Dodany: 15.06.2006 15:36|Autor: Agis

Książki i okolice> Książki w ogóle

Polskie odpowiedniki


Zauważam, że coraz bardziej denerwuje mnie tendencja do promowania książek jako polskich odpowiedników zagranicznych bestsellerów. Najpierw było "Nigdy w życiu" reklamowane jako "polska Bridget Jones", teraz "Niebo dla akrobaty" - podobno polski "Oskar i Róża", a będąc ostatnio w księgarni zauważyłam "Dom nad rozlewiskiem", którego okładka zawiadamia, iż jest to polski "Rok w Prowansji".
Dlaczego tak się dzieje? Czy to nie może być po prostu Grochola, Grzegorczyk, Kalicińska? Ciekawa jestem czy takie porównania zachęcają Was do sięgnięcia po "polskie odpowiedniki"?
Wyświetleń: 3469
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: Farary 15.06.2006 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
Też mnie to denerwuje. Niby ma to być kampania promocyjna i porównanie z "najlepszymi", ale w ten sposób wydawca sugeruje mi że jest to książka wtórna, że czytać jej nie warto, bo to fabułka zrobiona wg zagranicznego przepisu na sukces. Jednak musi w tym być jakaś siła magnetyczna, skoro takich odpowiedników przybywa...

A przecież Polacy nie małpy - swój rozum mają.
Ciekawy jestem kiedy pojawi się polski "Kod da Vinci"
Użytkownik: Compote 15.06.2006 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mnie to denerwuje. Ni... | Farary
Mi też zawsze przychodzi na myśl, że tak reklamowana książka jest wtórna. Sama nie potrafi się obronić, więc przylepiają jej odpowiednią metkę. Mnie to zraża, okropnie tego nie lubię. A zresztą niektóre książki tracą na takim porównaniu, bo dajmy na to jeśli nie lubię "Kodu Leonarda", to nie sięgnę po książkę promowaną tym tytułem. A może jest dobra. Ale to marketing i zrobią wszystko byle sprzedać jak najwięcej.
Użytkownik: Sophie7 15.06.2006 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mnie to denerwuje. Ni... | Farary
"polskie odpowiedniki" omijam szerokim łukiem a tak wogóle kogo taka podróbka może zachęcić do zakupu,napastliwa promocja irytuje i zniechęca, na szczęście jest w czym wybierać kierując się swoim gustem.Ciekawi mnie tylko czy pisarze mają wpływ na taką reklamę?
Użytkownik: verdiana 15.06.2006 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "polskie odpowiednik... | Sophie7
Dlaczego podróbka? Nasze polskie odpowiedniki mogą być lepsze! Etykietka "polskiego XX" tylko informuje, że książka jest do czegoś tam podobna. A przecież np. nasza Grochola jest o niebo lepsza od Bridget Jones! I myślę, że w większości przypadków nasze "odpowiedniki" są lepsze, a etykietka jest skierowana nie do czytelników, a do tych, co to czytają raz na ruski rok i nie tkną niczego, co nie jest bestsellerem, więc tym bestsellerem się ich nęci. Takich jest większość. Czytelników przecież w Polsce niewielu, a książki sprzedać trzeba. I to właśnie takie książki (m. in. dzięki tym etykietkom) utrzymują wydawnictwa, które za zarobione pieniądze mogą wydawać te nieliczne perełki, literaturę z wyższej półki.

A pisarze w większości przypadków nie mają na nic wpływu. Chyba że są takimi gigantami jak np. Pilch, który z pisania może faktycznie wyżyć.
Same wydawnictwa mają na to wpływ niewielki, bo na rynku księgarskim nie rządzą ani pisarze, ani wydawcy, tylko HURTOWNICY. Jak się hurtownikowi nie spodoba okładka, to książki nie przyjmie i koniec. A księgarnie nie kwapią się, żeby w wydawnictwami współpracować. Taki np. Merlin bierze książki wyłącznie od hurtowników. Tymczasem hurtownikami są panowie Jasio i Zbynio, którzy równie dobrze mogliby sprzedawać ziemniaki, i wydawcy powiedzą: "Teraz, panie, to idą papieże i książki kucharskie".

Ot, realia.
Użytkownik: --- 15.06.2006 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego podróbka? Nasze ... | verdiana
komentarz usunięty
Użytkownik: verdiana 15.06.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
On wcale nie znikł, Mario. Wystarczy popatrzeć, co się dzieje na Allegro z niektórymi książkami (że wymienię np. autobiografie Bernharda, "Bacha" Schweitzera czy "Sztukę fugi" Riegera). Gdyby te książki były dostępne w księgarniach, choćby spod lady, wierz mi, że kolejki byłyby jak stąd do Pekinu. :-) I to mimo że innych książek na rynku jest zatrzęsienie i nie trzeba łapać tego, co dają, tylko można wybierać...
Zresztą akurat na wymienione przeze mnie książki można się zapisać w niektórych warszawskich antykwariatach i te listy chętnych są co najmniej tak długie, jak kiedyś kolejki...
Użytkownik: Sophie7 16.06.2006 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego podróbka? Nasze ... | verdiana
Smutne te realia niestety...póki co cieszę się że książki moich uluboinych polskich autorów nie posiadają etykietek i krzykliwych okładek :)
Użytkownik: veverica 15.06.2006 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
Nie zachęcają, zwłaszcza że z mojego punktu widzenia porównanie do Bridget Jones czy "Oskara i pani Róży" jest raczej odstręczające i robi książce krzywdę, ale większość ma pewnie odmienne zdanie... Poza tym, jak zostało już napisane - odpowiedniki żadko kiedy dorównują oryginałom, i brak im odkrywczości. Staram się nie patrzeć na tego rodzaju polecenia, bo często nie mają one żadnego odbicia w rzeczywistości i są dla książki krzywdzące;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.06.2006 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
Nie zachęcają, absolutnie. Nawet jeśli rzekomy pierwowzór był moim zdaniem wart uwagi. Po przeczytaniu zresztą na ogół okazuje się, że porównanie nie ma zbytniego sensu. Biorąc pod uwagę pierwszą z wymienionych par, zdecydowanie wolę Grocholę (ale mi się rymnęło!) niż Fielding - i bohaterka sympatyczniejsza, i jej problemy mniej z księżyca wzięte, i język milszy - więc gdybym kiedykolwiek miała zamiar którąś z nich przeczytać po raz drugi (w co raczej wątpię, bo ten gatunek traktuję jako jednorazową lekturkę wagonową albo plażową), to tylko tę, i właśnie dlatego, że moim zdaniem n i e jest polską Bridget Jones...
Użytkownik: martini_rosso 15.06.2006 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
Ale chyba jednak coś w tym jest, chyba takie posunięcia muszą dużą grupę ludzi zachęcać, skoro ten chwyt wciąż się powtarza. Jakby nie było najczęściej ma się do czynienia z typowymi "bestsellerami" - a całe mnóstwo ludzi, którzy je kupują, potrzebują takiej rekomendacji. Z różnych powodów - może sami nie czytają wiele, a przemawia do nich nawiązanie do Bridget Jones, może to dodaje pewności, że książka będzie przyjemna, że sie spodoba, że będzie dobrym prezentem. Przyznam, osobiście zgadzam się z powyższymi opiniami - taka "reklama" świadczy zazwyczaj o wtórności książki, ale czasem i o błędnym zaszufladkowaniu. Może takie właśnie prawa marketingu? Częściej chyba jednak książka zyskuje wtedy rozgłos, ma szansę na popularność. A czy na nią zasługuje, to już inna sprawa ;-)
Użytkownik: verdiana 15.06.2006 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
To pewnie zależy od tego, jaki mamy stosunek do oryginału. Gdyby mi ktoś powiedział "polski Coetzee" albo "polski Mann" - sięgnęłabym, choćby z ciekawości, bo jeśli książka naprawdę byłaby podobna do książek Coeztee'ego i Manna, to nie chciałabym jej przegapić.

Niestety, takich porównań nie używa się na ogół jako informacyjnych (określenie, do czego książka jest podobna, sporo o niej mówi, daje wiedzę), tylko jako sloganów reklamowych przy książkach... powiedzmy, że popularnych. I wtedy mnie to denerwuje.

Ale cóż, jeśli "Bridget Jones" i "Oskar i pani Róża" u nas się sprzedawały masowo, to porównanie polskich książek do nich z punktu widzenia wydawców jest pozytywne, bo zwiększy popyt... To od nas, czytelników, zależy, czy takich polskich odpowiedników pojawi się więcej, czy mniej... Mnie to w każdym razie zniechęca do polskiego odpowiednika.
Użytkownik: p_132 15.06.2006 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: To pewnie zależy od tego,... | verdiana
A właśnie, dlatego, że nazwano coś takiego jak "polska BJ" nie chciało mi się tego czytać... Nie lubię takich odpowiedników, strasznie mnie to denerwuje.
Użytkownik: martini_rosso 16.06.2006 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: To pewnie zależy od tego,... | verdiana
Byłoby miło, gdyby ktoś taki jak "polski Coetzee" był w ogóle możliwy do pomyślenia... ;-)

A tak swoją drogą - to chyba dla pisarza raczej niemiłe, to ciągłe porównywanie. Oczywiście, bywa to nieuniknione... ale chyba każdy z nas szuka właśnie w książkach tego nieznanego, tego czegoś, czego z niczym porównać nie można...
Użytkownik: glivinetti 15.06.2006 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam, że coraz bardzi... | Agis
Wydaje mi się, że ludzie odruchowo bardziej zainteresowani są tym, co znają. Sformułowanie "polska coś tam" zapewne ma spowodować włączenie się tego odruchu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: