Dodany: 29.03.2006 17:38|Autor: Method

"Mroczna Wieża" - ciąg dalszy


"Pieśń Susannah" to bardzo dokładne studium osobowości tytułowej bohaterki. Jej przemyślenia, walka z Mią - demonem własnej osobowości, czynią z niej, mimo fantastycznej otoczki, bardzo realny obraz kobiety i człowieka, ze wszystkimi słabościami, lękami i marzeniami. Po przeczytaniu szóstego tomu postać ta stała mi się bliska, tak jak postać Rolanda w "Czarnoksiężniku i Krysztale".

Jeżeli chodzi o Kinga... jest to nonkonformista w czystej postaci, a udowodnił to uświadamiając nieuświadomionych, że jest panem swych powieści, on je tworzy i konstruuje świat w nich przedstawiony, bez względu na konsekwencje i reakcje czytelników. Stąd też częste komentarze o megalomanii i egoizmie autora, które moim zdaniem są błędne.

W "Pieśni Susannah" następuje zwolnienie akcji, przygotowanie do wielkiego finału, mimo to nie jest pozycją nudną i pozbawioną napięcia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5253
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: pani-marta 08.11.2006 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pieśń Susannah" to bardz... | Method
Zgadzam się. Moim zdaniem sztuką jest wpleść samego siebie w fabułę własnej książki w taki sposób, aby nie było to odebrane jako narcyzm.
Użytkownik: angeliqa 09.02.2009 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się. Moim zdaniem... | pani-marta
(SPOILER)
Narcyzm? Nieee. Dla mnie to po prostu poroniony pomysł. Zastanawiałam się, co kierowało Kingiem, kiedy podjął decyzję, że właściwie będzie wprowadzenie bohaterów innych swoich powieści. Załóżmy, że za nimi tęsknił. Ale pisanie o samym sobie??? Czułam po prostu niesmak i zażenowanie - już od momentu, kiedy Eddie i Jake natknęli w transie się na tablicę z jego nazwiskiem (przed księgarnią Towera - już nie pamiętam, w której dokładnie części). A kiedy Roland razem z Eddiem siedzieli w samochodzie przed domem Kinga... Mówiąc o nim "bliźniak róży"... To było wprost koszmarne. Nie było mnie stać na nic innego niż jęk rozpaczy. Zepsuć (może nie do końca "zepsuć", ale "nadszarpnąć jakość") TAKIEGO cyklu!... Proszę, tylko nie mówcie, że taki rozwój akcji zasugerował Maturin.
Użytkownik: first-pepe 04.08.2010 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: (SPOILER) Narcyzm? Nieee... | angeliqa
Zgadzam się z MollusQue. Pomysłu Kinga by wprowadzić siebie jako jednego z kluczowych elementów świata Mrocznej Wieży nie można określić w ostatecznym rezultacie inaczej niż poroniony i niesmaczny. I do tego ta nieszczęsna Koda. Jedynym dla mnie wytłumaczeniem byłoby, że King robi do czytelnika ogromne oko, żeby nie powiedzieć czerwone, gdyby nie fakt, że on sam traktuje cykl jak najbardziej poważnie mówiąc o nim jako o dziele życia. Stąd też logiczny wniosek, że robi sobie jaja z całej swojej twórczości.
Do tego kamieniem który pogrąża "Pieśń Susannah" w odmętach beznadziejności jest oparcie fabuły na "opętaniu" i jakimś dosłownie poronionym porodzie. Po pierwsze jest powtarzanie się, gdyż pomysł ten został już wykorzystany w "Powołaniu trójki" po drugie wodolejstwo na potęgę.
Do tego dochodzi jawne wręcz korzystanie z pomysłów innych twórców jak np. czerwone oko Karmazynowego Króla oraz otoczka tej całej Discordii z czym się kojarzy? Szybki research pamięci i oto odpowiedź: Sauron, jego oko i Mordor.
Wspomnę tylko jeszcze o wszechobecnych rozwiązaniach deus ex machina, które KIng jawnie nazywa ka i mamy obraz kompletnie nieudanej książki. Mam nadzieję, że ostatni tom mnie zaskoczy.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: