Dodany: 10.10.2005 22:11|Autor: verdiana
Pod skórą wszyscy jesteśmy tacy sami
Ona. Na imię ma Isserley. I to wszystko, co o niej wiemy, rozpoczynając czytanie. Może jeszcze tyle, że podróżuje szkockimi autostradami, przyglądając się mijanym autostopowiczom, oceniając ich wedle sobie tylko znanego klucza. Czasami ich zabiera. Tylko dokąd?
Isserley jest dziwną kobietą. Niska, z nieproporcjonalnie do reszty ciała dużymi dłońmi i takimiż piersiami, mocnymi, prostymi włosami spadającymi jej na twarz i z okularami o soczewkach tak grubych, że grubszych już chyba nie ma. Ma nieprzeciętny zmysł obserwacji, potrafi bezbłędnie ocenić zabieranych autostopowiczów na podstawie nikłych przesłanek: wypowiedzianego słowa, tonu, gestu, postawy ciała. Zdaje się zimna i nieludzko wyrachowana, żadnej litości, kiedy wciska przycisk zwalniający igły ze środkiem usypiającym skazującym zabranych autostopowiczów... na co?
Jednocześnie jednak Isserley sprawia wrażenie zagubionej, niepewnej, słabej istoty wciśniętej w ciasny schemat wykonywanej pracy, niepotrafiącej się z niego uwolnić, choć przysparza jej cierpień – fizycznych i psychicznych. Isserley ma ludzkie uczucia, lęki, tęsknoty, a polowanie na wodsele to nie jest łatwe zadanie, o nie. To sprawia, że czytelnik odczuwa coś, co po trosze jest litością, a po trosze sympatią. Czytelnik jest zdezorientowany: polubił czarny charakter, współczuje Isserley i z nią współodczuwa.
Oni. Rośli mężczyźni, nieprzeciętnie umięśnieni, ale bez przerostu mięśni. No i bez mięśnia piwnego. Najlepiej młodzi, ale mogą też być starsi – byle w dobrej formie fizycznej. Forma intelektualna nieważna, zazwyczaj trafiają się osobniki mało rozgarnięte, z odchyleniami psychopatycznymi. Czytelnikowi nie jest żal, że te dwunogi trafiają na farmę, nawet kiedy już wie, po co. Bo czytelnik widzi w nich jedynie anonimowego bohatera zbiorowego, bezmózgiego mięśniaka. I tylko raz się zawaha, tak jak Isserley.
Powieść ma interesującą narrację. Historia opowiadana jest w trzeciej osobie, ale widzimy świat oczami Isserley. Główna narracja poprzecinana jest myślami autostopowiczów, a wtedy z kolei widzimy Isserley oczami mężczyzn.
"Pod skórą", uznana przez krytyków za nowy "Folwark zwierzęcy", porównywana z twórczością Swifta, Conrada i Jelinek, rzeczywiście dotyka kondycji ludzkiej w świeży, odkrywczy sposób, ale porównania wydają się nieco na wyrost. Cała historia jest metaforą naszych czasów, naszego stosunku do nas samych i do innych żywych istot, przy czym zręcznie wymyka się klasyfikacji. Powieść zaczyna się jak psychologiczny thriller, a kończy – jak s.f. Obraz ludzkiego morale naszkicowany jest refleksyjnie i zmusza czytelnika do przemyśleń, ale bez taniego sentymentalizmu i dusznego moralizatorstwa. Pomysł odwrócenia perspektywy, do której przywykliśmy, i spojrzenia ze strony przeciwnej, jakby się patrzyło w krzywe lustro, jest zaskakujący i fascynujący jednocześnie.
Michel Faber ma już za sobą kilka utworów, a książka "Pod skórą" nagrodzona została Neil Gunn Prize oraz Ian St James Award. To na razie jedyna powieść Fabera, jaka ukazała się na rynku polskim, ale WAB szykuje dla nas następną – "Płatek szkarłatny i biały". Jeśli będzie choć w połowie tak znakomita jak "Pod skórą", to zdecydowanie warto będzie sięgnąć.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.