Dodany: 29.04.2023 23:35|Autor: Marioosh

Książka: Żegnaj, laleczko
Chandler Raymond

1 osoba poleca ten tekst.

Niemal ideał


Co tu dużo gadać – każdy szanujący się czytelnik kryminałów powinien znać tę książkę choćby ze słyszenia; okazją do nadrobienia zaległości dla tych, których jej nie znają, jest nowe tłumaczenie z 2022 roku. Osobiście uważam jednak, że jest ono trochę zmanierowane i dlatego dobrze jest mieć pod ręką tekst oryginalny, który jest do znalezienia w internecie. Tak też zrobiłem – i od tej pory zastanawiam się, jak przetłumaczyć zdanie: „Malloy is the name. They call me Moose Malloy, on account of I'm large”. We wszystkich tłumaczeniach od 1969 roku ta zwalista postać była przewrotnie nazywana Myszką Malloyem, w oryginale wychodzi mi Łoś Malloy – a tymczasem Bartosz Czartoryski uznał, że będzie to Mamut Malloy; przyznam, że lekko mi to zgrzyta, ale cóż, taka licentia poetica. Dziwi mnie jednak, że przy wszechobecnej poprawności politycznej tłumacz pozostawił tu określenia: czarnuch, smoluch lub brudas.

A sama treść to już dziś klasyka gatunku – „Myszka grasuje na wolności. Wyszedł z kicia. Włóczy się z czterdziestką piątką w ręku. Dziś rano zabił jakiegoś Murzyna na Central Avenue, bo tamten nie chciał mu powiedzieć, gdzie jest Velma. Szuka teraz tego judasza, co go osiem lat temu wydał” [1]. Velma to „szykowna, ruda laleczka”, która „śpiewała i tańczyła. Miała ładne nóżki i nikomu ich nie żałowała. I gdzieś przepadła” [2]; Marlowe postanawia ją odnaleźć, ale śledztwo utyka w martwym punkcie. Tymczasem do biura detektywa zgłasza się Lindsay Marriott, bogaty dandys, któremu złodzieje proponują odsprzedanie za osiem tysięcy dolarów biżuterii skradzionej jego partnerce i który chce, by Marlowe mu towarzyszył jako ochroniarz. Na miejscu detektyw zostaje ogłuszony, Marriott zabity, a osiem tysięcy skradzione; Marlowe postanawia jednak odzyskać naszyjnik i udaje się do jego właścicielki, Lewin Lockridge Grayle, która sugeruje mu odpuszczenie sprawy. Marlowe nie byłby jednak sobą, gdyby posłuchał tej rady – i w efekcie zostaje nafaszerowany narkotykami i ogłuszony, poznaje skorumpowanych policjantów, szantażystów i przekupionego burmistrza Bay City; w końcu jednak doprowadza do spotkania Malloya z Velmą.

Tę książkę można czytać w nieskończoność i nigdy się nie znudzi; jest tu wszystko, czego się oczekuje od dobrego kryminału: pokręcona intryga, gorzka atmosfera, kapitalne, cięte dialogi i świetnie nakreślone postacie, których nie jest za dużo – i, oczywiście, cała kopalnia odzywek, złotych myśli czy, jak to się potocznie mówi, „tekstów”: „Czułem się jak amputowana noga” [3], „Obiad smakował jak zniszczona torba listonosza” [4] albo „Whisky to nic dobrego, chyba że jako lekarstwo” [5]. Chandler dokonał tu, jak to sam określał, „kanibalizacji” wcześniejszych opowiadań – zainteresowanym polecam znalezienie zbioru „Człowiek, który lubił psy”; z czterech zawartych tam nowel autor wykorzystał trzy i zmontował z nich „Laleczkę”. Co ciekawe, pojawiają się w nich pierwowzory Marlowe'a, czyli detektywi Carmady oraz John Dalmas; Malloy nazywa się tam Steve Skalla, a Velma ma na imię Beulah. W „Laleczce” pojawia się też Anna Riordan, córka nieprzekupnego policjanta z Bay City; opatruje ona zmaltretowanego Marlowe'a i łączą ją z nim dość przyjazne stosunki – pojawi się ona jeszcze za 19 lat w opowiadaniu „Ołówek”, a trzy lata wcześniej była ona początkującą dziennikarką Carol Pride. Samo Bay City przedstawione jest tu jak swoiste państwo w państwie: skorumpowane, nieprzyjemne i złe; już dwa lata wcześniej w opowiadaniu „Bay City Blues” Chandler pokazał to miasto w nieprzychylnym świetle i wydaje mi się, że w ten sposób zawarł tu własne złe wrażenia z mieszkania w latach trzydziestych w Santa Monica.

Można więc tę książkę czytać i czytać, miała ona w Polsce dziewięć wydań; można też obejrzeć film z 1944 roku pod tytułem „Murder, My Sweet” lub z 1975 roku z Robertem Mitchumem jako Marlowe'em; jest też jakaś dziwna, telewizyjna ekranizacja z 1942 roku pod tytułem „The Falcon Takes Over” – pojawia się tu kilka postaci z „Laleczki”, ale sam Marlowe nie. Wszystko jednak przebija polski trzyczęściowy spektakl z 1989 roku – widziałem go wieki temu i szkoda, że nie można go nigdzie znaleźć. Piotr Fronczewski jako Marlowe, Grażyna Szapołowska jako Velma, Bogusław Linda jako przekupny burmistrz – ale przede wszystkim Władysław Komar jako Moose Malloy. Tego się już nie da odzobaczyć!

[1] Raymond Chandler, „Żegnaj laleczko”, tłum. Ewa Życieńska, wyd. Muza, 2003, str. 39.
[2] Tamże, str. 35.
[3] Tamże, str. 76.
[4] Tamże, str. 284.
[5] Tamże, str. 129.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 164
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: