Dodany: 14.06.2020 22:06|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

2 osoby polecają ten tekst.

Dwa wzgórza


240520
Okolice Kondratowa na Pogórzu Kaczawskim.

Tydzień wcześniej byłem w tej okolicy, ale nie udało mi się dojść do Kondratowego Wzgórza. Po powrocie oglądałem mapę i zauważyłem szczegóły przegapione wcześniej. Włączyłem zdjęcia satelitarne, porównywałem widoki i uznałem, że bezdrzewne wybrzuszenie wielkiego pola nie jest poszukiwanym wzgórzem, a tak wcześniej myślałem. Mapa przedstawia okolicę niewłaściwie, zwłaszcza lasy są na niej zaznaczone przypadkowo. Uznałem, że trzeba mi tam wrócić i poszukać wzgórza, a przy okazji odwiedzić Czartowską Skałę, znany i widokowy nek sterczący nad płaskimi polami wokół.
Wyruszyłem na poszukiwania wyjątkowo wcześnie, bo o piątej trzydzieści. O tej porze roku silne już, ale nadal niskie, słońce pięknie oświetla krajobraz. Ładnie uwypukla barwy, jest wyraziste, ale jeszcze nie daje płaskiego światła wypalającego kolory. Mokre po deszczu trawy na łąkach sięgały kolan, a zboża i rzepak jeszcze wyżej. Po kwadransie zachmurzyło się i spadł niewielki deszcz. Później padało jeszcze parę razy, ale i słońce się pokazywało.
Wielka płaszczyzna pól załamuje się i opada dość stromo w wąską dolinę, na dnie której ukrył się Kondratów – długa wioska z czerwonymi dachami domów. Jest miejsce, z którego wygląda jak garść rozrzuconych korali w fałdzie zielono-żółtej materii. Wioski z pól na ogół nie widać, jest schowana na dnie doliny, dopiero z krawędzi obniżenia otwiera się widok na ludzkie sadyby.
W takich miejscach znalazłem kilka urokliwych wzgórz. Od strony rozległych pól są ledwie zaznaczonym wzniesieniem na skraju zagajników, ale jeśli wejdzie się między drzewa, z drugiej strony zobaczy się pokaźne i strome zbocza, a w dole dachy domów. Załamywanie się łagodnych i szerokich fałd pól przy ścianach drzew widziałem będąc tutaj wcześniej, ale dopiero dzisiaj poznałem te wzgórza z bliska. Już myślę o powrocie do nich, także wczesną jesienią. Ta pora roku, czyli koniec września i październik, jest dla mnie szczególnie urokliwa, może nawet bardziej niż maj czy czerwiec. Światło słońca inaczej wtedy oświetla Ziemię, jest łagodniejsze i wzmacniające kolorystykę, tak bogatą na początku jesieni, a może po prostu świat widzę wtedy ładniejszym, ponieważ wracam po letniej przerwie na drogi moich gór. Na pewno ten wczesnojesienny świat jest bardziej swojski, bardziej mój, niż ten z pory kwitnienia głogów i róż. W nim jestem tylko gościem.
Szukałem sięgającego w głąb pola jęzora drzew i strumienia. Przy nich miało być poszukiwane wzgórze.
Tutaj uwaga o nazwie i naszym języku. Wzgórze wzięło swoją nazwę od wsi Kondratów, więc jest Kondratowe, a nie Kondradowe, jak podają twórcy mapy. Błąd ten powtarzają od lat, w nosie mając zasady polszczyzny.
Nim je znalazłem, poznałem urokliwe miejsca, zwłaszcza jedno zauroczyło mnie tak, że myśląc o powrocie, mam przed oczyma widok z jego zbocza wysadzanego kwitnącymi głogami. Szczególnie jeden z nich, dosłownie obsypany kwiatami, przyciągał wzrok. Jak ogromny wysiłek wkładają wszelkie rośliny w swoje rozmnożenie!
Na tamte wzgórza wrócę wczesną jesienią i zamiast kwiatów głogów zobaczę czerwone owoce, ale – jestem pewny – widok spodoba mi się jeszcze bardziej.
To będzie ostatnia moja kaczawska jesień.
Przypomniały mi się, nie wiem, czy a propos, słowa z „Trudno być bogiem” Strugackich: to, co się kocha, powinno nosić się w sobie. Ładnie wyrażona idea pełnego zabezpieczenia swoich miłości, ale rzadko kiedy możliwa do zaistnienia.
Chyba nie zobaczę kwitnienia dzikich róż. Dzisiaj dowiedziałem się, że za dwa tygodnie wyjeżdżamy z karuzelami. Obiecałem sobie nie jechać, wymusić na szefie zostawienie mnie w bazie, ale wiem, jak bardzo brakuje mu ludzi, zwłaszcza kierowców ciężarówek. Głupio mi odmawiać i z tego powodu jestem zły na siebie.
Za pięć tygodni będę emerytem, mógłbym wracać do domu. Właściwie wracać mógłbym już jutro, ale… Właśnie. Przez wszystkie lata trzymał mnie w tej paskudnej pracy przymus finansowy, teraz okazuje się, że trzyma mnie przywiązanie do kaczawskich pagórków, czyli wcześniej decydował portfel, teraz serce. Ech.
Wracam na kaczawskie drogi.
Trwa festiwal kwiatów. Nadal kwitnie rzepak, chociaż już nieco mniej żółte są pola, widziałem chabry i maki na miedzach i przydrożach, łąki żółte od kaczeńców, widziałem też iglicę pospolitą, to niepospolite dla mnie ziele z uroczymi kwiatuszkami. Przecinając wstęgę lasu, zobaczyłem rozległe kępy kwitnących konwalii, właściwie duży łan z mnóstwem białych dzwoneczków. Ich zapach czułem jeszcze na polu.
Widziałem też duże pole jęczmienia. Zwróciłem uwagę na niego z powodu kolorów: łodygi były zielone o lekko niebieskim odcieniu, a wąsate kłosy seledynowe. Łan tego zboża falował jak morze pod powiewem wiatru. Stałem na drodze i patrzyłem. Drobnostka, żaden oszałamiający widok, prawda? Tak, drobnostka, jednak całą sztuką przeżywania piękna świata jest umiejętność, a niechby starania, dostrzeżenie uroku w drobiazgach.
Właśnie wspomniałem wiersz angielskiego poety Williama Blake:

Ujrzeć świat w ziarenku piasku,
I niebo w polnym kwiecie,
Zamknąć w swej dłoni nieskończoność,
A wieczność w jednej godzinie.

Na Czartowskiej Skale kwitnie czarny bez rosnący na szczycie skały. Są też czereśnie i grusza, natomiast na skałach pod szczytem kwitną kępy gwiazdnicy. Taka delikatna, zdawałoby się, a tak wytrzymała i wścibska jak… no, jak kto?...
Wiatr szybko zgonił mnie ze szczytu, a liczyłem na dłuższe posiedzenie.
Zatoczyłem pokaźne, wielokilometrowe koło wokół dwóch wiosek, patrząc z zaciekawieniem, czasami z zaskoczeniem, na powolne przesuwanie się gór, lasów i domów. Wieżę kościoła widziałem przed sobą, lekko na lewo, a kiedy po godzinie czy dwóch szukałem jej tam, nie znalazłem. Odeszła ze swojego miejsca, chowając się za moimi plecami. Stateczna wielkością i wiekiem Czartowska Skała też się bawiła ze mną w chowanego, czego nie podziewałem się po niej.
To był dzień dwóch odnalezionych wzgórz. Drugiego, Ziębniaka, kiedyś daremnie szukałem, dzisiaj widziałem jego mało wyraźny, zaorany szczyt między kępami drzew, a na potwierdzenie odnalazłem słupek geodezyjny. Po sąsiedzku jest na mapie zaznaczony punkt widokowy, i faktycznie tam jest, co wcale nie jest takie oczywiste na niedokładnych starych mapach, które sprzedawane są jako rokrocznie aktualizowane. Jednak na poczekaniu mógłbym wymienić 20 albo 30 ładniejszych miejsc widokowych w tych górach. Ja wiem o nich, twórcy map nie wiedzą.
Może to i dobrze. Może turyści też się nie dowiedzą, i kiedy wrócę w swoje góry, zobaczę je cichymi, pustymi i nostalgicznymi.
Takimi, jakie pokochałem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 388
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Kuba Grom 16.06.2020 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: 240520 Okolice Kondratow... | Krzysztof
Świetnie opisane.
Użytkownik: Krzysztof 16.06.2020 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie opisane. | Kuba Grom
Dziękuję, Kubo. Staram się zawrzeć w swoich opisach wędrówek sudeckich coś ponad szczegóły topograficzne – z różnym skutkiem. Czasami tłumaczę się sam przed sobą, nie będąc w pełni zadowolony z tekstu, że takich, czyli opisujących jeden dzień górskiej włóczęgi, napisałem już około dwustu. Bywa, że siadając przed klawiaturą czuję panikę: co ja napiszę??
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: