Dodany: 05.04.2024 19:28|Autor: Marioosh

Dobra rozrywka


Literat Jacek Badecki oraz jego żona, adwokatka Ewa, wybierają się na wspólny urlop do „Halamy”, willi ZAiKS-u w Zakopanem; niestety, choroba jednego z kolegów Ewy zmusza ją do zostania w mieście. Jacek jedzie więc w góry z kompozytorem Kazimierzem Mierzwińskim; obaj mają tam stworzyć libretto do komedii muzycznej, a przy okazji trochę pojeździć na nartach i zrelaksować się tam, gdzie jest „dużo śniegu, dużo słońca, dużo podhalańskich kociaków” [1]. Pod Krakowem zaczynają się kłopoty – syrenka Jacka odmawia posłuszeństwa, a miejscowy mechanik mówi, że naprawa zajmie mnóstwo czasu; z niespodziewaną pomocą przychodzi jednak Robert Helberg, człowiek, który również jedzie w góry i swoją chevroletą (takiej formy autor cały czas używa) podwozi Badeckiego do samej „Halamy”.

Pewnego wieczoru Helberg żali się Jackowi, że jego żona jutro przyjedzie do Zakopanego, żeby go nakryć z kochanką Anitą; chce w ten sposób doprowadzić do rozwodu, by cały spadek po zmarłym kuzynie z Ameryki przypadł tylko jej. Helberg wpada na pomysł, by to Jacek pojechał do willi na Cyrhli Toporowej i na czas wizyty żony udawał partnera Anity – i tak się dzieje, tylko, że rano okazuje się, że Anita znika, żona Helberga nie przyjechała, a on sam leży martwy w kuchni w kałuży zakrzepłej krwi.
A dalej jest jeszcze ciekawiej: niespodziewanie do Zakopanego przyjeżdża żona Jacka; milicja stwierdza, że w kuchni nie ma żadnego trupa, ale wkrótce znajduje go na zamarzniętym jeziorze z trzema kulami w ciele, a do Jacka ktoś dzwoni i mówi: „Niech pan raz na zawsze zapomni o tym, co się zdarzyło na Cyrhli, tak będzie dla pana lepiej i o wiele bezpieczniej” [2].

Książka jest więc dość dobra, lekko zwariowana intryga wciąga niczym lotne piaski, czyta się to wszystko dość płynnie, a dialogi są błyskotliwe – muszę jednak przyznać, że irytują mnie wizerunki niektórych postaci, zwłaszcza Jacka Badeckiego. Jest to człowiek bardzo chaotyczny – z jednej strony widzimy, że jest niezdecydowany, boi się odpowiedzialności i sam nie bardzo wie, czego chce, a w jego związku z Ewą to nie on nosi spodnie – a z drugiej marzą mu się kociaki z którymi chciałby się przespać. Poza tym jest nieźle: książka ma realistyczne tło, jest dobrze osadzona w czasach, w jakich się rozgrywa intryga, a akcja jest potoczysta; jest też trochę swoistej autoreklamy („Ludzie lubią kryminały, tylko nie wszyscy się do tego przyznają” [3]). Można więc bezboleśnie łyknąć tę powieść w dwa wieczory albo podczas podróży pociągiem – nie są to jakieś literackie wyżyny, ale dobra rozrywka jest zapewniona.

[1] Zygmunt Zeydler Zborowski, „Zbrodnia na Cyrhli Toporowej”, wyd. Czytelnik, 1970, str. 6;.
[2] Tamże, str. 129;
[3] Tamże, str. 23.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 49
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: