Dodany: 06.05.2006 21:26|Autor: carrie
Carrie i (niedostępne) praskie tajemnice
Znów mnie tu długo nie było :( Czytałam dużo, bo - nie wiem, czy się chwaliłam - 5 minut od mieszkania mam bibliotekę publiczną z dużym zbiorem beletrystyki, z naciskiem na lektury rozrywkowe [mają całą polską Gabaldon i Evanovich! ;)]. Co prawda musiałam zapłacić kaucję, ale opłaca się. Tylko, niestety, wypożyczalnia zawiera książki dla dorosłych, dzieciom i młodzieży służy inna wypożyczalnia, w tym samym budynku nawet, ale trzeba drugą kaucję zapłacić. W ten sposób przed wyjazdem na wycieczkę do Pragi nie zdołałam przeczytać lektury obowiązkowej "Pan Samochodzik i praskie tajemnice". Nie wiem, czy dużo straciłam, bo im starsza jestem, tym mniej strawny jest dla mnie styl pisania Nienackiego - a tak go lubiłam w dzieciństwie...
A Praga, nawet bez pana Samochodzika, interesująca jest i zatłoczona okropnie ;)
Książki czytają mi się ostatnio szybko i jakoś tak, że po tygodniu nie potrafię sobie przypomnieć, co właściwie przeczytałam. Chyba, że mnie jakaś rozzłości [dość częste] albo wybitnie zachwyci [bardzo rzadkie], ewentualnie doprowadzi do płaczu ze wzruszenia [rzadkie] albo spadania z krzesła ze śmiechu [biały kruk].
- "Pan raczy żartować, panie Feynman" - obiecałam się wypowiedzieć, zatem: bardzo przyjemna lektura. Jak na biografię, zdecydowanie zbyt zwięzła, ale za to nie nudna. Feynman opowiada nie tyle o swoim życiu, co o milionie różnych spraw, które go bawiły lub interesowały. Zachwycił mnie swoją pasją poznawania nowych rzeczy i dostrzeganiem interesujących rzeczy w każdej dziedzinie życia. Wydawałoby się, że człowiek z takim talentem w dziedzinie fizyki będzie się poświęcał tylko fizyce, ale gdzie tam: zajmował się tresurą mrówek, malarstwem, graniem na instrumentach [i występami w brazylijskim karnawale :)] i nie pamiętam, czym jeszcze. Świetne są jego komentarze, kiedy opowiada o czymś z zapałem i podsumowuje: "Coś niesamowitego!". I wyraża się tak o rzeczach, obok których 99% ludzi przeszłoby obojętnie, nie zauważając w nich niczego niezwykłego. Według mnie właśnie ta cecha świadczy o otwartym, wszechstronnym umyśle, a nie to, że potrafił stworzyć skomplikowaną teorię fizyczną [z tych jego zawodowych opowieści właściwie nic nie zrozumiałam ;>]. O swoim życiu prywatnym nie mówi prawie wcale, nie wiadomo, czy z powodu, że nie chce go upubliczniać, czy może uważał, że inne anegdotki są bardziej interesujące.
- Koontza, zaczętego dwa miesiące temu, jeszcze nie zmęczyłam. Odłożyłam na półkę i sobie porasta kurzem. Chyba go nie polubię.
- "PS Kocham cię" C. Ahern - melodramat, całkiem nieźle napisany [kiedy doczytałam, że autorka pisząc tę książkę miała 22 lata, szczerze się zdumiałam]. Trochę łzawy, ale bez przesady, zwłaszcza że porusza smutny i trudny temat: jak żyć po śmierci bliskiej osoby. Daje nawet kilka wskazówek, z czego najważniejszą wydaje mi się zachowanie przyjaźni i kontaktów z przyjaciółmi. No dobrze, a co z ludźmi, którzy z różnych przyczyn nie mają bliskich przyjaciół? Ja sobie nie bardzo wyobrażam, żebym była w stanie iść na pół nocy do baru czy klubu [nie lubię takich miejsc, a co dopiero po całym dniu pracy albo przed kolejnym...] i upijać się tam radośnie ;) Może do tego trzeba być Irlandczykiem - albo po prostu mieć inny charakter.
- "Laboratorium", "Relikwiarz" i "Gabinet osobliwości", Preston & Child - ktoś mi o tych autorach przypomniał swoim postem na prk. Wcześniej czytałam "Nadciągającą burzę", wciągająca była, więc poszłam do biblioteki po więcej lektur. Czytliwe są, wciągają i trudno się od nich oderwać, nawet mimo powątpiewania, które czasami we mnie budziła akcja ;) Czego mi brakuje w tych książkach, to większego wglądu w postacie głównych bohaterów - wydaje się, że nie mają żadnych innych potrzeb niż rozwiązanie aktualnej zagadki. Chociaż z drugiej strony, akcja zwykle rozgrywa się w ciągu zaledwie kilku dni, więc może akurat nie muszą biegać do banku, opłacać rachunków, czekać na hydraulika, spotykać się z rodziną albo robić wielkiego prania. Ale szkoda trochę, bo bohaterowie są sympatyczni i przydałoby się im trochę "ludzkowatości", bo w lekturze wyglądają na nieuleczalnych pracoholików.
- "Podmuchy wiatru" J. Patterson, ściągnięty z półki, bo stał blisko Prestona i miał zachęcającą notkę na okładce. Jednakże do Prestona się nie umywa, zirytowała mnie ta książka, czemu dałam już wyraz na prk, więc nie będę tu powtarzać. Na życzenie rzucę linka ;)
- "Nasturcje & ćwoki", M. Szczygielski - ktoś zachwalał inną książkę tego autora, że zabawna, tamtej nie było w bibliotece, ale były "Nasturcje". Bardziej groteska niż komedia, wydaje mi się, i gdyby nie przekonanie, że autor żartuje na potęgę, to prawie bym się obraziła za takie scharakteryzowanie kobiet ;> Jakkolwiek nie jest niemożliwe, że egzemplarze podobne do opisanych w powieści też chodzą po ziemi, ja na szczęście nie mam przyjemności znać żadnej takiej Zo. Z uwagi na to, że główna bohaterka trudna była do polubienia, można było się z niej uczciwie pośmiać :) A i kilka celnych uwag autor wtrącił, na przykład o lustrach w przymierzalniach, w których to lustrach kobieta zawsze wygląda jak maszkaron. Szczera prawda, zdarza mi się kupować ubrania bez dokładnego oglądania się w lustrze i zwykle jestem z nich zadowolona, natomiast po skorzystaniu z przymierzalni w sklepie przeważnie rezygnuję z zakupu. Ciekawe, czy autor sam dokonał tego odkrycia, czy pomogły mu koleżanki ;)
- "Męska szkoła maszynopisania 'Kalahari'", A. McCall Smith - jest to zdaje się czwarty tom o mmie Ramotswe, dwa środkowe mi umknęły. Napisany, jak i pierwszy, spokojnie i ciepło, taka odstresowująca lektura :)
- "Don Camillo i dzisiejsza młodzież", Guareschi - z nim to jest tak, że jak się zacznie, to nie można skończyć. Nie wszystkie opowiadania są tak samo zabawne, bo niektórych nie rozumiem, włoski komunizm to nie jest temat, który znam dobrze, niemniej przypadki i wpadki don Camilla i Peppona bawią mnie niezmiennie, a i perełki tkwiące w opowiadaniach przyjemnie się znajduje :) I za to lubię Guareschiego, że nie wypisuje wielkimi wołami, co miał na myśli tu i tu, tylko zostawia czytelnikowi do zrozumienia. Urocze.
Wiem, że jest jakiś stary film o don Camillo, z Fernandelem w roli głównej - tylko skąd można by go wziąć do obejrzenia?
I więcej nie pamiętam, zdaje się, że ponownie czytałam Leżeńską - "Studnia życzeń" bardzo przyjemna jest, czekam na kolejne książki autorki.
Przy okazji, widzieliście plakaty, że wznawiają "Autobiografię" Chmielewskiej? Inne okładki będą i ma wyjść szósty tom pt., o ile dobrze pamiętam, "Stare próchno". Czego jak czego, ale samokrytycyzmu Chmielewskiej odmówić nie można ;) Dwie albo trzy ostatnie jej książki pominęłam, kupować nie chcę, zrażona "Trudnym trupem", "Kocimi workami" i "Bułgarskim bloczkiem", ale gdyby mi kto pożyczył, to przeczytam ;)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.