Dodany: 27.04.2024 12:45|Autor: Literadar

"Biuro Wszelkiego Pocieszenia"


Rec. Ewa Popielarz
Ocena 3/6


Dziś piszą wszyscy - od piosenkarzy, przez gwiazdy sportu i mediów, aż po polityków, a nawet ich żony. Co więcej, ich książki sprzedają się w zadziwiająco dużych nakładach, zapewne w wielu przypadkach większych niż niejedna obowiązkowa lektura szkolna. Nic więc dziwnego, że o wydanie swojej publikacji pokusił się także satyryk, który - bądź co bądź - z pisania przecież żyje.

O gustach podobno się nie dyskutuje. Tym bardziej o gustach w zakresie poczucia humoru. I na tym powinna się skończyć recenzja książki Wojciecha Zimińskiego. Być może komuś nawet udałoby się znaleźć w niej (książce, nie recenzji) elementy komiczne. Trzeba przyznać, że autor bardzo się starał urozmaicić czytelnikowi lekturę. Pytanie tylko, czy nie doprowadził w ten sposób do przerostu formy nad treścią. Nie dowiemy się tego na pewno od autora wstępu - Artura Andrusa, który już w pierwszych słowach zastrzega, że książki jeszcze nie czytał. Niczym Stanisław Tym w słynnej scenie z "Rejsu", kiedy obwieszczał: "Nie słyszałem piosenki, aczkolwiek chciałem powiedzieć na jej temat kilka słów". Andrus jest w o tyle lepszej sytuacji, że zamieszczone w książce teksty w większości zna. Satyryk prezentuje je bowiem w "Urywkach z rozrywki" Programu Trzeciego Polskiego Radia. Wydaje się, że na potrzeby publikacji teksty uległy tylko niezbędnej obróbce redakcyjnej, ale co do zasady pozostały niezmienione - wciąż najlepiej brzmią, gdy czyta się je na głos.

Pocieszenie, jakie oferuje biuro Wojciecha Zimińskiego, polega w znacznej mierze na prezentowaniu czytelnikom (słuchaczom) sytuacji, które nas wszystkich co jakiś czas spotykają, jak chociażby święta w gronie rodzinnym, kupno nowego łóżka, remont mieszkania, naprawa samochodu… A co cieszy człowieka najbardziej w takich momentach? Oczywiście przekonanie, że inni mają gorzej lub przynajmniej równie źle jak my. Podchodząc do sprawy zdroworozsądkowo, trzeba by się jednak zastanowić, jak długo przeciętny człowiek będzie potrafił skoncentrować swoją uwagę na czytaniu skeczy. Nawet jeśli by przyjąć optymistyczne założenie, że będą go bawić do łez, to gdzieś w okolicach pięćdziesiątej strony po prostu pęknie ze śmiechu. W przeciwnym przypadku zaśnie albo zirytowany rzuci książkę w kąt. Wojciech Zimiński poniekąd przewidział takie reakcje i dodał do "Biura Wszelkiego Pocieszenia" liczne elementy urozmaicające. Przede wszystkim rzuca się w oczy bogata szata graficzna. Kolorów nie ma tu wiele, jest za to sporo grafiki i ciekawego kształtowania tekstu. Linie nie są justowane, pojawia się kilka rodzajów czcionki, jeden z tekstów (o tematyce świątecznej) ułożono w kształt pisanki, inny przecięty jest w prawym górnym rogu brzytwą! Autor bynajmniej nie oszczędza papieru - zdarza się, że swój wywód zaczyna mniej więcej w jednej trzeciej wysokości strony i za moment go kończy, by kontynuować już na stronie następnej. Monologom towarzyszą dodatki w postaci limeryków, rysunków satyrycznych i myśli irlandzkiego rabina. O nich również można by powiedzieć: "de gustibus non disputandum est". Choć zdarzają się perełki, jak np. rabinacka myśl: "Życie jest jak żelazko z duszą - zaczyna się na «ż»".

Pewnie warto czasem sięgnąć po "Biuro Wszelkiego Pocieszenia" i liczyć na to, że trafi się akurat na opis konkretnej sytuacji, w której komuś powiodło się gorzej niż nam. W najgorszym przypadku po prostu trzeba będzie zamknąć książkę i odstawić na półkę, chwaląc się znajomym, że posiada się w domowej biblioteczce wycinek "kultowej" radiowej Trójki. Dobrze mieć w domu coś modnego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 143
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: