Dodany: 05.06.2004 17:10|Autor: Anitka
TO nie jest to!
Pozwolę sobie zacząć od kilku słów dotyczących akcji książki. Dzieje się ona w małym mieście Derry, które jest nieszczęśliwie położone na obszarze, gdzie zalęgło się ZŁO. To ZŁO, określane mianem TEGO, budzi się co dwadzieścia kilka lat i żeruje na mieszkańcach Derry, głównie na dzieciach, ale nie tylko: u dorosłych wywołuje mordercze instynkty, prowadząc ich do popełniania masowych mordów oraz sprzyja wypadkom, w których licznie giną ludzie.
W końcu TO spotyka na swojej drodze równego przeciwnika w postaci grupki siedmiorga dzieci. Udaje im się prawie TO pokonać, ale niestety nie do końca. Przysięgają powrócić do Derry, jeśli TO jeszcze kiedykolwiek się przebudzi, i pokonać TO ostatecznie. Gdy mija kolejny, dwudziestokilkuletni cykl, dorośli już bohaterowie zostają wezwani do swojego rodzinnego miasta, aby dotrzymać złożonej kiedyś obietnicy.
„TO” jest, o ile się orientuję i o czym świadczą choćby oceny wystawione w tym serwisie, uznawana za jedną z lepszych książek Kinga. Lubię tego pisarza, choć jego twórczość poznałam na razie w dość ograniczonym zakresie. Zdążyłam się jednak zorientować, że moje oceny jego książek różnią się dość istotnie od ocen innych czytelników i stąd pewnie moje rozczarowanie „TO”. Tak właśnie, rozczarowanie.
Po raz pierwszy odnotowałam kingowskie dłużyzny, o których miałam okazję tu i ówdzie poczytać, a których nigdy wcześniej nie zarejestrowałam osobiście. Domyślam się, że celem tych długaśnych, szczegółowych opisów jest wciągnąć czytelnika w świat wykreowany w książce, pozwolić mu poczuć atmosferę miejsca akcji, zrozumieć mieszkańców miasta, no i oczywiście zacząć się identyfikować z bohaterami, ale litości, wszystko ma swoje granice! Zwłaszcza w odniesieniu do postaci czy wydarzeń drugo- lub nawet trzecioplanowych.
Kolejny mój zarzut to mało wiarygodni bohaterowie: grupa sympatycznych dzieciaków, których postaci zostały, owszem, bardzo dokładnie naszkicowane, ale mimo to, a może właśnie dlatego są dla mnie wyjątkowo nieprawdopodobne. Z racji wykonywanego zawodu wiem, czego można się spodziewać po jedenastolatkach czy dwunastolatkach. Dzieci w „TO” są nad wyraz mądre, dojrzałe, odpowiedzialne, poważne i to nie tylko w obliczu zagrożenia, które mogło teoretycznie uwypuklić/przyśpieszyć rozwój pewnych cech; te dzieci po prostu nie są dziećmi!
No i zarzut ostatni to zakończenie, którego oczywiście nie zdradzę, ale jest ono, jak dla mnie, szalenie rozczarowujące i znacznie zaniża moją ocenę książki. Pomysł na rozwiązanie problemu, z którym borykają się bohaterowie raczej mało mnie przekonuje, a ponadto brakuje mi wyjaśnienia kilku istotnych zagadnień nurtujących mnie przez większą część lektury. A może znużona długą lekturą czegoś nie doczytałam, nie zauważyłam, nie skojarzyłam... Tak czy inaczej, mam niedosyt i czegoś mi zdecydowanie w tej książce zabrakło...
Na koniec chciałabym trochę złagodzić moją krytykę wskazując, co mi się spodobało w „TO”. Autor naprzemiennie prowadzi narrację: jeden rozdział o wydarzeniach z dzieciństwa, jeden rozdział o finałowej rozgrywce i to przeplatanie wydarzeń wcześniejszych i późniejszych jest poprowadzone wyjątkowo umiejętnie. Powiedziałabym, że jest to jedna z głównych zalet książki: jeśli lekko się znużymy przygodami dzieci, mamy odskocznię w postaci przeżyć dorosłych i vice versa.
Jest również kilka momentów, w których King po mistrzowsku przedstawia mrożące krew w żyłach działanie TEGO i nie są to bynajmniej krwawe sceny; wręcz przeciwnie: im bardziej odwołuje się do naszej wyobraźni i tego, jak TO wpływa na umysł i postrzeganie rzeczywistości, tym jest „straszniej”. Tylko że takich fajnych, „strasznych” momentów jest jak na książkę liczącą ponad 1200 stron trochę mało. Wytrwałam dzielnie do końca, ciekawa, jakie też wytłumaczenie tego i owego zaproponuje nam autor. Na końcówkę jednak, jak już napisałam powyżej, autorowi po tych setkach stron nie starczyło weny twórczej. Szkoda.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.