Dodany: 22.05.2022 10:18|Autor: Marioosh

Gwarancja dobrej rozrywki na weekend


Od dziesięciu lat życie Matyldy Shore wypełnione jest myślą o zemście na mężu – kobieta wierzy, że bankier Franklin Shore, który od niej uciekł bez grosza przy duszy, żyje i dlatego zabrania wszczęcia postępowania sądowego, które pozwoliłoby na uznanie go za zmarłego i legalizację jego testamentu. Tymczasem brat zaginionego, Gerald, twierdzi, że według prawa Franklin nie żyje od trzech lat i jemu oraz jego siostrzenicy, Helen Kendal, należy się po dwadzieścia tysięcy dolarów spadku. Wkrótce Helen odbiera telefon – dzwoni wuj Franklin i chce, by ona skontaktowała się z Perrym Masonem, a następnie poszła z nim do hotelu, gdzie przebywa Henry Leech, który wszystkich do niego przyprowadzi. Perry Mason już się cieszy na myśl o nowej sprawie i mówi: „Jesteśmy na tropie kolejnej przygody na ścieżce zbrodni” [1] – i ta zbrodnia następuje szybko: Henry Leech zostaje znaleziony w swoim samochodzie z kulą w głowie. Gerald Shore przyznaje się Masonowi, że chwilę przed zniknięciem Franklina podrobił jego podpis na czeku; adwokat uważa, że porucznik Tragg może to uznać za powód zabicia Leecha i dlatego postanawia zostać jego obrońcą. Wkrótce Matylda Shore trafia do szpitala z objawami zatrucia, a chwilę potem ktoś strzela do Helen Kendal, ale trafia w jej narzeczonego, Jerry'ego Templara; policyjny laborant stwierdza, że chłopaka postrzelono z tej samej broni z której zastrzelono Henry'ego Leecha. Śledztwo prowadzi niezmordowany porucznik Tragg, a w całej sprawie bardzo ważną rolę odgrywa Bursztynek – nieostrożny kotek należący do Helen Kendal.

Bardzo przyjemnie się czyta tego „Masona”, akcja toczy się potoczyście i mimo tego, że tradycyjnie jest niemiłosiernie zagmatwana, nie traci się wątku i czyta się ją płynnie. Są tu w zasadzie wszystkie elementy książek o Masonie: świetne dialogi, wyraziste postacie, zawiła intryga, jeszcze bardziej zawiłe rozwiązanie i wygrywający z przytupem adwokat. Podoba mi się, jak antagoniści Perry'ego Masona, czyli porucznik Tragg czy prokurator Hamilton Burger, wypowiadają się o nim w taki sposób, że pod płaszczykiem kpiny i szyderstwa kryje się pewien strach przed prawną żonglerką dla przechytrzenia policji – Hamilton Burger mówi wprost: „W tym kraju jeden taki prawnik to już za dużo” [2]. Ale najbardziej podoba mi się przekład – wierny oryginałowi, ale intrygująco ułożony fonetycznie: „They ate silently, concentrating on their food” tłumacz przełożył na „Jedli w milczeniu, skupieni na jedzeniu” 3], a „They tell me prison is a great experience” na „Mówią, że więzienie to ogromne doświadczenie” [4]; ciekawi mnie tylko, czy zwrot „miss Street” został przetłumaczony na „panna Mason” [5] omyłkowo, czy celowo. Tak czy inaczej – dobra rozrywka gwarantowana.

[1] Erle Stanley Gardner, „Sprawa nieostrożnego kotka”, tłum. Paweł Kruk, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1991, str. 45.
[2] Tamże, str. 198.
[3] Tamże, str. 112.
[4] Tamże, str. 131.
[5] Tamże, str. 224.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 177
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: