Dodany: 27.05.2023 23:00|Autor: Marioosh

Kryminał czy nie kryminał?


Ktoś strzelał do profesora Szymona Mistrala, światowej sławy hematologa; nabój przebił okno i utkwił w podręczniku o leukemii, a huk wystrzału został zagłuszony przez transmisję meczu żużlowego Polska – Szwecja. Zamachu dokonano w „Izolatce” – warszawskiej willi należącej do Instytutu Hematologii Doświadczalnej, w której laboranci mieszkają i prowadzą badania. Tymczasem profesor Mistral przygotowuje się do wyjazdu do Tokio na kongres hematologów i badania chce kontynuować w „Przystani Eskulapa”, bliźniaczej willi położonej pod Piasecznem. Prowadzący śledztwo kapitan Kajetan Trepka podejrzewa, że zamachu dokonał ktoś z personelu „Izolatki” i dlatego postanawia towarzyszyć profesorowi wraz z porucznikiem Pawłem Dziarmagą; aby nie wzbudzać podejrzeń, obaj będą się podawać za wojennych towarzyszy broni Mistrala – na przykład za lotników z dywizjonu 303. Zszokowany profesor mówi do Dziarmagi: „Kapitan nie robi na mnie wrażenia poważnego człowieka. Nie przypuszczałem, że macie takich ludzi w milicji. To albo geniusz albo...” [1]. Wkrótce Trepka postanawia ściągnąć do oficjalnej ochrony porucznika Hipolita Żurkę, który jest zwolennikiem radykalnie odmiennej szkoły: Trepka to rzemieślnik i teoretyk, a Żurko to praktyk; obie szkoły ponoszą jednak klęskę, gdy Mistral zostaje znaleziony otruty cyjankiem.

Rzadko mi się zdarza, żebym po skończeniu czytania książki nie potrafił jednoznacznie jej ocenić – a tak jest w tym przypadku; po prostu nie wiem, czy miał to być poważny kryminał czy jakaś satyra, czy wręcz groteska; uważam jednak, że Edmund Niziurski dobrze zrobił, ograniczając swoją karierę pisarza kryminałów do dwóch powieści. Autor chyba zdał sobie sprawę z tego, że w takiej stylistyce, w jakiej tworzy się powieści dla młodzieży, chyba nie da się pisać innych książek – a tak jest tutaj: mimo poważnej tematyki nie mogłem pozbyć się wrażenia, że wszystko jest jakieś nie do końca poważne. Owszem, jest ciekawa akcja, intrygujące postacie, wiarygodne motywacje bohaterów, ale wszystko jest jakieś przerysowane i egzaltowane, a czasami trochę naciągane. Jedno mnie jednak zastanawia: czy fala odwilży po październiku 1956 była tak duża, że Niziurskiemu pozwolono na niektóre ciekawe uwagi? Owszem, żona autora powiedziała kiedyś, że cenzura przymykała czasem oko na jego książki dla młodzieży – ale tu przecież mamy „dorosłą” powieść i dlatego mocno się zdziwiłem, gdy przeczytałem, że „uliczne latarnie strajkowały, jak to się często zdarza w naszym stołecznym mieście” [2] – a przecież w ustroju socjalistycznym nie istniały strajki, tylko co najwyżej przestoje w pracy. Ciekawe jest też spostrzeżenie, że porucznik Dziarmaga nie mówi jak milicjant, albo myśl Trepki: „Cudów nie ma. Gdybym był jasnowidzem, nie pracowałbym za psie pieniądze w milicji, lecz otworzyłbym zakład okultystyczny” [3] – a poza tym gdyby Trepka „był prywatnym detektywem, o jakich czyta się w książkach, bez wątpienia zyskałby sławę. Niestety, jest tylko milicjantem. A sławę milicjantów trzyma się pod korcem” [4]. I tu pomyślałem: panie kapitanie, a gdzie pański milicyjny etos? Sławę to mógłby sobie zyskać Philip Marlowe, a milicjant służy narodowi i ojczyźnie, a nie chwale i mamonie! Zaintrygowała mnie też scena, w której milicjanci stwierdzają, że w „Sztandarze Młodych” pracuje młody i domyślny dziennikarz kryminolog – czyżby chodziło o Krzysztofa Kąkolewskiego, który właśnie pod koniec lat pięćdziesiątych właśnie tam publikował swoje „kryminałki”?

I takie właśnie rozmyślania towarzyszyły mi przy czytaniu tej książki. Czy to dobrze, że w mojej głowie pozostało więcej ciekawostek niż treści? Wciąż nie wiem. Czy warto więc ją czytać? Krzysztof Varga celnie opisał obydwa kryminały autora: „Jeśli ktoś ma słabość do kryminałów, a zarazem wielbi wczesne powieści Niziurskiego, niechaj sięgnie po te książki” [5] – ale czy ktoś inny powinien? Myślę, że może, ale nie musi.

[1] Edmund Niziurski, „Przystań Eskulapa”, wyd. LTW, 2010, str. 20.
[2] Tamże, str. 207.
[3] Tamże, str. 223.
[4] Tamże, str. 87.
[5] Krzysztof Varga, „Księga dla starych urwisów”, wyd. Czerwone i Czarne, 2019, str. 272.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 198
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: