Dodany: 15.03.2006 04:21|Autor: bidrek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Produkt polski
Shuty Sławomir (właśc. Mateja Sławomir)

Globalny śmietnik


„Wychowałem się na śmietniku” – tak tłumaczy swoją pasję buszowania w kontenerach Sławek Shuty. Będąc dzieckiem, namiętnie kolekcjonował przeróżne dziadostwa, które były dla niego namiastką zabawek. Ta umiejętność recyclingu została mu do dziś. Zbiera, segreguje, przegląda makulaturę, w której jego bystre oko potrafi wyłowić na pozór nieużyteczne ścinki. Bierze nożyczki i wycina reklamy, zdjęcia, artykuły, z których tworzy swój własny komiks. Kolaże, miniscenki, będące komentarzem do problemów współczesnego świata.

„Produkt polski” to nic innego, jak właśnie zbiór jego wyklejanek. Pochodzące z różnych gazet, książek fragmenty są według przemyślanego konceptu wklejane na poszczególne strony ksiązki. Opatrzone komiksowym dymkiem lub tytułem już innego artykułu po chwili cichego chichotu przynoszą głębsze zastanowienie się nad poruszanym tematem. Shuty przede wszystkim rozprawia się z obecną epoką wszelakiego konsumpcjonizmu, wyśmiewa pęd ludzi za różnymi promocjami, "gratisami". Przelicznik wszystkiego i wszystkich na jednostkę płatniczą, populizm polityków, ludzką hipokryzję, nadkonsumpcję człowieka, który z roku na rok produkuje coraz więcej śmieci, wymienia lodówkę co dwa lata, spędza wakacje w centrach handlowych, a styl życia wyznacza mu telewizja.

Jego kolaże są odważne i wielu mogą wydawać się wulgarne, w szczególności wtedy, kiedy łączy elementy religijne z zabawkami z sex shopu czy otwarcie mówi o życiu erotycznym księży. „Produkt polski” wyśmiewa polityków, przedstawia przewodnik po seksie z nieboszczykiem, katechizm konsumentów, kodeks drogowy „Jak nie być frajerem za kółkiem”, reklamuje wycieczki w miejsca klęsk żywiołowych. Dzieci tu nie są grzeczne, narkomani czy alkoholicy nie są postaciami negatywnymi, a religia czy patriotyzm nie są nietykalną świętością. Bulwersujące dla wielu zestawienia są jednak dla Shutego narzędziem, mającym zaszokować czytelnika (może lepiej będzie pasowało słowo "widza"), wstrząsnąć nim, wyrwać z tej wieczerzy, spożywanej w Mc-ach, z mszy odprawianej na ołtarzu telewizstwora.

To, kryjąca się za zasłoną śmiechu, gorzka ocena naszej epoki, która w pewien sposób wymusza chyba nawet taką formę książki, dając największą szansę na trafienie do tych mas, które cierpią na nową odmianę analfabetyzmu, zmuszone do odczytania i odkodowania jedynie cen w gazetce sklepowej. „Produkt polski”, którego okładkę zdobi twarz Andrzeja L., można czytać wiele razy, na dowolnie otworzonej stronie, za każdym razem trafiając na celne, dosadne i otrzeźwiające spostrzeżenie. Wielu nazywa tę pozycję epopeją współczesną czy poradnikiem, ja bym raczej określił ją jako antywzorzec, który trzeba co pewien czas otwierać, by sprawdzać, czy obrana droga nie zmierza do tego wydmuszkowatego świata.

Szymborska znana jest z tego, że tworzy dla swoich przyjaciół artystyczne kartki, skomponowane z gazetowych wycinków, liści, obrazków. Mają one wywołać u adresata uśmiech. Tym tropem idzie również Shuty. Dzięki jego obrazkowym historyjkom śmiejemy się, ale szybko odkrywamy rzeczywisty problem. Dzięki tym naklejonym na kolejne stronice odpadkom uświadamiamy sobie, że dążenie do posiadania żołądka XXL i możliwości tytułowania się konsumentem najwyższej klasy jest zakładaniem stryczka na własną szyję, gdyż produkując miliony ton śmieci, zanieczyszczając wodę, skazujemy przyszłe pokolenia na zmaganie się z problemem m.in. czystej wody. Już przecież teraz wielu filozofów społecznych mówi, że pierwsza z wojen, jakie wybuchną wkrótce, będzie właśnie wojną o czystą wodę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2333
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: