Dodany: 17.08.2005 20:58|Autor: czupirek
Wyjątkowo nudny Anglik
Wzięłam tę książkę z biblioteki, zachęcona poniekąd tytułem - i powinno być to dla mnie ostrzeżeniem, że nie zawsze jest to najszczęśliwsza metoda doboru lektury. Fabułę niezwykle łatwo przewidzieć, zwłaszcza po przeczytaniu kilku "zajawkowych" zdań z tylnej okładki.
Cóż tu zatem znajdziemy? Mamy niewielkie miasteczko leżące na skraju Walii i dwóch oficerów (wojskowych kartografów), którzy przybywają tu dokonywać pomiarów. Mamy górę/wzgórze, leżące obok miasteczka, które zostanie odpowiednio zakwalifikowane po ustaleniu jego wysokości, a rzecz jest o tyle istotna, że zależy od tego, czy zostanie ono umieszczone na mapach, a to z kolei ma wpływ na walijskość miasteczka (bo Walia ma być tam, gdzie góry). Mamy wreszcie ambitną ludność miasteczka, która, uniesiona dumą, nie może pozwolić na zniknięcie góry z map.
Tego, jak rozwinie się i zakończy cała sytuacja, nader łatwo domyślić się już z samego tytułu, podejrzewać więc można, że chodzi o sposób dojścia do celu. Cóż, mnie ten sposób nie przekonał. Całość sprawia dość infantylne wrażenie, dialogi są mdłe, a postacie nieciekawe. Szczególnie irytowały mnie imiona bohaterów - dziwaczne i nieśmieszne opisówki. Wiele razy miałam wrażenie, że "o, tutaj miałam się zaśmiać" - cóż, najwyraźniej autor nie trafił w moje poczucie humoru.
Jeśli ktoś szuka lektury pełnej ciepłego humoru, w której ludzie, pomimo swoich wad, budzą sympatię (a taki efekt prawodopodobnie chciał osiągnąć Morgan), lepiej sięgnąć po cykl Herriota o weterynarzu.
Na podstawie "Anglika..." nakręcono film; nie widziałam go, ale mam nadzieję, że jest jednak trochę lepszy niż pierwowzór.
[Christopher Monger, "Anglik, który wszedł na wzgórze, a zszedł z góry", Prószyński i S-ka, Warszawa] 1998
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.