Świat prawie idealny
"Dawca" Lois Lowry jest pozycją bardzo ciekawą i z czystym sumieniem mogę ją polecić. Nie do końca zgadzam się jednak z twierdzeniem przedrukowanym na okładce książki (a wpisanym również do Biblionetki) - iż jest to bardziej "dziecięcy" odpowiednik "Roku 1984".
Owszem, coś w tym jest, książka tematyką jest bliska, wizja społeczeństwa "idealnego", utopijnego (choć, jak się ostatecznie okazuje, nie dla wszystkich) także bardzo pokrewna. Jednak powieść Lowry jest zdecydowanie bardziej niż "Rok 1984" fantastyką - Orwell przedstawia mimo wszystko świat, który (w sensie możliwości urzeczywistnienia, prawdopodobieństwa) jest nam łatwiej sobie wyobrazić, jest realny. Z kolei Lowry, wśród wielu świetnych pomysłów zawartych w książce - "przemyca" wątki całkowicie abstrakcyjne i fantastyczne; np. tytułowy "Dawca" i to, w jaki sposób wykonuje swoją pracę, w jaki sposób się "daje"; czy chociażby to, że nie istnieją kolory (choć tak naprawdę istnieją one, ale ludzie ich nie zauważają po prostu - przynajmniej większość), klimat jest kontrolowany przez człowieka w pełni (nie istnieje deszcz, temperatura jest stała, nie ma słońca (!) itd.).
Na początku, aby nikt do tej lektury się nie zraził (bo naprawdę jest warta przeczytania) jej główne zalety. Świat Jonasza, otoczenie, role poszczególnych ludzi w społeczeństwie - świetnie rozpracowane, bardzo dobrze pomyślane. Za to bardzo duży plus. Poza tym - bardzo dobre pomysły autorki, jak choćby rola Dawcy (vel Odbiorcy Pamięci) w społeczeństwie, bardzo oryginalna i dobrze pomyślana, nietypowa. Kolejna rzecz to akcja - która naprawdę wciąga. Mimo błędów, jakie mnie rozpraszały w tej lekturze (szczegóły nieco niżej) akcja wciąga w pełni, czytelnik łaknie wieści z książki. Choć może nie do końca to pragnienie zaspokoi, o czym poniżej. Ale czyta się świetnie. Poza tym - książka nie zostawia takiego wrażenia, jak chociażby "Rok 1984", że "nowy świat" był nieudany, zły i powinno się go zniszczyć. Świat ten był zaprojektowany jako idealny i w pewnym sensie taki był. Gdyby nie niektóre błędne decyzje o odebraniu ludzkości kilku rzeczy, mógłby to naprawdę być świat idealny, utopia, arkadia. Choć może gdyby te kilka rzeczy ludziom ofiarować na powrót - nie chcieliby już żyć w tym idealnym świecie? Pewnie nie. Człowiek lubi chodzić swoimi drogami, jak kot. Więc, z obiektywnego punktu widzenia, Rada Starszych, usuwając wiele rzeczy, miała rację. Ale żeby dojść do tego wniosku - trzeba się głębiej zastanowić - co także jest plusem tej książki. Zmusza do refleksji.
Jednak powieść ma także kilka mankamentów. Przede wszystkim - sprawia wrażenie nieco niedopracowanej, pisanej "na szybko" - co widać wyraźnie, gdy się czyta, i nawet już ze względu na objętość - 200 stron w małym formacie, zapełnionych bardzo dużą czcionką. Wygląda to tak, jakby autorka miała zbyt wiele pomysłów, ale nie chciało jej się ich rozwijać. Czyta się to przez to trochę jak opowiadanie, z wartką akcją - cały czas coś się dzieje, ale niekoniecznie w pozytywnym sensie. Pomysły co i rusz pojawiają się na stronicach, ale nim dobrze zdołają się rozwinąć - już pojawiają się następne, które zajmują nasz czas. Wszystko dzieje się ZBYT szybko. Autorka, moim zdaniem, powinna zwolnić, dodać trochę opisów, "rozjaśnić" akcję, bez dodawania nowości - po prostu ją trochę rozciągnąć w czasie. Wtedy książka, owszem, byłaby na pewno obszerniejsza, ale myślę, że o wiele więcej by zyskała, niż straciła. Obecnie - jest to momentami świetny zbiór pomysłów, rozwiązań, akcji. Ale wszystkiego jest zbyt dużo, książka jest po prostu przeładowana. Sprawia to trochę wrażenie, jakby autorka miała ustalony termin wydania i spieszyła się, żeby zdążyć zawrzeć w książce wszystkie swoje pomysły i napisać zakończenie. Nie rozbudowała swego dzieła, mimo wszystko bardzo udanego.
Kolejna rzecz - nieco chyba zbyt zaniżony wiek bohaterów. Jonasz jest dwunastolatkiem, jego siostra Lilia - ośmiolatką. Mimo to ich wypowiedzi, sposób myślenia, zadawania pytań - są prawie dorosłe. Może niekoniecznie w przypadku Lilii - która często miewa "odzywki" typowo dziecinne, może nawet zbyt - ale w przypadku Jonasza jest to widoczne. Wielokrotnie dziwiłem się, jak dwunastolatek mógł myśleć w tak dorosły sposób i w taki sposób się wypowiadać. Owszem, prawdą jest, iż w tym świecie każde dziecko od najwcześniejszych lat jest szkolone w precyzyjnym myśleniu i mówieniu, uczy się je języka... ale autorka chyba przecenia możliwości szkoły i ucznia. Poza tym - dzieci już od małego uczą się w szkole przedmiotów takich, jak "handel", "nowoczesne technologie w przemyśle" itd. Czy to też aby nie za wcześnie? W tej kwestii myślę, że wystarczyłoby zmienić wiek Jonasza na 15-16 lat, a wszystko byłoby idealnie. Ale dwunastolatek? W to ciężko mi uwierzyć, patrząc na jego zachowanie.
Rozczarowuje też nieco zakończenie powieści - jest, tak jak spora część powieści, co już zaznaczyłem, bardzo ogólnikowe. Ot, w ciągu kilku stron dzieje się wszystko, tak samo jak w ciągu poprzednich 3-4 stron, wszystko zostało zaplanowane. Wszystko jest zbyt ogólnikowe. Autorka się "spieszy". Czas gra na jej niekorzyść - tak jak gra na niekorzyść Jonasza.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.