast podsumowania”, stwierdzam, że książka i jej bohaterowie dostarczyli bardzo dużo tematów do przemyślenia, do zrewidowania swoich poglądów, w których po zakończeniu lektury jestem często jednomyślny z autorem. Kwestie istotności diagnozy (mało akcentowany wątek dynamiki diagnozy/konceptualizacji w procesie terapii - np. bez sensu jest osobie psychopatycznej oznajmić taką diagnozę na drugim spotkaniu po wstępnym wywiadzie i teście MMPI), jasnego określania celów terapii (znów - mało o dynamice celów), neutralności terapeuty (bardzo trudne, ale istotne wyzwanie dla terapeutów), uzależnienie od terapii i terapeuty (bardzo trudne, ale istotne wyzwanie dla terapeutów i zagrożenie dla klientów), wykorzystywanie siły autorytetu w złej intencji, dekompensacja (pamiętam słowa Yaloma - nie odbieraj klientowi mechanizmów obronnych, jeśli nie masz nic lepszego do zaproponowania), i wiele innych wątków z brakiem regulacji prawnych na pierwszym planie, to są te niezwykle istotne impulsy generowane przez autora i jego rozmówców i wysyłane w sieć skłóconych ze sobą koterii psychoterapeutycznych. Czy sieć to przyjmie? Czy zauważy? Oby.

Co jest fatalne w publikacjach Witkowskiego, to, że próbując ruszyć „układ”, uderza przede wszystkim w dobro potencjalnych klientów (poza niecnym wykorzystaniem pokrzywdzonych opisanym wyżej). Witkowski jest (bo mu to na rękę? na portfel?) czarno-biały, zero-jedynkowy, bipolarny do bólu. Czytający jego książki „przeciętny zjadacz chleba” nie dostaje ostrzeżenia przed wypaczeniami systemu i instrukcji, jak sobie poradzić w tym labiryncie, jeśli poczuje potrzebę zasięgnięcia psychologicznej pomocy. Dostaje jednoznaczny komunikat - psychologia i psychoterapia to hochsztaplerka nastawiona na kasę. Lepiej naucz się żyć z tym co boli, swędzi lub uwiera, ale w żadnym wypadku nie idź do terapeuty. Tak zarabia na życie Witkowski. A że z tego biznesu milionerem nie będzie, to jestem pewny kolejnej książki i z niecierpliwością na nią czekam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 923
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 12.06.2020 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Oglądałem kiedyś film dok... | Urodzony 31 czerwca
Interesujący komentarz do działalności Witkowskiego, ja cenię sobie jego cykl "Zakazana psychologia", ale daleki jestem od całkowitego postponowania osiągnięć i przydatności psychologii. Może zanim doczekasz się kolejnej jego książki, to zechcesz skorzystać z moich polecanek w tym temacie?

Magia i mitologia psychologii (Zawadzki Roman)
Freud i pseudonauka (Cioffi Frank)


Ja także jestem żywo zainteresowany stykiem psychologii z pseudonauką, najczęściej w wydaniu pop-psychologii.
Użytkownik: Urodzony 31 czerwca 17.06.2020 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Interesujący komentarz do... | LouriOpiekun BiblioNETki
Dziękuję bardzo. Nie znam. Skorzystam!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: