Dodany: 30.06.2005 10:00|Autor: Czajka
Magiczna rzeka dzieciństwa
Nie miałam nigdy przekonania do literatury czeskiej. Nie ze względu na złe doświadczenia, bo takich nie doznałam, po prostu zadziałała zła siła stereotypu i uprzedzenia. Czeski kojarzył mi się tylko z Dzielnym Wojakiem Szwejkiem i piwem. No i Rumcajsem oczywiście. Wielką byłam ignorantką.
O "Śmierci pięknych saren" przeczytałam kiedyś bardzo entuzjastyczny felieton i nabrałam chęci, aby się samej przekonać, co też takiego zachwycającego tam jest. Chęć powoli dojrzewała i dojrzewała, aż po paru latach dojrzała na tyle, że sięgnęłam po książkę i zaczęłam czytać. Muszę stwierdzić, że nie zawiodłam się.
Ota Pavel, chory psychicznie dziennikarz, napisał szereg opowiadań w ramach terapii. W moim egzemplarzu z 1998 wydanym starannie w serii Biblioteki Bestsellerów przez wydawnictwo Muza, zebrane są te opowiadania w dwa zbiory - "Śmierć pięknych saren" i "Jak spotkałem się z rybami" - oba zawierają wspomnienia z dzieciństwa, ponieważ to właśnie te wspomnienia mają największe działanie terapeutyczne.
Od pierwszych stron zaczynamy lubić autora i od pierwszych stron książka nas urzeka swoją baśniową urodą. Napisana jest pięknym, prostym językiem. Poszczególne słowa gładko i bez oporów składają się w zdania, zdania tworzą melodię, której słuchamy z przyjemnością. Słuchamy o łowieniu ryb w krystalicznie czystej rzece, o sarnach pasących się nad jej brzegami i o ludziach, którzy nad tymi brzegami mieszkali. Czytamy o miłości, przyjaźni, godności, o sile przetrwania i o sile marzenia. Patrzymy na światło odbite od srebrnych grzbietów karpi, okoni i szczupaków, na igiełki lodu pryskające spod siekiery przy wyrąbywaniu przerębla zimą i na opadłe płatki jabłoni i wiśni wiosną. Podziwiamy czar tych miejsc. Wyobrażamy sobie Otę jako dziecko. Wspominamy siebie jako dziecko i wspominamy nasze własne rzeki. Nagle uświadamiamy sobie, że przecież my też mamy takie bajkowe miejsca z dzieciństwa. Jest w nich przefiltrowany przez minione lata smutek i śmiech, więc trochę się śmiejemy, a trochę płaczemy.
Pięknie Pavel pisał o rybach, ale najpiękniej pisał o swoim tatusiu (udatnym tatinku), nieporównanym marzycielu i wizjonerze. Romantyku, który na miarę Don Kichota podejmował się kolejnych walk z wiatrakami, odnosił zwycięstwa, ponosił porażki, ale nawet po największych rozczarowaniach nie tracił nadziei.
Wody magicznej rzeki nie wyniosły Oty Pavla z odmętów szaleństwa. Jego walka z chorobą skończyła się tragicznie śmiercią samobójczą. Ale zostawił tę rzekę nam. Możemy sobie nad nią siadać i patrzeć, jak płynie. Naprawdę warto.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.