Dodany: 24.09.2021 21:16|Autor: Asienkas

Thriller sci-fi


Po II wojnie światowej państwo Izrael proklamowało nieodległość. Organizacja Narodów Zjednoczonych „podarowała” umęczonemu holocaustem narodowi żydowskiemu jego kawałek ziemi świętej. Lavie Tidhar w książce „Ziemia nieświęta”, inspirując się opowieścią o stworzeniu państwa żydowskiego w Afryce, proponuje nam alternatywną wersję historii. Czy lepszą, czy gorszą? Mieszkańcy owego zakątka „twierdzą, że to nawiedzone miejsce”[1].

Bohater powieści to pisarz Lior Tirosh. Wraca on do swojej ojczyzny, czyli Palestyny utworzonej na „Czarnym Lądzie”. Trafia do kraju zmagającego się z falą afrykańskich uchodźców, niepokojami społecznymi i atakami terrorystycznymi. Chcąc odgrodzić się od świata, mieszkający tam Żydzi budują wielki mur, albo, jak niektórzy twierdzą, „nowe getto”[2].

Wokół Liora dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, a nim samym interesują się służby bezpieczeństwa. Mężczyzna sprawia wrażenie zdezorientowanego, jednak wir wydarzeń nieubłaganie go wciąga, odkrywając niezwykłą prawdę o rzeczywistości.

Piszę tę opinię o „Ziemi nieświętej” i mam ogromny dylemat, ile mi wolno zdradzić. Wydaje mi się, że opis wydawcy [Zysk i s-ka, 2021] odsłania za dużo fabuły – ja wolałabym wiedzieć mniej. Chciałabym poczuć to samo zdezorientowanie, co bohater i pozwolić, aby to Lavie Tidhar odsłaniał przede mną kolejne fragmenty tej historii. Pozwolicie więc, że w imię spokoju własnego sumienia, zdradzę tylko, że to połączenie science-fiction, historii alternatywnej i thrillera.

Powieść jest moim prywatnym fenomenem czytelniczym. Nie mogę powiedzieć, że fabuła jakoś wyjątkowo mnie zauroczyła, do tego dochodzi kilka elementów, które niekoniecznie lubię w książkach (mało zwrotów akcji, bohater kręcący się jak przysłowiowe „g... w przeręblu”, częste zmiany narratora, brak jasno zarysowanego problemu), a jednak czytało się ją wybornie. Chodzi chyba o styl autora, ale nie umiem powiedzieć, czym on się wyróżnia. Lavie Tidhar to jeden z tych pisarzy, którzy nie kombinują. Stawiają na prostotę, a opowieść po prostu się toczy i ciągnie odbiorcę za sobą. Przyznam, że są tu fajne momenty – bez tego wiałoby nudą – ale przy książce trzymało mnie raczej to, że dobrze mi się ją czytało niż, że coś mnie w niej szokowało.

„Ziemię nieświętą” zapamiętam jako przyjemną lekturę i... mój prywatny dramat w pisaniu opinii o książkach ;). Mam wrażenie, że mogłabym przedstawić nieco więcej, ale wolę czytelnikom zostawić pole do eksploracji. Chciałabym, żeby zapamiętali, że jest to udana hybryda science-fiction i thrillera. Z jednej strony to, co się dzieje, wydaje się dobrze znane, a z drugiej jesteśmy gotowi na każde rozwiązanie.

[1] Lavie Tidahar, „Ziemia nieświęta”, przeł. Dariusz Kopociński, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2021, s. 32.
[2] Tamże, s. 45.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 308
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: