Nowy rok przywitał mnie słońcem i błękitnym niebem i oby mu ten optymizm pozostał, bo nie jestem gotowa na kolejne bagniste miesiące.
Czytelniczo rok był słaby, ledwie 23 książki, czyli około połowy normy, a jakościowo też bez fajerwerków. Jedyna książka, która wywarła na mnie mocniejsze wrażenie to
Okruchy dnia (
Ishiguro Kazuo)
. To jedyna, do której mogłabym wracać i coś jeszcze odkrywać.
Jako że ostatnio do własnych, poupychanych po kątach książek doszedł mi zbiór rzeczy dziwnych, z którym też coś trzeba zrobić, to grudzień był początkiem mojej własnej akcji o nazwie w rodzaju "Najpierw przeczytaj to co masz", albo "Pozbądź się nadmiaru, ale wcześniej chociaż przejrzyj".
Żony z Hollywood (
Collins Jackie)
Sprawnie i barwnie opisana rzeczywistość okołofilmowa, przy czym filmu tam niewiele, a tytułowe żony nie są wcale kluczowymi postaciami. Najciekawszym wydał mi się wątek sensacyjny - poboczny, ale interesująco spinający całość.
Książka w pewnym sensie podobna do
Naczelne z Park Avenue (
Martin Wendy 'Wednesday')
, tyle, że w Kalifornii wygląd, pieniądze i znajomości są celem i sensem życia, celebruje się je publicznie, bezwstydnie i bez spiętych pośladków. No i uprawia się tu seks, co wśród nowojorskich bogatych snobów nie uchodzi.
Faktem wartym uwagi jest, że autorka już wtedy dość dobrze musiała znać środowisko Hollywood, więc podejrzewam, że spora część treści jest niekoniecznie fikcją. Była siostrą Joan Collins (mnie znanej chyba tylko z Dynastii), mieszkającej tam od lat pięćdziesiątych, bywała tam i pracowała, a w końcu sama też się tam przeniosła.
Opowieści wigilijne (antologia;
Wiśniewski Janusz Leon,
Szwaja Monika,
Wojnarowski Zbigniew (pseud. Stec Dominika) i inni)
To jest po prostu złe. Z autorów zbioru znałam wcześniej jedynie Wiśniewskiego, więc niby mogłam się spodziewać, ale żeby aż tak, to nie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.