Dodany: 08.04.2006 23:07|Autor: woy
Mniszkówna i dylematy
Nie powinienem pisać tej recenzji. "Roland" to nie jest dobra książka. Właściwie w innym przypadku pewnie dałbym sobie spokój także z czytaniem pozostałych części "Mrocznej Wieży", gdyby nie to, że tak rozbieżne opinie o poszczególnych tomach do mnie docierają. "Roland" mi się nie podobał (chociaż nie cały, ale o tym potem), ale oceny także miał złe. Niektóre inne tomy oceniane są lepiej i ja chcę sprawdzić, dlaczego.
Najpierw powiem, co w tej powieści złego. To będzie krótka, ale treściwa lista: zanim zacząłem ostatni rozdział, sądziłem, że wszystko. Przypomniało mi się, jak mając lat może 11, może 12, napisałem szesnastostronicową powieść pod zabójczym tytułem "Gdy Rodrigo zaczyna działać". I jeśli chodzi o styl, to wiele gorszy nie byłem. Mniszkówna fantastyki, to byłby komplement. Dla Kinga.
Treść jest podobna. Po pustynnym świecie - przyszłym? równoległym? - idzie sobie tajemniczy, ale szlachetny z założenia, rewolwerowiec. Kogoś ściga - oczywiście tajemniczego, ale złowrogiego z założenia, człowieka w czerni (a jakże). Monumentalnie rozstrzeliwuje ze swych wiernych rewolwerów całe miasto, nie bardzo wiadomo, po co. Spotyka różnych ciekawych ludzi i nieludzi, z czego na razie również nic nie wynika. Wygląda, jakby miało wyniknąć kiedy indziej. Mam nadzieję, że wyniknie.
W tej powieści zaczynają się różne wątki. Daję słowo, że każdego będę pilnował, co też z nim będzie, bo darować zrobienia w balona nie myślę. Przecież tylko dlatego przeczytałem "Rolanda" do końca, bo inaczej rzuciłbym po zmęczeniu połowy tej przeraźliwej grafomanii.
I zrobiłbym niewybaczalny błąd. Otóż "Roland" na końcu ma rozdział pt. "Rewolwerowiec i człowiek w czerni", dla którego warto było przebrnąć przez całą resztę. Przebrnąć - i zatrzymać się. I zastanowić. Bo raptem czytelnik staje w obliczu tych samych pytań, które sam sobie niekiedy zadaje, jeśli ma wyobraźnię trochę tylko większą niż amerykański futbolista. Pytań ostatecznych i fundamentalnych: o to, co jest naprawdę, co jest poza, co jest nad granicą poznania, rozumienia, akceptacji. Może to nie jest odkrywcze, takie pytania fantastyka stawia od czasu do czasu. Ale te pytania tutaj, po 250 stronach kiczowatej sensacji, każą na ten banał patrzeć trochę inaczej. Nie, to nie naprawia stylu, ani nie łata fabuły. Ale daje nadzieję na intrygującą kontynuację. I dla tej kontynuacji, którą King tak zaskakująco zapowiedział, będę czytać kolejne tomy "Mrocznej Wieży", pełen ciekawości, co on ma mi na te ostateczne dylematy do powiedzenia.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.