Dodany: 09.08.2020 22:27|Autor: sapere

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Marysieńka Sobieska
Żeleński Tadeusz (pseud. Boy)

Maria jego życia


Pomnikowe postacie mają to do siebie, że są pomnikowe. Ich oficjalne życiorysy – mimo wielkich osiągnięć, triumfów, wynalazków i splendorów – tchną nudą. Łaskawie się urodził, odniósł wiekopomne zwycięstwa i umarł. Tyle mniej więcej wiemy o naszych bohaterach. Tylko oficjalne informacje przekazuje się nam także o Janie Sobieskim i jego ukochanej Marysieńce – parze królewskiej z końca XVII wieku.
Tymczasem Tadeusz Boy-Żeleński w swojej beletryzowanej biografii przedstawia nam ich życie jak pełnokrwisty romans, i w sensie miłosnym, i w znaczeniu literackim. Chociaż autor skupia się przede wszystkim na tytułowej bohaterce, to przecież dokonania Jana Sobieskiego opisuje jak awantury z powieści rycerskiej. Możemy mówić o zwycięstwach militarnych rycerskiego króla, lecz dla wielu pozostanie znany jako umiłowany kochanek, a potem chyba mniej kochany małżonek Marii Kazimiery z domu d’Arquien.
To Marysieńka bowiem – według wywodów Żeleńskiego – jest główną sprawczynią sukcesów swojego męża. To ona prowokuje go do coraz śmielszych poczynań. To dla niej przede wszystkim Sobieski chce być bohaterem.

Maria Kazimiera przybyła do Polski w orszaku żony Władysława IV Marii Ludwiki. Wychowała się na dworze, została przeznaczona jak reszta fraucymeru królowej do ważnych zadań. Przebiegła Maria Ludwika umiała bowiem pozyskać dla swoich interesów najważniejszych kawalerów i wdowców w państwie. Jak? Ano, przez fartuszki swoich wychowanek, wydawanych korzystnie i sprytnie za mąż. Boy-Żeleński po wielekroć, mniej lub bardziej dobitnie, pokazuje w swojej książce, że motorem napędzającym dzieje świata jest miłość pod różnymi postaciami. Wprawdzie królowa wychodzi tutaj na megierę kupczącą ręką i cnotą każdej swojej wychowanki, lecz również na człowieka o wielkim umyśle politycznym. Żeleński sprawia wrażenie kogoś, kto boi się tego rodzaju władczych kobiet, ale też je podziwia. Na wszelki wypadek dobitne sądy wkłada w usta innych i pisze tak: „Dla jednych jest to [Maria Ludwika] wielka głowa i wielki charakter podejmujący trud odrodzenia Polski (…) . Dla drugich była to ambitna kobieta dążąca niecnymi drogami do samolubnych celów; demoralizatorka, od której zaczyna się w Polsce korupcja i polityczny cynizm”[1].
Marysieńka była prawdopodobnie tylko cieniem swojej możnej protektorki, co Żeleński anegdotycznie ujmuje poprzez przywołanie dawanych przed każdą z nich premier teatralnych: „Dwie premiery: Cyd i Andromaka; heroiczna tragedia Kornela to był styl Marii Ludwiki; miłosny dramat Rasyna – styl Marysieńki”[2]. I dalej dodaje o Marysieńce: „To pewne, że ta kobieta, w której nie było wielkości, miała w sobie silny motor”[3]. Może nie grzeszyła ona wielką inteligencją i polityczną przenikliwością, cechowały ją jednak wielka wytrwałość i niepoprawny upór w dążeniu do celu. To przejęła od swojej królowej, którą chyba nawet przerosła w realizowaniu swoich zamierzeń.

Czy można się dziwić, że w takiej kobiecie, która na dodatek czarowała swoją niecodzienną urodą, która potrafiła w mig ocenić wady i zalety każdego człowieka oraz jego użyteczność, która doskonale wczuwała się w emocje rozmówców i mówiła dokładnie to, co chcieli usłyszeć – że w takiej kobiecie zakochał się przyszły król Polski? Tadeusz Boy-Żeleński nie pozostawił jednak czytelnikowi złudzeń; to Marysieńka zdecydowała, że „Jachniczek” się w niej zakocha. Na potwierdzenie tej tezy (a na odparcie innej, dominującej, że miłość Jana i Marii wybuchła od pierwszego wejrzenia) przytacza między innymi fragmenty listów samego Sobieskiego: „Najpierw moja panno ja z natury mojej byłem tak łacnym do ożenienia, jak łacno złączyć wodę z ogniem. Jedną się kontentować miłością nie tydzień, ale dzień jeden było niepodobna”[4]. Na takie listy jego wybranka będzie odpowiadać drobnymi złośliwościami i wyrzutami: „Ten ciągły system drażnienia, przypiekania charakterystyczny jest dla Marysieńki i będzie doprowadzał do rozpaczy jeszcze w czasie wyprawy wiedeńskiej. Ale skutkuje zawsze”[5].

Komu się wyda, że Boy-Żeleński nie lubi przyszłej królowej, że ją oczernia i ośmiesza – pomyli się strasznie. Autor, znany przecież ze swojej prześmiewczej twórczości, jest wobec Marii Kazimiery bardzo wyrozumiały. Pisze o jej słabościach, często boleśnie je punktuje, ale także podkreśla wielkość, dzielność tej kobiety, która dla swojej rodziny jest w stanie zrobić niemal wszystko. Zwraca uwagę na rolę młodziutkiej dwórki Marii Ludwiki, wydanej przez nią za starszego mężczyznę - wprawdzie Zamoyskiego, ale jednak pijaka i rozpustnika, który w czasie pożycia zarazi ją przykrą chorobą weneryczną, męczącą ją do końca życia. Należy przecież pamiętać, że Marysieńka co najmniej siedemnaście razy była w ciąży, ale tylko nieliczne jej dzieci dożyły do dorosłości.

Boy-Żeleński przedstawił Marysieńkę jako żywą kobietę z krwi i kości, z sukcesami i problemami. Zachował miarę wobec obyczajów XVII-wiecznych i przywołał wiele z nich dla wyjaśnienia działań królowej Marii Kazimiery.
Dlaczego więc po wydaniu książki w 1937 roku odsądzono go od czci i wiary? Po części z powodu jego liberalnych poglądów, głoszonych bez oglądania się na dominujące dogmaty, po części z powodu odbrązowienia pomników bohaterskiego króla i jego żony. Zarzuty formułowano… nie przeczytawszy nawet rzeczonego dzieła [6]. Jakich przewin dopuścił się pisarz? Naruszył mianowicie „cześć zniesławionego króla”[7]. Tego nie mogli mu darować obrońcy polskości (działo się to, przypomnijmy, 93 lata temu).

Dziś jednak, po prawie stu latach od wydania tej niezwykłej biografii, czytałam ją jak fascynującą powieść, w której wątki się przenikają, główni bohaterowie nie są bynajmniej papierowi, zaskakujące zwroty akcji przydają jej wartkości. Zachęcam do sięgnięcia po tę pełną cudów książkę, bo „to pewna, że na przestrzeni całych dziejów Polski nie spotkamy historii, która by miała w sobie tyle cudowności, tyle elementów romansu czy bajki (…). I tę jeszcze ma owa historia właściwość, że prawda jest w niej dziwniejsza od legendy”[8].

[1] Tadeusz Boy-Żeleński, "Marysieńka Sobieska", wyd. PIW, Warszawa 1971, s. 91.
[2] Tamże, s. 273-274.
[3] Tamże, s. 274.
[4] Tamże, s. 70-71.
[5] Tamże, s. 75.
[6] Tamże, s. 341 i n.
[7] Tamże, s. 344.
[8] Tamże, s. 321.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1156
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: