Dodany: 16.10.2021 01:54|Autor: Kuba Grom

Upadek


"Upadek Tytana" to w zasadzie nowela, wydana w roku 1898, opowiadająca o zdarzeniach z niedalekiej przyszłości, może z lat 20. XX wieku. Zostaje zbudowany największy pasażerski parowiec świata Tytan, zabierający na pokład ponad tysiąc osób. Armator przedstawia go jako niezatapialny cud techniki. Statek przepływa ocean niezwykle szybko i już mówi się, że statki tej klasy zrewolucjonizują transport. Kapitan ma jednak ambicję, aby w kolejnym rejsie ustanowić mocno wyśrubowany rekord prędkości i dopłynąć do Ameryki w ciągu 5 dób. Dlatego mimo niesprzyjającej pogody statek pruje niemal całą naprzód, nie zatrzymuje się nawet po zderzeniu z mniejszą łodzią. Niestety, w gęstej mgle oficer na dziobie nie zauważa w porę niskiej, ale grubej góry lodowej i dochodzi do katastrofy...

Gdyby nie tragiczny zbieg okoliczności z katastrofą Titanica w 1912 roku, tekst ten nie byłby specjalnie znany. Nie ma co się oszukiwać - Morgan pisał dość przeciętnie. Nawet jeśli pojawiały się u niego pomysły pobudzające wyobraźnię, to były realizowane słabo i melodramatycznie.

W zasadzie główny wątek fabularny w tym opowiadaniu to przeżycia marynarza po dobrej szkole morskiej, który stoczył się moralnie i dziś pracuje jako członek załogi statku do zadań niewymagających dużych kwalifikacji. W trakcie rejsu spotyka kobietę, którą kiedyś kochał i z którą rozstał się w bardzo toksycznych okolicznościach. Obawia się go ona, boi o dziecko i prosi męża o interwencję. W trakcie rejsu dochodzi do wypadku, który kapitan chce ukryć. Jednak główny bohater w tym momencie okazuje się niezwykle honorowy. Nie zamierza milczeć, będzie robił wszystkim, od których zależy jego dalsza praca, kłopoty, bo... bo tak.

Po katastrofie, która nie jest dla autora specjalnie interesująca, bo streszcza ją opisami w narracji, dalsza fabuła skupia się na rozterkach moralnych postaci, po czym w zakończeniu dostajemy nagle dramat prawniczy z rozprawą sądową, opartą w większości na nie za bardzo jasnych dla czytelnika zawiłościach prawa morskiego i przepisów ubezpieczeniowych. Istotą jest więc dramat wewnętrzny jednostki i targające nią silne emocje, który zostaje nakreślony nieskomplikowanymi sposobami, a cała reszta wydaje się pretekstem, który jakoś mija bokiem. Zginęło tysiąc osób, ale to nic, nasz bohater ma rozterki sercowe.

"Poza spektrum" ma w sobie więcej elementów SF. Trwa wojna USA z Japonią. Pierwsze dwie strony trafnie odmalowują nastroje społeczne, jakie mogą nastać w takiej sytuacji. Potem jednak obserwujemy niespełnionego wynalazcę, którym powoduje ambicja. Podczas manewrów na Pacyfiku następują powtarzające się epizody nagłej ślepoty u załóg okrętów, a on domyśla się przyczyny.

"W dolinie cienia" to przypadek, w którym braki fabularne autora wychodzą na jaw jeszcze wyraźniej - główny wątek fabularny to walka dwóch mężczyzn o kobietę, rozpisana na takich ostrych emocjach i kontrastach moralnych, że nie jest do uwierzenia. I w tym momencie staje się jasne, że autor brał niezbyt dobrze skomponowane (melo)dramatyczne sytuacje obyczajowe, które stanowiły element przyciągający uwagę czytelnika gazety, dzięki czemu miał pretekst do pokazania technicznego pomysłu sposobu działania łodzi podwodnej i jej zabezpieczeń. Przygody fabularne nie wynikały z pomysłu fantastycznego, nie były osnute na nowych możliwościach, po prostu musiało się wydarzyć cokolwiek stanowiącego jakąś sensację, nieważne jak bardzo realistycznego, byle autor mógł zarzucić czytelnika dwiema stronami opisu ile cali miała jaka część i gdzie były zawory.
Podczas wizyty na łodzi podwodnej jej właściciel tłumaczy gościom, co takiego by się stało, gdyby ktoś odkręcił główny zawór zatapiający na dnie. Następnie, odpowiadając na pytania, objaśnia kolejne etapy ratowania, włącznie z rozwiązaniami ostatecznymi w razie, gdyby było bardzo źle. Po czym jeden z jego gości odkręca ten zawór (bo tak) i to, co następuje potem, jest powtórzeniem procedur, jakie już sucho i krótko wymieniono. Ciężko w tym momencie zaskoczyć czytelnika, bo już mu wyjaśniono, jakie będą dalsze działania. A jeśli od początku nie uwierzył w sytuację obyczajową fabuły, to nie będzie się już tak emocjonował.

Tak, że nie. Autor nie miał na tyle talentu, aby pamiętano o nim z jakiegoś innego powodu niż tylko ten zbieg okoliczności z Titanikiem. I chyba był tego świadom, bo po tamtej katastrofie nowelę wydano ponownie, promując ją jako proroczą. Wydawca dopuścił się tu zresztą drobnej manipulacji - w czysto technicznym opisie budowy, konstrukcji i osiągów Tytana zmieniono wartości liczbowe, aby pasowały do danych technicznych Titanica.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 278
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: