Precz ze schematami!
Chyba zbyt często robimy zupełnie niepotrzebne podziały, zbyt dokładnie staramy się uszeregować, opisać świat według ściśle wytyczonych zasad. Piszemy: „muzyka poważna”, „literatura młodzieżowa” nie zastanawiając się często, co to w ogóle oznacza i czy zaszeregowując dany utwór do takiej czy innej kategorii robimy słusznie czy nie. A tymczasem bardzo wiele utworów gotowych jest nam umknąć tylko dlatego, że poddajmy się sile oddziaływania schematu. Dlatego że ktoś, bądź my sami, uznał jakąś książkę za przynależną do nieinteresującego nas gatunku. Że to po prostu „obciach” czytać bądź słuchać czegoś, czego „nie wypada”.
„Pan Samochodzik i Winnetou” jest właśnie taką książką. Pozornie niepoważną, młodzieżową, a w rzeczywistości naprawdę dobrą i głęboką. To kolejny tom przygód pana Tomasza, zwanego Panem Samochodzikiem, osadzony tym razem w pięknej i żywiołowej scenerii Krainy Tysiąca Jezior. Wybierając się na urlop pan Tomasz niejako „po drodze” ma sprawdzić informację o próbie rozebrania ruin średniowiecznego zamku. Zatrzymuje się nad jeziorem Zmierzchun, gdzie od razu wkracza w zawiły świat intryg kierownika ośrodka wczasowego – pana Purtaka (skojarzenie z kaszubskim diabłem Purtkiem obowiązkowe), zawiści brzydkiej Halinki, krętactw inspektora Noska i Pięknego Antonia, walki między żeglarzami i motorowodniakami, a przede wszystkim w świat nieskażonej jeszcze przyrody, potraktowanej tu może zbyt sucho przez nieustanne wyliczanki roślin i zwierząt chronionych. Przyrody, za którą ujmują się, której bronią nieliczni trzeźwi ludzie – Winnetou, Milczący Wilk czy sam Pan Samochodzik.
To właśnie przyroda, naturalne środowisko człowieka jest głównym tematem tej książki. A raczej sposób traktowania jej przez człowieka – instrumentalny, bezduszny, jako coś, co można zniszczyć, wytępić, żeby tylko osiągnąć „wyższe” cele. Zaspokoić swoje egoistyczne dążenia. Ale, tak jak w innych książkach Nienackiego, tak i tu widać nie tyle samo romantyczne „wołanie na puszczy”, walkę dla walki, ile wołanie o zdrowy rozsądek, o myślenie w każdej sytuacji, o odrzucenie schematów postępowania. Dziś często ochrona środowiska kojarzy nam się z przeważnie bezsensownymi happeningami Greenpeace’u czy wspomnianym wyżej „wołaniem na puszczy”. Wołaniem, które ma raczej uspokoić sumienie wołającego, niż rzeczywiście przyczynić się do poprawienia stanu środowiska naturalnego. Nienacki, odwołując się chyba do pozytywistów, nawołuje do pracy organicznej (nie zżymajcie się – to wbrew pozorom nic strasznego!), do rozpoczęcia ochrony środowiska przede wszystkim od samego siebie, od swojej postawy wobec przyrody - i za to należy mu się szacunek. To jest jego wkład w naszą kulturę i kto wie, czy dziś moje pokolenie, które czytało w dzieciństwie z zapartym tchem historie o panu Tomaszu, nie jest dzięki temu bardziej świadome samego siebie; czy dziś lasy i plaże nie są mimo wszystko czystsze właśnie dzięki takim książkom.
Mimo to chyba nadal będzie pokutował stereotyp Pana Samochodzika jako serii dla młodzieży, a w niektórych kręgach – jako książek z czasów „tej wstrętnej komuny”, zachwalających „jedynie słuszny system”. Nie wszystko w komunie było złe, nie wszystko można bezgranicznie potępić i wyrzucić do śmieci. My sami, którzy żyliśmy wtedy, również byliśmy częścią komuny – czy to nam się podoba czy nie, i potępiając ją, potępiamy również i samych siebie. Może zamiast tego lepiej by było odrzucić stereotypy, schematy myślenia i jeszcze raz przeczytać o Panu Samochodziku i Winnetou i zastanowić się – czy pan Tomasz nie ma racji, czy dziś naprawdę na łonie przyrody zachowujemy się lepiej niż te dwadzieścia, trzydzieści lat temu?
Naprawdę, bardzo gorąco polecam – przeczytajmy to jeszcze raz. I przemyślmy, bo literatura popularna wcale nie musi być głupia. Czasem może być głębsza i celniejsza niż zawiłe wywody egotycznych neurasteników.
Jeszcze jedno na koniec. Książka ta, jak i inne powieści Nienackiego, jest napisana prostym i bardzo żywym językiem. Nie można się znudzić przygodami Pana Samochodzika, nie ma tu dłużyzn, nawet przegadane fragmenty nie rażą specjalnie. To właśnie nieosiągalne mistrzostwo warsztatu Nienackiego. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi współczesną książkę przypisywaną nurtowi „literatury poważnej”, artystycznej, napisaną równie błyskotliwie i ciekawie! Wbrew pozorom to bardzo trudna sztuka!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.