Dodany: 24.05.2006 13:23|Autor: aniared

Pomiędzy normalnością a szaleństwem


Książka, kupiona tanio w hipermarkecie, przeleżała na mojej półce parę miesięcy i jakoś nie mogłam się przełamać, by po nią sięgnąć. Czytanie Kinga zaczęłam od "Zielonej mili" i "Skazanych na Shawshank", które ogromnie mi się spodobały, po czym czytałam wszystko tego autora, co mi wpadło w ręce, z każdą kolejną pozycją odczuwając większe rozczarowanie. A "Sklepik..." kupiłam dlatego, że widziany przeze mnie fragment filmu na jego podstawie wydał mi się zachęcający. Tak więc w końcu wzięłam do ręki książkę, postanawiając ją odłożyć na półkę w przypadku, gdyby pojawiły się jakieś wampiry czy potwory z mackami.

Senna atmosfera miasteczka Castle Rock wciągnęła mnie od pierwszych stron. Ludzie ze swymi zwykłymi problemami i pragnieniami, ich drobne wzajemne niechęci, rodzinne tajemnice, miejscowe zwyczaje - nic nie zapowiadało zbliżającego się horroru. A zaczęło się tak niewinnie - przybysz z innego stanu, Leland Gaunt, otwiera punkt o nazwie "Sklepik z marzeniami". Mieszkańców dręczy ciekawość, co w takim sklepie będzie można kupić. Okazuje się, że towarem są wszelkiego rodzaju pamiątki, bibeloty, drobiazgi dla kolekcjonerów, czasem wręcz śmieci. Jednak co dla jednego jest śmieciem, dla innego nabiera ogromnej wartości emocjonalnej, na przykład przypominając mu szczęśliwe chwile z dzieciństwa, minioną miłość, albo stając się ozdobą kolekcji, będącą odskocznią od przykrej codzienności. Chociaż niektóre przedmioty zdają się być ogromnej wartości, ich cena nie wydaje się zbyt wysoka - drobna kwota, uzupełniona o przysługę, którą trzeba oddać właścicielowi sklepu. Ludzie, mając w zasięgu spełnienie swych marzeń, bez wahania zgadzają się zrobić "niewinny psikus" komuś z miasteczka. W ten sposób pan Gaunt tka misterną sieć intryg. Okazuje się, jak niewiele trzeba, by rozjątrzyć wzajemną niechęć dwóch osób do tego stopnia, że są w stanie posunąć się do ostateczności...

Nie mogłam się od tej książki oderwać. Chodziłam późno spać, czytałam do ostatniej chwili przed wyjściem do pracy, odkładałam na bok domowe obowiązki... Niestety, zakończenie jest trochę za bardzo "z Archiwum X", jak trafnie ujął ktoś w innej recenzji. Na szczęście żadnych macek i wampirów nie było ;) (co nie znaczy, że obyło się bez nadprzyrodzonych mocy). To, co przeraża w tej książce najbardziej, to pokazanie, jak delikatna jest granica pomiędzy normalnością a szaleństwem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10090
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: