Na rynku roi się od książek, których okładki przyciągają wzrok napisami typu "następny »Harry Potter«" czy "pierwszy wielki bestseller od czasów »Harry'ego Pottera«". Nie ukrywam, iż jako fanka przygód młodego czarodzieja często sięgam po takie pozycje. W ten sposób na moją półkę trafił "Amulet z Samarkandy".

Autor nakreślił fabułę niesamowitą i pełną zaskakujących zdarzeń, lecz zawierającą rzucające się w oczy podobieństwa do naszych realiów. Ten bezlitosny, pełen intryg świat polityki i lekceważący stosunek uprzywilejowanych magów do zwykłych ludzi, do "pospólstwa". Człowiek, w którym nieraz ambicje i chęć zemsty biorą górę nad rozsądkiem. Skąd my to znamy?

Na szczególną uwagę zasługują fragmenty pokazane z perspektywy Bartimaeusa. Chichotałam przy nich jak szalona, by parę stron później pogrążyć się w rozważaniach. Sprytny, pełen temperamentu i "wyjątkowo skromny" dżin z miejsca wzbudził moją sympatię.

Próby streszczenia fabuły mijają się z celem. Ubranie historii młodego maga i dżina w proste słowa byłoby bardzo dla niej krzywdzące. Najlepiej przeczytać tę pozycję samemu. Myślę, iż sięgając po "Amulet z Samarkandy" z nadzieją na przeczytanie książki wciągającej, miejscami zabawnej, ale momentami mrocznej i przygnębiającej, nikt się nie zawiedzie.