Dodany: 04.05.2022 14:21|Autor: Literadar

"Noc żywych Żydów"


Rec. Maciej Sabat
Ocena książki: 5,5/6


Akcja "Nocy żywych Żydów" rozgrywa się po drugiej stronie lustra, a właściwie bardziej po drugiej stronie dawno zasypanego i zapomnianego grobu. Powieść jest współczesną wyprawą do wnętrza piekła pamięci, a raczej jej braku; unowocześniona, konsumpcyjnie zorientowana katabaza. Tezeusz szuka Persefony, Owidiusz - Eurydyki. Glazurnik z Muranowa, zaoranego cmentarza warszawskiego kawałeczka Szoah, nie szuka nikogo. Ale sam zostaje znaleziony - przez zapomniane ofiary wojny i nienawiści, warszawskich Żydów, na czele z Kapitanem i jego córką Rachelą. Z Rachelą właściwie jest problem. Zabita przez niemieckich oprawców w wieku lat czternastu, od sześćdziesięciu z górą lat w grobie, dziś woli, żeby mówić do niej Rejczel, a na urodziny wymarzyła sobie ajpoda nano. Dziwne? Ano dziwne. Może dlatego, że wszyscy zmarli Żydzi w piwnicach, w podziemnym państwie martwych ortodoksów, chasydów, zwykłych Żydów i udawanych chrześcijan tak naprawdę trwają w nieskończoności, zawieszeni w swojej rozpaczy, nienawiści, żalu i zapomnieniu. Polskie groby są puste - wszyscy sprawiedliwi poszli do nieba, plugawa reszta do piekła. A nawet jeśli jakaś dusza się szwenda, to tłusta od zniczy, wieńców, ofiar, pochodów, przemówień i salw armatnich Ku Chwale. Tylko jeden Doktor został, w nim utracona miłość spiekła się w molibdenowo-wolframowe ostrze skalpela nienawiści, którym od lat oprawia faszyzującą gówniażerię z warszawskich dzielnic.

W ręce przypadkowego bohatera wpada największy skarb Żydów - srebrne serce. Od niepamiętnych lat chroniło społeczność przed atakami i nienawiścią, aż w przededniu wojny znikło, skradzione chciwymi rękami innego zwykłego człowieka, drżącego o życie swoje i rodziny. Kolejny mit, złoty róg Wyspiańskiego. Wielką moc serca bohater zaprzepaszcza, zgodnie z narodziarską karmą. I nawet sznur mu nie zostaje. A serce wpada w ręce samego szatana, który ma Wielki Plan rozwiązania problemu żywych Żydów. A mury Arkadii, współczesnej świątyni, staną się ostatnim bastionem nielicznych sprawiedliwych, którzy będą próbowali dać odpór najeźdźcy.

Ostachowicz jest pierwszym polskim autorem, który włącza Holocaust do popkultury (i to tej gorszego sortu niż, dajmy na to, Maus Arta Spiegelmana). Czy już jest na to czas? Rany zadane nienawistnymi rękoma niemieckich morderców cały czas się goją. Co prawda lobby fałszujących historię stara się temat rozmyć i wszelkimi możliwymi środkami ściąga z Niemców ciężar win, przemieniając ich na pozbawionych narodowości nazistów, hitlerowców. Krok dalej - i już są polskie obozy zagłady, w których morduje się Żydów. Kto morduje? Naziści. A jacy naziści mogą być w Polsce, w polskich obozach zagłady? Jakim językiem się tam mówi? Jakie święta obchodzi? Skąd dobry niemiecki obywatel wziąłby się w Polsce i jeszcze Żydów mordował? W polskim obozie? Przecież to niedorzeczność.

Przepięknie udaje się Ostachowiczowi żonglerka kulturą i popkulturą. Zombie w hipermarkecie - to przecież "Świt żywych trupów" George’a Romero au rebours - tym razem to biedne zombisie muszą bronić się przed hordą żywych. Hipermarketem ostatniej nadziei okaże się ursynowska Arkadia. Śmierć w raju, zupełnie jak na siedemnastowiecznych obrazach Nicolasa Poussina. I dzielny, bezinteresownie broniący wszystkich zagubionych everyman - na początku król cyników i cwaniaków, z czasem przeistacza się w doktora Judyma. Przestrzeń miasta zmienia się w metafizyczny plac ostatecznej wojny dobra ze złem. Czas zredukowany jest do utrzymywania pozorów przyczynowości. Nie istnieje przeszłość ani przyszłość, martwe od sześćdziesięciu lat żydowskie dzieci są emo, zaczesują grzywkę (na pusty oczodół) i ściągają empetrójki z Internetu. Język eleganckiego partyzanta z Powstania istnieje obok internetów, ajpadów i amfy z imienin. Kiedy umarli przebierają się we współczesne ubrania i uciekają z płonącej świątyni konsumpcji wprost w tłum warszawiaków, takich samych jak oni, Szoah zostaje, w pewien sposób, odwrócone. I wreszcie jest tak, jak chciała ongiś Maria Janion: "Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 185
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: