Dodany: 24.07.2006 14:36|Autor:

z okładki


Dyktanda czyli... w jaki sposób wujek Staszek wówczas Michasia - dziś Michała - uczył pisać bez błędów.


Podejrzewam, że gdyby to było dzisiaj, to nazwano by mnie dysgrafikiem i miałbym z ortografią spokój, ale wtedy, trzydzieści lat temu, po prostu twierdzono, że jestem leniwym nieukiem i, co tu, kryć tumanem. Dyktanda miały ten stan rzeczy zmienić i... zmieniły. Podczas jednych wakacji byłem codziennie przez mojego wuja w sposób absolutnie bezlitosny wzywany do jego gabinetu na piętrze i pomimo tego, że świeciło słońce, koledzy pluskali się w pobliskim basenie, ja musiałem przez godzinę pisać to, co on mi dyktował. Wtedy te teksty średnio mnie śmieszyły, zbyt mocno starałem się nie popełnić błędów, by nie narazić się na ironiczne uwagi wuja. Te "męki" trwały przez miesiąc - bowiem, o dziwo, po tym czasie moja znajomość ortografii zyskała ogólne uznanie. Od tego czasu piszę "jusz" bez błędów, a zachowane notesy z dyktandami czytam z przyjemnością.

Michał Zych

[Przedsięwzięcie Galicja, 2001]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2218
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: