Dodany: 21.10.2005 16:21|Autor: dot59
Redakcja BiblioNETki poleca!
Książka: 26 współczesnych opowiadań amerykańskich
Canfield Dorothy, Aiken Conrad Potter, March William, Thurber James, Rawlings Marjorie Kinnan, Boyle Kay, Patton Frances Gray, West Jessamyn, Stuart Jesse, Saroyan William, Gellhorn Martha, Stegner Wallace, Algren Nelson (właśc. Abraham Nelson Ahlgren), Calisher Hortense, Newhouse Edward, McCarthy Mary, Shaw Irwin, Weidman Jerome, Malamud Bernard, Stafford Jean, McCullers Carson, Powers James Farl, Taylor Peter, Auchincloss Louis, Jackson Shirley, O'Connor Flannery
Współczesność, która zbyt szybko przeminęła
Rozsypujący się ze starości tomik opowiadań, przełożonych przez Marię Skibniewską, Krzysztofa Zarzeckiego i Tadeusza Jana Dehnela, to prawdziwie smakowity kąsek czytelniczy, mimo że jego współczesność dawno stała się anachronizmem. Już w roku wydania, tj. 1963, niektóre z opowiadań, jak „Żoneczka” Marscha czy „Drzewko granatu” Saroyana, trudno było nazywać współczesnymi, powstały bowiem znacznie wcześniej, w latach 30., i odnosiły się do realiów znanych młodszemu pokoleniu Amerykanów jedynie ze wspomnień rodziców czy dziadków. Między najnowszymi – jak „W zdrowiu i w chorobie” Marthy Gellhorn, „Zły charakter” Jean Stafford, „Poczciwi wieśniacy” Flannery O’Connor – których pierwodruki ukazały się w latach 1954-56 - a dniem dzisiejszym zdążyła upłynąć niemal wieczność. Opisywanego w nich świata nie ma już ani w Ameryce, ani gdziekolwiek indziej, a używany przez autorów język i stylistyka wydają się równie archaiczne jak te, które znamy z nowel Maupassanta czy powieści Dickensa. Ktoś, kto długo żywił się literaturą sensu stricto współczesną, może nagle doznać szoku: jak to, więc można tak po prostu pisać o życiu, o ludzkiej wielkości i ułomności, o uczuciach i namiętnościach budujących lub destrukcyjnych, o zachowaniach wyrachowanych albo zgoła nielogicznych – bez użycia awangardowych metafor i groteskowych wykoślawień, bez obrazów drastycznych, obleśnych lub zwyczajnie obrzydliwych? Można całą głębię relacji między mężczyzną a kobietą oddać, nie uciekając się do pomocy podręcznika seksuologii i wokabularza rodem z klozetowych inskrypcji? Można przyczyn dramatów, przestępstw i nieracjonalnych czynów doszukiwać się gdzie indziej, niż w sferze genitalno-analnej (ze szczególnym uwzględnieniem molestowania nieletnich)? Można tematem opowiadania uczynić rzecz tak banalną, jak ogrodnicze niepowodzenia imigranta („Drzewko granatu” Saroyana) albo pierwsze spotkanie dwojga młodych ludzi w niesprzyjających okolicznościach („Wiele jest w Greenwich żwirowanych ścieżek” H. Calisher), i poprowadzić wątek tak, by czytelnik nie poczuł się znudzony ani ogłupiony nawet przez pięć minut?
Można – a w każdym razie można było... Więc chwała tłumaczom i wydawcy, którzy pół wieku temu zdecydowali się ocalić od zapomnienia ten kawałek doskonałej prozy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.