Dodany: 18.11.2005 20:57|Autor: verdiana
Fantasy czy studium przypadku?
Ewa Białołęcka nie jest debiutantką. Jest Autorką, która na naszym rynku ma już solidną pozycję, a jej nazwisko stało się marką samą w sobie. Sięgając po jej książki, nie spodziewam się, że mnie zawiedzie, że nie będzie mi się podobało. Przeciwnie – wiem, że przeczytam z przyjemnością, cokolwiek Autorka napisze. A jednak jestem głęboko zaskoczona "Naznaczonymi błękitem".
Ilekroć staję przed koniecznością napisania recenzji podobnej książki, tylekroć nie wiem, jak to zrobić, nie znajduję w sobie słów na określenie tego wszystkiego, "co mi książka robi" – no bo jak to wszystko przekazać czytelnikom? Jak wyrazić niewyrażalne?
"Naznaczeni błękitem" to Księga I "Kronik Drugiego Kręgu", a właściwie część pierwsza Księgi I (część druga zapowiadana jest na początek 2006). Runa informuje, że "powieść powstała na kanwie opowiadań znanych z «Tkacza iluzji» i czasopism". Tak jest w istocie; ale jest to powieść przedziwna. To powieść-patchwork. Powieść ułożona z pasujących do siebie elementów układanki. Z fragmentów, które – patrząc z dystansu – tworzą całość. Każdy z elementów jest istotny, każdy zostanie przywołany, jak strzelba z pierwszej sceny filmu, która musi wystrzelić w scenie ostatniej. Wreszcie: każdy przybliża nam sylwetki innych bohaterów.
Nie sposób napisać o każdym z elementów osobno, nie zdradzając nic z fabuły. Nie sposób napisać o całości, nie wspominając o fragmentach. Jak więc napisać tę recenzję? Nie napiszę jej wcale. Napiszę miniprzewodnik po bohaterach – niech oni mówią zamiast mnie.
1
Koziołek ma 7 lat. Mieszka z rodziną w małej wiosce. Nie ma talentu magicznego, ale ma starszego brata, na którego wołają Biały Róg. Ma też coś najcenniejszego na świecie, co kiedyś ocali mu życie – braterską miłość. Biały Róg – kaleki chłopak, który ciężar swojego ciała zmuszony jest przenieść na ręce, bo nogi są zbyt pokurczone i słabe, obdarzony największym talentem Tkacza Iluzji, jaki świat widział; i Koziołek – dziecko, dla którego brat jest wszystkim: ojcem, wychowawcą, przyjacielem, autorytetem, jest tym, którego Koziołek nie opuści i dla którego ryzykowałby życie. Wyjątkowa para, wyjątkowa więź.
2
Nocny Śpiewak miał 6 lat, kiedy mag Bukat odebrał go wędrownemu handlarzowi. Dzieciak, cały porośnięty futrem, lepił się od brudu i zakrzepłej krwi z nieleczonych ran. Nie mówił, bo i nikt go języka nie uczył, ale dużo rozumiał. Mały Stworzyciel zachowywał się jak dziki szczur – umykał przed ludźmi, a karmiony, jadł aż do rozpęku, resztę chomikując. Dopiero kiedy u maga poczuł się bezpieczniej i swobodniej, kiedy pozwolono mu być dzieckiem i jak dziecko zaczęto traktować, objawiła się jego ludzka twarz – dziecięca przekora, bystrość umysłu, prostolinijność. I talent Stworzyciela.
3
Rodzice Kamyka umarli w epidemii płucnej zamartwicy. Na wychowanie wziął go Płowy, który marzył, aby Kamyk stał się kiedyś członkiem Kręgu i na maga, Tkacza Iluzji, go wychowywał. Ale Kamyk nie mógł stać się członkiem Kręgu, ponieważ "brakowało mu jednej, jedynej rzeczy. Drzewa, które stwarzał, nie szumiały. Zwierzęta były nieme. Fantastyczne bestie bezgłośnie otwierały paszcze"*. Kamyk był głuchy. I nie potrafił pogodzić się ze swoją ułomnością. Jego bunt przeciwko niej, determinacja i upór zostały w końcu nagrodzone.
4
Nie można nie wspomnieć o Pożeraczu Chmur, przeuroczym młodym smoku, towarzyszu i przyjacielu Kamyka, rozbrykanym, nieodpowiedzialnym, kompletnie szalonym, ale i obdarzonym wielkim sercem. Więź łącząca ich obu jest tak silna, jak ta między Białym Rogiem i Koziołkiem, zawiodła ich w końcu aż na Smoczy Archipelag.
Podsumowanie
Ta powieść tak mi chwilami przypominała "Białe na czarnym" Gallego, że musiałam się upominać i na nowo uświadamiać sobie, że czytam fantasy. Fantasy uważa się zazwyczaj za oderwane od życia, ale to jest inne, to przylega do życia szczelnie. I to nie powierzchownie; ta książka wnika głęboko w ludzkie psychiki, w utajone kompleksy, lęki, pragnienia i dążenia. A samo fantasy to tylko tło, sztafaż, niezbędny, żeby w nim osadzić to, co najistotniejsze, to, do czego Autorka zbliżyła się z lupą i tak wnikliwie opisała.
Jestem pod ogromnym wrażeniem empatii Autorki dla nieistniejących stworzeń – psychologia smoka jej się udała po mistrzowsku. Jeszcze więcej podziwu mam dla atencji, jaką Białołęcka obdarza swoich bohaterów, z taką czułością przedstawiając czytelnikom każdego z osobna, w dodatku wiarygodnie i z psychologiczną spójnością – reakcja Kamyka na nowe bodźce słuchowe, przerażenie małego Śpiewaka, sposób radzenia sobie ze światem Białego Roga, aż po oderwanie od świata Liścia (przecież to autystyk!), bohatera, bądź co bądź, drugoplanowego i pojawiającego się wyłącznie epizodycznie – wszystko tutaj jest prawdziwe i uczciwie dopracowane.
Treści nie ustępuje forma. Język, jak zawsze u Białołęckiej, wartki i prosty, opisy trafiające do wyobraźni, soczyste, a soczystość najlepiej widać w opisach transformacji smoka w człowieka i odwrotnie. Kiedy sięgałam po tę powieść, wiedziałam, że będzie świetna. A jednak jestem głęboko zaskoczona, że aż tak.
[Runa, 2005]
---
* Ewa Białołęcka: "Naznaczeni błękitem", wyd. Runa, 2005, s. 142.
http://www.zalogag.pl/
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.