Dodany: 20.02.2024 17:13|Autor: koczowniczka

Czytatnik: O bohaterach literackich nieco inaczej

1 osoba poleca ten tekst.

„Moim zdaniem celibat w Kościele jest po pierwsze głupotą, a po drugie fikcją”


Autorka tego reportażu jest córką księdza. Ale jak to możliwe, skoro polskich księży obowiązuje celibat? Cóż, tylko naiwniacy wierzą, że duchowni powstrzymują się od życia seksualnego. „Plebanie to miejsca, gdzie nocują dzieci księży, więzione są ich ofiary, organizowane są orgie”[1]. Tak więc i Marta Glanc niejeden raz spała na plebanii, ponadto była zapraszana przez ojca na wakacje, do kina, restauracji – ale zawsze musiała zwracać się do niego per wujku, a do jego rodziców przez pan i pani, co psuło jej całą przyjemność ze spotkań. Przez wiele lat godziła się ze swoim losem, bo wiadomo, dziecko różne dziwne sytuacje uznaje za naturalne, i dopiero kiedy dorosła, zaczęła się buntować. Dziś ma trzydzieści kilka lat, nie utrzymuje kontaktów z ojcem i próbuje odzyskać zniszczone zdrowie psychiczne, chodząc na psychoterapię. Za którą płaci z własnej kieszeni.

Wielu polskich księży ma kochanki i dzieci. Kościół to akceptuje, o ile tylko jurny duszpasterz potrafi utrzymywać swoje wybryki w tajemnicy. A jeśli ktoś je nagłośni, to też nic wielkiego się nie dzieje – winowajca przenoszony jest do innej parafii i po sprawie. Kościół nie interesuje się tym niechcianym potomstwem, ich cierpieniem psychicznym, nieuregulowaną sytuacją prawną. Duchowni nie przyznają się publicznie do ojcostwa, ale jeśli mają jakieś resztki przyzwoitości, utrzymują po cichu kontakt z dzieckiem i pomagają mu finansowo. Tak właśnie zachowywał się ojciec Marty Glanc. Kupował jej ubrania, finansował studia. Obdarowywał żywnością, którą dostawał od parafianek. Ale nie pozwalał, by nazywała go tatą.

Autorka dużo pisze o swoich zaburzeniach lękowych, o tym, że czuła się niechciana, zawstydzona, wyobcowana. Czytając te wynurzenia, z niechęcią myślałam o nieodpowiedzialności jej rodziców, o ojcu, który spłodził dziecko, nie mając mu nic do zaoferowania, i o matce, która nie pomyślała, jakie konsekwencje może przynieść seks z facetem w czarnej sukience. Jakież więc było potem moje zdziwienie, kiedy przejrzałam wywiady i dowiedziałam się, jak na tę sprawę patrzy Marta Glanc! Otóż ręce jej opadają, gdy słyszy, że i matka jest winna. Według niej kobiety romansujące z księżmi nie powinny być obwiniane, bo przecież one nie są w celibacie.

Tylko co z tego, że matka autorki nie ślubowała celibatu? W jaki sposób to zmniejsza jej wkład w nieszczęście córki? A nie był to jedyny błąd, jaki popełniła. Moim zdaniem potem też dolewała oliwy do ognia, na którym spaliło się zdrowie psychiczne jej córki. Pozwalała wyjeżdżać jej z ojcem na wakacje, a podczas tych wyjazdów wrażliwa dziewczynka cierpiała katusze, widząc, że jest dla taty powodem wstydu, że dziadkowie traktują ją jak obcą. Wydaje mi się, że żadna rozsądna matka nie wysyłałaby dziecka w miejsce, gdzie doznaje ono mnóstwa przykrości. I jeszcze taki drobiazg: autorka wyznaje, że w czasie studiów próbowała popełnić samobójstwo. Rzekomo połknęła tyle tabletek nasennych, że przez trzy dni nie dała rady wstać. A mama przez te trzy długie dni nie wezwała żadnego lekarza. Nie wyobrażam sobie, by patrzeć na bliską osobę znajdującą się w tak ciężkim stanie i nie szukać pomocy. Ja rozumiem, że autorka kocha matkę i wybacza jej błędy (bo kto ich nie robi?), ale można było to uczciwie napisać, zamiast wmawiać czytelnikowi, że mama jest cudowna, a tylko ojciec zły. W wywiadzie nazwała nawet tego ojca oprawcą i przyznam, że nie rozumiem dlaczego, bo owszem, on był skąpy, wredny, ale przemocy fizycznej jednak nie stosował.

Nazwisko księdza w książce nie pada, ale podane jest jego imię, a także nazwa parafii, w której był proboszczem, wystarczy więc minuta, by znaleźć to nazwisko przez Google.

Podsumowując, jest to warta uwagi książka o hipokryzji Kościoła, zawierająca wiele opisów cierpienia skrzywdzonego dziecka. Widzimy autorkę jako małą dziewczynkę, odkrywającą, że jest dla swego taty i jego zwierzchników wstydliwą tajemnicą, a potem widzimy ją jako dorosłą kobietę, która zaczyna rozumieć, że to Kościół powinien się wstydzić, a nie ona. Obserwujemy, jak szuka spokoju, sprawiedliwości, jak chcąc zwrócić uwagę na sytuację takich dzieci jak ona, pisze list do prymasa Polski, a także do papieża. Prymas odpowiedział (w reportażu znajduje się ta odpowiedź), a papież nie.

Kilka cytatów:

„Gdy jestem już starsza, domaga się SMS-ów, w których pisałabym, że go kocham. (...) Czasami chciałam wierzyć, że naprawdę go kocham, ale nigdy mi się nie udało samej siebie do tego przekonać. Zawsze czułam wewnętrzny opór. Po ponad rocznej terapii przyznaję sama przed sobą, że ojciec budzi we mnie niechęć, a nawet wstręt. Nie lubię, jak na mnie patrzy, jak mnie dotyka: przytula czy zbliża się, żeby go pocałować w policzek”[2].

„Przez jakiś czas podejrzewałam nawet, że ojciec mógł mnie molestować, gdy byłam mała. Próbowałam tak sobie tłumaczyć te dziwne i trudne uczucia, które we mnie wzbudza. Czasami nawet śniło mi się, że zachowuje się wobec mnie niestosownie”[3].

„Moim zdaniem celibat w Kościele jest po pierwsze głupotą, a po drugie fikcją. Jestem tego najlepszym przykładem”[4].

---
[1] Córka księdza (Glanc Marta), Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2023, s. 179.
[2] Tamże, s. 52.
[3] Tamże, s. 56.
[4] Tamże, s. 55.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 129
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: