Dodany: 07.06.2023 15:57|Autor:

nota wydawcy


Prawdy, mity i opowiadania przedstawione w niniejszej książce, zostały zapisane przeze mnie już jakiś czas temu. Pisząc te litery, wyrazy i zdania, nie miałem żadnych założeń co do tego, kto będzie je czytał i czy w ogóle ktoś inny niż ja je przeczyta. Starałem się zapisać to wszystko językiem prostym, takim używanym na co dzień, a niektóre określenia, szczególnie te dotyczące dziedziny lotniczej, pró­bowałem opisać może niezbyt szczegółowo, dokładnie i tak naukowo, ale w sposób zrozumiały dla tych, którzy z lotnictwem niewiele mieli wspólnego. Zamierzałem opisać takie sytuacje i zdarzenia o których oficjalnie się nie mówiło lub nie wolno było mówić. Przez te kilkadziesiąt lat mojego związku z lotnictwem, zaobserwowałem wiele takich zdarzeń, w których nie dogłębnie uczestniczyłem, a które obserwo­wałem jakby z boku, bo były one w zasięgu moich zainteresowań. Te zdarzenia, których byłem świadkiem, nazwałem prawdami, natomiast te, które zasłyszałem od kogoś, uznałem za mity i opowiadania. Przez wiele lat mojego życia związany byłem z jednym pracodawcą, który podtrzymywał mój związek z lotnictwem. Na dziejach tego pracodaw­cy czyli WSK Mielec, mogłem opierać moje poglądy i oceny nie tylko o moim pracodawcy, ale także o mojej Ojczyźnie, w której żyłem i pracowałem, najpierw w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a potem Rzeczpospolitej Polskiej. Jak działo się w Polsce, tak podobnie działo się u mojego pracodawcy i bezpośrednio w moim otoczeniu. Były wzloty i upadki. W tym czasie, kiedy przyjmowałem się do pracy, WSK Mielec była ogromnym za­kładem produkcyjnym, zatrudniającym ponad dwadzieścia tysięcy pra­cowników i produkującym różne wyroby, od latających i jeżdżących, po takie służące do użytku w gospodarstwach domowych.

Zrządzeniem losu, oczywiście w sensie negatywnym, było to, że wła­śnie w tym czasie tworzone było "moje dziecko", jak nazwałem samolot I-22 Iryda, bo przy tym samolocie byłem prawie od samych narodzin aż do jego "śmierci". Takich ojców, jak ja, Iryda miała zapewne tysiące i każdy z nich miał jakiś udział w tym dziele. Iryda była dla mnie zawsze jednak najważniejsza, jeśli nawet mój udział w tym projekcie przez innych nie został zauważony. Tak prze­brnąłem przez te czterdzieści pięć lat pracy, na różnych stanowiskach, od zwykłego robotnika, tokarza, po stanowiska konstruktorskie, kierow­nicze i dyrektorskie.


[Wydawnictwa Naukowe Instytutu Lotnictwa, 2019]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 32
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: