Dodany: 18.07.2021 14:52|Autor: fugare

Recenzja nagrodzona!

Książka: Kanon w odwróceniu
Maurensig Paolo

Canone Inverso. Kanon w odwróceniu. O duszy i formach muzycznych


Bardzo często mówi się o różnych przedmiotach, że mają duszę. Jest jednak taki przedmiot, jeśli w ogóle w stosunku do instrumentu można użyć tego określenia, który ma ją naprawdę - to skrzypce. Dusza skrzypiec - ta prawdziwa, realna - to mały drewniany walec, ustawiony wewnątrz pudła rezonansowego. O sztuce umieszczania tego elementu we właściwym miejscu powstały całe tomy opracowań pisemnych, sekretnych przekazów ustnych i chociaż współcześni dysponują przyrządami pomiarowymi i możliwościami, o których Antonio Stradivariemu się nie śniło, to i tak nikt mu dorównać nie zdoła. Są jednak specjaliści, którzy opanowali tę sztukę perfekcyjnie i potrafią zbliżyć się do geniuszu kremońskich lutników, tak jak są pisarze, którym udało się to zrobić w przypadku ludzkiej duszy.

Zupełnie niechcący, natknęłam się niedawno na informację o śmierci Paolo Maurensiga. Włoski pisarz, który urodził się w 1943 r., zmarł 29 maja 2021 r. Kupiłam kiedyś przed laty jego książkę. Pamiętam nawet miejsce i czas. Było to w 2001 roku w Toruniu, w malutkiej "Taniej książce" w samym centrum Starego Miasta. Padał deszcz, a toruński "gotyk na dotyk" sprawiał, że atmosfera była równie tajemnicza, jak obietnica noty wydawcy na jej okładce. Chciałabym dodać, że Toruń i jego zabytki nie robią już na mnie takiego wrażenia, jak na przybywających tu turystach, bo odkąd sięgam pamięcią, przyjeżdżałam tu do Babci i Dziadka z pobliskiej Bydgoszczy i spędziłam wiele wakacyjnych miesięcy wśród gotyckich murów i wąskich uliczek. O autorze nie wiedziałam nic, poza informacją z tejże okładki, że jest pisarzem włoskim stawianym obok Umberto Eco i równie cenionym.

"Kanon w odwróceniu" to powieść, a właściwie opowieść, magiczna, ale bez elementów metafizyki. Książka w "moim" wydaniu ma zaledwie 125 stron, a autor zapisał na nich historię, która z powodzeniem mogłaby stanowić materiał na pokaźne kilkusetstronicowe dzieło literackie. Czy pozostawiałoby po sobie takie samo niezatarte wrażenie? Tego nie wiem. Okazuje się, że można krótko i pięknie napisać o duszy - tej skrzypcowej i tej ludzkiej, o muzyce i muzykach, o emocjach, samotności i poszukiwaniu przyjaźni, poruszyć problem talentu, a nawet musnąć odwiecznie stawiane przez wielkich filozofów pytania na temat nieśmiertelności. Czytając tę książkę cały czas miałam wrażenie, że poruszam się właśnie we wspomnianym wcześniej świecie gotyku - tajemniczym i odległym, chociaż tak wcale nie było. Akcja toczy się w XX wieku, a najstarszym elementem powieści są pewne skrzypce, które prawdopodobnie pochodzą z późniejszego niż gotyk okresu - z XVIII wieku. Gotycka zdaje się być, w moim odbiorze, atmosfera powieści i postacie w niej występujące.

Pierwszego z bohaterów, którego imienia i nazwiska nie poznajemy aż do końca powieści, spotykamy w Londynie, krótko po zakupie w słynnym Domu Aukcyjnym Christie zabytkowych skrzypiec Jacoba Stainera (nie jest to postać fikcyjna - to dawny mistrz lutnictwa austriackiego z XVIII wieku). Nowy posiadacz instrumentu postanawia celebrować swój zakup zjedzeniem w pokoju hotelowym wykwintnego obiadu i spokojną kontemplacją swojego nabytku. Jak wynika z dalszej opowieści, jest rok po trzechsetnej rocznicy urodzin Jana Sebastiana Bacha (urodził się w 1685 r.) - ta część akcji rozgrywa się więc w roku 1986 r. Plany delektowania się obiadem i widokiem skrzypiec przerywa nagłe przybycie nieznajomego mężczyzny - melomana i pasjonata, który, zdradzając wielkie zdenerwowanie, pragnie odkupić instrument.

Tak zaczyna się tytułowy kanon pojawiających się w miarę postępu akcji opowiadań, które - tak jak melodie w tej formie muzycznej - nakładają się w pewnym odstępie czasu, aby spotkać się na końcu i choć melodia jest ta sama, to tylko wprawne ucho może odróżnić je od siebie. Nieznajomy, spotkawszy się ze zdecydowaną odmową, pod naciskiem nowego właściciela skrzypiec postanawia wyjawić przyczynę swoich desperackich odwiedzin i opowiada o dziwnym spotkaniu, które miało miejsce rok wcześniej we Wiedniu, dokąd przybył z "muzyczną pielgrzymką" na bachowskie koncerty. Spacerując uliczkami w poszukiwaniu przytulnej knajpki, gdzie miał w planie spędzić czas, trafił do miejsca, skąd oprócz odgłosów wesołej zabawy dochodziły dźwięki muzyki. Jak dowiadujemy się, jest pisarzem, który chciałby pisać o muzyce. W tym bohaterze rozpoznaję samego autora, który mówi: "Od dłuższego już czasu nosiłem się z zamiarem napisania jakiegoś opowiadania poświęconego muzyce"[1] i dodaje "...muzyka jest najpewniejszym schronieniem w obliczu tragedii życia. A jednak w tej knajpce zaczęła wyłaniać się z głębin mojej świadomości nowa i niepokojąca myśl. Otóż muzyka uwzniośla uczucia i samą naturę człowieka, jednak drogi wiodące do tego uwznioślenia prowadzą poprzez krzyk, huk i dysonans. Za utworem muzycznym doskonale i z wdziękiem wykonanym, w znakomitej interpretacji takiej, czy innej orkiestry symfonicznej albo kwartetu smyczkowego, ukrywają się napięte do niemożliwości nerwy, szum krwi i burza serc. Zaskoczył mnie ten nowy punkt widzenia na moją ukochaną muzę"[2].

Właśnie w tym miejscu, pisarz spotyka Jeno Vargę - skrzypka, którego niezwykły talent i osobowość fascynują go do tego stopnia, że stają się w przyszłości przyczyną poszukiwania jego instrumentu. "Jestem pisarzem, zaś ten instrument ma związek z pewną historią; z pewną straszną historią, którą chciałbym doprowadzić do końca. Te skrzypce są potwierdzeniem, że osoba, która opowiedziała mi tę historię, rzeczywiście istniała, chociaż wiele jeszcze pozostaje do wyjaśnienia"[3].
W tym miejscu muszę pozostawić czytelnika z jego domysłami i niezaspokojoną ciekawością, bo dalsze opowiadanie o bohaterach mogłoby odebrać przyjemność z poznawania tej historii i odczytywania jej na własny sposób. A warto, bo to rzecz nie tylko o muzyce, o życiu, o duszy, o talencie i o dążeniu do doskonałości. "Widzi pan, doskonałość ma coś wspólnego z nieskończonością, ale nieskończoność nie oznacza jedynie czegoś nieskończenie wielkiego, istnieje bowiem także nieskończenie małe. Doskonałość może się kojarzyć z ruchem, co nie wyklucza spowalniania. Pogoń za doskonałością to ciągle tłumiony ruch. To rodzaj kroku, który wraz ze zbliżaniem się do celu staje się coraz krótszy"[4]

Dodam tylko, że wraz z Jeno Vargą poznamy tajemnicę jego pochodzenia, pierwszej, właściwie jeszcze dziecięcej, miłości do skrzypaczki Sophie Hirschbaum, trudne lata nauki gry na skrzypcach w Collegium Musicum i równie trudnej, jak się okaże, przyjaźni z kolegą szkolnym Kuno Blau - synem austriackiego arystokraty. W tle czujemy zbliżającą się wojnę, czas tryumfu Trzeciej Rzeszy. Tak zauważa to bohater: "Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że świat się zmienił. Wydawał się pozbawiony własnego światła. Nie mogłem wytrzymać towarzystwa innych ludzi, nie rozpoznawałem się w moich bliźnich, nie podzielałem ich ideałów, nie rozumiałem ich. Kiedy przechodziłem przez ulice i place, otwierały się we mnie wyrwy strachu. Ludzie stali się szaleńcami, tępymi szaleńcami, którzy kierują się swoim zagubieniem...Panowała ślepa mania gromadzenia się. Nikt nie chciał zostać sam na sam ze swoim sumieniem"[5].

Gdybym miała porównać tę powieść do utworu muzycznego, to może bardziej, niż kanon, przypomina mi koncert skrzypcowy, a nawet pewien konkretny koncert - jeden z przykładów niemieckiego romantyzmu w muzyce. Ma, jak większość koncertów skrzypcowych trzyczęściową budowę i kulminacyjną część - kadencję, która jest popisem wirtuozowskich umiejętności skrzypka. Kadencją jest historia życia urodzonego w 1929 r. w małym miasteczku na pograniczu węgiersko-austriackim Jeno Vargi. A tym konkretnym koncertem - popularny i grywany bardzo często w filharmoniach i salach koncertowych całego świata - Koncert skrzypcowy e-moll Felixa Mendelssohna-Bartholdy'ego. Gdyby jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności ktoś zaproponował mi wskazanie utworu, który jest, moim zdaniem, tym będącym w stanie poruszyć ludzką duszę, to zaproponowałabym właśnie ten koncert. Z całą pewnością uczyniłabym go również, używając niemieckiego określenia, "leitmotivem" mojego życia. Czy tak będzie z tą książką i tym utworem również w Waszym przypadku, można spróbować się przekonać.

Postanowiłam napisać o tej powieści Paolo Maurensiga, bo myślę, że on sam i jego książki (a wydaje mi się, że na polskim rynku ukazały się tylko dwie: "Kanon w odwróceniu" i "Wariant Luneburski") są mało poznane i przez to niedoceniane. Nie spotkałam się dotychczas z innym wydaniem "Kanonu w odwróceniu", niż to, które posiadam, pochodzące z toruńskiego Wydawnictwa C&T, a opublikowane w 2000 r., ale z pewnością książka dostępna jest w bibliotekach lub na portalach aukcyjnych, gdzie kiedyś widziałam ją nawet w cenie niecałych 5 zł! Ze zdziwieniem i nawet pewnym niesmakiem odkryłam również, że w 2000 roku powstał włoski film osnuty na motywach tej książki, pod tym samym oryginalnym tytułem, z małym dopiskiem "Canone Inverso. Making Love". Nie widziałam go. To już zupełnie inna historia, a z książki i jej przesłania, jak można zorientować się po przeczytaniu opisu i obejrzeniu zapowiedzi filmowej, nie zostało, jak to często w świecie filmowym bywa, zupełnie nic. Na uwagę zasługuje tylko, co znamienne w kontekście tej lektury, piękna muzyka napisana do filmu przez samego Ennio Morricone.
Bo, jak napisał w swoim wierszu, który jest pochodną kolejnej formy muzycznej, ronda, Ludwik Jerzy Kern:

"Czym jest muzyka ? Nie wiem.
Może po prostu niebem
Z nutami zamiast gwiazd.

Może mostem zaklętym,
Po którym instrumenty
Przeprowadzają nas.

Kiepski muzyki uczeń,
Chodzę po świecie, mruczę,
Sam nieraz nie wiem co.

Jakiś takt, jakiś temat,
Coś, czego być może nie ma,
Jakiś fa - si - la - do.

Wszystko, jak raz ktoś orzekł,
Muzyczne ma podłoże,
Nawet księżyca blask.

Czym jest muzyka ? Nie wiem.
Może po prostu niebem
Z nutami zamiast gwiazd [6].

[1] Paolo Maurensig, "Kanon w odwróceniu", przeł. Tadeusz Sierotowicz, Wydawnictwo C&T, 2000, str.12.
[2] Tamże, str.12.
[3] Tamże, str. 9.
[4] Tamże, str. 25.
[5] Tamże, str.109.
[6] Ludwik Jerzy Kern, "Rondo", z pamięci.





(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4368
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: idiom1983 20.07.2021 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo często mówi się o ... | fugare
Mała Wielka Powieść! Sztuka jest jak światło, przenikające wszystkich i wszystko, które to światło w pryzmacie rozszepiającej go ludzkiej duszy, rozprasza się na literaturę, malarstwo, rzeźbę, muzykę, teatr i kino. Wszystko to zebrane razem, tworzy piękno, którego człowiek pragnie, podziwia, kontempluje i stara się zgromadzić jak najwięcej wokół siebie. Poruszający tekst o esencji tkwiącej w człowieku potrzeby permanentnego obcowania z pięknem. Polecam i pozdrawiam!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: