Dodany: 24.04.2024 18:55|Autor: Marioosh

Przeciętnie


W biurze Perry'ego Masona zjawia się pielęgniarka Nellie Conway, która pyta adwokata, jak zapobiec planowanemu morderstwu – przedsiębiorca Nathan Bain zaproponował jej pięćset dolarów za podanie określonego leku swojej żonie Elizabeth, która po wypadku samochodowym ma uszkodzony kręgosłup i którą Nellie Conway się opiekuje. Kobieta twierdzi, że Bain chce w ten sposób otruć żonę i była w tej sprawie u sierżanta Holcomba, który ją wyśmiał; Mason też jest sceptyczny wobec tej historii i stwierdza: „Stanąłem przed najgłupszym problemem w całej mojej karierze” [1]. Wkrótce Nellie Conway zostaje oskarżona przez Baina o kradzież biżuterii jego żony; dowodem na to mają być ślady proszku fluoryzującego na palcach pielęgniarki. Butna postawa Baina i arogancja wezwanych policjantów sprawia, że Mason mówi: „Na złość im będę reprezentował Nellie Conway. Bain jeszcze pożałuje, że wezwał tych gliniarzy, którzy nas wywalili” [2]. Problem tylko w tym, że analiza chemiczna wykazała, iż lekarstwo, które miała otrzymać Elizabeth Bain, to była aspiryna; sierżant Holcomb nie odmawia więc sobie przyjemności powiedzenia Masonowi: „Pan, sprytny prawnik, wpadł w pułapkę! Nabrał się pan na historyjkę tej małej cwaniaczki. Ha, ha, ha!” [3].

Wkrótce do Masona przychodzi Victoria Braxton, przyrodnia siostra Elizabeth Bain i twierdzi, że Nathan Bain faktycznie myśli o otruciu żony, a wcześniej spowodował wypadek w którym uszkodziła kręgosłup; teraz Elizabeth chce zatrudnić Masona, gdyż chce sporządzić testament, w którym wydziedziczy męża i zamierza się z nim rozwieść. W trakcie rozmowy okazuje się, że Elizabeth Bain zmarła otruta arszenikiem, a Nellie Conway ze sporą gotówką odleciała do Nowego Orleanu, gdzie Nathan Bain wynajął jej mieszkanie; Mason mówi: „Jeszcze nie rozumiem tej historii. Mam tylko wyraźne uczucie, że wpadłem do gorącej wody” [4]. Wszystko wskazuje na to, że to Victoria Braxton podała Elizabeth Bain tabletki z arszenikiem; Mason postanawia zostać jej adwokatem, mimo tego, że „wśród wtajemniczonych zawierano zakłady w stosunku pięć do jednego przeciw klientce Masona” [5].

Ta książka nie wyróżnia się spośród pozostałych „Masonów” ani na plus ani na minus; ot, takie przeciętne czytadło na dwa wieczory. Nie ma tu jakichś zapadających w pamięć czy spektakularnych scen, nie ma iskrzenia między Masonem a Dellą Street, wszystko toczy się płynnie ku przewidywanemu zakończeniu – i właśnie sposób ostatecznego dojścia adwokata do prawdy zupełnie mnie nie przekonuje: zdobycie dowodów przy pomocy podsłuchu zawsze było dla mnie pójściem po linii najmniejszego oporu. Ogólnie nie jest źle, jest kilka ciekawych cytatów, postacie opisane są zabawnie – o Nathanie Bainie wiemy, że „kiedyś był darem losu dla kobiet, ale nie zauważył, że lata i tłuszcz zmieniają mężczyznę” [6] – ale nie zdziwię się, jeśli za dwa tygodnie będę coś szczególnego z niej pamiętał.

[1] Erle Stanley Gardner, „Sprawa świetlistych śladów”, tłum. Krystyna Bockenheim, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1999, str. 26.
[2] Tamże, str. 42.
[3] Tamże, str. 45.
[4] Tamże, str. 94.
[5] Tamże, str. 174.
[6] Tamże, str. 114.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: