Dodany: 01.05.2024 19:24|Autor: Marioosh

Słabizna


Stanisław Goszczurny (1929 – 2003) to pisarz już chyba całkowicie zapomniany; szczątkowe zainteresowanie jego książkami ogranicza się dziś tylko do sławnej swego czasu książki „Mewy” z 1961 oraz jej kontynuacji – jeszcze w 2021 roku wznowiono całą „Mewią trylogię”, co nie umniejsza faktu, że każda pozostała jego książka jest w BiblioNETce oceniona średnio przez trzech czytelników. Czy warto go dziś wskrzeszać? Trudno powiedzieć; już jemu współcześni krytycy pisali na łamach miesięcznika „Litery”, że charakterystyczne dla niego jest sięganie po aktualne tematy, podejmowanie rzeczywistej problematyki czy nieomijanie spraw drażliwych – ale też papierowość bohaterów, nadmierne uproszczenia i naiwność happy endów. Wpadło mi w ręce kilka jego książek i spróbuję coś o nich napisać – na początek kryminał „Ostatnia noc przed końcem rejsu” (1980).

Statek m/s „Huta” po półrocznym rejsie wraca do Gdyni; marynarze się pakują, oficerowie robią raporty i sprawozdania dla armatora, a kapitan Król drzemie w swojej kabinie. W pewnym momencie po minięciu Kołobrzegu trzeci oficer stwierdza awarię sygnału mgłowego i wysyła marynarza, by sprowadził elektryka; za chwilę okazuje się, że elektryk Edward Zientara nie żyje. Kapitan i lekarz stwierdzają, że denat ma poderżnięte gardło, a w lewy bok wbity nóż; na redzie gdyńskiego portu „Huta” staje więc na kotwicy, a na pokład przypływa milicja, służba celna i WOP. Śledztwo prowadzi kapitan Lesz z Komendy Miejskiej w Gdyni; prokurator naciska na kapitana, gdyż armatorowi za nierozładowanie statku grożą ogromne kary, a poza tym na nabrzeżu czekają już stęsknione rodziny.

Wydawałoby się więc, że mamy idealne warunki do klasycznego kryminału: jest trup, jest skupiona w jednym miejscu grupa podejrzanych ludzi, jest zewnętrzne ciśnienie na wynik śledztwa; niestety, podejrzanych jest aż 47 osób, morderca jest bardzo łatwy do rozszyfrowania, a z książki po prostu wieje nudą. Kapitan Lesz przez pół książki przesłuchuje załogę, a każdy mówi mu to samo czyli, że elektryka wszyscy lubili i szanowali, że chciał już skończyć z pływaniem, że przed śmiercią uczestniczył w popijawie imieninowej kucharza i że podczas niej poprztykał się z bosmanem – i szkoda, że zabrakło tutaj czegoś, co podkręciłoby atmosferę, na przykład drugiego trupa. Akcja toczy się więc jak po sznurku i nie ożywia jej nawet ani dość ciekawe zakończenie, ani intrygujące miejsce ukrycia pewnej waluty; nie wiem tylko, co autor chciał przekazać, lokalizując miejsc akcji w dzielnicy Grabówek przy dziurawej i niewykończonej ulicy Morskiej – dziś tak się nazywa główna arteria Gdyni, ale w latach 1946 – 1990 była to ulica Czerwonych Kosynierów.

Doczekała się ta dość przeciętna książka ekranizacji w ramach Teatru Sensacji – miało to miejsce 25 maja 1979 roku o godzinie 20:15 na drugim programie TVP, a duża część ekipy pochodziła z Trójmiasta: wyreżyserował Jerzy Afanasjew, a zagrali Stanisław Michalski, Ryszard Ronczewski, Krzysztof Gordon, Jerzy Łapiński czy Henryk Bista.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 70
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: