Dodany: 13.06.2020 22:10|Autor: idiom1983

Kiedy Pani Dalloway była małą dziewczynką...


Ian McEwan urodził się w tym samym 1948 roku, kiedy w odbudowującym się dopiero z wojennych zniszczeń, niedawno jeszcze bombardowanym Londynie rozegrano pierwsze po drugiej wojnie światowej letnie Igrzyska Olimpijskie, George Orwell pisał "Rok 1984", w Polsce powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a na Bliskim Wschodzie proklamowano niepodległe Państwo Izrael. Podobnie jak Julian Barnes (ur. 1946), Salman Rushdie (ur. 1947) czy Martin Amis (ur. 1949), McEwan należy do generacji wybitnych pisarzy brytyjskich, urodzonych w pierwszych powojennych latach, kiedy geopolitycznie świat polaryzował się na dwa bloki zdominowane przez zwycięskie supermocarstwa: Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Nie dane mi było jeszcze zapoznać się z twórczością Barnesa, choć w najbliższej przyszłości zamierzam to zmienić i nadrobić zaniedbane czytelnicze zaległości. Jedyna książka Amisa, jaką przeczytałem, "Strefa interesów", której akcja rozgrywa się w nazistowskim obozie koncentracyjnym, plasuje tego autora w duchu tradycji conradowskiej, obrazującej zderzenie jednostki ludzkiej z bezwzględnymi, często niesprawiedliwymi i okrutnymi prawidłami rządzącymi światem, silnie akcentując konflikty moralnych postaw, z jakimi musi zmagać się uwikłany w skomplikowaną rzeczywistość bohater. O wiele lepiej znana mi twórczość Rushdiego każe postrzegać tego autora jako kontynuatora tradycji Henry'ego Jamesa, który konfrontował młodą, pełną powabu i atrakcyjności, choć również nieco naiwną i niedoświadczoną kulturę amerykańską z mogącą poszczycić się bogatym dorobkiem, wyrachowaną, lecz także nieco przebrzmiałą już kulturą europejską, której świetność z wolna, lecz nieubłaganie odchodzi do przeszłości. Taka jest główna bohaterka powieści "Portret damy" Isabel Archer, która swoim wdziękiem i mocno nietuzinkową osobowością, podbija serce brytyjskiego arystokraty z krwi i kości - Lorda Warburtona. W ujęciu Rushdiego następuje nieco przewrotne swoiste odwrócenie proporcji, gdzie kultura europejska, zestawiona z bogactwem Orientu i mądrością upaniszadów, wygląda na niedojrzałą emocjonalnie ubogą krewną. W całym tym doborowym towarzystwie, piszący dogłębną, stylistycznie wysmakowaną, gęstą od emocji prozę McEwan, w mojej ocenie wyrasta na dwudziestowiecznego odpowiednika i kontynuatora twórczości Thomasa Hardy'ego. Tutaj ludzką naturę analizuje się przez pryzmat zbioru na pozór przypadkowych życiowych doświadczeń, jakie śmiało można nazwać również przeznaczeniem, zaplanowanym i wyegzekwowanym przez swoisty absolut - siłę wyższą - jak trzciną na wietrze kierującą zmienną koleją człowieczej doli i niedoli.

W opinii wielu wybitnych literaturoznawców, do których ja z pewnością się nie zaliczam, "Pokuta" uchodzi za największe osiągnięcie w pisarskim dorobku McEwana. Nie tylko przez grzeczność nie wypada mi z nią polemizować. Powieść brytyjskiego autora jest bez wątpienia dziełem wybitnym, ze wszech miar zasługującym na liczne literackie nagrody, jakie zdobyła, jak mi się wydaje, nie w wyniku komercyjnych reklamowych marketingowych procesów, ile w uznaniu czytelników i krytyków dla miary talentu swojego twórcy. W niełatwej w odbiorze, wymagającej skupienia i koncentracji lekturze swojej powieści, pełnymi garściami sięgając do najlepszych tradycji bogatej literatury angielskiej, pisarz stworzył dzieło na wskroś oryginalne, a jednocześnie głęboko zakorzenione w dorobku najwybitniejszych osiągnięć kultury i tożsamości Brytyjczyków. W uniwersalną historię Briony, Cecilii czy Robbiego o obyczajowym podłożu McEwan zręcznie wplótł ocierającą się klimatem o "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell opowieść o upadku potęgi swego ojczystego kraju.

Wszystko zaczyna się upalnym i dusznym latem 1935 roku w posiadłości arystokratycznej rodziny Tallisów. Sceneria przywołuje na myśl "Howards End" Forstera, "Powrót do Brideshead" Waugha, czy świat sportretowany w serialu "Downton Abbey". Emily Tallis, żona głowy rodziny Tallisów, Jacka, który pracuje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Londynie, przyjmuje pod swój dach dzieci przeżywającej małżeński kryzys swojej siostry Hermione. Piętnastoletnia Lola i dziewięcioletnie bliźniaki Jackson i Pierrot Quincey, za opiekunkę mają dorosłą córkę gospodarzy Emily Cecilię, a za towarzyszkę zabaw jej młodszą siostrę, trzynastoletnią Briony. Obdarzona bujną wyobraźnią i kiełkującym talentem literackim Briony ma zamiar uczcić powrót do domu swego najstarszego brata Leona, wystawiając napisaną specjalnie w tym celu własną sztukę pt. "Przypadki Arabelli". Tytułowa Arabella, zwiedziona fałszywym uczuciem, opuszcza rodziców, by na koniec uratowana przez prawdziwą miłość szczęśliwie do nich powrócić. Aktorami w sztuce mają zostać jej kuzyni, ale nie za bardzo palą się do narzuconej im z góry aktorskiej powinności. Usilne próby jeszcze bardziej pogarszają to nieudane artystyczne przedsięwzięcie. Jednocześnie w spragnionym coraz ambitniejszych twórczych doznań umyśle Briony, przywodzącej na myśl młodzieńczą Virginię Woolf czy młodocianą panią Dalloway, zanim stała się ona bohaterką powieści tejże autorki, z wolna kształtuje się bunt przeciwko dotychczasowej własnej twórczości,"dziecinnej", trącącej banałem i niedojrzałością . Najwyższy czas "przepoczwarzyć się" z pisarskiego podlotka w literatkę z prawdziwego zdarzenia, gotową stworzyć dzieło wybitne, które traktować będzie o życiu i problemach toczących się w świecie ludzi dorosłych. Akcja tej partii powieści rozgrywa się nieśpiesznie, z mistrzowsko zarysowanymi portretami psychologicznymi poszczególnych bohaterów. Znudzona Emily, zagubieni Cecilia i bliźniacy, na pozór niewinna Lola, przywodząca na myśl skojarzenie z Lolitą z powieści Vladimira Nabokova, pełna twórczej pasji rozkapryszona Briony, nonszalanccy Leon i jego przyjaciel Paul Marshall o mentalności zadowolonych z życia bon vivantów, czy optymistycznie patrzący w przyszłość Robbie Turner, syn sprzątającej u Tallisów Grace, przed którym rysuje się perspektywa rozpoczęcia studiów medycznych, są opisani bardzo wiarygodnie, a ich rozterki czy dylematy potrafią wywołać u czytelnika autentyczne zainteresowanie i ciekawość tego, co wydarzy się dalej. Przedstawiając jedno i to samo wydarzenie z kilku punktów widzenia, McEwan uzmysławia odbiorcy, jak niedoskonała i zwodnicza może być ludzka percepcja. Kluczem do dalszego ciągu zdarzeń stanie się trudna, długo niemogąca się wykrystalizować nawet w umysłach samych zainteresowanych, miłość łącząca Cecilię i Robbiego. W dzieciństwie stanowiący nieomal rodzeństwo, rozdzieleni dorastaniem, czy snobizmem akademickiej śmietanki towarzyskiej, arystokratka i ogrodnik po śmiałym wyznaniu sobie swoich uczuć, nieświadomi obecności ciekawskiej Briony, oddają się namiętnym uniesieniom w zacisznym gmachu opasłej biblioteki. Kolacja wydana z okazji powrotu Leona i ucieczka z domu zestresowanych bliźniaków staną się katalizatorem fatalnych i tragicznych wydarzeń, gdzie posądzony o gwałt na nieletniej Loli Robbie przez niewiarygodne zeznanie niedojrzałej emocjonalnie, widzącej w nim seksualnego maniaka i zwyrodnialca Briony, skuty kajdankami, zostanie skazany na trzyletni pobyt w zakładzie karnym. Obiecujące plany życiowe młodego mężczyzny w jednej chwili walą się w gruzy przez literackie ambicje pragnącej skupić na sobie uwagę otoczenia, próżnej i lekkomyślnej dziewczynki.

Polityczna rzeczywistość 1935 roku nie miała nic wspólnego z sielankową i leniwą atmosferą panującą w posiadłości Tallisów. Po tym, jak rządzący Niemcami od dwóch lat kanclerz Adolf Hitler rozprawił się z wewnątrzpartyjną opozycją, mordując ją podczas tzw. "nocy długich noży", w marcu tego roku odrzucił ograniczenia traktatu wersalskiego, wprowadzając powszechną i obowiązkową służbę wojskową. Totalitaryzm stalinowski pokazał swoją siłę na zorganizowanych pod Kijowem wielkich manewrach, gdzie oniemiałym oficerom zachodnich, po części już tylko papierowych mocarstw, ukazano potęgę jednostek powietrznodesantowych i wojsk pancernych, wprost z pokładów transportowych samolotów wyjeżdżających na pole walki. Jesienią faszystowskie Włochy przystąpiły do podboju Abisynii, a rok później w Hiszpanii rozpoczęła się krwawa i bezwzględna wojna domowa, swoisty poligon doświadczalny dla hitlerowskich czołgów i bombowców. Świat nieuchronnie zmierzał w kierunku nowej wojny. Tymczasem najpotężniejsze w całym dorobku ludzkiej cywilizacji Imperium Brytyjskie, istniało już tylko teoretycznie i czysto iluzorycznie, obarczone ciężkim brzemieniem poprzedniego światowego konfliktu. Na położonych we Francji i w Belgii polach bitew I wojny światowej, wyginęło co najmniej jedno całe pokolenie młodych Brytyjczyków, urodzonych na przełomie XIX i XX wieku. 1 lipca 1916 roku, pierwszy dzień ofensywy nad Sommą, kosztował życie nawet 50000 żołnierzy brytyjskiej armii, opartej na zaciągu ochotniczym. Dodatkowo wojenny czas przyśpieszył proces emancypacji rozsianych po całym świecie brytyjskich kolonii i posiadłości zamorskich. W ogniu tureckich dział i karabinów maszynowych pod Gallipoli wiosną 1915 roku narodziła się narodowa tożsamość Australijczyków i Nowozelandczyków. W krwawych walkach o połać zrytego lejami po pociskach bagnistego terenu pod Passchendaele swoją odrębność uświadomili sobie również Kanadyjczycy. Trzeszczące w posadach imperium za pomocą przepełnionej uległością dyplomacji wobec Hitlera starało się za wszelką cenę uniknąć lub przynajmniej odsunąć w czasie widmo rozpoczęcia nowego globalnego konfliktu, dodatkowo pragnąc skierować ostrze hitlerowskiej agresji jak najdalej od swoich granic.

Wysłana do boju do Francji brytyjska Armia Terytorialna, której żołnierzem był zwolniony z więzienia Robbie, słabo wyszkolona i niedostatecznie wyposażona, nie mogła być równorzędnym przeciwnikiem dla zaprawionych w walkach w Hiszpanii i w Polsce dywizji Wehrmachtu. Ten "mecz" toczył się do jednej bramki, a jego zwycięzca był łatwy do przewidzenia. Wycofujący się w bezładnym odwrocie w kierunku portu w Dunkierce synowie i młodsi bracia weteranów poprzedniej wojny, bezlitośnie bombardowani przez niemieckie sztukasy, co McEwan opisał nad wyraz sugestywnie, doświadczyli najprawdopodobniej najdotkliwszej i najbardziej upokarzającej klęski w całej historii brytyjskich sił zbrojnych. Do dziś nie wiadomo, dlaczego niemieckie natarcie, które zmasakrowałoby zdemoralizowanych Brytyjczyków, zostało wstrzymane nieomal w ostatniej chwili. Symboliczną sceną, podkreślającą hańbę dotkliwej klęski jest przemarsz nielicznego oddziału Gwardii Walijskiej, w nienagannym szyku i porządku, defiladowym krokiem, z bronią ułożoną na ramionach wkraczającego w nieuporządkowany chaos pobitych i zdegenerowanych żołnierskich mas. Idę o zakład, że każdy czytelnik tego fragmentu wysnuł z niego identyczny z moim wniosek, iż walijscy gwardziści stanowią jedyny, pozostający we Francji nierozbity pododdział całej brytyjskiej armii.

Na polu walki mężczyźni ponoszą dotkliwą klęskę, tymczasem w zaciszu szpitalnych korytarzy, uchwycone w żelazne karby surowej, właściwej wojennym czasom dyscypliny, kobiety, ofiarnie pracując jako pielęgniarki czy salowe, odnoszą zwycięstwo w walce o życie i zdrowie rannych we francuskiej kampanii weteranów. To, co jeszcze kilka lat temu było tylko opracowywaną przez Jacka Tallisa prognozą, teoretyczną hipotezą, ujętą w nieprecyzyjne ramy suchej statystki i rachunku prawdopodobieństwa, dziś przybiera realny kształt rozerwanych kości i tkanek, odsłaniających mózg dziur w czaszce, wyrwanych przez wrogie pociski, czy kikutów okaleczonych rąk i nóg, żałośnie sterczących na miejscu zdrowych kończyn, skazując na nieuleczalne kalectwo nieszczęśników ocalonych w cudzie pod Dunkierką. Osiemnastoletnia Briony, pod czujnym okiem apodyktycznej siostry oddziałowej nazwiskiem Drummond, z rozkapryszonej, żyjącej w świecie własnych fantazji panienki, zamienia się w nad wyraz sprawną i wydajną, zręcznie przemywającą bitewne rany, wyciągającą z poharatanych ciał odłamki szrapneli, czy opróżniającą baseny unieruchomionych pacjentów pielęgniarkę. W czasie, kiedy osamotniona po klęsce francuskiego sojusznika Brytania szykuje się do ostatecznego starcia z hitlerowską potęgą, dojrzewająca jako kobieta, pielęgniarka i pisarka Briony w kolejnych wersjach spisywanej historii sprokurowanego przez siebie dramatu, stara się odnaleźć trudną prawdę o tamtych wydarzeniach i jeszcze trudniejszą prawdę o sobie samej. Zła, którego wyrządziła, nie da się przecież cofnąć. Można jednak naprawić zło tkwiące w nas samych, poprzez uznanie własnej grzeszności i próbę odpokutowania wyrządzonych przez swój egoizm karygodnych postępków. Droga do tego celu z pewnością nie będzie usłana różami, aczkolwiek niewkroczenie na nią oznacza haniebne tchórzostwo i potępienie w swoich własnych oczach. A na tego rodzaju potępienie nigdy nie znajdzie się żadnego skutecznego rozgrzeszenia czy odkupienia.

Powieść McEwana odsłania przed zdumionym czytelnikiem potęgę dzierżonej przez pisarza władzy, jego ograniczoną jedynie własną wyobraźnią i moralnością moc sprawczą, niczym pionkami na szachownicy przesuwającą kolejami losu powołanych przez siebie do życia postaci. Z równą boskiej kreacją, przeobrażając się to w miłosiernego Samarytanina, to w surowego Pantokratora, pisarz przyobleka bohatera i odbiorcę swojej twórczości w potok szczęśliwych bądź fatalnych zdarzeń, wedle uznania żonglując uśmiechami, pocałunkami, przekleństwami i przelanymi łzami. W świetle i w mroku szlachetnych zalet i nikczemnych ułomności ludzkiej natury, wodzi na pokuszenie łatwych rozwiązań i prowadzących donikąd utartych schematów, za alternatywę mając bezkompromisowy nonkonformizm i poczucie niesprawiedliwego wyobcowania niezrozumiałej dla wielu "inności". Jego "fiat" ma moc powszechnie obowiązującą i nie ma od niego odwołania, zażalenia czy skargi, niczym od nakładającej zobowiązania bądź przyznającej przywileje decyzji wydanej przez organ administracji publicznej. A jednak z każdej napisanej linijki wytworu pisarskiego rzemiosła wyziera morał, który umyka na ogół uwadze urzeczonych treścią opowiadanej historii czytelników: "Jako pisarz mogłem opisać tylko i wyłącznie Twoje Grzechy. Swą Pokutę będziesz już musiał napisać sobie sam."





(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 357
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: