Dodany: 02.11.2023 13:28|Autor: lachus77

cytat z książki


Tak postępują wyznawcy Johna Barleycorna! Kiedy im się powiedzie - piją. Kiedy się nie powiedzie, piją za przyszłe powodzenie. Jeżeli powodzenie zawodzi, piją, aby o tym zapomnieć. Kiedy spotkają przyjaciela, piją. Kiedy pokłócą się z przyjacielem i straca go, piją. Kiedy miłość zostanie uwieńczona triumfem, są tak szczęśliwi, że muszą pić. Kiedy spotka ich zawód, piją, bo są nieszczęśliwi. A jeżeli w ogóle nie mają co robić, piją, przekonani, że jeżeli wypiją dostateczną ilość kolejek, opanują ich fantastyczne pomysły i będą mieli pełne ręce roboty. Kiedy są trzeźwi, chcą pić, a kiedy są pijani, chcą pić jeszcze więcej.*

Mówię na podstawie późniejszych doświadczeń, niech mnie nieba strzegą przed większością normalnych mężczyzn, którzy nie są dobrymi kompanami, mają zimne serca i zimne głowy, nie palą, nie piją, nie klną ani nie dokonują nic wspaniałego i podniecającego, bo w ich słabych mięśniach nigdy nie zatętniło życie i nie wezbrało tak, aby ludzie ci mogli zerwać zapory i ważyć się na wszystko. Takich mężczyzn nie znajdziesz w szynkach, tacy nie skupią się pod sztandarem straconej sprawy, ich pochodnia nie płonie na ścieżce przygód, nie zaznają szalonej miłości bogów. Są zbyt zajęci chronieniem stóp od wilgoci, liczeniem uderzeń serca i osiąganiem mdłych powodzeń życiowych dzięki swej umysłowej przeciętności.
Dlatego rzucam oskarżenie Johnowi Barleycornowi. Opętuje on i gubi właśnie tych zuchów, którzy są coś warci, którzy cierpią na nadmiar sił, nadmiar temperamentu, ognia i szaleństwa. Prawda, że niszczy i słabszych, lecz nie o nich, nie o tę szumowinę mi chodzi. Chodzi mi o to, że John Barleycorn gubi wielu najlepszych. Przyczyną ich upadku jest John Barleycorn, który stoi na każdej głównej i bocznej drodze, jest dostępny, chroniony przez prawo, witany przez policjanta na posterunku, John Barleycorn, który wabi i prowadzi za rękę tam, gdzie zbiera się i tęgo popija dobra kompania dzielnych ludzi. Usuńcie Johna Barleycorna z drogi, a ci dzielni ludzie nadal będą przychodzić na świat i dokonywać wspaniałych czynów, miast ginąć marnie.**

Będąc od dawna w zażyłych stosunkach z Johnem Barleycornem, wiedziałem, co mi obiecuje. Obudzoną fantazję, sny o potędze, zapomnienie, słowem wszystko inne niż wirujące kotły z bielizną, obracający się magiel, huczące wyżymaczki automatyczne, prasowanie fatałaszków i nie kończący się rząd białych spodni, który w kłębach pary bezustannie przesuwał się pod latającym w mych rękach żelazkiem. W tym rzecz. John Barleycorn zwraca się do słabych, zawiedzionych, upadających ze znużenia i wyczerpania. Przyrzeka im ucieczkę od tego, lecz cały czas kłamie. Przyrzeka złudną siłę ciału i złudne wzloty duszy, której przedstawia świat w nierealnym świetle i maluje fakty o wiele piękniejsze, niż są w rzeczywistości.
Nie należy jednak zapominać, że John Barleycorn jest wszechstronny. Zarówno jak do słabych i wyczerpanych, zwraca się i do jednostek zbyt silnych, do tryskających nadmierną żywotnością, do znudzonych próżniactwem. Wyciąga rękę po człowieka bez względu na jego stan. Zarzuca sieć na wszystkich. Stare lampy Aladyna wymienia na nowe, szarą rzeczywistość na błyskotliwą złudę, aby w końcu oszukać tych, którzy mają z nim coś wspólnego.

---
* Jack London, "John Barleycon" [w:] tegoż "Dzieła wybrane Tom XII", przeł. Antonina Sokolicz, wyd. "Tekop", 1991, s. 60.
** Tamże, s. 72-73.
*** Tamże, s. 126-127.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: